
WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić |
‹Momentum›
50 najlepszych płyt muzycznych 2017 rokuZgodnie z wielowiekową tradycją prezentujemy zestawienie najlepszych płyt minionego roku. Nie należał on do wybitnie udanych, ale co najmniej pięćdziesiąt płyt wartych jest poznania. Oto one.
Esensja50 najlepszych płyt muzycznych 2017 rokuZgodnie z wielowiekową tradycją prezentujemy zestawienie najlepszych płyt minionego roku. Nie należał on do wybitnie udanych, ale co najmniej pięćdziesiąt płyt wartych jest poznania. Oto one. Piotr ‘Pi’ Gołębiewski GBH to jeden z czołowych składów streetpunkowych, zaliczanych do pokolenia UK 82. Wydawać by się mogło, że po czterdziestu latach buntowania się przeciwko systemowi, nawet najtwardszej załodze by się to przejadło. A tu niespodzianka. Pierwszy od siedmiu lat materiał GBH pokazuje, że gniew nie ma wieku, a teraz nawet jest więcej powodów by go wyrazić, niż jeszcze dekadę temu. Takie jest właśnie „Momentum” – nieokiełznane, agresywne, wściekłe, ale przy tym szalenie melodyjne. Piotr ‘Pi’ Gołębiewski Wydawać by się mogło, że drugi raz to się nie uda. Przy „Hewi metal” pośmialiśmy się i odprężyliśmy, a teraz czas wrócić do poważniejszej muzyki. Nic z tych rzeczy. „Zdrajcy metalu” są pozycją o wiele lepszą od poprzednika, bardziej zróżnicowaną i jeszcze bardziej prześmiewczą. Moje typy to utwór tytułowy i „Dziewczyna z kebabem”, gdzie Nocny Kochanek prezentuje się nie tylko jako genialny parodysta, ale też jako wszechstronny zespół, mogący konkurować z tuzami heavy metalu. Poza tym czy można nie kochać kapeli, która ma w repertuarze utwór „Smoki i gołe baby"? Przemysław Pietruszewski Byli członkowie Fuck Buttons na trzeciej płycie nie tylko ponawiają swoje elektroniczne fascynacje, ale jak tytuł sugeruje czynią doświadczenie tak różnorodnym jakby rzeczywiście świat zjadał nas od środka. To konglomerat spokojnych bitów z przesyconymi do granic możliwości noise′owymi skrzekami, czy repetywnymi dźwiękami z syntezatorów. To agresja ciągle walcząca ze spokojnymi ambientowymi plamami. Ciężko (dosłownie i w przenośni) ten album z początku ujarzmić. Ale jak wspomina założyciel projektu, Ben Power, tytuł albumu ma odzwierciedlać wewnętrzną bestię siedzącą w człowieku, która w obliczu internetowych rozpraszaczy, powstrzymuje nas przed dobrymi wyborami. Przeważnie kiedy autor musi tłumaczyć swoje dzieło sugeruje sposób interpretacji. W tym przypadku nie razi to aż nadto, bo obeconie niewiele jest zespołów, które dany gatunek potrafią wnieść na nowy poziom. Blank Mass z płyty na płytę udowadnia, że da się przesuwać granice elektronicznych eksperymentów, brzmiąc przy tym świeżo i współcześnie. Piotr ‘Pi’ Gołębiewski Dance punk, new wave, post punk, synth pop, art pop, alternative dance, indie electronic… Określenia, których możemy użyć do opisania muzyki LCD Soundststem spokojnie mogłyby zapełnić miejsce przeznaczone na opis „American Dream”. Najważniejsze jest jednak to, że po siedmiu latach od poprzedniego krążka i po reaktywacji zespołu, ekipie Jamesa Murphy’ego udało się stworzyć premierowy materiał. I to w niczym nie ustępujący najlepszym dokonaniom z przeszłości, o czym świadczą liczne entuzjastyczne recenzje. Nie mogło go zabraknąć więc i w naszym zestawieniu. Przemysław Pietruszewski Po doskonałym „To Pimp My Butterfly” odnoszę wrażenie, że Lamar chciał trochę odpocząć od jazzowych czy funkowych inspiracji i nagrał tym razem płytę opartą na prostych samplach, bardziej dostępną i przyswajalną. Nie jest to oczywiście wada. „Damn” tętni ulicznym życiem, a K-Dot mógł sobie na taki krok pozwolić. Tym bardziej, że charakterystyczny flow pozostał. Zmieniły się środki wyrazu. To już nie sięganie po etniczną ornamentykę, a same teksty są bardziej nacechowane religijną tematyką (GOD), wewnętrznym eskapizmem, często wynikającym z rozczarowania społeczeństwem (DNA.). O dziwo, nawet kolaboracja z rockowymi tuzami z U2 czy popową Rihanną nie wydają się być wplecionie na siłę. „Damn” co