Perry Rhodan – dezerter w kosmosie, część trzeciaAndreas „Zoltar” Boegner Pan w rogowych okularach i mocno przylizanej fryzurze z przedziałkiem patrzy z ekranu telewizora bardzo poważnie. Widz nie ma wątpliwości, że to, co ten człowiek ma do powiedzenia, jest ważne a poruszany temat tak alarmujący, że wymaga zdecydowanej interwencji mediów. „W ostatnim temacie tej audycji chodzi o władzę, o żądzę władzy, o roztaczanie jej duchowych pejzaży”, rozpoczyna redaktor zachodnioniemieckiego programu telewizyjnego „Monitor”.
Andreas „Zoltar” BoegnerPerry Rhodan – dezerter w kosmosie, część trzeciaPan w rogowych okularach i mocno przylizanej fryzurze z przedziałkiem patrzy z ekranu telewizora bardzo poważnie. Widz nie ma wątpliwości, że to, co ten człowiek ma do powiedzenia, jest ważne a poruszany temat tak alarmujący, że wymaga zdecydowanej interwencji mediów. „W ostatnim temacie tej audycji chodzi o władzę, o żądzę władzy, o roztaczanie jej duchowych pejzaży”, rozpoczyna redaktor zachodnioniemieckiego programu telewizyjnego „Monitor”. Jest 24 lutego 1969 – w ówczesnej RFN trwa zażarta walka pokolenia ’68 z wszystkim, co jego zdaniem było reakcjonistyczne, zacofane, zapatrzone w niechlubną przeszłość Trzeciej Rzeszy. Paradoksalnie ludzie żądni wprowadzenia długo odwlekanych zmian w polityce i pilnie potrzebnych reform kulturowych obrali za cel ataku „Perry Rhodana” (dalej PR) – sagę opisującą rozwój zjednoczonej i pozbawionej atawistycznej homo- i ksenofobii ludzkości. Erzac Hitlera w epoce planetarnej Redaktor „Monitora” kontynuuje: „Ten reportaż bazuje na fakcie, że miliony młodych ludzi w Republice Federalnej, i nie tylko oni, rzucają się tydzień w tydzień pełni zapału na, powiedzmy, specyficzny rodzaj niszowej literatury trywialnej. Nie chodzi bynajmniej o książki pełne treści seksualnych, lecz o kolorowe zeszyty, w których wychwala się czystość rasy, wojnę, kult wodza. Razem ze znanym niemieckim futurologiem Robertem Jungkiem postanowiliśmy naświetlić przy pomocy przykładu tę fascynację wszechwładnymi ludźmi i obnażyć jej kulisy. Wyniki dają sporo do myślenia…”1) ![]() Terrański żołnierz, czyli „kosmiczny żołdak” w akcji. Okładki tego typu można bardzo łatwo nadinterpretować jako pochwałę sankcjonowanej przez państwo przemocy. © Pabel-Moewig Verlag KG Jednak ten spóźniony atak miał sporą moc rażenia. Używając bardzo dosadnego języka, dalekiego w wyrazie od kulturalnego „o tempora, o mores” Cycerona, zbulwersowany dr Jungk roztaczał przed przerażonymi widzami „Monitora” katastroficzną wizję z piekła rodem: „Perry Rhodan to coś w rodzaju erzacu Hitlera. Jest on Hitlerem epoki planetarnej. Jest Hitlerem ery lotów kosmicznych. Ucieleśnia tę samą żądzę władzy, ma te same faszystowskie cechy, jakimi odznaczali się dyktatorzy lat 30-tych i 40-tych, dlatego uważam, że jest to dosyć niebezpieczna postać. Zadaję sobie pytanie: Jak to możliwe, że taka prostacka postać władcy mogła zostać bohaterem milionów młodocianych?”3) Autorzy „Monitora” podmalowują wszystko odgłosami strzałów, tupotem maszerujących oddziałów, wycinkami przemów z okresu Trzeciej Rzeszy i krzykami śmiertelnej trwogi w tak doskonały sposób, że zarzut krzewienia myśli faszystowskiej został przyporządkowany serii na całe dziesięciolecia. Po tym dramatycznym wstępie Jungk moralizuje dalej: „Seria ’Perry Rhodan’ jest w Niemczech oznaką pewnego mentalnego zacofania. W Ameryce mieli kiedyś ich Supermana, ale został on wyparty przez lepsze formy science fiction. Tam podkpiwa się z Supermana, podczas gdy ’Perry Rhodan’ jest traktowany w Niemczech niestety bardzo poważnie. Zadaję sobie pytanie, czy nie drzemie tutaj czasem ukryta tęsknota za führerem, czy niemiecki człowiek nie pragnie swojego Perry Rhodana?”4) Dzisiaj wypowiedzi Jungka wywołują na szczęście jedynie wzruszenie ramionami i lekki uśmieszek politowania. Zwłaszcza w dziale marketingowym wydawnictwa DC, przypuszczam. Są one raczej odzwierciedleniem podświadomej i przemożnej chęci zwalczenia demonów przeszłości i pragnienia zdecydowanego odcięcia się od zgubnego wpływu faszyzmu w niemieckim społeczeństwie tamtych lat. Redakcja PR reaguje… ![]() W zeszycie nr 429 redakcja PR musiała dementować pogłoski o rychłym zakończeniu serii po miażdżącym wyroku twórców programu „Monitor”. © Pabel-Moewig Verlag KG Jeszcze w tym samym roku do debaty włączyła się prasa. Hubert Bacia, redaktor ektremalnie lewicowego czasopisma „konkret”, konfabulował dogmaty w rodzaju: „To ważne, aby przedstawić mu [czytelnikowi PR – przyp. autora] doskonałe posługiwanie się techniczną władzą, aby mógł znieść kontrolę, jaką roztacza nad nim ta właśnie władza.” 