Tu miejsce na labirynt…: Od tego zaczęło się to, co najważniejsze [SBB „SBB” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Nie ma co narzekać, że w swych reedycjach płyt SBB wydawnictwo GAD Records nie zachowuje chronologii. Że pierwszy w dyskografii tria album koncertowy ukazał się trzy miesiące po ostatnim, biorąc pod uwagę pierwszą dekadę działalności, krążku „Memento z banalnym tryptykiem”. Najważniejsze, że w końcu jest. I to ze smakowitymi bonusami radiowymi.
Tu miejsce na labirynt…: Od tego zaczęło się to, co najważniejsze [SBB „SBB” - recenzja]Nie ma co narzekać, że w swych reedycjach płyt SBB wydawnictwo GAD Records nie zachowuje chronologii. Że pierwszy w dyskografii tria album koncertowy ukazał się trzy miesiące po ostatnim, biorąc pod uwagę pierwszą dekadę działalności, krążku „Memento z banalnym tryptykiem”. Najważniejsze, że w końcu jest. I to ze smakowitymi bonusami radiowymi.
SBBUtwory | | CD1 | | 1) I Need You, Baby | 04:38 | 2) Odlot incl. Odlecieć z wami | 14:38 | 3) Wizje incl. Erotyk | 19:10 | 4) Zostało we mnie | 05:10 | 5) Odlecieć z wami | 08:42 | 6) Erotyk | 05:45 | 7) Obraz po bitwie | 05:28 |
Latem 1973 roku otwarty został zupełnie nowy – na dodatek jeden z najważniejszych – rozdział w historii polskiej muzyki rockowej. Po wydaniu czterech płyt długogrających pod szyldem Grupa Niemen – dwóch przeznaczonych na rynek zachodnioeuropejski, z utworami wykonywanymi przez lidera zespołu w języku angielskim („ Strange is This World”, 1972; „ Ode to Venus”, 1973), oraz dwóch zrealizowanych z myślą o krajowym odbiorcy („ Niemen Vol. 1 [Requiem dla Van Gogha]”, 1973; „ Niemen Vol. 2 [Marionetki]”, 1973) – drogi Józefa Skrzeka, Apostolisa Anthimosa i Jerzego Piotrowskiego z Czesławem Niemenem rozeszły się definitywnie. Po latach Skrzek wspominał tamten moment następująco: „(…) wszyscy nam grozili, że będziemy skończeni, czeka nas tylko bieda, nic więcej. Rzeczywiście – pierwsze miesiące były okropne. Na początku 1974 roku pojawił się jednak Franek Walicki, zainteresował się – i w trzy miesiące byliśmy na rynku”. Ojciec chrzestny polskiego rocka okazał się więc również dobrym duchem SBB. To on wymyślił hasło: „Szukaj, Burz, Buduj”, które potem Tadeusz Nalepa – znający się ze Skrzekiem z czasów, gdy ten nagrywał z Breakoutem album „70a” (1970) – skrócił do trzech legendarnych już dzisiaj liter. Po drodze niejako była jeszcze, trwająca do lutego 1974 roku, współpraca ze skrzypkiem Janem Błędowskim. Muzyk ze Śląska, uznawszy, że nie do końca pasuje do profilu grupy, postanowił rozstać się z nią i dołączyć, wraz z pozostałymi członkami bluesowo-rockowego Krzaka (wtedy na poły amatorskiego), do… Czesława Niemena, który właśnie w tamtym momencie kompletował skład swojej nowej formacji – Aerolit (vide materiał koncertowy wydany po latach na albumie „ 41 potencjometrów pana Jana”, a nagrany 9 maja 1974 roku, a więc zaledwie trzy tygodnie po debiucie SBB). Błędowski zdążył jednak wziąć jeszcze udział w pamiętanym występie, jaki miał miejsce 4 lutego w krakowskiej Hali Wisły, podczas którego publiczność, jak twierdzą świadkowie, dosłownie odleciała (oczywiście przy „Odlocie”), a o którym z kolei prasa pisała, że w jego trakcie publiczność wychodziła z sali na znak protestu, nie rozumiejąc nowej muzyki Skrzeka, Anthimosa