Napisana i wydana w czasie niemieckiej okupacji Francji powieść „Maigret i panna z kamienicy” Georges’a Simenona nie zawiera żadnych odniesień do tego dramatycznego okresu. Nie ma nazistów, nie ma Francji Vichy ani marszałka Petaina. Jest za to skrzywdzona i poniżona kobieta, która od miesięcy prosi policjantów z Quai des Orfèvres o pomoc, lecz ginie, zanim zostaje ona jej udzielona.
Komisarz z wyrzutami sumienia
[Georges Simenon „Maigret i panna z kamienicy” - recenzja]
Napisana i wydana w czasie niemieckiej okupacji Francji powieść „Maigret i panna z kamienicy” Georges’a Simenona nie zawiera żadnych odniesień do tego dramatycznego okresu. Nie ma nazistów, nie ma Francji Vichy ani marszałka Petaina. Jest za to skrzywdzona i poniżona kobieta, która od miesięcy prosi policjantów z Quai des Orfèvres o pomoc, lecz ginie, zanim zostaje ona jej udzielona.
Georges Simenon
‹Maigret i panna z kamienicy›
Nie tak dawno, recenzując „
Poganiacza z «Opatrzności»” (1931), psioczyłem, że dotarłem do kresu. Była to bowiem – w tamtym konkretnym momencie – ostatnia przetłumaczona na język polski powieść z komisarzem Jules’em Maigretem, z którą „rozprawiłem” się na łamach „Esensji”. Na szczęście na kolejną długo czekać nie musiałem, ponieważ pod koniec maja niezawodne w tym względzie toruńskie wydawnictwo C&T opublikowało nieznanego dotąd nad Wisłą „Maigreta i pannę z kamienicy”. To bardzo intrygująca książka Georges’a Simenona. Niekoniecznie jednak z powodu fabuły, ta nie różni się znacząco od wielu innych dzieł Belga, lecz z uwagi na okoliczności powstania – mistrz pisał ją i wydał pod okupacją niemiecką. Ba! pierwsza kinowa ekranizacja tego kryminału również została zrealizowana w czasie, gdy nad Sekwaną i Loarą stacjonował Wehrmacht.
Gdy pod koniec czerwca 1940 roku Francja skapitulowała, a Niemcy postanowili okupować północną i zachodnią część kraju (z dostępem do Morza Północnego, kanału La Manche i Zatoki Biskajskiej), Simenon postanowił „zejść z oczu” nazistom i wyprowadził się na prowincję. Zamieszkał w leżącym w Kraju Loary, czyli w historycznej Wandei, miasteczku Fontenay-le-Comte, gdzie wynajął jedno skrzydło w renesansowym Château de Terre-Neuve. Mieszkał tam przez dwa lata. Był człowiekiem majętnym i dobrze znanym, raczej nie musiał obawiać się represji ze strony okupanta. Jedyną przykrością, jaka go spotykała, to konieczność cotygodniowego meldowania się na posterunku policji; był do tego zmuszony jako obcokrajowiec. Z czasem jednak zrezygnowano i z tego. W efekcie mógł skupić się na tym, co lubił najbardziej – pisaniu.
Czasy były jednak niespokojne, a Simenon był człowiekiem zapobiegliwym. Zdawał sobie sprawę, że jego czytelnicy najbardziej kochają komisarza Maigreta; po latach odsunięcia na bok tego bohatera zdecydował się więc powrócić do niego. Wyciągnął z szuflady ukończone już książki, zabrał się też za pisanie nowych – wszystkie (w sumie trzy) hurtem sprzedał paryskiemu wydawnictwo Gallimard. „Maigreta i pannę z kamienicy” Belg napisał w grudniu 1940 roku, a światło dzienne ujrzała w marcu 1942. W tym samym czasie powieść drukował również w odcinkach dziennik „Paris-Soir” (pomiędzy 18 lutego a 5 kwietnia ukazało się ich czterdzieści pięć). Co ciekawe, gazeta wydawana była jednak nie w okupowanej stolicy Francji, lecz w znajdującym się na formalnie niezależnym terytorium Francji Vichy Lyonie. Tam została ostatecznie przeniesiona latem 1940 roku przez jej redaktora naczelnego i wydawcę Jeana Prouvosta.
Niemcy, którzy po wkroczeniu do Paryża zajęli dotychczasowe biura redakcji „Paris-Soir”, chcieli wydawać poczytny dziennik dalej (znaleźli nawet Alzatczyka, która wziął na swoje barki ciężar redagowania gazety), ale jego nakład spadał z miesiąca na miesiąc. Francuzi mieszkający na terenach okupowanych uznawali go za tubę propagandową Niemców. W tym samym czasie w Lyonie Prouvost prowadził własny interes, lawirując pomiędzy oczekiwaniami przyzwyczajonych do niezależności pisma czytelników a władz Vichy, które chciały mieć w mediach spolegliwych wykonawców własnych zarządzeń. Druk „Maigreta i panny z kamienicy” w takim miejscu nie obciążał więc zbytnio sumienia Simenona, a jednocześnie zapewniał mu dopływ jakże potrzebnej w tak niepewnych czasach gotówki.
