Powieść kryminalna, wydana w 1939 roku w Wielkiej Brytanii pod tytułem „Dziesięciu Murzynków”, a rok później w USA (następnie sukcesywnie także w wielu różnych krajach) jako „I nie było już nikogo”, niewiele się zestarzała. W sumie gdyby jej bohaterowie znaleźli się w miejscu poza zasięgiem sieci telefonii komórkowych i internetu (a bez narzędzi do komunikacji satelitarnej), akcja mogłaby się toczyć także współcześnie.
Przeczytaj to jeszcze raz: Odliczanie do zera
[Agata Christie „I nie było już nikogo” - recenzja]
Powieść kryminalna, wydana w 1939 roku w Wielkiej Brytanii pod tytułem „Dziesięciu Murzynków”, a rok później w USA (następnie sukcesywnie także w wielu różnych krajach) jako „I nie było już nikogo”, niewiele się zestarzała. W sumie gdyby jej bohaterowie znaleźli się w miejscu poza zasięgiem sieci telefonii komórkowych i internetu (a bez narzędzi do komunikacji satelitarnej), akcja mogłaby się toczyć także współcześnie.
Agata Christie
‹I nie było już nikogo›
Miejsce akcji: niezamieszkana, niewielka skalista wyspa u wybrzeży Wielkiej Brytanii, na której poprzedni ekscentryczny właściciel postawił luksusową willę. Jedyny kontakt ze światem – łódka, która przybywa z głównego lądu rankiem, o ile pozwala pogoda. Czas akcji: kilka czerwcowych dni i nocy. Bohaterowie akcji: dziesięcioro niezwiązanych niczym ze sobą ludzi, którzy, przybywszy na zaproszenie tajemniczego właściciela wyspy U. N. Owena, pierwszego wieczoru słyszą nagrane uprzednio oskarżenie o spowodowanie czyjejś śmierci. A potem zaczynają ginąć, jedno po drugim…
Fabuła – kolejne zgony – toczy się według starego wierszyka (pieśni ludowej z XIX wieku), przytoczonego w powieści w całości. Zaczyna się on tak:
Raz dziesięciu żołnierzyków (w tym właśnie miejscu nastąpiła historyczna korekta w imię poprawności politycznej – przyp. WG)
Pyszny obiad zajadało
Nagle jeden się zakrztusił -
I dziewięciu pozostało
Kolejne zwrotki opisują przypadki kolejnych żołnierzyków (choć niekoniecznie śmiertelne), przez które grupa wciąż się zmniejszała. Ostatnia zaś linijka posłużyła za współczesny tytuł powieści.
Dziesięcioro osób pochodzących z różnych warstw społecznych (ośmioro gości oraz małżeństwo najętych służących) przyjmuje oskarżenie z oczywistym szokiem. Wszyscy zgodnie wypierają się zarzutu jako absurdalnego – z wyjątkiem awanturnika, najemnika, Lombarda, który od razu przyznaje, że istotnie jest winny niejednej śmierci. Teoretycznie to samo mogą powiedzieć inni – jak sędziwy sędzia Wargrave (skazujący przecież na taki wyrok niejeden raz), lekarz Armstrong, którego nie każda operacja uratowała czyjeś życie, a tym bardziej żołnierz, generał Macarthur. W przypadku zaś pozostałych osób sprawa jest zupełnie dziwna – młoda nauczycielka Claythorne próbowała ratować tonącego wychowanka, surowa stara panna Brent nie miała wpływu na samobójstwo niemoralnie się zachowującej służącej, Marston, młody i bogaty playboy, jeżdżący szybko sportowym samochodem, któremu imiona i nazwisko ofiar kompletnie nic nie mówi czy były policjant Blore, stojący przecież na straży prawa – nie mówiąc już o małżonkach Rogers, aż do naturalnego końca służących swej poprzedniej chlebodawczyni.
A jednak pozory mylą. Pozostając w odosobnieniu, przy narastającym strachu (po śmierci kolejnych osób), stopniowo zdradzają swą niechlubną przeszłość. Czasami dzieje się to w trakcie rozmów, czasami jedynie wszechwiedzący narrator ujawnia czytelnikom ich myśli i wspomnienia.
I podobnie jak w wierszyku, gdy po kilku dniach na Wyspę Żołnierzyków przybywa policja, nie zastaje już tam nikogo żywego. Kto więc był mordercą? Dowiadujemy się tego dopiero w epilogu, którym jest odnaleziony przez rybaka list w butelce, napisany przez mordercę przed dokonaniem ostatniej egzekucji.