i Piotrowskiego. Ile w tym było prawdy, a ile kreacji wymyślonej przez Franciszka Walickiego – trudno orzec. W marcu już jako trio SBB zagrało sporą trasę po Polsce z zespołem Lokomotiv GT, legendą rocka węgierskiego. Dzięki temu zyskało sporą rozpoznawalność (a wraz z nią również popularność) w całym kraju. O dziwo, rynek płytowy, zazwyczaj będący w tyle za nowymi trendami, tym razem zareagował tak, jak stałoby się to na Zachodzie. Uznano, że sukces grupy Józefa Skrzeka należy jak najszybciej zdyskontować wydaniem longplaya. Od razu założono, że najszybciej będzie zarejestrować materiał podczas koncertu – nie udało się w marcu na Śląsku, uczyniono więc to w kwietniu (18 i 19) podczas dwóch występów w warszawskim klubie studenckim „Stodoła”. „(…) przyjechała ekipa Polskich Nagrań. Ze sprzętem, z którego nasz akustyk bardzo długo się śmiał. Na Śląsku dzieci miały lepsze magnetofony…” – wspominał to wydarzenie po latach lider formacji. Jaki ten sprzęt był, taki był, ale faktem pozostaje, że dokonano na nim rejestracji, która – ukazawszy się na płycie cztery miesięcy później (to był prawdziwy rekord w dziejach peerelowskiej fonografii!) – odmieniła oblicze polskiego rocka, wskazując mu zupełnie nową drogę artystycznego rozwoju. W oba wiosenne wieczory sala „Stodoły” wypełniona była po brzegi, a głodnej rocka publice przyszło uczestniczyć w tworzeniu Historii.  Za konsoletą usiadł między innymi… Ryszard Poznakowski (najbardziej znany jako muzyk Trubadurów, twórca takich przebojów, jak „Znamy się tylko z widzenia”, „Nie przynoś mi kwiatów, dziewczyno”, „Byłaś tu” czy „Po co ja za tobą biegam”), co było poniekąd efektem zakładu, jaki poczynił z dyrektorem Polskich Nagrań. To na jego barki spadł później obowiązek wykrojenia z ponoć dwóch dwugodzinnych występów, które wypełniała praktycznie jedna monumentalna kompozycja, zaledwie czterdziestu minut muzyki, jaką można było upchnąć na obu stronach winylowego krążka. Tym samym na płytę „SBB” (niekiedy nazywaną też „Live”) trafiła mniej więcej jedna trzecia koncertu, a mówiąc precyzyjnie – jego umiejętnie dobrane fragmenty. Skrzek przyznawał później, że chociaż „płyta była posiekana jak u masarza”, to jednak „pocięli jak trzeba” – szwów nie było „słychać”. Oryginalne wydanie longplaya zawierało trzy utwory, aczkolwiek jednego z nich, otwierającego, na okładce nie opisano. W późniejszych edycjach, podobnie jak w tej, jest już oczywiście wyszczególniony. To „I Need You, Baby” – ponad czterominutowy akustyczny blues (z jazzowymi wstawkami) zaśpiewany przez Skrzeka po angielsku jedynie przy akompaniamencie fortepianu.  Resztę strony A wypełniał „Odlot” z wplecioną w niego piosenką „Odlecieć z wami” (za tekst do niej odpowiadał, ukrywający się pod pseudonimem Jacek Grań, Walicki); na stronie B umieszczono natomiast „Wizje” (z umiejętnie wkomponowanym „Erotykiem” do tekstu etatowego poety SBB Juliana Mateja, czyli tak naprawdę Romualda Skopowskiego). Później album ten parokrotnie wznawiano. Nierzadko z dodatkami. Najbardziej interesująca jest dwupłytowa edycja Metal Mind z 2007 roku (znana jako „Complete Tapes 1974”), zawiera ona bowiem odnaleziony w archiwach Polskich Nagrań niemal pełen zapis obu koncertów w „Stodole”. GAD Records sięgnął po oryginalny materiał i także uzupełnił go