prawda nie ma takiej siły rażenia jak poprzedni album, niemniej jednak Lamar nadal zostaje najlepszym hiphopowym kaznodzieja naszych czasów. Chociażby dlatego należy mu się miejsce w podsumowaniu. Sebastian Chosiński Kwartet tworzący Reflections in Cosmo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że free nie musi wcale oznaczać totalnego chaosu, że poruszając się w określonych, byle tylko były one odpowiednio szeroko zakreślone, ramach także można, zachowując artystyczną swobodę, niemało osiągnąć. Głównym „czynnikiem” spajającym zespół – swoistą latarnią morską – jest Thomas Strønen (wspomagany przez Hansa Magnusa Ryana); to dzięki jego wysiłkom pozostali muzycy mogą pozwolić sobie na mniej lub bardziej odjechane improwizacje. Zdają sobie bowiem sprawę, że zawsze będą mieli do czego i którędy wrócić. Korzystają zaś z tej wolności dla obopólnego dobra – swojego i słuchaczy. Oby debiut Reflections in Cosmo nie okazał się zarazem ostatnim przejawem działalności kwartetu! Cała recenzja tutaj. Piotr ‘Pi’ Gołębiewski Nie, to nie pomyłka. „Ashen Blood”, czyli pierwszy pełnoprawny album Green Druid ukaże się dopiero za kilka dni. My natomiast wyróżniamy zapowiadającą go EP-kę. Choć składa się tylko z trzech utworów, to i tak całość trwa ponad pół godziny i jest to prawdziwa uczta dla miłośników przesterów i chrupiących stonerowych oraz doomowych dźwięków. Kwartet z Denver ma szansę na międzynarodową karierę, bo choć prochu nie wymyśla, to tak układa dobrze znane klocki, że kreuje jedyną w swoim rodzaju, mroczną atmosferę, która wciąga wraz z pierwszymi dźwiękami i nie odpuszcza do samego końca płyty. Piotr ‘Pi’ Gołębiewski Tydzień Voo Voo zaczyna się od środy. Tak jak płyta „7”. Nie jest to jednak jedyne zaskoczenie, jakie czeka na słuchacza. Przede wszystkim to nie Voo Voo pełne rockowej zadziorności z ostatnich kilku płyt, a powrót do bardziej melancholijnych, miejscami nawet pastelowych dźwięków. Filozoficznym rozważaniom na temat upływającego czasu towarzyszy bowiem niespieszna, często transowa muzyka, zaaranżowana na zespół, skrzypce, a nawet chóralne śpiewy. Czy jest to najnudniejsza płyta Voo Voo? Być może, ale za to jak pięknie nudzi! Piotr ‘Pi’ Gołębiewski Stało się, oto prawdziwa reinkarnacja Led Zeppelin. Wielu próbowało zabrzmieć jak legendarny kwartet, ale niewielu udało się dojść do jego poziomu. Muzycy nie są może wielkimi wirtuozami, ale doskonale czują się w takim oldchoolowym graniu, natomiast wokalista brzmi niczym nieślubne dziecko Roberta Planta. Oczywiście członkowie Grety Van Fleet (prawie wszyscy noszący swojsko brzmiące nazwisko Kiszka) są dopiero na początku swej artystycznej drogi, o czym świadczy fakt, że „From the Fire” określają jako EP-kę, zapowiadającą debiutancki album. Niemniej te pół godziny idealnie spełnia swoje zadanie wehikułu czasu i przenosi słuchacza prosto do roku 1970, kiedy to ukształtował się hard rock. Piotr ‘Pi’ Gołębiewski Współpraca Johna Portera i Nergala jest jeszcze większym zaskoczeniem, niż wspólne płyty tego pierwszego z Anitą Lipnicką. Tym razem także wydaje się, że to Porter jest tą jaśniejszą stroną mocy. Niemniej po Nergalu nie spodziewałem się, że potrafi tworzyć utwory lżejszego kalibru niż w Behemocie, ale jednocześnie nie tracąc nic ze swojej mrocznej atmosfery. Doświadczenie i umiejętność układania zgrabnych melodii Portera w połączeniu z zaangażowaniem i profesjonalizmem Nergala dało rewelacyjny efekt, dzięki czemu trudno stwierdzić, który z panów jest „Me”, a który „That Man”. |
"ale tak mogą pisać tylko osoby, które niczego poza boysbandem Dave Gahana nie słyszeli".
Myślałem, że to jest poważny portal a ludzie piszący o muzyce mają o niej choć śladowe pojęcie. Myliłem się.
"Violator" dziełem boysbandu... Ciekawe co jeszcze jest dziełem boysbandu? "Master of Puppets"? "Dark Side of the Moon"? Kpię, ale tego nie można brać na poważnie.
A jeśli celebrytka Lorde jest na 36 miejscu to Ulver zasługuje na co najmniej 10 miejsce. Najlepsza popowa płyta od lat.
