Decyzja o ponownym wydaniu na polskim rynku powieściowego cyklu o mieszkańcach zamku Gormenghast to inicjatywa godna poszanowania. Poza kręgiem brytyjskim twórczość Mervyna Peake’a popadła nieco w zapomnienie, chociaż „Tytus Groan”, pierwszy tom serii, stanowi najlepszy dowód nie tylko na niezwykły talent autora, ale również olbrzymi wpływ, jaki wywarł on na literaturę fantastyczną.
Szaleństwo na zamku Gormenghast
[Mervyn Peake „Tytus Groan” - recenzja]
Decyzja o ponownym wydaniu na polskim rynku powieściowego cyklu o mieszkańcach zamku Gormenghast to inicjatywa godna poszanowania. Poza kręgiem brytyjskim twórczość Mervyna Peake’a popadła nieco w zapomnienie, chociaż „Tytus Groan”, pierwszy tom serii, stanowi najlepszy dowód nie tylko na niezwykły talent autora, ale również olbrzymi wpływ, jaki wywarł on na literaturę fantastyczną.
Mervyn Peake
‹Tytus Groan›
Tytus przychodzi na świat w okolicznościach dość wyjątkowych. Wiadomość o narodzinach następcy tronu rozchodzi się po korytarzach potężnego zamczyska Gormenghast ustami służących, lokajów i kuchcików maści wszelakiej, nie wywołując jednak choćby cienia wzruszenia u matki niemowlęcia, Lady Gertrudy Groan. Małżonka siedemdziesiątego szóstego dziedzica rodu Groan preferuje bowiem towarzystwo zadomowionych w jej komnacie zwierząt – licznych ptaków oraz zgrai białych kotów, absorbujących całą jej uwagę. Lord Sepulchrave również nie poświęca oseskowi wiele uwagi, zgodnie z przyzwyczajeniem zamykając się za masywnymi drzwiami biblioteki, w kolekcji ksiąg szukając ratunku przed osaczającymi go zewsząd wymaganiami – pustymi formami rytuałów o dawno zapomnianym znaczeniu, których tradycyjna niezmienność, na równi z doprowadzoną do granic nonsensownością, tworzy podwaliny potężnego rodu. Siostra Tytusa, nastoletnia Fuksja, odnosi się do młodszego braciszka z uprzedzeniem i zazdrością; zresztą o wiele bardziej intryguje ją sekretny stryszek, ulokowany gdzieś w zapomnianych poddaszach zamku, stanowiący jej własne królestwo wyobraźni. Jedynie stara piastunka, maluteńka i zdziwaczała Niania Slagg bierze sprawy w swoje ręce – w pierwszym rzędzie sprowadzając z leżącej u podnóża zamku osady zastępczą mamkę, która odtąd opiekować się będzie nowonarodzonym dziedzicem. Narodziny młodego następcy rozpoczynają jednak ciąg wydarzeń, który doprowadzi do „aksamitnej rewolucji” na dworze rodu Groan.
Wydany oryginalnie w roku 1946 „Tytus Groan” to surrealistyczna opowieść o mieszkańcach Gormenghast, fantastyka nietypowa, niemieszcząca się w klasycznych ramach gatunku, dzieło zachwycająco osobne i oryginalne. Powołując do życia fikcyjny świat, którego centrum stanowi olbrzymie, tajemnicze zamczysko zamieszkałe przez garstkę dziwacznych mieszkańców (otoczonych zastępami służących, którzy – nie licząc rzadkich wyjątków – prawie nigdy nie ujawniają swojej obecności w fabule), Mervyn Peake stworzył niezwykle fascynującą rzeczywistość z pogranicza jawy i snu, prawdy i zmyślenia, ukazującą jasność i mrok czający się we wnętrzu ludzi jedynie na pozór oderwanych od rzeczywistości. To, że od czasu ukazania się „Tytusa Groana” na rynku pojawiła się niezliczona liczba kontynuatorów korzystających z podobnych tropów literackich, epigonów zabawiających się podobną oniryczno-absurdalną konwencją, nie umniejsza wcale wagi dzieła brytyjskiego pisarza. Nawet czytelnicy odczuwający znudzenie na samą myśl o kolejnej surrealistycznej powiastce, w której sens ukryty jest za kotarą literackich aluzji bądź wyobraźni nieskrępowanej wymogami logiki, powinni docenić oryginalność prozy Peake’a.
