Szesnaście reportaży sądowych Barbary Seidler, które znalazły się w książce „Pamiętajcie, że byłem przeciw”, to wybór tekstów opublikowanych pierwotnie – w prasie bądź zbiorach Czytelnika – w latach 1962-1982. Choć dotyczą przestępstw (niekiedy spraw gospodarczych, częściej kryminalnych), są przede wszystkim portretem Polski Ludowej epoki Władysława Gomułki i Edwarda Gierka.
Sądowa historia Polski Ludowej (w pigułce)
[Barbara Seidler „Pamiętajcie, że byłem przeciw” - recenzja]
Szesnaście reportaży sądowych Barbary Seidler, które znalazły się w książce „Pamiętajcie, że byłem przeciw”, to wybór tekstów opublikowanych pierwotnie – w prasie bądź zbiorach Czytelnika – w latach 1962-1982. Choć dotyczą przestępstw (niekiedy spraw gospodarczych, częściej kryminalnych), są przede wszystkim portretem Polski Ludowej epoki Władysława Gomułki i Edwarda Gierka.
Barbara Seidler
‹Pamiętajcie, że byłem przeciw›
Wstęp do książki wydanej przez Czarne napisał dziennikarz i publicysta Cezary Łazarewicz („
Elegancki morderca”, uhonorowane Nagrodą Literacką „Nike” „Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka”). Zawarł w nim słowa, które idealnie charakteryzują autorkę: „Była najważniejszą reporterką sądową w PRL. Relacjonowała najgłośniejsze procesy w Polsce (…). Opisywanie tych wielkich spraw zapewniło jej popularność, ale sławę przyniosły teksty o zwykłych, «codziennych» zbrodniach, które poruszają do dzisiaj”. Jeśli więc ktoś chciałby poznać przebieg rozpraw sądowych w aferze mięsnej czy kulisy procesu Zdzisława Marchwickiego, nazywanego „
wampirem z Zagłębia”, jest w pewnym sensie skazany na sięgnięcie po teksty Barbary Seidler. A że jej książki z lat 60., 70. i 80. XX wieku – jak chociażby „Dziś na wokandzie” (1966), „Na wadze Temidy” (1971), „Skłóceni z prawem” (1972) bądź „Mrok” (1983) – od dawna nie są wznawiane, tym większą wartość przedstawia „Pamiętajcie, że byłem przeciw”.
Seidler – rodowita warszawianka, rocznik 1930 – jako nastolatka brała udział w powstaniu (była sanitariuszką). Mając dwadzieścia dwa lata, ukończyła studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim, co zaważyło na jej całym dalszym życiu. Nie została jednak ani prokuratorem, ani obrońcą, ani sędzią, ale… reportażystką sądową. Swoje najważniejsze teksty z tej dziedziny publikowała na łamach wychodzącego w Krakowie tygodnika „Życie Literackie”, z którym związała się w pierwszej połowie lat 60. i któremu pozostała wierna do lutego 1990 roku, czyli niemal do końca jego istnienia. Nierzadko miewała kłopoty z cenzurą, ale gdy pisze się o sprawach tak delikatnych, często ocierających się o aktualną politykę państwa (jak na przykład słynne afery gospodarcze) – trzeba być na to przygotowanym. I Barbara Seidler była gotowa. Dlatego starała się przemycać swoje poglądy – zwłaszcza te niezgodne z linią partii – w sposób zawoalowany. Dla współczesnego młodego odbiorcy nie będzie to już dzisiaj czytelne, ale starsi – nauczeni czytania „między wierszami” – dostrzegą bez trudu te fragmenty, w których autorka stara się obejść zapisy cenzuralne.
Reporterski dorobek Barbary Seidler – i to tylko ten związany z uczestnictwem w rozprawach sądowych (a przecież interesowało ją również wiele innych spraw) – jest przeogromny. Dokonanie wyboru, który byłby reprezentatywny dla tego, czym się zajmowała, nie było więc zadaniem łatwym. A w pewnym sensie wydawnictwo ograniczał jeszcze fakt, że w tomie musiały znaleźć się teksty najsłynniejsze (i często najlepsze), które już przed laty wzbudziły wielkie zainteresowanie czytelników i bez których trudno byłoby sobie wyobrazić wartościową retrospektywę Seidler. Mamy więc reportaż z procesu w tak zwanej aferze mięsnej (lata 1964-1965), w której na śmierć skazano Stanisława Wawrzeckiego („Mięso i inne sprawy”), i aneks do niego, opowiadający o tragicznych losach innego oskarżonego w tej sprawie, Kazimierza Witowskiego („Nie mógł wrócić”). Wstrząsający tekst o nastoletniej uczennicy prestiżowego stołecznego liceum, która w lutym 1980 roku zamordowała własną matkę, następnie zaś poćwiartowała jej zwłoki i częściowo wyrzuciła do Jeziorka Czerniakowskiego, a częściowo umieściła w walizkach w skrytkach na Dworcu Centralnym („Mrok”).
