WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Cykl | FanCon |
Miejsce | Lublin |
Od | 31 marca 2023 |
Do | 2 kwietnia 2023 |
WWW | Polska strona |
700 twarzy Greya, czyli Lublin się nie poddajeFanCon był dość skromny: tylko trzy nitki programowe, sala gier połączona z wystawową, ludzi też wyraźnie mniej, niż bywało na Falkonach. Mimo to można było nieźle się bawić.
Agnieszka ‘Achika’ Szady700 twarzy Greya, czyli Lublin się nie poddajeFanCon był dość skromny: tylko trzy nitki programowe, sala gier połączona z wystawową, ludzi też wyraźnie mniej, niż bywało na Falkonach. Mimo to można było nieźle się bawić. ‹FanCon 2023›![]()
Udział w imprezie zaczęłam w piątek o 19:00, od prelekcji Magdy „Cathii” Kozłowskiej „Japonia mniej znana”. Zaczęło się od tego, że PowerPoint odmówił posłuszeństwa. Zgodnie uznaliśmy, że konwent nie jest konwentem bez problemów ze sprzętem i Cathia pokazywała zdjęcia bez animacji. Potem jakaś dziewczyna przyniosła swój laptop i odpaliła pokaz. Cathia już sześć razy była w Japonii z koleżanką; odwiedzają miejsca rzadko widywane przez zachodnich turystów, na przykład różne atrakcje na wyspie Kiusiu, o których nam opowiedziała. Wyspa Sakurajima, która jest czynnym wulkanem, aczkolwiek póki co wyrzuca tylko popiół i gazy. Jakiś wulkanolog przewiduje, że w ciągu 30 lat nastąpi porządny wybuch i wtedy z sąsiedniego kilkusettysięcznego miasta niewiele zostanie… Pokazała rzeźby w parku w Nagasaki, przysłane przez różne kraje – z Polski tulipan, który skojarzył jej się z jajem Obcego. Przełom rzeki w wąwozie Takachiho, zamek Kumamoto odbudowany wprawdzie z cementu, ale z oryginału zachował się pałac daimyo z pięknymi sufitami (zamek jako taki pełnił rolę zbrojowni i ostatniego miejsca obrony). Yoshinogari – rekonstrukcja osady, coś jak nasz Biskupin tylko z większą liczbą rzeczy do oglądania. Beppu – wody geotermalne, gejzery zwane „małymi piekiełkami”. Każde miejsce turystyczne w Japonii ma swoją maskotkę, najczęściej jakąś wersję Hello Kitty; Beppu ma Hello Kitty z demonem. Potem była prelekcja Marty Mieczkowskiej o japońskich drzeworytach erotycznych, zwanych Shunga, czyli Wiosna. Drzeworytów jako takich wytwarzano całe mnóstwo, droższych i tańszych, o różnej tematyce. Erotyczne były często kupowane przez osamotnione żony samurajów, którzy wyjechali do stolicy służyć, a z kolei dla rolników były obwoźne wypożyczalnie. Postaci na obrazkach często są całkowicie ubrane, aby można było określić ich status klasowy. Niekiedy w tle są napisy: narracja lub wypowiedzi, jak w komiksie. Prowadząca narzekała jednak, że bardzo ciężko jest znaleźć tłumaczenie (bazowała na źródłach anglojęzycznych, a w ogóle to z drzeworytów pisała magisterkę). Niekiedy bardzo dziwaczne są pozy na tych drzeworytach, na jednym pani miała odwrotnie przytwierdzoną nogę. Czasami bywają takie kłębowiska, że trudno zgadnąć, która kończyna do kogo należy. Jak to podsumował jeden ze słuchaczy, „Nigdy się nie spodziewałem, że będę liczył nogi”. W sobotę nie zdążyłam na 11:00, więc byłam tylko na końcówce panelu Kulbat – Miszczuk – Wegner „Jak nie zaczynać swojej pisarskiej kariery”. Najwyraźniej „jak NIE zaczynać” omówili wcześniej, bo ja słyszałam już tylko porady, jak zaczynać: pisać rzeczowe maile, uzbroić się w cierpliwość, nie startować z powieścią do wydawnictwa specjalizującego się w mapach Pomorza… O 12:00 był dwuosobowy panel Katarzyny Wierzbickiej i Cathii o powieściach urban fantasy. Nie ma tam możliwości stworzenia szczególnie oryginalnego świata, więc autorzy skupiają się na budowaniu postaci i relacji między nimi. Katarzyna wyznała, że odczuła przesyt zbyt doskonałymi bohaterkami (słowa „Dora Wilk” zawisły niewypowiedziane w powietrzu…), więc w końcu napisała o takiej, o jakiej chciałaby przeczytać. Sporo było mowy o twórczości Mileny Wójtowicz. Cathia powiedziała, że w urban fantasy brakuje jej smoków, więc przypomniałam o istnieniu książki „Dragonus Cracovus”. „Z archiwum X” zostało uznane przez panelistki za urban sf, a dzieła o Batmanie stoją na granicy urban