Adrian Goldsworthy w „Filipie i Aleksandrze” przygląda się losom obu macedońskich królów, którzy zmienili oblicze świata starożytnego.
Ojciec i wielki syn
[Adrian Goldsworthy „Filip i Aleksander” - recenzja]
Adrian Goldsworthy w „Filipie i Aleksandrze” przygląda się losom obu macedońskich królów, którzy zmienili oblicze świata starożytnego.
Adrian Goldsworthy
‹Filip i Aleksander›
Specjalizujący się w historii starożytnego Rzymu Goldsworthy (autor m.in. „
Upadku Kartaginy” i biografii
Juliusza Cezara) wyszedł poza ramy swoich dotychczasowych badań naukowych porzucając Italię dla starożytnej Grecji. Jego spojrzenie na losy Filipa i Aleksandra, ojca i syna, dalekie jest od sztampy. Jak argumentuje, obaj mieli swoje zasługi i sukcesy, obaj też wywarli niebagatelny wpływ na historię regionu.
Z oczywistych względów o wiele więcej miejsca poświęcono losom i podbojom Aleksandra – wynika to przede wszystkim z dostępności źródeł: „przez całe panowanie Aleksandra wiemy, gdzie w danej chwili przebywał i co robił”. Nie znaczy to jednak, że Filipa potraktowano po macoszemu, jako jedynie przypis do losów jego sławnego syna. Odbudowa silnego państwa macedońskiego w obliczu wielu niebezpieczeństw wewnętrznych i zewnętrznych ustanowiła podwaliny pod późniejsze podboje i była sukcesem nie tylko wojskowym, ale też dyplomatycznym. Filip wojował regularnie, zmagając się z najazdami plemion trackich i iliryjskich na północy oraz krnąbrnymi greckimi miastami-państwami na południu. Nie wszystkie jego kampanie kończyły się dobrze, a on sam bywał wielokrotnie ranny, ale – jak na ironię – zmarł nie na polu bitwy, ale zamordowany przez jednego ze swoich ludzi (co zresztą spotkało wielu z jego poprzedników na macedońskim tronie).
Do istotnych zasług Filipa II należy zaliczyć utworzenie szczególnego rodzaju falangi, której wyszkolenie pozwoliło Macedończykom dominować na polach bitew (przynajmniej do czasów, kiedy na scenie nie
pojawiły się rzymskie legiony). Jak zauważa Goldsworthy, „w Macedonii nie było warstwy hoplitów – trzonu sił zbrojnych greckich polis – złożonej z mężczyzn mogących sobie pozwolić na zakup własnego ekwipunku i wyćwiczonych w gimnazjonach”. Wyposażając swoich ludzi w długą włócznię – sarisę – oraz lżejszy pancerz, macedoński król stawiał na zwarte szeregi wojowników, a wyszkolenie koncentrowało się wykonywaniu sprawnych manewrów całego oddziału. Choć autor nie mówi tego wprost, było to po prostu najtańsze rozwiązanie, które okazało się najbardziej efektywne. (Ci, którzy przetrwali wojny Filipa i Aleksandra nie mieli później sobie równych i ich wyszkolenie dominowało na polach bitew przeciwko każdemu przeciwnikowi). Poza piechotą dużą część macedońskiej armii stanowiła konnica – może mniej popularna wśród Greków, ale z pewnością mająca decydujący wpływ na wiele późniejszych bitew, jak chociażby w jednym z wczesnych konfliktów z Ilirami. Dodatkową innowacją był solidny korpus inżynierów, zastosowanie katapult i wież oblężniczych, które w tamtych czasach były prawdziwą nowością, ale które już Filipowi pozwoliły z powodzeniem zdobywać broniące się miasta.
Mimo licznych sukcesów, napotkał on na swojej drodze także klęski, które jednak w żadnym stopniu nie zniechęciły go przed dalszymi wojnami. Status macedońskich królów był zawsze niepewny, a podtrzymanie wysokiego morale armii miało kluczowe znaczenie dla jej sprawności w boju. Dlatego też mimo porażek ojciec Aleksandra walczył na różnych frontach praktycznie każdego roku. Za jego największy sukces uchodzi bitwa pod Cheroneą w roku 339 p.n.e., w której Macedończycy rozbili sprzymierzone siły tebańsko-ateńskie. Niestety, Filip nie mógł zbyt długo cieszyć się tym sukcesem – zginął z ręki zamachowca trzy lata później, a jego tron objął jeden z jego dwóch synów – Aleksander.
