„Salazar. Teraz i w godzinie śmierci jego” to komiks ukazujący kilka momentów z życia człowieka, który próbuje jakoś odnaleźć się w świecie władzy. Musi radzić sobie z presją wywieraną przez innych polityków, kluczyć w negocjacjach z przedstawicielami wojska, a jednocześnie nie chce zatracić swoich ideałów. Chwilami można nawet mu współczuć. Dlatego warto cały czas pamiętać, że tym człowiekiem jest Antonio Oliveira de Salazar, dyktator, którego sumienie obciążają tysiące ofiar.
Wszystko dla narodu
[Joao Paulo Cotrim, Miguel Rocha „Salazar. Teraz, i w godzinie jego śmierci” - recenzja]
„Salazar. Teraz i w godzinie śmierci jego” to komiks ukazujący kilka momentów z życia człowieka, który próbuje jakoś odnaleźć się w świecie władzy. Musi radzić sobie z presją wywieraną przez innych polityków, kluczyć w negocjacjach z przedstawicielami wojska, a jednocześnie nie chce zatracić swoich ideałów. Chwilami można nawet mu współczuć. Dlatego warto cały czas pamiętać, że tym człowiekiem jest Antonio Oliveira de Salazar, dyktator, którego sumienie obciążają tysiące ofiar.
Joao Paulo Cotrim, Miguel Rocha
‹Salazar. Teraz, i w godzinie jego śmierci›
W komiksie Joao Paulo Cotrima oraz Miguela Rocha nie znajdziemy ani opisów atmosfery terroru i represji jakie niszczyły portugalskie społeczeństwo w czasie jego rządów, ani też relacji z krwawych wojen prowadzonych w imię zachowania kolonialnych wpływów. Dlatego lekturę warto uzupełnić na przykład dziełami „Twierdzi Pereira”, „Szczurwysyny” czy „Wampiry”. W pierwszym znajdziemy atmosferę terroru panującego w Portugalii w przeddzień wybuchu drugiej wojny światowej i jego wpływ na życie społeczne oraz wybory podejmowane przez obywateli. W dwóch kolejnych natomiast zawarte zostały relacje z brutalnych i krwawych wojen kolonialnych oraz ich konsekwencji. W porównani z tymi komiksami „Salazarze” panuje nastrój sielankowy. Śledzimy mianowicie losy młodego, wrażliwego człowieka, który próbuje jakoś odnaleźć się w trudnej dla siebie sytuacji.
Najpierw nostalgicznie sportretowane dzieciństwo toczące się gdzieś na wsi w cieniu nadopiekuńczej matki zapatrzonej w jedynego syna i dość szorstkiej dla swoich czterech córek. Później studia w seminarium duchownym pełne wzniosłych refleksji i medytacji. Nie mniej intensywne były jego studia ekonomiczne zwieńczone doktoratem. Nieszczęśliwa miłość natomiast okazała się jednym z wielu czynników, które sprawiły, że młody ambitny naukowiec rzucił się w wir polityki. Początkowo nie odnajdywał w niej nic atrakcyjnego, ale z czasem całkiem się zatracił. Jego polityczna kariera nabrała rozpędu a jej kluczowym momentem było uzyskanie funkcji premiera w 1932 roku. Od tego momentu Portugalia zaczęła nosić na sobie coraz wyraźniejsze z każdym dniem piętno jego wizji i zamierzeń. Przyjęcie nowej konstytucji, delegalizacja wszystkich partii politycznych, brutalne działania policji politycznej, prowadzenie bezwzględnej polityki kulturalnej podporządkowanej celom ideologicznym, oportunistyczna postawa podczas drugiej wojny światowej, krwawe wojny o utrzymanie kolonii to najważniejsze jej elementy. Owszem, w komiksie jest o tym mowa, ale są to zdarzenia w pewnym sensie odległe. Śledzimy to wszystko z eleganckich salonów władzy. Taka perspektywa sprawia, że podczas lektury koncentrujemy się na innych, mniej brutalnych aspektach zdarzeń historycznych.
Oczywiste jest, że mówiąc o historii, zawsze musimy zdecydować się na określoną narrację. Nie da się przecież w obiektywny sposób ująć wszystkiego. Dlatego głównym atutem komiksu Cotrima i Rochy jest właśnie możliwość wejrzenia w duszę dyktatora. W dzisiejszych czasach nikogo zapewne nie zdziwi, że zamiast potwora widzimy eleganckiego, wrażliwego wykształconego naukowca, który… chce dobrze. W realizację swoich idei wkłada całe serce. Przeżywa trudne momenty, ma dylematy, musi podejmować trudne decyzje. Z salonów, w których urzęduje po prostu nie widać dramatów, jakie w tym czasie stawały się udziałem obywateli. Może nawet on sam nie miał świadomości, co dzieje się na ulicach jego ojczyzny. Może nie chciał tego wiedzieć. Tak, jak przeciętny Portugalczyk, który coraz dotkliwiej odczuwał codzienny terror będący konsekwencją jego decyzji, nie wiedział z jakimi problemami borykał się dyktator. I właśnie na tę fundamentalną nieprzekładalność perspektyw zwracają uwagę autorzy komiksu. Ta refleksyjna, niemal poetycka narracja o człowieku wzmacniana jest dodatkowo warstwą wizualną. Utrzymane w czerniach i odcieniach szarości, przełamywane wpadającymi w zieleń żółciami kadry mają bardzo surrealistyczny charakter. Jeśli z tego komiksu chwilami przebija groza, to właśnie dzięki tym mrocznym rysunkom. Szczególne wrażenie robią materiały z prasy wkomponowane w poszczególne plansze. Te kolaże chwilami prezentują się naprawdę upiornie.
Komiks „Salazar” to utwór, który w bardzo poruszający sposób ukazuje – mimo wszystko – tragiczne losy człowieka. Dyktator zyskuje tu ludzkie oblicze, ale nie oznacza to, że autorzy chcą zakłamywać historię, czy też usprawiedliwiać jego poczynania. Nic z tych rzeczy. Mamy tu po prostu do czynienia z konsekwentną realizacją określonej wizji narracyjnej. Chodzi o ukazanie pewnego aspektu zdarzeń historycznych, a nie całościowego obrazu. To że Salazar był człowiekiem i miał swoje problemy, nie zmienia przecież w niczym faktu, że jego poczynania miały tragiczne konsekwencje dla wielu ludzi. Warto o tym podczas lektury pamiętać, bo żyjemy w czasach, kiedy wielu polityków w różnych miejscach na świecie chce wcielać w życie swoje wzniosłe idee…
