WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Cykl | Copernicon |
Miejsce | Toruń |
Od | 16 września 2022 |
Do | 18 września 2022 |
WWW | Polska strona |
CoperdzikonTaką nazwę zaproponowałam dla Coperniconu w momencie, kiedy weszłam na trzeci z kolei panel prowadzony przez Artura Olchowego, zwanego Dzikowym. Panele były interesujące, prelekcje jeszcze bardziej, ale żeby w pełni poznać atrakcje konwentu, trzeba byłoby się rozpięciorzyć, był on bowiem rozrzucony między kilkoma różnymi budynkami, a zresztą w samym tylko w gmachu Wydziału Matematyki i Informatyki program był tak interesujący, że często trzy albo cztery ciekawe prelekcje lub dyskusje nakładały się na siebie.
Agnieszka ‘Achika’ SzadyCoperdzikonTaką nazwę zaproponowałam dla Coperniconu w momencie, kiedy weszłam na trzeci z kolei panel prowadzony przez Artura Olchowego, zwanego Dzikowym. Panele były interesujące, prelekcje jeszcze bardziej, ale żeby w pełni poznać atrakcje konwentu, trzeba byłoby się rozpięciorzyć, był on bowiem rozrzucony między kilkoma różnymi budynkami, a zresztą w samym tylko w gmachu Wydziału Matematyki i Informatyki program był tak interesujący, że często trzy albo cztery ciekawe prelekcje lub dyskusje nakładały się na siebie. ‹Copernicon: wszyscy jesteśmy fantastyczni›![]()
W piątek wieczorem Dzikowy miał bardzo ciekawą prelekcję o Mazurach. Opowiadał o wszystkim: od wczesnego osadnictwa Prusów na specjalnie usypanych podwyższeniach, bo wszędzie były bagna (a grody w związku z tym bardzo małe), poprzez Krzyżaków, którzy przeszli na luteranizm (w związku z czym cała okoliczna ludność też) i zakładano szkoły (bo luteranizm zakłada, że każdy ma umieć czytać, żeby czytać Pismo), aż do inwestycji III Rzeszy. Konwersja Krzyżaków spowodowała polonizację, bo z braku duchownych niemieckich ściągali ich z Polski. Krzyżacy budowali niewielkie zamki na tych kopcach po osadach pruskich. Z kolei w XVIII wieku lokalny niemiecki władca-zarządca zapałał chęcią przekopania kanałów z północy na południe, żeby stworzyć szlak spławny, i tak też zrobiono. Potem hitlerowcy też kopali jakieś kanały i ogromne śluzy, na przykład w Leśniewie Górnym. Na zdjęciu wyglądała naprawdę imponująco: wielki, betonowy korytarz. Bez części umożliwiających ruch, bo wszystko, co żelazne, zabrała Armia Czerwona. Dzikowy pokazuje mapę z XVIII wieku. Wojna o stynkowego ogiera: dwa miasta walczyły o to, żeby sobie przypisać tę legendę (stynka to gatunek poławiany tam kiedyś masowo, a ryby miały oczywiście swojego króla, którego jak ktoś złapał i uwięził, to miał obfitość ryb), Mikołajki sprytnie umieściły go w swoim herbie. W sobotę rano trzeba było obejrzeć umieszczoną na Rynku strefę targową, więc zdążyłam dopiero na drugą połowę panelu „Lęk i odraza na Coperniconie” z udziałem m.in. Anny Kańtoch. Akurat mówiono o dolinie niesamowitości, w którą wpadają androidy. Być może rozwiązaniem będą roboty z głowami animowanych kotków z japońskich kreskówek, albo czegoś podobnego. Androidy tak czy siak będą produkowane, bo potrzebuje ich przemysł porno oraz ratownictwo – na przykład można wysłać robota, żeby zakręcił jakiś zawór w Fukushimie. Była też mowa o „Wielkiej tragedii pralniczej” Lema i jakaś młoda osoba nawet zapisała sobie tytuł. Horror, według prelegentów, jest to dobrze opisana rzeczywistość, którą rozsadza coś niesamowitego; może to być lęk izolacji (np. film „Coś” – osamotniona stacja na Antarktydzie) albo bodyhorror: coś pobiera wzorce z naszego ciała i je wykoślawia. Dzikowy: Tatuaże robili kiedyś tylko więźniowie i kryminaliści. Zmienia się podejście społeczne do ingerencji w ciało, prelegenci twierdzili, że ma to związek ze zmniejszaniem się religijności, bo religia katolicka nakazuje, aby ciało pochować bez zmian, żeby mogło zmartwychwstać na Sąd Ostateczny. Nie