Jest kwiecień 1913 roku. Paryż „żyje” właśnie wizytą w stolicy III Republiki Francuskiej jednego z europejskich monarchów. Młody Jules Maigret – sekretarz komendanta dzielnicy Saint-Georges – nudzi się na nocnym dyżurze. Przynajmniej do momentu, gdy do komisariatu wpada podekscytowany mężczyzna, który twierdzi, że w jednej z kamienic mogło przed chwilą dojść do morderstwa. Tak zaczyna się „Pierwsze śledztwo Maigreta”.
Przeczytaj to jeszcze raz: Na jedną kartę!
[Georges Simenon „Pierwsze śledztwo Maigreta” - recenzja]
Jest kwiecień 1913 roku. Paryż „żyje” właśnie wizytą w stolicy III Republiki Francuskiej jednego z europejskich monarchów. Młody Jules Maigret – sekretarz komendanta dzielnicy Saint-Georges – nudzi się na nocnym dyżurze. Przynajmniej do momentu, gdy do komisariatu wpada podekscytowany mężczyzna, który twierdzi, że w jednej z kamienic mogło przed chwilą dojść do morderstwa. Tak zaczyna się „Pierwsze śledztwo Maigreta”.
Georges Simenon
‹Pierwsze śledztwo Maigreta›
Każdy wielki detektyw (nieważne prywatny czy „państwowy”) musiał jakoś zacząć swoją karierę dochodzeniową. Pierwsze śledztwo prowadzone przez Sherlocka Holmesa Arthur Conan Doyle opisał w opublikowanym w 1893 roku opowiadaniu „Gloria Scott”; początki kryminalnych przygód Herkulesa Poirota Agatha Christie przedstawiła w serii krótkich tekstów „Wczesne sprawy Poirota”, które pierwotnie trafiały do druku w prasie w latach 1924-1935, lecz w formie książkowej ukazały się dopiero w połowie lat 70. ubiegłego wieku, krótko przed śmiercią autorki. A jak zaczynał przyszły komisarz Jules Maigret? Nie mam wątpliwości, że Georges Simenon wielokrotnie słyszał to pytanie z ust swoich wiernych czytelników. A na pewno na tyle często, że w końcu zdecydował się na nie odpowiedzieć – i to najlepiej, jak potrafił, czyli pisząc „Pierwsze śledztwo Maigreta”.
Choć w książce tej belgijski twórca zaprezentował chronologicznie najwcześniejsze samodzielne dochodzenie Maigreta, powieść ukazała się jako trzydziesta w serii. Krótko po „
Maigrecie na wakacjach” (listopad 1947) oraz „Maigrecie i jego nieboszczyku” (grudzień 1947), w ekranizacji którego przed paru laty w paryskiego policjanta wcielił się… Rowan Atkinson, natomiast przed „
Moim przyjacielem Maigretem” (styczeń-luty 1949), rozgrywającym się w Stanach Zjednoczonych „Maigretem u koronera” (lipiec 1949), „
Maigretem i starszą panią” (listopad-grudzień 1949) oraz „
Znajomą pani Maigret” (grudzień 1949). Wszystkie wymienione powieści łączy fakt, że Simenon stworzył je, przebywając na emigracji w USA. Nie inaczej rzecz ma się więc także z „Pierwszym śledztwem”, napisanym pomiędzy 22 a 30 września 1948 roku podczas pobytu w arizońskim Tumacacori (niedaleko od Tucson), prawie dziewięć tysięcy kilometrów od Paryża, w którym rozgrywa się akcja książki.
Jules Maigret ma dwadzieścia sześć lat, zaledwie pięć miesięcy wcześniej ożenił się i zamieszkał z żoną na bulwarze Richard-Lenoir (miejscu temu pozostanie zresztą wierny do samego końca). Od czterech lat, to jest od 1909 roku, pracuje w Policji Bezpieczeństwa (która dopiero po latach zostanie przemianowana na Policję Kryminalną). Był już w tym czasie funkcjonariuszem drogówki, pracował w policji dworcowej, patrolował duże sklepy (jak na przykład paryskie Hale), wreszcie – za sprawą znanego mu osobiście komendanta Xaviera Guicharda (przyjaciela ojca Jules’a) – awansował na sekretarza komisariatu dzielnicowego Saint-Georges, którym kieruje postrzegany jako światowiec, wywodzący się z arystokracji i z ludźmi ze swojej klasy wciąż utrzymujący bliskie kontakty towarzyskie, komisarz Maxime Le Bret. Jak dotąd, Maigret nie miał okazji, by się wykazać. Jego praca polega głównie na przyjmowaniu skarg składanych przez interesantów, niekiedy nawet podejrzanego autoramentu.