Akcja powieści rozgrywa się w ciągu pięciu październikowych dni – zapewne jeszcze przed wojną, ponieważ w książce nie ma ani jednego słowa na temat tego, co w tym samym czasie działo się we Francji i Paryżu. Osobom obeznanym w twórczości Belga pierwsze rozdziały „Panny z kamienicy” mogą wydać się… dziwnie znajome. Zawiązanie akcji pod wieloma względami przypomina bowiem napisaną przez Simenona trzy dekady później „
Wariatkę Maigreta” (1970). Od sześciu miesięcy niemal codziennie rano w korytarzu na Quai des Orfèvres oczekuje na przyjęcie przez komisarza niespełna trzydziestoletnia Cécile Pardon (oryginalny tytuł powieści brzmi zresztą „Cécile nie żyje”). Przychodzi zawsze z tym samym problemem. Twierdzi, że nocami ktoś zakrada się do mieszkania, w którym żyje ze swoją starą i schorowaną ciotką Juliette Boynet (notabene pochodzącą z Fontenay-le-Comte, czyli miasteczka, w którym aktualnie mieszkał Simenon). Nic nie kradnie, a jedynie przestawia meble i przesuwa przedmioty.
Maigret jest przekonany, że to jakaś mania starej panny i traktuje Cécile, podobnie zresztą jak wszyscy jego koledzy, z politowaniem. Zwłaszcza gdy inni inspektorzy i komisarze zaczynają podśmiechiwać się, że Jules doczekał się adoratorki. 7 października – w dniu, w którym głowę Maigreta zaprząta przede wszystkim sprawa gangu polskich imigrantów (sic!) napadających na farmy w północnej Francji – panna Pardon, zawsze blada i z lekkim zezem, zjawia się ponownie. Komisarz omija ją jednak szerokim łukiem, a później po prostu o niej zapomina. Dopiero po paru godzinach bierze do ręki druk, jaki Cécile musiała wypełnić w obecności woźnego, starając się o widzenie z Maigretem. Są na nim napisane odręcznie jedynie dwa zdania; drugie z nich brzmi: „Dziś w nocy zdarzył się straszny dramat”. Tknięty niepokojem komisarz, nie widząc już osobliwej interesantki na korytarzu, rusza na przedmieścia Paryża, do Bourg-la-Reine, gdzie mieści się kamienica, w której mieszkają nieszczęsna kobieta i jej ciotka.
Zjawia się na miejscu zdarzenia co najmniej o kilka, a może nawet kilkanaście godzin za późno. Juliette Boynet siedzi w pokoju na fotelu i nie daje znaku życia – została bowiem uduszona. Gorzej, że nigdzie nie ma Cécile. Maigret ma jeszcze nadzieję, że zastanie ją na Quai des Orfèvres. I rzeczywiście – jest tam! W schowku na miotły i wiadra mieszczącym się w łączniku między siedzibą Policji Kryminalnej i Pałacu Sprawiedliwości – również nieżywa. Kto odważył się dokonać zbrodni niemal na oczach policjantów? Kto tak dobrze znał budynek, że wiedział, iż z tego miejsca ma szansę odejść – już po zamordowaniu kobiety – niezauważony? Komisarz, dręczony wyrzutami sumienia, jest podwójnie zdeterminowany, by jak najszybciej odkryć motywy i sprawców obu zabójstw. W tym celu musi wkroczyć do mrocznego świata kamienicy w Bourg-la-Reine, poznać jej mieszkańców (wśród których nie brakuje przedziwnych, a nawet odrażających indywiduów), zagłębić się w przeszłość ofiar.
Na planie pierwszym, obok komisarza, przez cały czas pozostaje Cécile Pardon. Jest nieustannie obecna w jego myślach. Biedna i poniżana. Skrzywdzona przez los. Wykorzystywana przez ciotkę, która przez lata traktowała ją jak darmową służącą. Przerażona zachodzącymi w mieszkaniu tajemniczymi wydarzeniami, jakich nie mogła zrozumieć. Wyśmiewana przez policjantów, do których zwracała się o pomoc. Nawet jej śmierć była pozbawiona należnej takiej chwili powagi. Jedyne, co Maigret może w tej chwili dla niej zrobić – to odkryć prawdę. Jak to jednak często bywa u Georges’a Simenona, prawda wcale nie musi mieć mocy katarktycznej. „Panna z kamienicy” to kolejny doskonały kryminał psychologiczny belgijskiego prozaika, który ma szansę zapaść w pamięć czytelnikom także z tego powodu, jak pokazany został w nim Maigret. Komisarz, znany ze swego opanowania, tym razem przez cały czas sprawia wrażenie człowieka nienaturalnie pobudzonego, emocjonalnie rozedrganego, nieskładnego, bliskiego rozsypania się na kawałki. Jeśli w ten właśnie sposób Simenon chciał sportretować policjanta doprowadzonego na skraj psychicznej przepaści – udało mu się to perfekcyjnie!
W tym kontekście trudno dziwić się, że „Panna z kamienicy” doczekała się tylu ekranizacji. Wiosną 1944 roku na ekrany kin okupowanej Francji wszedł zrealizowany rok wcześniej film Maurice’a Tourneura z Albertem Préjeanem w roli głównej (pod oryginalnym tytułem „Cécile nie żyje”). Trzynaście lat później swoją wersję tej opowieści przedstawił Stany Cordier (właściwie: Pierre Rutkowski), który w roli komisarza obsadził Kanadyjczyka Maurice’a Mansona (obraz wyświetlany był jako „Śledztwo prowadzi Maigret”). A potem przyszła pora na cztery adaptacje telewizyjne: angielską (1963), włoską (1964) i dwie francuskie (1967 i 1994), w których Maigreta zagrali – odpowiednio – Rupert Davies, Gino Cervi, Jean Richard oraz Bruno Cremer.