fantasy (motyw ukrywania tożsamości!) i kryminału noir. Padło pytanie o element czasowy – jak daleko można się cofnąć? Po krótkiej dyskusji z udziałem publiczności uznano, że do XIX wieku, do rewolucji industrialnej. Ja jeszcze dodałam definicję zawężającą, z którą się gdzieś zetknęłam – że urban fantasy to dzieła, gdzie akcja może toczyć się tylko w tym konkretnym mieście ze względu na jakieś jego cechy – na przykład nazwy stacji londyńskiego metra są istotne dla akcji, albo występuje tam Widzący z Lublina. Następnie udałam się na antresolę, na prelekcję Andrzeja Graniaka o rysowaniu potworów. W sumie o rysowaniu było tam niewiele – autor zaczął od klasyfikacji: hybrydy humanoidalne, hybrydy różnych zwierząt, deformacje oraz demony, do tego „nakładki” czyli podział na umarłe demony i nieumarłych. Potwory pochodzą ze styku świata ludzkiego ze zwierzęcym. Projektowanie najlepiej zacząć od zastanowienia się, gdzie mieszka „nasz” potwór (góry? bagna? pustynia?), jak się porusza (lata / biega / pełza itp.) i jak walczy. Pokazał wizerunek stwora wyglądającego jak brontozaur z czterema głowami kapturzastej kobry i zdziwił się, że na pytanie „jak walczy” od razu odparłam „pluje jadem”. „Nie sądziłem, że tak szybko zgadniecie”, powiedział. No, z tymi głowami to było dość oczywiste… Radził też rysować szkielet potwora i inspirować się szkieletami różnych zwierząt, np. goryla przy tworzeniu orka, albo czaszką niedźwiedzia jako pierwowzorem głowy trolla. Całość trwała 36 minut, trochę rozczarowująco. Potem zajrzałam do hali growo-targowej, zjeść taiyaki (gofry-rybki z różnymi nadzieniami) i pooglądać stoiska oraz przebierańców. O ile w piątek wieczorem było dość pusto i ponuro, to w sobotę trwała zabawa na całego. Mangowe panienki tańczyły do wtóru „Kaczuch” i innych piosenek, ekipa ze Scooby-Doo oprowadzała żywego psa, pojawił się Jezus, Harry Potter z Malfoyem, Luffy z anime „One Piece” (na każdym konwencie jest co najmniej jeden, pewnie dlatego, że to dość proste przebranie), szeryfowie z Los Angeles rozmawiali z kimś, kto wyglądał jak nocarz spóźniony o dekadę na swój fandom, człowiek-piła świecił żarówkami w oczach a jakiś chłopak przechadzał się z nieco pomniejszonym koszem do koszykówki. Jednym słowem – było na co patrzeć. Do tego sala była pięknie udekorowana japońskimi lampionami i sztucznymi drzewami kwitnącej wiśni, a pod sceną, na której odbywały się pokazy i koncerty, ułożono sztuczny trawnik, gdzie można było siedzieć. O 15:00 miał miejsce panel dyskusyjny „Wojna, rzeź i rąbanka” z udziałem Roberta Wegnera, Agnieszki „Ignite” Hałas, Anny „Cranberry” Nieznaj oraz Jagny Rolskiej. Wegner zaczął od stwierdzenia, że wojna jest częścią naszej rzeczywistości, obecną nawet w Iliadzie i mitach nordyckich. Padło pytanie, czy na tle konfliktów w literaturze wojna wyróżnia się tylko skalą. Ignite podała przykład książki o przeżywaniu przez bohaterkę żałoby, gdzie nie ma żadnego konfliktu. Wojna może być też czymś, co ukształtowało bohatera – nie stanowi części akcji, ale na nią wpływa. Ogólnie dyskusja dryfowała od bomb atomowych po dzieci-żołnierzy. Na koniec Cranberry pochwaliła ukraińską propagandę w mediach społecznościowych i prowadzący (Michał Gołkowski) stwierdził, że jako prowadzący powinien jakoś podsumować dyskusję, ale po takiej wypowiedzi nie ma nic do dodania. Następny był panel o trendach czytelniczych, z udziałem szefowej wydawnictwa Mięta. Stwierdziła ona, że wydawca widzi trendy po tym, co do niego spływa, na przykład po dużej liczbie młodzieżówek. Ale oni nie wydają według trendów, bo cykl wydawniczy trwa prawie dwa lata. Jedna z autorek wciąż powtarzała, że obecny trend to „fae, ich dwóch, ona jedna i księżniczka w tle”, cokolwiek by to miało znaczyć. Michał Gołkowski opisał historię szesnastolatka, który po zabitym na jego oczach ojcu przejmuje klub piłkarski Znicz Kraśnik i doprowadza go do zwycięstwa, po czym powiedział, że to życiorys Aleksandra Wielkiego. Jakoś nie załapałam związku tej anegdoty z tematem. Padło pytanie do obecnych, czy kreują trendy