Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 czerwca 2023
w Esensji w Esensjopedii

Rhye
‹Woman›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWoman
Wykonawca / KompozytorRhye
Data wydania30 kwietnia 2013
Wydawca Universal
NośnikCD
Gatunekelektronika, pop
EAN0602537169528
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Open
2) The Fall
3) Last Dance
4) Verse
5) Shed Some Blood
6) 3 Days
7) One Of Those Summer Days
8) Major Minor Love
9) Hunger
10) Woman
Wyszukaj / Kup

Ponętny ukłon w stronę kobiet
[Rhye „Woman” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W ciągu niezbyt długiej – początkowo spowitej zresztą mgiełką tajemnicy – kariery zdołali dorobić się nie tylko sporej grupy fanów, ale też licznych porównań do ikon współczesnej muzyki. Najczęściej Rhye zestawia się z The xx, a za sprawą charakterystycznego, aksamitnego wokalu – z Sade czy Tracey Thorn. Jeszcze rzut oka na okładkę debiutanckiej płyty i można być pewnym, że zmysłowych kompozycji na „Woman” na pewno nie brakuje.

Michał Perzyna

Ponętny ukłon w stronę kobiet
[Rhye „Woman” - recenzja]

W ciągu niezbyt długiej – początkowo spowitej zresztą mgiełką tajemnicy – kariery zdołali dorobić się nie tylko sporej grupy fanów, ale też licznych porównań do ikon współczesnej muzyki. Najczęściej Rhye zestawia się z The xx, a za sprawą charakterystycznego, aksamitnego wokalu – z Sade czy Tracey Thorn. Jeszcze rzut oka na okładkę debiutanckiej płyty i można być pewnym, że zmysłowych kompozycji na „Woman” na pewno nie brakuje.

Rhye
‹Woman›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWoman
Wykonawca / KompozytorRhye
Data wydania30 kwietnia 2013
Wydawca Universal
NośnikCD
Gatunekelektronika, pop
EAN0602537169528
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Open
2) The Fall
3) Last Dance
4) Verse
5) Shed Some Blood
6) 3 Days
7) One Of Those Summer Days
8) Major Minor Love
9) Hunger
10) Woman
Wyszukaj / Kup
Tezy o definitywnej śmierci downtempowej, leniwej elektroniki, która jakiś czas temu zalewała nas razem z rozmaitymi kompilacjami, powtarzane były już wielokrotnie. Niełatwo z nimi polemizować, lecz kiedy pod ręką mamy takie wydawnictwo, można przynajmniej próbować. Choć elementów wspólnych z oldschoolowymi dzisiaj nagraniami znajdziemy tutaj całkiem sporo, to „Woman” góruje niemal w każdym aspekcie nad przeciętnymi chilloutowymi utworami sprzed lat. Największy atut krążka stanowi jego spójność – w końcu mamy do czynienia z przemyślanym, koherentnym stylistycznie, nastrojowo i tematycznie (rzecz traktuje oczywiście o kobietach) materiałem, który słuchaczom spragnionym wyważonych, czasem nawet minimalistycznych brzmień (o pozytywnym emocjonalnym zabarwieniu) przypadnie do gustu. Z drugiej strony bez problemu da się wskazać podstawowe oskarżenia, które wycelują w Rhye odbiorcy oczekujący trochę innego rodzaju doznań.
Na początek zarzucą duetowi skrajne przesłodzenie wydawnictwa. Trudno się nie zgodzić, ponieważ rzeczywiście ciepło, swoista sielankowość i subtelna erotyka wylewają się na słuchacza nieprzerwanie przez ponad pół godziny. Trzeba być na to po prostu przygotowanym. Dalej oponenci twórczości Rhye zwrócą większą uwagę na gładki i – nie da się ukryć – seksowny wokal, który doskonale współgra z warstwą muzyczną. Poza tym, że współodpowiada za narastającą monotonię całości, to jeszcze należy do mężczyzny! Pewnie wielu przecierało oczy ze zdumienia (pamiętając o zamiłowaniu duetu do anonimowości), kiedy odkryli, że za śpiew odpowiada w tym przypadku Kanadyjczyk Mike Milosh. Jakkolwiek dziwny wydaje się ten argument, a przy tym chyba bardziej przyciągający i intrygujący, to wpływający mimo wszystko na recepcję opisywanego albumu. Zdaje się, że wielu melomanów ma już dość sfeminizowanych męskich głosów, których ostatnio we współczesnych brzmieniach coraz więcej.
Smyczki zestawione z delikatnymi instrumentami dętymi (m.in. stłumionym puzonem oraz czarującym saksofonem) i migotliwą harfą budują początek „Woman”. Takie otwarcie wskazuje jednoznacznie, że artyści nie rezygnują z tradycyjnego i przy tym całkiem szerokiego instrumentarium. Gdy dodamy do muzycznego asortymentu gitarę, bas i pianino, to rzeczywiście jest tego dość dużo, ale niech to nikogo nie zmyli. Rhye wykorzystują każdy instrument bardzo oszczędnie i przemyślanie, a aranżacje pozostają w sumie niezbyt rozbudowane. Uwagę przykuwają przede wszystkim bas (królujący choćby w „Last Dance”) oraz wokal. Oba scalone sensualną elektroniką są zwykle jedynie dopełnione przez pozostałe składniki. Jednak ostatecznie to dzięki licznym dodatkom materiał nabiera jazzowego czy lounge’owego wydźwięku, a w całości doszukiwać należy się również powiązań ze starym r&b i popem.
„Last Dance”, „3 Days” oraz „Hunger” to najżywsze (a zarazem najlepsze) momenty playlisty. Ocierają się o taneczność, lecz nie sprawdzą się na parkiecie; raczej rytmicznie pulsują, różnicując trochę tempo płyty. Obok nich mamy szereg łagodnych utworów, którym z kolei często bliżej do romantycznych ballad (najzwiewniej i zmysłowo jawią się „One of Those Summer Days” oraz zamykający album „Woman”). To wyliczenie to także dowód na to, że mimo emocjonalno-muzycznej jednolitości płyta skrywa w sobie nieco urozmaicenia – uwzględniając też mnogość wykorzystanych instrumentów. Oczywiście urozmaicenia, które dozwolone jest w trakcie eksplorowania jednoznacznie określonych rejonów muzycznych.
Ostatecznie Mike Milosh i Robin Hanibal (dopełnienie duetu oraz członek duńskiej formacji Quadron) osiągnęli naprawdę harmonijne i dopieszczone, uniwersalne brzmienie, którego wartość podnosi charakterystyczny – miękki i kojący – wokal. Niby nie zaprezentowali przy tej okazji niczego przełomowego i odkrywczego, a jednak udało im się zaskoczyć i zelektryzować rzeszę słuchaczy. Bez wątpienia „Woman” zasługuje na miano jednego z lepszych debiutów tego roku.
koniec
11 czerwca 2013

