Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 października 2023
w Esensji w Esensjopedii

Marcin Kołodziejczyk
‹B. Opowieści z planety prowincja›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułB. Opowieści z planety prowincja
Data wydania13 lutego 2013
Autor
Wydawca Wielka Litera
SeriaStrefa reportażu
ISBN978-83-63387-78-5
Format192s. 135×210mm
Cena29,90
Gatuneknon‑fiction, podróżnicza / reportaż
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Dzika Polska
[Marcin Kołodziejczyk „B. Opowieści z planety prowincja” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Sięgając po książkę Kołodziejczyka, czytelnik nie powinien oczekiwać reportaży, które jak skalpel rozcinają rzeczywistość i ukazują nam jej prawdziwe oblicze. To raczej zbiór opowiadań, stylistycznie dobrych, skrojonych na anegdoty, w każdym przypadku ciekawych i… pozostawiających niedosyt, że jest ich tak mało.

Paweł Micnas

Dzika Polska
[Marcin Kołodziejczyk „B. Opowieści z planety prowincja” - recenzja]

Sięgając po książkę Kołodziejczyka, czytelnik nie powinien oczekiwać reportaży, które jak skalpel rozcinają rzeczywistość i ukazują nam jej prawdziwe oblicze. To raczej zbiór opowiadań, stylistycznie dobrych, skrojonych na anegdoty, w każdym przypadku ciekawych i… pozostawiających niedosyt, że jest ich tak mało.

Marcin Kołodziejczyk
‹B. Opowieści z planety prowincja›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułB. Opowieści z planety prowincja
Data wydania13 lutego 2013
Autor
Wydawca Wielka Litera
SeriaStrefa reportażu
ISBN978-83-63387-78-5
Format192s. 135×210mm
Cena29,90
Gatuneknon‑fiction, podróżnicza / reportaż
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Tom otwiera tekst o podróży z prowincji do Warszawy, a zamyka opis podróży z Warszawy na wieś. Miasto – dla wielu robotników przyjeżdżających tu tylko do pracy – to symbol sukcesu, udanej kariery i szczęśliwego życia. Tam bowiem, gdzie miasto nie dociera, dociera popkulturowy entourage, który stwarza mit miasta jako miejsca szczęścia i spełnienia. Budowa metra (na którą przecież „miastowi” często psioczą, bo jest to tylko namiastka potężnej kolei znanej z innych europejskich metropolii), las dźwigów, piętrzące się budynki i szklane biurowce – krajobraz miejski dla jednego z bohaterów staje się źródłem nostalgii, przestrzenią alternatywnego życia, na które szanse kiedyś zaprzepaścił. I choć nie wszystkie postaci tak wyraźnie mówią o micie miasta, to zdaje się, że w każdej z nich lęgnie się podobna tęsknota.
Kołodziejczyk ustawia reportaż już na samym początku. Tytuł – „B. Opowieści z planety prowincja” – jest przecież dowartościowujący miasto kosztem wsi, przedmieść, małych miasteczek czy szeroko pojmowanej „prowincji” właśnie; sugeruje, że obok gorszego „B” istnieje jakieś lepsze „A” – świat metropolii, kapitalizmu, życia może nie lepszego, ale na wyższym poziomie finansowym, kulturowym, społecznym. Tym samym autor poniekąd wybiera czytelnika, do którego książka ma trafić. Chyba najkrócej można powiedzieć, że jest to inteligent zamieszkały w jednym z większych polskich miast, dla którego wyprawa poza cywilizowaną przestrzeń miejską jest lotem na inną planetę.
Nie jest to do końca prawda. Bowiem prowincja w przypadku tego reportażu oznacza nie tylko zabitą dechami wieś i przecinające bezdroża rozklekotane pociągi, ale po prostu Polskę nieznaną i często pomijaną przez media głównonurtowe. Kołodziejczyk ukazuje różne jej oblicza. Jedna z historii przedstawia zwyczajny dom o plebejsko-inteligenckich tradycjach, w którym wybujałe ambicje matki doprowadzają do ucieczki syna, w innej opowieści śledzimy koleje życia nauczyciela matematyki, który dostaje pracę w pisemku pornograficznym, gdzie odpisuje na erotyczne listy fanów pod pseudonimem Nikola Pennis. Są tu także opowiadania o niespełnionych aktorkach jeżdżących regularnie na castingi do Warszawy czy o młodzieńcach rzucających się pod niemieckie samochody z nadzieją na odszkodowanie (co ciekawsze, nie od ubezpieczyciela, tylko od samego kierowcy, problem w tym, że trafić można na „dobrego Niemca” i „złego Niemca”, dobry – zapłaci za rehabilitację i znajdzie pracę w Niemczech, nękany wyrzutami sumienia; zły – oskarży o desperata o spowodowanie wypadku).
Książka została wydana w serii „Strefa reportażu”, ale z przynależnością gatunkową lepiej być tu ostrożnym. Ta proza nie rości sobie praw do szczegółowej faktografii, wyłuszczania prawdziwych nazwisk i ustalania dokładnych dat. Teksty Kołodziejczyka skrojone są nieraz jak nowele, które nie ukazują prawdy o konkretnym miejscu czy sprawie, ale przedstawiają ludzkie emocje i uczucia, a te pozostają niezmienne, obojętnie czy zajrzymy do mieszkania w wielkim mieście czy do domu na zapomnianej prowincji. Często zamiast dbającego o detale dziennikarza spoza tekstu spoziera narrator, dla którego najważniejsze jest ułożenie historii podług klasycznych praw dramaturgii – z rozwijającą się akcją, zaskakującym punktem kulminacyjnym i frapującym, nieraz otwartym zakończeniem, które nawet jeśli przynosi jednoznaczną odpowiedź fabularną, to nie odsłania całej prawdy o danej postaci. Każdego bohatera poznajemy na podstawie jednego, krótkiego wycinka z jego życia, przez co obraz prowincji jest fragmentaryczny, niepełny, a forma opowiadań anegdotyczna.
Reportaż z własnej ojczyzny to wyzwanie większe niż mogłoby się wydawać. Bo, owszem, jechać daleko nie trzeba, nauka języka również nie jest konieczna, spojrzeć jednak na najbliższe otoczenie jak na obce, pokazać Polakom to, czego dotychczas nie dostrzegali lub dostrzegać nie chcieli – to już nie lada trudność. Kołodziejczyk wykonał swoją pracę pomysłowo, dodał do tekstów dawkę humoru zapewniającą dystans, ale nie skazującą ich na satyryczny cynizm i – takie mam wrażenie – przyprawił je miłością do prowincji.
koniec
30 grudnia 2013