Wszystko zmienia się pewnej kwietniowej nocy, kiedy to w komisariacie, właśnie podczas dyżuru Maigreta, pojawia się – klepiący biedę z zaborczą żoną – zarażony gruźlicą muzyk (zależnie od potrzeb: flecista lub kornecista, a nawet, jeśli potrzeba, kontrabasista) Justin Minard. Wracając z baru, w którym gra do kotleta, był świadkiem dziwnego zdarzenia w jednej z kamienic przy ulicy Chaptal. Usłyszał rozlegające się z otwartego okna na drugim piętrze kobiece wołanie o pomoc, po którym nastąpił strzał i trzask zamykanej framugi. Działając instynktownie, zaczął dobijać się do drzwi rezydencji, w których wkrótce pojawił się kompletnie ubrany – o w pół do drugiej w nocy! – majordomus Louis. Mężczyzna nie chciał jednak wdawać się w żadne rozmowy z nieznanym sobie Justinem, więc aby pozbyć się go – uderzył go w twarz i wypchnął na ulicę. Minard zdążył jeszcze zapamiętać, że w tej samej chwili w parkującym na poboczu samochodzie marki dion-bouton kierowca zapalił silnik i odjechał. I znów: nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie nietypowa pora dnia, a raczej nocy.
Maigret przyjmuje zgłoszenie muzyka i postanawia, nie czekając do rana, sprawdzić, co wydarzyło się w domu należącym do – jak ustala – rodziny Gendreau-Balthazar, której członkowie są właścicielami największej sieci kawiarni w Paryżu. Zaliczają się do stołecznej elity, dysponując ogromnym majątkiem. Mimo to młody policjant nie waha się długo, choć – jak można się domyśleć – nie zostaje przez mieszkańców rezydencji przyjęty z otwartymi ramionami. Richard Gendreau-Balthazar – na każdym kroku podkreślający, że dobrze zna i nierzadko gości w swoich ścianach komisarza Le Breta – oprowadza Maigreta po domu, pokazuje mu nawet pokój swojej nieobecnej, jak twierdzi, siostry Lise, z którego miało ponoć rozlec się rozpaczliwe wołanie o pomoc. Jules nie trafia w nim na żaden konkretny ślad, bo trudno za takowy uznać fakt, że firanka została przytrzaśnięta framugą okienną. Znacznie bardziej młodemu policjantowi rzuca się w oczy strach malujący się przez cały czas na twarzy ojca Richarda, Féliciena Gendreau. Tyle że za takie „zbrodnie” nikogo aresztować nie można…
Następnego dnia rano Maigret zostaje „przesłuchany” przez swego przełożonego. Oczekuje potężnej reprymendy, ale komisarz Le Bret postępuje inaczej – najpierw każe inspektorowi Bessonowi zebrać informacje na temat Minarda, a kiedy dowiaduje się, że to człowiek uczciwy, pozwala Jules’owi na kontynuowanie dochodzenia. Pod jednym jednakże warunkiem: że weźmie urlop i będzie prowadził śledztwo nieoficjalnie. Maigret, widząc w tym ewentualną szansę na wyrwanie się z Saint-Georges, podejmuje wyzwanie. Choć jednocześnie zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że niepowodzenie może doprowadzić nawet do „zesłania” go na głuchą prowincję. Zresztą, gwoli ścisłości, Jules nie jest w swych staraniach osamotniony; wspiera go Justin Minard, któremu również bardzo zależy na rozwiązaniu tajemnicy rezydencji Gendreau-Balthazarów. Prowadząc dochodzenie, Maigret wkracza w dwa, zdawałoby się, odległe, lecz w tym konkretnym przypadku przenikające się światy: z jednej strony starej arystokracji i szukających jej akceptacji dorobkiewiczów (dziadek Richarda i Lise był wiejskim domokrążcą), z drugiej – paryskiego półświatka, w którym roi się od kobiet lekkich obyczajów i drobnych kombinatorów, którzy jednak, chcąc ratować swoją skórę, gotowi są nawet zabić.
Opisując młodego Maigreta, Georges Simenon stara się wyjaśniać przy okazji genezę jego przyszłych, dobrze znanych czytelnikom, różnorakich przyzwyczajeń i sposobów na zdobywanie cennych informacji. Temu służą chociażby opisy pierwszej wizyty Jules’a na Quai des Orfèvres 36, spotkań w nocnych lokalach czy też eskapady do „Brasserie Dauphine” – lokalu, którego „dorosły” komisarz Maigret będzie stałym bywalcem po przenosinach na Nabrzeże Złotników. „Pierwsze śledztwo” z oczywistych powodów różni się od późniejszych książek cyklu, ale trzeba przyznać, że belgijski prozaik nie starał się na siłę uatrakcyjniać fabuły ani pastwić nad dopiero wchodzącym do zawodu gliniarzem. Choć nie miał też zamiaru niczego mu ułatwiać… Powieść doczekała się, co ciekawe, tylko dwóch ekranizacji telewizyjnych, na dodatek zrealizowanych dawno temu, bo w pierwszej połowie lat 60. W angielskiej (1963) w przyszłego komisarza wcielił się Rupert Davies, natomiast w holenderskiej (1965) – Kees Brusse. Czy kiedyś doczekamy się kolejnej? Cóż, skoro nakręcono „
Młodego Wallandera” – to czemu nie?
