„Niepodległość. Terra Alta II” to powieść kryminalna, ale przy okazji jest zaangażowanym głosem w dyskursie o tożsamości Katalonii.
Wporzo
[Javier Cercas „Niepodległość. Terra Alta II” - recenzja]
„Niepodległość. Terra Alta II” to powieść kryminalna, ale przy okazji jest zaangażowanym głosem w dyskursie o tożsamości Katalonii.
Javier Cercas
‹Niepodległość. Terra Alta II›
Hiszpański pisarz Javier Cercas jest bardzo dobrze znany polskim czytelnikom. Można nazwać go mistrzem ciekawej, innowacyjnej formy literackiej, w której łączy się fikcja, literatura faktu i autobiografia. Do tego nurtu zaliczają się między innymi wydane wcześniej: „
Anatomia chwili” oraz „
Oszust”. W zeszłym roku ukazała się u nas powieść „
Terra Alta”, która w 2019 roku została wyróżniona prestiżową nagrodą Premio Planeta.
Dostajemy właśnie kontynuację „Terry Alty”. Ponownie spotykamy się ze śledczym Melchiorem Marínem. Jak się okazuje, zapłacił bardzo wysoką cenę za udział w poprzedniej sprawie. Musi w związku z tym podjąć decyzje dotyczące swojego życia prywatnego. Nie jest to jednak łatwe, bo na horyzoncie pojawia się perspektywa kolejnego ważnego śledztwa. Pani burmistrz Barcelony jest szantażowana, a cała sprawa nabiera niebezpiecznie szerokiego zasięgu. Ktoś grozi ujawnieniem sekstaśmy z jej udziałem.
Akcja powieści toczy się tym razem w niedalekiej przyszłości, w 2025 roku. Marín wraca więc po jakimś czasie do Barcelony. „Wrócił, żeby nam pomóc, a tego nam trzeba. Jest wporzo. Upierdliwy jak cholera, ale jest wporzo. No pewno, ale nie ufajcie mu za grosz: przyjechał z Terra Alta (…). Faceci stamtąd są gorsi niż Corleone”, wita go jeden ze współpracowników w barcelońskim komisariacie. Warto wyjaśnić, że Terra Alta to kataloński powiat, w pobliżu którego przepływa rzeka Ebro. To tam stoczono największą bitwę podczas hiszpańskiej wojny domowej.
W drugiej części „Terry Alty” jest mnóstwo odniesień i komentarzy dotyczących sytuacji Katalonii i jej dążeń niepodległościowych (co zostało też ujęte w tytule). Możemy jednak nie rozpoznać i w pełni zrozumieć wszystkich tych aluzji, jeśli nie znamy dobrze tamtejszych realiów i wewnętrznych hiszpańskich „bolączek”. Nawiązania dotyczą tego, co po katalońsku nazywa się „Procés”, czyli politycznych wydarzeń między latami 2012 a 2022. Szczytowym punktem było referendum w sprawie niepodległości Katalonii w 2017, a nawet (krótkotrwałe) proklamowanie Republiki Katalonii w tym samym roku, co spowodowało kryzys polityczny. Katalonia to także społeczność szczególnie mocno podzielona klasowo: są elity „trzymające władzę” i mocno separujące się od klasy średniej czy niższej. Obraz polityków, który dostajemy w tej powieści, nie jest jednak przesadnie przychylny, dostaje się też „dzikiemu kapitalizmowi”.
Cercas znany jest z tego, że umiejętnie łączy fikcję z faktami. Tak samo jest w tej powieści: wspomniane są ataki terrorystyczne, do których doszło kilka lat temu w Barcelonie. Pojawia się w tym kontekście nazwisko Isakiego Lacuesty, hiszpańskiego reżysera i producenta filmowego, który między innymi nakręcił dokument o traumach ofiar tamtych zamachów. Javier Cercas znalazł też świetny sposób, aby w powieści umieścić… samego siebie, w dodatku z autoironicznym przymrużeniem oka. Wywołuje to szeroki uśmiech i budzi refleksję o przekraczaniu granic wyobraźni w pisarstwie.
Literatura jest zresztą w tej powieści mocno obecna, identycznie jak w poprzedniej książce. Melchior Marín to zagorzały czytelnik, planuje nawet zostać bibliotekarzem po zakończeniu kariery w policji (przy czym jego wyobrażenie w pracy w tym zawodzie jest bardzo oderwane od rzeczywistości). Z zamiłowaniem czyta „do poduszki” swojej kilkuletniej córce. Jej imię to także literacki hołd: dziewczynka ma na imię Kozeta, tak jak jedna z postaci „Nędzników” Victora Hugo, książki dla Marína ogromnie ważnej, przeczytanej także w szczególnym okresie jego życia, o czym więcej możemy przeczytać w pierwszej części.
Jak na powieść kryminalną książka Cercasa jest raczej statyczna i mocno „przegadana”. Pojawia się tu monolog jednej z postaci, coś w rodzaj drobiazgowej „spowiedzi”. Dialogi nie są zbyt dynamiczne; to przeważnie mini manifesty na różne tematy. To pozwala mi przypuszczać, że ta forma literacka – bijąca obecnie rekordy popularności wśród czytelników na całym świecie – jest raczej dla autora pretekstem, aby wypowiedzieć się w ważnych kwestiach politycznych i społecznych. Nie można mu jednak odebrać tego, że świetnie kreuje swoje postacie, zawsze z charakterystyczną kreską, z licznymi drobnymi szczegółami, co nadaje im wiarygodności i znacznie ożywia narrację.
„Niepodległość. Terra Alta II” ma oczywiście sporo zalet jako książka do przeczytania (by nawiązać do cytatu powyżej – jest „wporzo”!), ale odnoszę wrażenie, że tym razem czegoś w niej brakuje; być może wyrazistości, nerwu, spójności, co dawało się zauważyć w poprzedniej książce. Owszem, rozumiem jego zamysł, że w formie popularnego kryminału trochę łatwiej przebić się do publiczności z różnymi ważnymi kwestiami niż na przykład z intelektualnym, polemicznym esejem. Jednak chyba nie do końca udało się autorowi połączyć kryminał z powieścią polityczno-społeczną, której przewodnim motywem wydaje się rozliczenie się z katalońską tożsamością i perspektywą niepodległościową (Cercas deklaruje się zresztą jako przeciwnik otwartego, radykalnego nacjonalizmu).
Po części jestem zdania, że szkoda tak wybitnego literackiego talentu Cercasa na tego rodzaju literaturę, jaką są obie książki o Melchiorze Marínie. Owszem, nie wszystko, co pojawia się na rynku, musi aspirować do literatury wysublimowanej i „wysokiej”, to pewne. Pisarz też może, a nawet powinien eksperymentować z nowymi dla siebie gatunkami. Ale od paru lat bardzo mi brakuje tego dawnego, erudycyjnego Cercasa, który tak jak nikt inny wspaniale łączy przeszłość z teraźniejszością, wydarzenia historyczne z autobiografią, fakty z fikcją i który potrafi nadać opisywanym wydarzeniom rys uniwersalnych, inspirujących opowieści o głębokim intelektualnym wydźwięku, a przy tym przystępnych i świetnie się czytających. Pisarz ten ujął mnie już „
Żołnierzami spod Salaminy”, a dalej było już tylko lepiej. Mam nadzieję, że jeszcze będzie.
