"Pośród cieni" było żonglowaniem kliszami czarnego kryminału. Na szczęście twórcy nie trzymali w tajemnicy fabuły "W śnieżnej bieli", co pozwalało liczyć na udany równie udany album, estetyczne doznania i radość lektury.
Artur Długosz
Blacksad: Lepsze niż ciepłe bułeczki
[Juan Diaz Canales, Juanjo Guarnido „Blacksad #2: W śnieżnej bieli” - recenzja]
"Pośród cieni" było żonglowaniem kliszami czarnego kryminału. Na szczęście twórcy nie trzymali w tajemnicy fabuły "W śnieżnej bieli", co pozwalało liczyć na udany równie udany album, estetyczne doznania i radość lektury.
Juan Diaz Canales, Juanjo Guarnido
‹Blacksad #2: W śnieżnej bieli›
Po lekturze "Pośród cieni", pierwszego albumu z serii "Blacksad", pojawia się naturalna chęć spotkania po raz kolejny kota samotnika, ale również pytanie o drogę, jaką obiorą twórcy w rozwijaniu cyklu. Czy będzie to kolejna mroczna, kryminalna opowieść z moralizatorskim zakończeniem, czy też próba eksploatowania innych konwencji. "Pośród cieni" było żonglowaniem kliszami czarnego kryminału. Na szczęście twórcy nie trzymali w tajemnicy fabuły "W śnieżnej bieli", co pozwalało liczyć na udany równie udany album, estetyczne doznania i radość lektury.
Mówiąc o drugim albumie nie można uniknąć odniesień i porównań z pierwszym.. Choć sceneria jest zupełnie inna, to jednak techniki wypracowane podczas prac nad albumem pierwszym stosowane są również tutaj. W tym sensie albumy są bardzo spójne, wręcz komplementarne. Wystarczy rzut oka na obie okładki, czy też porównanie ich tytułów. Widać tu dość jednoznaczną zapowiedź kolorystyki danego albumu, co potwierdza choćby pobieżne go wertowanie. Kolor dla serii oznacza bardzo wiele. Tak jak w części pierwszej stonowane odcienie szarości i brązów nadawały komiksowi ponury, niepokojący nastrój, tak jaśniejsza paleta barw części drugiej wpisuje się klimat i wymowę tej opowieści. Idąc dalej tym tropem zestawienie początkowych plansz komiksów pokazuje inne analogie. W "Śnieżnej bieli" ponownie mamy do czynienia z horyzontalnymi kadrami, jako najlepszą metodą wprowadzenia, ale tym razem idziemy w przeciwnym kierunku niż w "Pośród cieni". Tym razem jest to podejście od szczegółu do ogółu, co świetnie związuje czytelnika ze znanym mu dobrze bohaterem, a monolog Blacksada jest doskonałym uzupełnieniem tego zabiegu.
Autorzy podtrzymują niezwykle filmowy sposób opowiadania, z wykorzystaniem całej gamy technik charakterystycznych zwłaszcza dla filmu animowanego, z którym na co dzień mają do czynienia w swojej pracy zawodowej. Spójny kolorystycznie album dzieli poszczególne scenerie wyraźnymi zmianami barw czy odcieni.. Kluczowa rolę odgrywa tutaj również światło. Wydaje się także, że od czasu pierwszego tomu Guanidowi albo wyostrzyła się kreska, albo też drugi album tworzony był przy użyciu nieco innej techniki lub środków, gdyż w zestawieniu z "Pośród cieni" widoczna jest większa klarowność, przejrzystość kadrów.
Kontynuacja "Blacksada" jest bardzo udana. Mamy tu do czynienia z nieco bardziej skomplikowaną fabułą. Choć nadal daleko jej do pokrętnej i pełnej zwrotów akcji, to jednak nieznaczne zaburzenie liniowości w stosunku do pierwszego tomu, wyszło zdecydowanie na dobre. Blacksad ląduje tym razem w miasteczku, pełnym delikatnych układów i wyczuwalnego napięcia, a jego zadaniem jest odnalezienie dziewczynki o imieniu Kyle. W tle mają miejsce bardzo ważne dla społeczności miasta przemiany społeczne, z których na pierwszy plan wysuwa się rosnące w siłę ugrupowanie białych przedstawicieli. Jasne są tu odniesienia do ruchów takich jak Ku-Klux-Klan, ideologii wyższej nacji, czy uciskania Indian i Chińczyków. "Animalizacja" postaci idzie tu autorom na rękę, pozwalając osadzić im w tych rolach takie zwierzęta, jak choćby niedźwiedzie polarne. Ten obszar eksploatować będzie można jeszcze długo i patrząc na pomysłowość Canalesa i Guanido wydaje się to rokować bardzo dobrze kolejnym częściom.
Galeria bohaterów została dobrana bardzo pieczołowicie. Na pierwszy plan wysuwa się postać dziennikarza, kuny, co jednoznacznie określa charakter postaci. Podobnie rzecz ma się z innymi: szefem policji, opiekunką Kyle, degeneratem o imieniu Cotton. Jeden kadr z ich udziałem przemawia do nas gdzieś na poziomie przyjętych stereotypów oraz uogólnień i kreśli bezdyskusyjnie osobowość postaci. Poza udanym doborem zwierząt, to także wielka zasługa rysunkowych umiejętności Guanido, który w rysowaniu gestów i mimiki zwierząt osiągnął mistrzowski poziom.
Scenariusz "Pośród bieli" to jednak kolejna żonglerka rekwizytami opowieści z pogranicza kryminału i historii obyczajowej. Wprawdzie historia pogłębiona jest o aspekt społeczny, ale na jej wierzchu unosi się nadal klasyczna, ponura opowieść o samotniku dociekającym prawdy. Raz po raz znajdujemy tu znajome elementy, lecz podobnie jak w przypadku tomu pierwszego, o jakości całości decyduje ich układ logiczny. Autorzy pozwalają nam wraz z Blacksadem przeżywać zarówno chwile triumfu, jak i porażek, radości i zasępienia, a subiektywny punkt widzenia bohatera przekłada się automatycznie na intensyfikację tych uczuć.
Mimo powagi tematu, "W śnieżnej bieli" to jednak przede wszystkim doskonała rozrywka. Obcowanie z planszami komiksu cieszy oko, wczytywanie się w treściwe i logiczne dialogi to frajda dla miłośników klasyki kina, a podążanie myślami Blacksada to reinkarnacja komentarzy Marlowe′a. Unikalność pomysłu zostaje podtrzymana, a nawet jeszcze głębiej wyeksploatowana, co stawia ten komiks na najwyższej półce.