6) Stawiając znak równości pomiędzy fikcyjnym światem produktu literackiego a wyimaginowanym manifestem politycznym, Bacia nie miał żadnych oporów, aby zastosować wysoce niesmaczne porównania: „’Los nie pyta o winę czy jej brak’, oznajmia Perry Rhodan. Oczywiście, że nie, bo rozkaz to rozkaz i trzeba być twardym. Czy to u bram planetarnej fortecy […], czy też w warszawskim gettcie.” 7) Nie pomogło w tym kontekście również niezbyt przemyślane nazewnictwo, które towarzyszyło serii od samego początku. Oto dwa najjaskrawsze przykłady: Ruch polityczny, który zapoczątkował zjednoczenie Ziemian, nazwano wtedy Trzecią Siłą (w odróżnieniu od bloków politycznych Wschodu i Zachodu). Kto chciał, dopatrywał się tutaj nieistniejących odwołań do Trzeciej Rzeszy. Sam Rhodan nosi tytuł „Großadministrator„, co można przetłumaczyć jako „wielki zarządca”, wywołując natychmiast skojarzenie z „wielkim wodzem”, czyli niemieckim führerem. W rzeczywistości chodzi wprawdzie tylko o odróżnienie przywódcy całego imperium od administratorów jego poszczególnych systemów gwiezdnych. Tym niemniej jest to niezbyt szczęśliwe sformułowanie. Wydawnictwo Pabel próbowało ograniczyć szkody, lecz nie potrafiło zapobiec powstaniu pogłosek o wymuszonym negatywnymi opiniami zakończeniu serii. W zeszycie 429 z października 1969 musiano nawet oficjalnie dementować takie plotki. Sile przekazu telewizyjnego usiłowano przeciwstawić się przy pomocy wywiadów radiowych z K. H. Scheerem, które słuchacze ocenili jednak jako „bardzo kontrowersyjne” 8). Głównym elementem, jaki pomógł nieco ograniczyć powstałe szkody, stały się zmiany w narracji samej serii. Pomiędzy właśnie zakończonym cyklem „M 87”, pełnym typowych dla space opery konstrukcji fabularnych, a rozpoczynającym nowy rozdział przygód Rhodana cyklem zeszytów nr 400 – 499 wprowadzono prawie tysiącletni skok czasowy. Autorzy usiłowali w ten sposób odciąć się od wszelakich wydarzeń i protagonistów ostatnich lat, ratując jednocześnie relatywnie nieśmiertelne postaci główne serii poprzez przeniesienie ich do XXXV wieku. Nie pozbyto się wyłącznie osób. Imperium Solarne rozpadło się bezkrwawo; pojawiły się nowe państwa, oferujące potomkom Ziemian alternatywę dla rządów Perry Rhodana. Olbrzymi skok czasowy umożliwił również logicznie uzasadnione wprowadzenie nowych technologii i nowych cywilizacji. Pomógł on w emocjonalnym odseparowaniu się dużej części Terran od byłych władców i umożliwił autorom tym samym stworzenie scenariusza, w którym po raz pierwszy Ziemia została zagrożona przez… własnych kolonistów. Postawiony przed wyborem pomiędzy zupełnym poddaniem się „młodym gniewnym” a zbrojną obroną kolebki ludzkości, Rhodan wybiera… ucieczkę w czasie, przenosząc cały Układ Słoneczny pięć minut w przyszłość. Po raz pierwszy w historii serii jej bohater znalazł się w dobrowolnie wybranej izolacji. Aby wyjść z tego impasu nie będzie już można polegać, jak to wcześniej bywało, na olbrzymich flotach gwiezdnych i logistycznym zapleczu tysięcy imperialnych kolonii. Autorzy zasygnalizowali tym samym wolę znalezienia nowych, interesujących i mniej oczywistych rozwiązań fabularnych. |
„Dworzec Perdido” uważany jest za powieść założycielską „The New Weird”, rzecz definiującą pewne ramy nurtu i jedną z jego najlepszych książek. Jest to druga powieść Chiny Mieville’a (pierwszą jest „King Rat” – czysty gatunkowo przypadek urban fantasy), pisarza uznawanego za jednego z ojców „nowej, dziwnej” fantastyki, która pojawiła się na samym początku dwudziestego pierwszego wieku. Tej książki pominąć w naszym cyklu nie można – zacznijmy zatem.
więcej »Oto pierwsza porcja recenzji na tegoroczne jesienne wieczory.
więcej »Oto co zrecenzowaliśmy w drugiej połowie wakacji.
więcej »Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Perry Rhodan – dezerter w kosmosie, część piąta
— Andreas „Zoltar” Boegner
Perry Rhodan – dezerter w kosmosie, część czwarta
— Andreas „Zoltar” Boegner
Perry Rhodan – dezerter w kosmosie, część druga
— Andreas „Zoltar” Boegner
Perry Rhodan – dezerter w kosmosie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (17)
— Andreas „Zoltar” Boegner
Stare wspaniałe światy: Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantastyczne Zaodrze (16) – przegląd prasy (wiosna – lato 2023)
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (15)
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantastyczne Zaodrze (14) – przegląd prasy (zima 2022 – wiosna 2023)
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (13)
— Andreas „Zoltar” Boegner
Stare wspaniałe światy: Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (12)
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (11)
— Andreas „Zoltar” Boegner
Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (10)
— Andreas „Zoltar” Boegner
Rewelacyjne są te teksty o PR. Nie mogę doczekać się następnej części.