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Krótko o książkach: Łotewska „Autobiografia”
Joanna Kapica-Curzytek

30 IX 2023

Powieść „Jełgawa ′94” to świetnie napisany manifest wolności, której źródłem jest młodość i muzyka Kurta Cobaina.

więcej »

PRL w kryminale: Cień zbrodniarza
Sebastian Chosiński

29 IX 2023

Akcja „Pensjonatu na Strandvägen” Jerzego Edigeya nie rozgrywa się w Polsce, ale dotyka spraw polskich. Polscy bohaterowie mają też luźny związek ze swoją komunistyczną ojczyzną – albo odwiedzają ją turystycznie, albo w celach biznesowych. To wszystko sprawia, że wydana w końcu lat 60. XX wieku książka łapie się do „PRL-u w kryminale”. Ostrzeżenie! Kto nie lubi spoilerów (nawet nieoczywistych), nie powinien czytać ostatniego akapitu.

więcej »

O pożytkach ze zdrowych zębów oraz powrót do Liszkowa
Wojciech Gołąbowski

24 IX 2023

Dziesiąty (jubileuszowy?) tom przygód Jakuba Wędrowycza, „Faceci w gumofilcach” Andrzeja Pilipiuka, ma lepsze i słabsze strony. Dobrze, że te lepsze zajmują więcej miejsca.

więcej »

Polecamy

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”

Stare wspaniałe światy:

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Ciągardlaka chowali z pompką
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tegoż autora

Spacery po Bukareszcie
— Paweł Micnas

Śmietnik umysłowy
— Paweł Micnas

Zbrodniarz o dwóch twarzach
— Paweł Micnas

Kresy polskie i opowieści
— Paweł Micnas

O pożytkach miejskich przechadzek
— Paweł Micnas

Literacki gulasz
— Paweł Micnas

Klaser ze znaczkami końca
— Paweł Micnas

Leningrad była kobietą
— Paweł Micnas

Pan z cukrowni
— Paweł Micnas

Żart i kara
— Paweł Micnas

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.