„Miedziaki” stawiają wiele istotnych pytań i diagnoz dotyczących rzeczywistości społecznej przenikniętej rasizmem.
Gorszy sort
[Colson Whitehead „Miedziaki” - recenzja]
„Miedziaki” stawiają wiele istotnych pytań i diagnoz dotyczących rzeczywistości społecznej przenikniętej rasizmem.
Colson Whitehead
‹Miedziaki›
Z nową powieścią po trzech latach powraca Colson Whitehead. Wcześniej opublikował znakomitą „
Kolej podziemną”, za którą został wyróżniony m.in. dwiema prestiżowymi nagrodami amerykańskimi: The National Book Award i Nagrodą Pulitzera. Nic dziwnego, że kolejnej jego książki wyczekiwano niecierpliwie i z zainteresowaniem.
Recenzując „Kolej podziemną”, pisałam wtedy, że powieść ta pozwala dostrzec, iż „przeszłość [USA] mocno wpływa na obecne realia: rasizm nie jest tam do końca >przepracowany<, a wiele problemów społecznych wynikających z tego powodu, nadal oczekuje na rozwiązanie”. Identycznie jest w przypadku „Miedziaków”, których akcja rozgrywa się o wiele później niż poprzedniej książki Whiteheada, bo w latach 60. XX wieku. W tamtym czasie do głosu dochodził już Martin Luther King i rosła świadomość poczucia godności tych, którym jej odmawiano – Afroamerykanów.
To wtedy dorastał główny bohater książki, Elwood Curtis. Doskonale zapowiadający się młody człowiek. Inteligentny, elokwentny, miły, pracowity, obowiązkowy. Było rzeczą oczywistą, że po ukończeniu szkoły pójdzie na studia i nie będzie miał problemów, aby zdobyć później dobrą pracę. A może raczej: to wszystko byłoby rzeczą oczywistą, gdyby nie jeden drobny fakt: Curtis był czarny.
Za sprawą niefortunnego zbiegu okoliczności, nieoczekiwanie Elwood znalazł się – zamiast na elitarnych studiach – w Miedziaku, zakładzie wychowawczym dla trudnej młodzieży na Florydzie. Nie wie, jak długo będzie tu przebywał. To podobno zależy od zachowania, ale z czasem okazuje się, że jest to raczej kwestia dobrego lub złego humoru wychowawców i dyrektora lub odpowiednio wypchanej koperty dla sędziego. Regułą było to, że „w Miedziaku pokazywano drzwi każdemu, kto skończył osiemnaście lat”. I nieważne, czy miało się dokąd i do kogo wrócić.
Dla Curtisa szybko stało się jasne, że Miedziak był wszystkim, tylko nie zakładem wychowawczym. Był dla chłopaków miejscem kaźni, tortur, sadystycznego znęcania się i molestowania przez tzw. wychowawców. Zakładem, skąd okoliczni mieszkańcy mogli bezpłatnie wynająć kogoś do pracy. I przede wszystkim – miejscem, z którego nie ma ucieczki, a jedynym wyjściem jest droga do ziemi na pobliskim cmentarzu.
Powieściowy obraz Miedziaka opiera się na prawdzie – Colson Whitehead natrafił na informacje o jednej ze szkół na Florydzie, zamkniętej niedawno, wokół której archeolodzy natrafili na ludzkie szczątki. Ustalono, że należą do wychowanków tamtego zakładu. Na światło dzienne zaczęły wychodzić nowe fakty związane z realiami tej sadystycznej placówki, zbierane są relacje dawnych wychowanków. Niestety, podana przez autora w posłowiu strona internetowa officialwhitehouseboys.org, gdzie miałyby znajdować się materiały faktograficzne, z których korzystał - jest od 11 września 2019 roku nieaktywna.
Mamy więc smutny obraz społeczności wychowanków walczących między sobą w grupie o lepszą pozycję, ale przede wszystkim – portrety młodych, pozostawionych samym sobie chłopaków, niszczonych przez sadyzm i fizyczne tortury. Colson Whitehead, inaczej niż w „Kolei podziemnej”, stawia tu na pełen realizm, nie ma tutaj metaforycznych (magicznych) ogniw akcji, jeśli już, – posługuje się raczej niedopowiedzeniami. Co może budzić chwilami niedosyt, a z drugiej strony – przemilczenie jest przecież nieraz bardziej szokujące niż najbardziej wierny rzeczywistości opis.