i czy napisaliby jakąś wersję „50 twarzy Greya” na zamówienie wydawcy. Michał Gołkowski oznajmił: „Gdyby przyszła do mnie Fabryka Słów i powiedziała, żebym im napisał «50 twarzy Greya», to zrobiłbym to w miesiąc, tylko po to, żeby zobaczyć, jak świat płonie.” O 19:00 Klaudia „Ama” Żubryk z wielką werwą poprowadziła na antresoli dyskusję o fanfikach. Uczestników było niewielu, ale dość chętnie się wypowiadali. Na początku trochę się zlękłam, bo Klaudia używała wyrażeń w stylu „produktywność semiotyczna” i „produktywność enuncjacyjna” oraz twierdziła, że fani znaczenie negocjują albo afirmują. Szybko jednak porzuciła specjalistyczne słownictwo i przeszliśmy do zbiorowego określania, co w fanfikach nam się podoba, a co nie. Dyskusja była bardzo eklektyczna, bo niemal każdy podawał przykłady z innej dziedziny: Harry Potter, Władca Pierścieni, Gwiezdne wojny, Avengersi, manga i anime… Wszyscy zgodnie uznali, że oczekują dobrego poziomu językowego oraz spójnej fabuły, natomiast były różnice zdań co do tego, na ile można zmieniać charakter bohaterów w stosunku do oryginału (ciamajda – zdecydowanie nie, mroczna wersja – mooooże), albo też cechy świata – dajmy na to, Avengersi pracujący w nowojorskiej kawiarni albo postaci z „Harry’ego Pottera” jako osiemnastowieczni piraci. Dowiedzieliśmy się też, że prawdopodobnie pierwszym polskim fandomem byli tak zwani Quovadyści, a najdziwniejsi fani według prowadzącej to grupa określająca się mianem Kamieniators. Nikt z obecnych nie zgadł, że to od „Kamieni na szaniec”. Program w niedzielę trochę się posypał: na 12:00 miała być prelekcja Jagny Rolskiej o światotworzeniu, ale się nie odbyła bez podania przyczyn; z tego, co słyszałam, nie było też zdalnego spotkania z Grzegorzem Rosińskim. Potem Agnieszka Kulbat miała przesunięty z 10:00 punkt „Jak się promować i nie zwariować”. Była bardzo dobrze przygotowana, miała slajdy i bardzo rzeczowo mówiła, na przykład o spotkaniach autorskich w bibliotekach w małych miejscowościach. FanCon był przyjemnym konwentem, szkoda tylko, że tak niewielu starych fanów z Lublina w nim uczestniczyło. Z kapowniczka Achiki – Czego właściwie nie można zrobić w urban fantasy? Katarzyna Wierzbicka: Ja w tym samym czasie piszę wesołą książeczkę dla dzieci o smokach i erotyk słowiański, i czasem się boję, czy mi się nie pomyli. Agnieszka Kulbat: Wydawca chciał opowiadanie słowiańskie. Zrobiłam risercz, spodobało mi się, napisałam. Teraz piszę trylogię słowiańską. Ktoś: Wersja swojska: „Pisiąt twarzy pana Czesia”. Z akcją w komórkach lokatorskich bloku socjalnego. Ktoś: …i te tysiące fanfików „moja postać x Legolas”. ![]() 16 kwietnia 2023 |
Jadąc na południe popularną „zakopianką” (ale można też wybrać inną, bardziej malowniczą i mniej zakorkowaną trasę) za tunelem w pobliżu Skomielnej Białej oraz za węzłem obok Rabki Zdroju przejeżdżamy wiaduktem nad Skansenem Taboru Kolejowego w Chabówce. A może zwolnić, zjechać z drogi szybkiego ruchu i spojrzeć na to miejsce z bliska?
więcej »Nie jestem tylko pewien, czy to braciszek – bo muzeum, czy siostrzyczka – bo ulica Przykopa 25. Pewne jest natomiast, że mieści się w Cieszynie i jest – jeśli nie najmłodszym – to jednym z najmłodszych miejsc, które zdecydowanie warto odwiedzić podczas wakacyjnych wędrówek: otwarte zostało drugiego lipca 2023 roku.
więcej »Prezentujemy fotografie z wystawy „Tadeusz Baranowski. Malarstwo” w warszawskiej Galerii DAP.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Pościg z drągiem za pociągiem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Magia znowu działa
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Nielegalna blondynka
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Kolorowy zawrót głowy
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Skażona utopia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Niejednoznaczny kot
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Harry Potter? Narnia? Mozart!
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Łowcy łowców potworów
— Agnieszka ‘Achika’ Szady