wszyscy się z tą hipotezą zgodzili. Ja powiedziałam potem w kuluarach, że w ogóle z biegiem lat staje się większe przyzwolenie społeczne na odmienny wygląd. Recenzowałam w Esensji książkę o modzie w PRL-u, gdzie jest zacytowana histeryczna reakcja jakiegoś biskupa na… grzywki u kobiet. Teraz nie do pomyślenia. Na panel o światotworzeniu przybyło dużo młodzieży (nieraz w malowniczych przebraniach albo choćby z kocimi uszami), bo pewnie chcieli się dowiedzieć, jak to się prawidłowo robi, a tu wywiązała się dyskusja na temat definicji… Światotworzenie musi być intencjonalne, więc pytanie, na ile podpadają pod nie na przykład mity. Czy scjentologia jest światotworzeniem? A historie alternatywne? Mitologia nie ma autora, a światotwórstwo ma. Czasami wielu autorów: ktoś rzucił przykład uniwersum gry Warhammer 40 000. Ania Kańtoch: Światotwórstwo zależy od tego, czy ja opowiadanie o nawiedzonym domu wyślę do Nowej Fantastyki czy do Czwartego Wymiaru. Panel tłumaczy z udziałem Piotra W. Cholewy „Pewuca”, Olgi Niziołek i Arkadiusza Jabłońskiego również przyciągnął wielu słuchaczy. Tym razem nie było malowniczych anegdot o wpadkach ani zastanawiania się, jak oddać na przykład akcent szkocki albo teksański (choć marginalnie temat ten został poruszony), ponieważ dyskusja znowu została zdominowana przez definicję definicji, czyli rozpatrywanie zdania „tłumaczenie może być albo wierne, albo piękne”. A co to znaczy piękne tłumaczenie? Jeżeli książka jest marnie napisana, to tłumacz powinien ją tak przetłumaczyć, żeby było wiadomo, że marny jest styl pisarza, a nie tłumacza. Nie wiem, czy to jest w ogóle osiągalne… Jabłoński mówił o tłumaczeniach z japońskiego: ponoć Murakami daje wersję angielską jako podstawę do tłumaczenia na inne języki; swego czasu sam próbował też pisać po angielsku, a potem to tłumaczyć na japoński. Ostatnio tytuły książek są często zostawiane w oryginale na żądanie zagranicznego wydawcy, który chce mieć ujednoliconą reklamę wszędzie (niższe koszty). Dowiedzieliśmy się też, że tłumaczenie harlequina ma obowiązkowo mieć tyle stron, co oryginał, w związku z czym polscy tłumacze, żeby się zmieścić w limicie (język polski jest około 20% dłuższy od angielskiego) czasem wycinają sceny seksu. Śląski Klub Fantastyki tłumaczył kiedyś wspólnymi siłami swoich członków – wśród których znajduje się wielu zawodowych tłumaczy – jakieś harlequiny, a honorarium szło na rozwój klubu. „Zło w literaturze fantastycznej”. Tu miałam nadzieję na jakąś ciekawą dyskusję, a tymczasem Marcin Podlewski pokazywał na slajdach okładki książek najpierw fantasy, a potem s-f, i opisywał, jakie w nich było zło: spersonifikowane (np. Sauron), jako element konstrukcyjny, jako entropia, jako korporacja itp. Niezbyt ciekawe. Kolejny panel miał tytuł „Jak pisać, żeby innych nie bolała głowa” i pewnie ludzie znów mieli nadzieję, że to będą jakieś porady, a tymczasem wynikła dyskusja o sekcjach literackich – jednej w ŚKF-ie, a drugiej pod przewodnictwem Pawła Majki, nie zanotowałam, gdzie. Dzikowy zachęcał do współpracy z bibliotekami – sekcja literacka jako klub dyskusyjny o książkach – oraz do udziału w konkursach literackich, które bywają na zadany temat i są w stanie zmotywować pisarza, żeby napisał o czymś innym, niż zwykle, na przykład o szczęśliwym dzieciństwie. Dzikowy: Kto wie, gdzie jest Pisz? Byłam tylko na pierwszej połowie, bo potem poszliśmy na prelekcję Pewuca o potworach z głębin. No, nie można być na konwencie i nie pójść na Pewuca! Wbrew pozorom nie zaczął od rekinów, tylko od krokodyli: Piotruś Pan, Tarzan (walczył z jednym), James Bond, Indiana Jones, a nawet Hydrozagadka, której odpowiedni fragment obejrzeliśmy. Krokodyla grała tam aligatorzyca, która – jak poinformowała jedna ze słuchaczek – nadal żyje w zoo w Płocku. Krokodyle