Być pisarzem – brzmi dumnie. Zbiór krótkich esejów Mario Vargasa Llosy przybliży nam, jak niezwykły to zawód i jak trudno osiągnąć w nim samospełnienie, nie mówiąc o uznaniu czytelników.
Soliter, katoblepas i szkatułka Szeherezady
[Mario Vargas Llosa „Listy do młodego pisarza” - recenzja]
Być pisarzem – brzmi dumnie. Zbiór krótkich esejów Mario Vargasa Llosy przybliży nam, jak niezwykły to zawód i jak trudno osiągnąć w nim samospełnienie, nie mówiąc o uznaniu czytelników.
Mario Vargas Llosa
‹Listy do młodego pisarza›
Książka składa się z dwunastu fikcyjnych listów, adresowanych do młodego adepta sztuki pisarskiej. To jednak nie poradnik „jak zostać pisarzem”. Tego trzeba się nauczyć samemu, upadając i powstając. „Listy” to studium nad powstawaniem opowiadań i powieści, łagodnie przybliżające początkującemu autorowi na co się porywa. Llosa zakłada, że ma do czynienia z kimś, kto uznał pisarstwo za swoją przyszłość i posiadł odpowiednie umiejętności, ale nęka go wątpliwość czy sprosta własnym oczekiwaniom. Jeśli jesteście właśnie takim przypadkiem, eseje Peruwiańczyka powinny dodać wam otuchy i wiary w siebie (albo rozczulić i dobić – w zależności od nastroju).
Najciekawsze są początkowe eseje, w których Llosa przedstawia swoją subiektywną wizję literatury. Jego zdaniem pisarstwo to konsekwencja rozczarowania światem, a prawdziwa literatura rodzi się z pragnienia uczynienia go lepszym. Nie musi to być szkicowanie planów naprawy społeczeństwa czy odbudowy moralnej kondycji człowieka. Wystarczy snucie zajmujących opowieści. Literatura to historia wydarzeń, które nigdy nie miały miejsca, pisze Llosa, dlatego musiały zostać stworzone przez wyobraźnię i słowo.
Pisanie jest częściowo powołaniem, a częściowo wyborem. Jak to możliwe? W ramach uzasadnienia Llosa prezentuje coś na kształt uogólnionej drogi twórczej. Można na niej wyodrębnić trzy etapy: 1) zakwestionowanie rzeczywistości jako jedynego sposobu postrzegania świata i tworzenie jego wyobrażeń; 2) chęć nadania wyobrażeniom materialnego kształtu poprzez opis; 3) ciężka, systematyczna praca nad doprowadzeniem opisu do takiej formy, aby czytelnicy uznali go za bardziej interesujący od rzeczywistości.
Na pierwszym z etapów, w dzieciństwie lub wczesnej młodości, niektórzy ludzie nabierają predyspozycji do bycia pisarzami – uciekają w wyobraźnię, wymyślają fikcyjnych przyjaciół czy nieistniejące przygody. Ten etap jest niezależny od człowieka, kształtuje się pod wpływem wychowania i pierwszych doświadczeń ze światem zewnętrznym. Z drugim jest inaczej – tutaj to przyszły twórca musi podjąć świadomą decyzję, że chce uczynić pisarstwo sposobem życia. Za to trzeci etap ponownie jest niezależny od chęci – tym razem to już niewola i konieczność. Zdaniem Llosy osoby, które na poważnie podjęły próby przelania własnego świata na papier, są trawione od wewnątrz przez nieodpartą potrzebę uczynienia zadość ambicjom. Inaczej nie uwolnią się od przykrego wrażenia, że nie dają od siebie wystarczająco wiele i marnują życie.
Llosa porównuje przejście między drugim a trzecim etapem do postępowania XIX-wiecznych dam, które, chcąc uzyskać szczupłą figurę, dobrowolnie połykały solitera (pasożyta układu pokarmowego, gnieżdżącego się w trzewiach). Odtąd to soliter decydował, jak bardzo są głodne i kiedy będą jeść – niezaspokojenie głodu kilkumetrowego pasożyta oznaczało dla nosicielki silny ból – ale przecież same oddały mu się w niewolę. Podobnie pisarz nie jest przez nikogo zniewolony, lecz sam się na niewolę godzi – nie pisze, aby żyć, lecz żyje, aby pisać. Tylko ciężka praca i osiągane dzięki niej postępy zaspokoją głód literackiego solitera.
Druga obrazowa przenośnia dotyczy porównania do katoblepasa, przedstawionego w „Księdze istot zmyślonych” Borgesa mitycznego potwora, który pożera sam siebie. Llosa przywołuje go a propos odpowiedzi na pytanie, czy to pisarz wybiera temat, czy temat pisarza. Według niego autor, szukając inspiracji, żywi się sobą samym – czerpie z własnych doświadczeń i przeżyć. Nie powinien jednak robić tego wprost, bo będzie to ekshibicjonizm, nie literatura. Rzecz w tym, aby wspomnienia uczynić punktem wyjścia, do którego dobudowuje się wyimaginowane postacie i światy. Takim wspomnieniem równie dobrze może być podróż na koniec świata, jak i uśmiech dziewczyny ze szkolnej ławki. Jeśli czyni się to z kunsztem, nawet najprostsze przeżycia mogą stać się podstawą wiekopomnego dzieła (sztandarowy przykład – „W poszukiwaniu utraconego czasu” Prousta). Fałsz, wbrew pozorom jest łatwo wyczuwalny – tylko twórczość wywodząca się z tego, co autora naprawdę pobudza lub prześladuje jest zdolna oddziaływać na ludzi z taką siłą, z jaką oddziałuje realne życie. Szczerość nie jest w literaturze sprawą etyki, lecz estetyki. O pisarzach, którzy kunktatorsko porywają się na tematykę nieznaną im z autopsji, Peruwiańczyk nie ma dobrego zdania. Choć w ten sposób trafienie na listę bestsellerów jest odrobinę większe, to zmniejsza do zera szansę na pomnik trwalszy niż ze spiżu.
W dalszych esejach wywód przekształca się w wykład z poetyki dzieła literackiego – rzecz nadal ważną, acz mniej frapującą. Llosa analizuje najistotniejsze elementy powieściowej struktury, przedstawia też chwyty narracyjne, którymi posługiwali się słynni pisarze, aby nadać swoim dziełom siłę przekonywania. Wśród przykładów pojawiają się Cervantes, Melville, Flaubert, ale też pisarze Llosie współcześni, jak Borges, Cortázar, a nawet Gabriel Garcia Marquez, którego niegdyś Llosa znokautował – w sensie dosłownym, nie literackim (niektórzy twierdzą, że poszło o żonę Peruwiańczyka, inni, że o Fidela Castro). Mowa jest również o technikach stworzonych przez zapomnianych geniuszy, choćby o metodzie chińskiej szkatułki, znanej z opowieści Szeherezady, która koniec każdej ze swych historii czyniła jednocześnie początkiem następnej, aby podtrzymać zainteresowanie sułtana.
Omawiane tu eseje Llosa napisał w roku 1997, trzynaście lat przed odebraniem Nagrody Nobla. Jego kariera pisarska jest już ukoronowana, ale wszystkie spostrzeżenia z „Listów” nadal aktualne. Zwłaszcza, że kończy je zachętą, aby o nich zapomnieć i wreszcie zabrać się do pisania.