Nie mogło także zabraknąć reportażu, który przywrócono pamięci czytelników przed pięcioma laty za sprawą tekstu Mariusza Szczygła „Śliczny i posłuszny”, poświęconego zakatowaniu na śmierć niespełna siedmioletniego Daniela L. przez jego macochę Renatę K., z zawodu nauczycielkę. W 2013 roku Szczygieł dowiedział się, że zabójczyni, skazana trzydzieści lat wcześniej, która odsiedziała karę i której wyrok uległ zatarciu, ponownie pracuje w szkole, a nawet jest ekspertką Ministerstwa Edukacji Narodowej do spraw awansu zawodowego pedagogów. Sprawa została nagłośniona, a piszący o niej dziennikarze podstawową wiedzę dotyczącą procesu czerpali z artykułów Seidler „Metody wychowawcze” i „Gdybyśmy krzyczeli…” (1981-1982), które w 1983 roku jako „Pani od maszynoznawstwa” wydane zostały w zbiorze „Mrok”. Nie mniej głośną – przynajmniej w środowisku artystycznym (zwłaszcza aktorskim) – była sprawa zabójstwa w sierpniu 1970 roku krytyka literackiego Mariana Kusy, którego sprawcą był aktor Andrzej Nowakowski, znany z filmów „Lunatycy” (1959) Bohdana Poręby i „Niewinni czarodzieje” (1960) Andrzeja Wajdy („Pił wówczas niebieskim kieliszkiem”).
Można by wspomnieć jeszcze o innych zawartych w „Pamiętajcie, że byłem przeciw” reportażach, ale powyższy przegląd daje wystarczające pojęcie, czego można się po książce spodziewać. Tym bardziej że wszystkie teksty mają pewien wspólny mianownik, czyniący je na swój sposób uniwersalnymi i ponadczasowymi. Biorąc udział w rozprawach sądowych, Barbara Seidler starała się przede wszystkim dostrzec w oskarżonym (względnie oskarżonych) człowieka (ludzi). Nie po to, aby szukać dla niego (dla nich) usprawiedliwienia – bo czy da się usprawiedliwić postępowanie Renaty K.? – ale by go (ich) zrozumieć. Znaleźć odpowiedź na pytanie, jakie koleje losu sprawiły, że kobieta z dobrego domu, podkreślająca na każdym kroku swoją moralność, była zdolna zakatować z zimną krwią bezbronne dziecko. Przez co musiała przejść nastolatka, która pod wpływem impulsu sięgnęła po siekierę, aby zamordować matkę, a potem trzymając jej poćwiartowane ciało w walizkach, kochać się w swoim pokoju z chłopakiem. Niełatwo to pojąć. Ale przynajmniej z aferami gospodarczymi (również opisujące korupcję w Horteksie „Kolory i smaki przestępstwa”) jest prościej…
Reportaże Barbary Seidler to już dzisiaj teksty historyczne, bo odnoszą się do wydarzeń, które zapisały się w kryminalnych dziejach Polski Ludowej. Jako że nie zostały one uwspółcześnione, przydałyby się do nich przypisy, ewentualnie aneksy, w których zostałyby dopowiedziane – czy to przez autorkę, czy też wydawcę – dalsze losy ich „bohaterów”. I nie chodzi tu wcale o grzebanie w życiorysach osób wciąż jeszcze żyjących, ale doprecyzowanie, czy kolejne lata przyniosły jakieś zmiany w zasądzonych wyrokach, czy odbyły się rewizje procesów (jak w przypadku afery mięsnej) itp. itd. To dość istotny mankament „Pamiętajcie, że byłem przeciw”. Drugim jest brak podania źródeł, z jakich zaczerpnięto poszczególne teksty, a więc miejsc pierwodruku w prasie bądź książkach (a najlepiej tu i tu). Nie zmienia to oczywiście faktu, że teksty Seidler same w sobie są fascynującą lekturą, świetnie napisaną i przede wszystkim bardzo wiarygodną psychologicznie. Bo też autorka jest nie tylko doskonałą obserwatorką codziennego życia, ale również nadzwyczajną znawczynią zakamarków ludzkiej duszy (także jej mrocznej strony).

Hiperlink się rozpłynął po całym tekście.