@zyx: to było napisane bardziej z przekory, bo w co drugiej recenzji każdy pod Ulver podpina tylko Depeche Mode, co jest krzywdzące zarówno dla jednych i drugich. Cenię ich bardzo, zarówno za starsze jak i nowsze płyty, ale "Violator" nie jest ich najlepszym długograjem.
@Miekko Pallbearer to był dobry na debiucie. W tym roku zdecydowanie w doom metalu karty rozdał The Ruins Of Beverast
@Przemek
Nie zakumałem. Faktycznie, porównywanie Ulver TYLKO do Depeche Mode w recenzjach czy wywiadach dotyczących ostatniej płyty rzuca się w oczy i jest irytujące. Zresztą sam Kristoffer Rygg wskazuje na trochę inne inspiracje: Kate Bush czy Tears For Fears.
A co do "Violatora" - dla mnie to nie tylko zdecydowanie najlepsza płyta DM, ale jedna z najlepszych płyt w ogóle. Ich ostatnie albumy nie powalają, choć trzeba przyznać, że jak na zespól z takim stażem starają się nie odcinać kuponów. Dobre i to.
@zyx
Właśnie o to mi chodziło. Odnośnie Depeche Mode. Ja bardzo się cieszę że ostatnie płyty bardziej poszły w stronę Kraftwerk i tej transmechanicznej nuty. Do takiej "Sounds of The Universe" bardzo długo się przekonywałem, ale dzisiaj uważam że to jest jedna z ich najlepszych płyt w ogóle, głownie przez źródło inspiracji które wspomniałem wyżej.
"Violator" oczywiście też cenię, ale na mnie bardziej działa "Music for the Massess" głównie przez to, że nie wpisuje się tak koniunkturalnie w "piosenkowe" lata 80. To jest wyjście poza schemat, które chciałbym aby w ich zespole pojawiało się na każdej płycie. Niestety ostatnio idzie im to gorzej.
@Przemek
U mnie "Music..." jest na drugim. Tam jest rzeczywiście dużo eksperymentowania w sferze produkcyjnej, brzmieniowej. Choćby takie "To Have And To Hold" - niesamowity numer, sprawdziłby się jako podkład do jakiegoś horroru. Ale za to "mieszanie" chyba był głównie odpowiedzialny Alan Wilder, po jego odejściu brzmienie zespołu nie jest już tak frapujące i dopracowane. Abstrahując od tego, że Martin Gore swoje najlepsze utwory tez już skomponował.
Jeszcze co do ostatnich płyt - faktycznie, chyba inspiracja Kraftwerk jest na nich bardziej widoczna, ale to żenienie bluesa z elektroniką tez już jest u nich pewnym schematem. Ja bym chciał więcej utworów jak "Scum". Może jak by za produkcję wziął się Atticus Ross(a były takie plotki)...
Oto pierwsza porcja recenzji na tegoroczne jesienne wieczory.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay, na którym można usłyszeć zarówno Sextet, jak i Trio brytyjskiego pianisty Michaela Garricka.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj minialbum tria brytyjskiego pianisty Michaela Garricka.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Pakiet startowy: 50 najlepszych utworów Kazika według czytelników Esensji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wybierz najlepsze utwory Kazika!
— Esensja
Weekendowa Bezsensja: 60 najgorszych okładek płyt 2017 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Tu miejsce na labirynt…: Zgrzytliwa psychodelia prosto z Raju
— Sebastian Chosiński
Nie przegap: Lipiec 2017
— Esensja
Tu miejsce na labirynt…: Pożegnanie z legendą
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Z głowami w gwiazdach…
— Sebastian Chosiński
Nie przegap: Maj 2017
— Esensja
Koniec jest blisko. Coraz bliżej…
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Prawdziwe oblicze pana Haydena. Petera Haydena!
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: W oczekiwaniu na… pierwszy śnieg
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Zmiany, które wychodzą na dobre
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Nie gaście tego pożaru!
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Koniec wieczności i wieczność bez końca
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Dzisiaj słuchaj tak, jakby jutro miał być koniec świata
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Żywy! Jeszcze żywszy. Ciężki! Jeszcze cięższy
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Idealna kompania: ośmiu Szwedów i Norweg
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Powrót ludzi zwanych Pająkami
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Gdyby Coltrane kochał krautrock…
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Wieczni rewolucjoniści z Zelandii
— Sebastian Chosiński
Wybierz najlepsze utwory Kazika!
— Esensja
50 najlepszych płyt 2018 roku
— Esensja
Zmarł Zbigniew Wodecki
— Esensja
Chris Cornell nie żyje
— Esensja
Music For Mr. Fortuna - konferencja prasowa
— Esensja
50 najlepszych płyt 2014
— Esensja
Moda na Castle Party
— Esensja
Wybierz najlepsze utwory Black Sabbath bez Ozzy’ego!
— Esensja
Wybierz najlepsze utwory Metalliki!
— Esensja
Masha Qrella - trasa koncertowa
— Esensja
Brak na tej liście najnowszej płyty Pallbearer jest wręcz szokujący. G... warta taka lista :).