Maestrią, stojącą za popularnością powieści, jest narracja, opisująca wewnętrzne, psychiczne zmagania malejącej grupki osób. Są to postacie wielowymiarowe (w sumie jako o „płaskich” postaciach można mówić jedynie w przypadku pierwszych dwojga ofiar, które po prostu umierają zbyt szybko, by dać się poznać lepiej), które głęboko przeżywają swój strach, ale także wyrzuty sumienia. Będąc rozdartymi między poczuciem winy a chęcią przeżycia, spoglądają na innych z narastającą podejrzliwością i wrogością, czasami łącząc się w chwilowe przeróżne konfiguracje przeciwko kolejnym podejrzanym.
Jak podaje wikipedia, sprzedano ponad sto milionów egzemplarzy powieści, co czyni ją jedną z najlepiej sprzedających się książek w historii. Jest także bardzo wysoko notowana na listach najlepszych powieści kryminalnych świata.
Powieść została adaptowana więcej razy niż jakiekolwiek inne dzieło Christie. Gdy sama przygotowywała wersję sceniczną w 1943 roku, nieco zmieniła jego zakończenie – dwójka bohaterów okazywała się być niewinnymi i przeżywała. Z uwagi na wydarzenia dziejące się „za oknem” – trwała II wojna światowa – zmieniono także nazwisko generała, by nie kojarzyło się z walczącym na Pacyfiku Douglasem MacArthurem. Inna adaptacja sceniczna z kolei uzyskała specjalne zezwolenie na powrót zakończenia do oryginału. Podobnie kolejna, bardziej nam współczesna, z 2005 roku. Na potrzeby radia BBC adaptowało „I nie było już nikogo” w latach 1947 oraz 2010.
Na duży ekran przenosili powieść kolejno: Amerykanie w 1945 roku, Brytyjczycy w 1965, Hindusi w tymże samym (lecz w stylu Bollywood), Tamilowie w 1970, ponownie Brytyjczycy w 1974 (pierwsza ekranizacja w kolorze; miejscem akcji jest samotny hotel na irańskiej pustyni), Filipińczycy w 1981, Rosjanie w 1987 (dopiero w tym filmie przywrócono oryginalne, mroczne zakończenie!), znów Brytyjczycy w 1989 (tym razem na afrykańskiej sawannie), drugi raz Tamilowie w 2012 oraz Kanadyjczycy w 2015. Ciekawostką może być także amerykański film dla dorosłych z 1985, oparty o główne założenia oryginału. Powieść była inspiracją dla kilku gier wideo (w 1980 na Apple II, w 2005 dla PC oraz w 2008 na konsolę Wii) oraz gry planszowej (2014). Japończycy zainspirowali się nią przy tworzeniu powieści wizualnej (interaktywna, narracyjna gra komputerowa), Francuzi wypuścili jako komiks w 2009.
Również na potrzeby telewizji dokonywano licznych adaptacji: w brytyjskich filmach z 1949 oraz 1959 zachowano oryginalny tytuł, podobnie w brazylijskiej (1957 oraz 1963), zachodnioniemieckiej (1969), francuskiej (1970), greckiej (1978). Wersje: amerykańska (1959), libańskie (1974 oraz 2014), hiszpańska (2011), japońska (2017) i francuska (2020) noszą inne tytuły, czasem zawierające „dziesiątkę”, czasami nie.
Jednak adaptacją, która skłoniła mnie do lektury oryginału, był trzyodcinkowy serial brytyjski z 2015 roku, wracający do wierności oryginałowi. Dokonano niewielu różnic w stosunku do powieści – główna zmiana polega w sumie na „ekranizacji” kończących książkę wyjaśnień, pomniejsze wiążą się z „uatrakcyjnieniem wizualnym” niektórych zgonów (nadal pozostając w wierności w stosunku do wierszyka) oraz sugestią innej przyczyny wydalenia służącej przez pannę Brent (stawiającej ją w zdecydowanie gorszym świetle niż w powieści, przez co podkręcając słuszność wydanego na nią zaocznego wyroku). Z kolei do serialu przyciągnęła mnie jego obsada: awanturnika Lombarda gra Aidan Turner (czyli Kili z „Hobbita”), generała Macarthura Sam Neill (dr Grant z „Parku Jurajskiego”), zaś sędziego Wargrave’a – Charles Dance, w sumie powtarzający swe emploi bezwzględnego cynika z „Gry o tron”. I, muszę przyznać, wybór ten był strzałem w dziesiątkę.
Zachęcając do obejrzenia tejże ekranizacji, polecam jednak przede wszystkim lekturę powieści. Choć, oczywiście, nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki – po pierwszym razie znamy już rozwiązanie zagadki, więc…