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Poststrukturalne aforyzmy muzyczne
Sebastian Chosiński

6 VI 2023

Pół roku po nagranej przez Chaos Magick płycie „Multiplicities, Vol. 1 – A Repository of Non-Existent Objects” (inspirowanej twórczością francuskiego filozofa Gilles’a Deleuze’a) ukazała się część druga tego projektu. Tym razem patronujący mu John Zorn zaprosił do współpracy nowy, powstały pod auspicjami Tzadik Records, zespół – Incerto (z pianistą Brianem Marsellą i gitarzystą Julianem Lage’em w składzie).

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Dotyk fantastycznego piękna
Sebastian Chosiński

1 VI 2023

Powiedzenie o znalezieniu igły w stogu siana odnosi się do zaistnienia rzeczy niemal niemożliwej. A jednak od czasu do czasu one się wydarzają. Dowodem na to artystyczne spotkanie szwedzkiego klawiszowca Alexa Zethsona z greckim gitarzystą Giannisem Arapisem, które zaowocowało już kilkoma świetnymi płytami. Najnowsza to „Malplacé”, którą sygnuje kwintet Organ Donor.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Zima w mojej głowie
Sebastian Chosiński

30 V 2023

Z tymi supergrupami człowiek prawie nigdy nie wie, czy za chwilę nie zawieszą działalności, ponieważ tworzący je muzycy zajmą się w końcu swoimi codziennymi obowiązkami i macierzystymi formacjami. W przypadku The End na szczęście ta prawidłowość nie dotyczy: Szwed Mats Gustafsson i Norweg Kjetil Møster starają się o to, by co dwa-trzy lata wejść do studia i nagrać nowy krążek. Tym razem jest to album noszący – po raz pierwszy anglojęzyczny – tytuł „Why Do You Mourn”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Bez noży, krzyży i polowań
— Michał Perzyna

Siostry na wznoszącej fali
— Michał Perzyna

Senne marzenia ciągle żywe
— Michał Perzyna

Rozpromienione oblicze
— Michał Perzyna

Krocząc sprawdzoną ścieżką
— Michał Perzyna

Mały jazzowy pożar
— Michał Perzyna

Nie tylko o rozstaniach
— Michał Perzyna

W idealnej harmonii
— Michał Perzyna

Złe wieści – dobre wieści
— Michał Perzyna

W słodkiej melancholii
— Michał Perzyna

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.