Tak jest w przypadku momentu skazania Elwooda na umieszczenie w placówce wychowawczej. Nie mamy tu opisu, jak przebiegał proces (i czy w ogóle był?), możemy się tylko domyślać, że czarny chłopak został potraktowany przez sąd zgodnie z obiegowym stereotypem: czarny – więc winny, a jeśli się tłumaczy i broni, nie należy dawać temu wiary. Nikt się nie kryje także z tym, że w Miedziaku czarni wychowankowie traktowani są o wiele gorzej niż biali.
Wstrząsający jest zawarty w powieści obraz osamotnionego człowieka wobec systemu, gdy pogwałcone zostaje brutalnie jego prawo dane z racji urodzenia: prawo do godności i nietykalności, niezależnie od rasy i pochodzenia. Najgorsze jest to, że nikt wobec tej jaskrawej niesprawiedliwości się nie buntuje, wszyscy okoliczni mieszkańcy w pobliżu Miedziaka uważają, że „dobrze im tak”, czarnym, wiadomo od zawsze, że to „gorszy sort”, że zawsze mają swoje za uszami, zasłużyli sobie. A tania siła robocza z zakładu - zawsze jest jak znalazł. Wokół domów jest tyle roboty. Więc nie ma co wnikać, co się dzieje za murami Miedziaka. Wychowawcy przecież wiedzą, co robią.
„Gdyby życie inaczej się potoczyło. Wszyscy oni mogliby być innymi ludźmi, gdyby nie zniszczył ich Miedziak. Lekarzami, którzy leczą ludzi z chorób albo operują mózg (…). Kandydatami na prezydenta. (…) Ci zmarnowani geniusze - (…) odmówiono im nawet przyjemności bycia zwykłymi chłopcami. Okaleczeni i kulawi [fizycznie i psychicznie – przyp. JKC], zanim wyścig się rozpoczął, nigdy nie mieli poznać, jak to jest być normalnym człowiekiem”, pojawia się w powieści taka oto refleksja.
„Jesteś czarnym chłopcem w świecie białego człowieka”, tę prawdę wbito Elwoodowi Curtisowi razami i torturami głęboko pod jego czarną skórę. Takich Elwoodów Curtisów było i jest bardzo dużo, również obecnie. Skazanych na wyroki, które dziwnym trafem są dłuższe tylko ze względu na ich kolor skóry. Pobitych lub przypadkowo zastrzelonych na ulicy „na wszelki wypadek”, bo policjant uznał, że czarny to realne niebezpieczeństwo. Obrażanych w przemówieniach i tweetach obecnego prezydenta USA.
Czy Elwood może się przed tym jakoś bronić? Odzyskać godność, człowieczeństwo? Ma tylko słowa Martina Luthera Kinga i pamięć o jego przemówieniach, które odsłuchiwał w domu z płyty. „Nie tylko wygramy naszą wolność, ale po drodze tak przemówimy do waszych serc i sumień, że przeciągniemy was na swoją stronę i będzie to nasze podwójne zwycięstwo”.
Powieść być może nie będzie miała takiego wydźwięku u nas, jaki ma w USA - realia amerykańskie są przede wszystkim mocno odmienne niż społeczna rzeczywistość naszego kraju. Po drugie, problemy dotyczące rasizmu i rozliczeń z nim są w USA ogromnie złożone. Dostrzegł to między innymi Paul Beatty w powieści „
Sprzedawczyk”, za którą otrzymał w 2016 roku nagrodę Bookera. Nadal aktualne są słowa, że niestety, dyskusja o rasie się nie skończyła. A nawet być może wybucha z nową siłą, bo uprzedzenia nadal tkwią w nas bardzo mocno. Do „podwójnego zwycięstwa”, wieszczonego przez Kinga, jest nadal bardzo, bardzo daleko.

„Niestety, podana przez autora w posłowiu strona internetowa officialwhitehouseboys.org, gdzie miałyby znajdować się materiały faktograficzne, z których korzystał - jest od 11 września 2019 roku nieaktywna.”-
Chwila gmerania w internecie i jest (z 21-09-2019):
https://web.archive.org/web/20190921133558/https://officialwhitehouseboys.org/
PS- proszę o korektę artykułu, na oryginalnej stronie data jest podana po amerykańsku (miesiąc-dzień-rok), czyli 9 listopada 2019