bonusami, ale są nimi dokonane w tym samym okresie – to jest wiosną 1974 roku – nagrania radiowe, zarejestrowane w studiach w Warszawie i Berlinie Wschodnim. Wróćmy jednak do albumu. Po „I Need You, Baby” rozbrzmiewa „Odlot”, który prezentuje już SBB we właściwej sobie postaci – jako energetyczne trio, które wyrasta z korzeni hardrockowo-bluesowych, ale odważnie sięga także po inspiracje progresywną psychodelik oraz jazz-rockiem spod znaku Mahavishnu Orchestra (co prawdopodobnie było echem współpracy z Janem Błędowskim).  Dużo tu przede wszystkim gitar: zarówno przesterowanej basowej, na której gra Skrzek, jak i solowej, za partie której odpowiada Anthimos. Tu zresztą, spośród wszystkich albumów SBB, jest najwięcej „Lakisa”. Kompozycje grupy nie są jeszcze zdominowane wszechobecnymi syntezatorami Józefa, więc ma on dużo miejsca, aby udowodnić swój nadzwyczajny kunszt. Nastrojowo robi się jedynie we fragmentach wokalno-instrumentalnych (czyli w „Odlecieć z wami”) i w wyciszającym emocje finale. Podobnie skonstruowana jest niemal dwudziestominutowa suita wypełniająca stronę B oryginalnego longplaya. Energetyczne, wypełnione częściowo przynajmniej improwizowanymi popisami Piotrowskiego na bębnach i Skrzeka na włoskim syntezatorze Davolisint „Wizje” są stylistyczne przełamane natchnionym, eterycznym „Erotykiem”, w którym lider – podobnie jak w „I Need You, Baby” – dorzuca do bogatego instrumentarium fortepian akustyczny. Trzeba przyznać, że Ryszard Poznakowski musiał sporo natrudzić się, aby nadać albumowi taki właśnie kształt. By z dwugodzinnej muzycznej magmy wykroić fragmenty, które udało się połączyć w sensowną całość, zachowując przy tym charakterystyczny styl grupy. Wartością dodaną edycji GAD-a są, jak wspomniałem już wcześniej, bonusy. Nagrany w warszawskim studiu Polskiego Radia utwór „Zostało we mnie” ukazał się już w 1974 roku, tyle że jedynie na pocztówce dźwiękowej (opublikowanej przez Agencję Wydawniczą RSW „Prasa-Książka-Ruch”). To SBB przyszłości – to, które słuchacze poznają lepiej dopiero z płyt studyjnych „ Nowy horyzont” (1975) i „ Pamięć” (1976). Dużo tu podniosłych brzmień symfonicznych, z rozbudowanymi partiami klawiszy (syntezatora i fortepianu), choć nie brakuje także hendrixowskiej gitary „Lakisa”, która idealnie wpisywała się w styl tria reprezentowany podczas licznych koncertów granych zimą i wiosną 1974 roku. W tym samym czasie SBB wybrało się także do Berlina Wschodniego, gdzie zarejestrowało trzy kompozycje: oniryczne „Odlecieć z wami” (z ekscytującą partią gitary Anthimosa), leniwie snujący się „Erotyk” (wypadający, o dziwo, nieco ostrzej niż w wersji koncertowej) oraz „Obraz po bitwie”, który dosłownie wgniata w ziemię swoją potęgą. Nawet jeżeli poziomem technicznym odbiegają one nieco od normy, to i tak portretują zespół, który już wtedy reprezentował poziom światowy.  Skład: Józef Skrzek – śpiew, gitara basowa, syntezator Davolisint, fortepian, harmonijka ustna Apostolis Anthimos – gitara elektryczna Jerzy Piotrowski – perkusja
|
Nagrany w warszawskim studiu Polskiego Radia utwór „Zostało we mnie” ukazał się już w 1974 roku, tyle że jedynie na pocztówce dźwiękowej. Informacja ni edo konca prawdziwa. Utwor jest takze i to dwukrotnie na CD Complete Tapes
Metal Mind Productions – MMP CD 0567 DG