Wielożeństwo było, jak sugerują źródła, jednym z przywilejów macedońskich królów. Najstarszym synem Filipa był Arridajos, którego powszechnie uznawano jednak za niezdolnego do sprawowania władzy. Z tego właśnie powodu tron przejął Aleksander – drugi syn urodzony przez drugą z żon Filipa, Olimpias. To właśnie ją często oskarża się o zaplanowanie morderstwa, ale Goldsworthy podchodzi ostrożnie do tych hipotez.
Nowy władca bardzo szybko dowiódł, że „śmierć starego króla i intronizacja jego syna w niczym nie stępiły” skuteczności macedońskiej armii, która była w stanie dosięgnąć wrogów nawet w najtrudniejszym terenie. Szybkie zwycięstwa nad Ilirami i Trakami utwierdziły pozycję Macedonii na północy, a bezprecedensowe zdobycie Teb (obok Aten i Sparty największego gracza w greckiej polityce tamtego czasu) wymusiło ponownie akceptację macedońskiej dominacji przez resztę państw-miast. Ateńska flota miała odegrać kluczową rolę w planowanej jeszcze przez Filipa II wojnie z Persją, którą urzeczywistnił dopiero jego syn.
Pozostała część książki to głównie opis podbojów Aleksandra – opuściwszy Macedonię w 334 roku p.n.e. miał do niej już nigdy nie wrócić, spędzając resztę swojego życia na stopniowym podbijaniu osłabionej Persji oraz umacnianiu własnej władzy na wschodzie. W przeciwieństwie do Filipa, Aleksander nie był zainteresowany pokojem (który był mu oferowany przez perskiego króla królów kilkukrotnie) i liczył się dla niego całkowity podbój. Nie była to jednak wcale prosta droga prowadząca przez bitwy nad Granikiem, pod Issos i pod Gaugamelą. Po drodze były mniejsze i większe potyczki, bitwy i oblężenia (szczególne znaczenie miało, okupione wieloma stratami, oblężenie Tyru). Nawet z opisu najważniejszych bitew Aleksandra zaprezentowanego przez Goldsworthy’ego wcale nie wynika, by były one szczególnie wyszukane pod względem taktycznym – wyszkolenie i determinacja macedońskich oddziałów odegrała o wiele większą rolę niż skomplikowane manewry.
Jeśli, jak powszechnie się przyjmuje, głównym zamiarem Aleksandra było osiągnąć więcej, niż jego ojciec, to bardzo szybko wymknęło się to spod kontroli. Zakończony sukcesem podbój Persji nie doprowadził wcale do końca wojen toczonych na wschodzie. Młody władca, który osiągnął już więcej niż ktokolwiek z jego współczesnych, ruszył dalej z zamiarem pacyfikacji zbuntowanych satrapów i kontynuowania podbojów już na mało znanym obszarze Indii. Dopiero sprzeciw jego żołnierzy, wojujących na obszarze Azji od ponad dekady, a wcześniej pamiętających czasy kampanii Filipa w Europie, zmusił Aleksandra do powrotu. Gdy umierał, prawdopodobnie z przyczyn naturalnych, planował wciąż kolejne podboje, tym razem kierując swoją uwagę na Półwysep Arabski.
Jak zauważa w epilogu Goldsworthy, zarówno Filip, jak i Aleksander „pozostają postaciami mglistymi, o prawdziwych osobowościach nie do ustalenia”. Autor zrobił co mógł, by z licznych (nie zawsze godnych zaufania) źródeł wydobyć jak najbardziej rzetelne informacje o obu władcach i ich losach. O ile jednak w pierwszej części to krytyczne podejście jest bardzo widoczne, to już w rozdziałach końcowych zabrakło na to miejsca – jak gdyby nadmiar źródeł przytłoczył samego autora. To jednak jedyny mankament tej solidnej i dobrze napisanej książki.