Galeria postaci wypełniających karty książki to zbiór ekscentrycznych dziwaków, których doprawdy niewiele dzieli od schizoidalnych szaleńców; prawie nikt tu ze sobą nie rozmawia, a przynajmniej nie w celu zakomunikowania czegokolwiek, wszyscy raczej przemawiają, długimi i zawiłymi zdaniami, klucząc wokoło sensu i nieraz powtarzając to samo, jakby to nie oni sami, lecz język rządził rzeczywistością. Każdy bohater wyróżnia się indywidualną manierą mówienia; dla przykładu siostra doktora Prunesquallora, Irma, zasuszona i zakompleksiona stara panna każdą wypowiedź powtarza po dwakroć, jej brat z kolei wyrzuca z siebie krótkie frazy, zakończone wykrzyknikami i nieuzasadnionymi niczym wybuchami śmiechu, pod maską błazna skrywając troskę i mądrość.
„Tytus Groan” napisany jest językiem wyszukanym, bogatym w barokową ornamentykę, skupionym na detalu – wiele miejsca poświęca Peake opisom zamku oraz jego otoczenia, mrocznym lasom i moczarom, odmalowanym z pieczołowitością i wysmakowaniem. To proza niespieszna, wymagająca; kiedy akcja pozornie rwie się i zamiera, uwagę czytelnika przyciąga warstwa językowa, bywa że – paradoksalnie – znacznie bardziej wciągająca. Był Peake wysublimowanym stylistą, na szczęście upływ czasu nie umniejszył jego talentu, przeciwnie, dodaje mu jedynie aury pisarstwa „niedzisiejszego”, a przez to tym bardziej fascynującego.
Nie znaczy to wcale, że powieść Peake’a to jedynie szlachetny eksperyment literacki. „Wgryzienie się” w specyficzny styl pisarza wydaje się jednak niezbędne, żeby docenić zawiłość fabuły, szczególnie że „Tytus Groan” jest w rzeczywistości opowieścią o upadku pewnego ładu, niezauważalnym przejściu ze starego porządku w nowy, przy czym etapem przejściowym jak zawsze okazuje się chwilowy triumf chaosu. Na zamku pojawia się bowiem element wywrotowy: przebiegły i szalenie ambitny młodzieniec o nazwisku Steerpike. Zatrudniony wpierw w kuchni, wnosi ze sobą powiew buntu, prowokując i mieszając w ustalonym porządku codziennego życia w Gormenghast. Prędko wyczuwa, że jego niekwestionowany talent do rozgrywania przeciw sobie poszczególnych członków rodziny Groan może mu przynieść wiele korzyści. Spiskuje więc i snuje misterne intrygi, korzystając z pomocy nieuświadomionych sojuszników (niezbyt rozgarniętych sióstr-bliźniaczek hrabiego Sepulchrave) zdobywa zaufanie tych, z którymi należy się liczyć, pozbywając się jednocześnie potencjalnych przeciwników. Steerpike to postać niezwykle intrygująca i choć przypada mu rola czarnego charakteru, w kreacji jego osoby ciężko się dopatrzeć jednowymiarowości – zdarza mu się postępować nadspodziewanie honorowo, a do niektórych mieszkańców (choćby do młodej Fuksji) pielęgnuje uczucia zgoła nieprzystające do czynów, jakie popełnia. Wespół z niemowlęciem Tytusem stanowią oni postacie, które wkraczając do świata Gormerghast odmieniają go na zawsze, a sądząc po dramatycznym zakończeniu „Tytusa Groana”, kolejny tom przyniesie nie mniej zaskakujące zwroty akcji. Czytać, podziwiać!

Książka rzeczywiście fascynująca. Szkoda tylko, że wydawcy nie zadbali o sprawdzenie jakości tłumaczenia, które obfituje w błędy znacznie utrudniające odbiór powieści (napisanej i tak nie najłatwiejszym językiem), a czasem zupełnie zacierające oryginalne znaczenie.