w filmach często są bardzo wielkie, żeby było realistyczne, że pocisk nie przebije ich skóry – Pewuc pokazał kilka fragmentów bardzo złych filmów z krokodylami wielkości niemal furgonetki. Realnie najgroźniejsze są krokodyle różańcowe. Sposób radzenia sobie z krokodylem: wrzucić mu do paszczy uruchomiony silnik ze śrubą albo wiązkę dynamitu. Na drugi ogień poszły kraby giganty: film „Port Sinister” z 1953 roku, „Tajemnicza wyspa” z 1963 – walka z ogromnym krabem przy pomocy dzid. Był też jakiś krab, który zyskiwał inteligencję w miarę zjadania ludzi, ale dzielni bohaterowie zwalili na niego wieżę nadawczą z żelaznej kratownicy. Trzecim rodzajem potwora były ośmiornice, zazwyczaj również większe, niż ustawa przewiduje. W filmie z 1916 (!) roku występuje ośmiornica atakująca poławiacza pereł, z którą rozprawia się kapitan Nemo i jego przyjaciele. W filmie z 1954 walczą z kolei na powierzchni wody, z jeszcze większą ośmiornicą, która przedtem próbowała rozszarpać im statek na kawałki, płynąc mackami do przodu. Filmy, w których ośmiornica jest głównym tematem, często pokazują wręcz gigantyczne okazy – w filmie z lat 50. głowonóg niszczy most Golden Gate i atakuje ludzi na ulicach miasta. Efekty specjalne: Ray Harryhausen, o którym Pewuc miał kiedyś fascynującą prelekcję na Falkonie. „Macki” – włoski film – ośmiornicę pokonują na wpół oswojone orki. Odmianą ośmiornicy jest kraken – widzieliśmy go w jednej z części „Piratów z Karaibów”, ale i w pewnym filmie, gdzie był strażnikiem skarbu. No i wreszcie rekiny. W filmie „Shark” z 1969 roku zginął kaskader, bo zwierz nie został do końca uśpiony. „Szczęki” wprowadziły nową jakość, inne spojrzenie na film o potworach: ludzie nie tylko patrzą i wrzeszczą, ale coś się dzieje w tle. „Szczęki 3": opowieść o najbardziej gumowym rekinie w historii. „Szczęki 4": rekiny mszczą się na rodzinie zabójcy swojego przodka, skąd one to wiedziały? „The Meg”: megalodon – przeogromny rekin. „Sharknado” i inne odmiany absurdalnych filmów o rekinach, od dwu- do pięciogłowych albo tak wielkich, że są w stanie z wyskoku zaatakować samolot na wysokości przelotowej. „Megaszczęki kontra megamacki” – film o rekinie i ośmiornicy. |
FanCon był dość skromny: tylko trzy nitki programowe, sala gier połączona z wystawową, ludzi też wyraźnie mniej, niż bywało na Falkonach. Mimo to można było nieźle się bawić.
więcej »Jak co roku proponuję chwilę zadumy nad stratami, jakie poniosła w 2022 roku szeroko pojęta popkultura. Dziś miesiące październik-grudzień.
więcej »Jak co roku proponuję chwilę zadumy nad stratami, jakie poniosła w 2022 roku szeroko pojęta popkultura. Dziś miesiące lipiec-wrzesień.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Skażona utopia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Niejednoznaczny kot
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Harry Potter? Narnia? Mozart!
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Łowcy łowców potworów
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Mogiła i Pozgonny na tropie
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Lutnią w łeb, albo magia, miecz i rodzina
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
700 twarzy Greya, czyli Lublin się nie poddaje
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Oko podarowane przez wilka
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Dżungla w browarze i burza w bramie…
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Malarka na walizkach
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
„wstała tak gwałtownie, że penis się złamał”— żeby było zabawniej, jest to możliwe, pomimo że składa się on w zasadzie z mięśni i naczyń krwionośnych np. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/books/NBK551618/ lub https://www.nature.com/articles/3901599