Chwała Solarisowi, że zdecydował się wydać „Historię twojego życia” – już teraz widać, że to jedna z najciekawszych pozycji wydawniczych roku 2006. Do tej pory w Polsce znanych było tylko kilka opowiadań Teda Chianga, teraz, nareszcie, możemy nadrobić zaległości i zapoznać się z niemal kompletnym dorobkiem tego znakomitego autora.
Anna Kańtoch
Ja chcę więcej!
[Ted Chiang „Historia twojego życia” - recenzja]
Chwała Solarisowi, że zdecydował się wydać „Historię twojego życia” – już teraz widać, że to jedna z najciekawszych pozycji wydawniczych roku 2006. Do tej pory w Polsce znanych było tylko kilka opowiadań Teda Chianga, teraz, nareszcie, możemy nadrobić zaległości i zapoznać się z niemal kompletnym dorobkiem tego znakomitego autora.
Ted Chiang
‹Historia twojego życia›
Pamiętając z „Nowej Fantastyki” opowiadanie „Piekło to nieobecność Boga”, spodziewałam się, że „Historia twojego życia” będzie bardzo dobrym zbiorem, ale Ted Chiang i tak zdołał pozytywnie mnie zaskoczyć. Zachwyciłam się zwłaszcza opowiadaniem tytułowym. Historia lingwistki, u której nauka języka obcej cywilizacji zmienia sposób postrzegania rzeczywistości, jest jednym z najlepszych opowiadań, jakie czytałam i zarazem jednym z nielicznych zasługujących na miano opowiadania doskonałego. Jest tu niezwykły pomysł, jest mistrzowskie wykonanie, dzięki któremu autor prowadzi czytelnika dokładnie tam, gdzie chce go doprowadzić, i jest także zakończenie, które idealnie zamyka całość. Końcówka nie zaskakuje, co niektórzy mogą uznać za wadę, ja jednak uważam, że Chiang słusznie zrobił, poświęcając jednorazowy szok przewrotnej puenty na rzecz powolnego odkrywania kart. Potrzebne informacje podawane są stopniowo, tak, aby czytelnik, zbliżając się do poznania prawdy, czuł jednocześnie dreszcz napięcia oraz wzrastające współczucie dla bohaterki. Choć może lepszym słowem byłoby współodczuwanie, gdyż współczucie kojarzy się negatywnie z nieszczęściem, a o bohaterce trudno jednoznacznie powiedzieć, czy jest nieszczęśliwa czy też nie. „Historia twojego życia” to przykład, w jaki sposób można połączyć oryginalny pomysł z przejmującą opowieścią o ludzkim losie.
Za „Historią…” plasują się pozostałe opowiadania, wszystkie znakomite, bardzo dobre albo przynajmniej dobre. Imponująca jest różnorodność pomysłów Chianga: matematyka, lingwistyka, religia, genetyka – nie ma chyba dziedziny, która nie potrafiłaby dostarczyć temu autorowi intrygującego tematu. Jeszcze bardziej imponujący jest sposób, w jaki realizuje on swoje pomysły. Anielskie objawienia, budowa sięgającej nieba wieży czy gwałtowny rozwój ludzkiej inteligencji – każdy z tych pomysłów został wyeksploatowany tak, że już dalej chyba pójść nie można. Tam, gdzie wielu autorów zadowoliłoby się tylko sztafażem, Chiang ukazuje odmienność świata czy też człowieka z wszystkimi jej konsekwencjami. A przy tym pozostaje znakomitym psychologiem, co w zestawieniu z jego zainteresowaniami naukami ścisłymi może w pierwszej chwili wydawać się zaskakujące. Harmonijne połączenie dwóch tak różnych talentów najlepiej chyba widać w „Dzieleniu przez zero” – z jednej strony mamy teorię, która doprowadza do zrównania ze sobą wszystkich liczb i tym samym podważa sens całej matematyki, a z drugiej wiarygodny opis traumy, jaką przeżywa bohaterka, oraz rozpadu małżeństwa, w którym mężczyzna i kobieta, nie mogąc się porozumieć, coraz bardziej oddalają się od siebie.
Znajomość psychologii pozwala Chiangowi tworzyć żywych, interesujących bohaterów. To umiejętność na pozór tak banalna, że aż wstyd o niej wspominać, zwłaszcza w porównaniu z pomysłowością autora. A jednak sporo uzdolnionych pisarzy potyka się właśnie na sprawach najprostszych, takich jak np. różnicowanie dialogów zgodnie z charakterami bohaterów. U Chianga każda postać, czy to młody mężczyzna z czasów quasi-wiktoriańskich, czy zbuntowana nastolatka z niedalekiej przyszłości, mówi swoim własnym głosem. Wystarczy zresztą porównać „Zrozum” i „Historię twojego życia” – dwa opowiadania napisane w pierwszej osobie, w których narrację prowadzą postaci o zupełnie innych charakterach i temperamentach.
Ted Chiang nie unika eksperymentów z formą i choć zazwyczaj za nimi nie przepadam, to opowiadanie „Co ma cieszyć oczy” jak najbardziej przypadło mi do gustu. Z rozpisanej na kilkanaście głosów debaty nad sensownością tzw. kaliognozji (niewrażliwość na piękno, która powoduje, że osoby brzydkie traktowane są na równych prawach z ładnymi) stopniowo wyłania się niezwykle interesujący obraz społeczeństwa w chwili przełomu, gdy z jednej strony media stosują coraz lepsze i bardziej agresywne sposoby wpływania na odbiorców, a z drugiej ludzie bronią się przy pomocy technik takich jak właśnie kaliognozja, również coraz doskonalszych, ale i drastycznie zmieniających naturalny sposób postrzegania rzeczywistości. W tym opowiadaniu świetnie też widać, jak zręcznie Chiang potrafi manipulować uczuciami czytelnika, przekonując go to do racji „za”, to znów do racji „przeciw”.
Zastrzeżenia mam właściwie tylko do dwóch opowiadań. „Ewolucja ludzkiej nauki” jest shortem, co niestety od razu stawia ją na przegranej pozycji w stosunku do bardziej rozbudowanych tekstów, które nie opierają się tylko i wyłącznie na pomyśle. Tu jest on wprawdzie dobry, ale nic więcej. W kategorii shortów wolę już „What’s expected of us” – jedyne opowiadanie Chianga, którego brakuje w zbiorze. Ma ono mniej więcej taką samą objętość, lecz oryginalniejszy punkt wyjścia i lepszą puentę.
Drugim opowiadaniem, które przydałoby się rozbudować, są „Siedemdziesiąt dwie litery”. Ten sześćdziesięciostronicowy tekst powinien, moim zdaniem, być powieścią. Autor, opierając się na zasadach żydowskiej kabały, stworzył biologię tak odmienną, że znaczącą część utworu zajmuje wyjaśnianie jej skomplikowanych zasad. Co prawda Chiang jest na tyle utalentowanym pisarzem, że uniknął przekształcenia opowiadania w wykład, niemniej jednak jak na tak (stosunkowo) krótki tekst, nowych dla czytelnika informacji jest po prostu za dużo, gubi się w nich fabuła – skądinąd całkiem interesująca – oraz postaci. Szkoda też barwnego świata, który przewija się gdzieś w tle, bo główny bohater przez większość czasu nie wyściubia nosa z pracowni. Bardzo chciałabym, aby Ted Chiang napisał kiedyś powieść, a jeśli się na to nie zdecyduje, to życzę sobie więcej opowiadań takich jak te zamieszczone w „Historii twojego życia”. Dużo więcej.
