Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 października 2023
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXIX

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Grant Morrison, Liam Sharp
‹Green Lantern #4: Ultrawojna›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGreen Lantern #4: Ultrawojna
Scenariusz
Data wydania23 lutego 2022
RysunkiLiam Sharp
PrzekładMarek Starosta
Wydawca Egmont
CyklGreen Lantern
ISBN9788328154155
Format168s. 167x255mm
Cena49,99
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Srebrna Era jest tu!
[Grant Morrison, Liam Sharp „Green Lantern #4: Ultrawojna” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Hal Jordan, najsłynniejsza ziemska Zielona Latarnia, znowu nie żyje. I jak to zwykle w komiksach bywa, objawia się czytelnikom w eterycznej postaci w pelerynie i kapturze obowiązkowo rzucającym cień na jedno oko. Grant Morrison znowu szaleje – „drugi sezon” jego „Green Lantern” nabiera tempa. Nadchodzi Ultrawojna!

Marcin Knyszyński

Srebrna Era jest tu!
[Grant Morrison, Liam Sharp „Green Lantern #4: Ultrawojna” - recenzja]

Hal Jordan, najsłynniejsza ziemska Zielona Latarnia, znowu nie żyje. I jak to zwykle w komiksach bywa, objawia się czytelnikom w eterycznej postaci w pelerynie i kapturze obowiązkowo rzucającym cień na jedno oko. Grant Morrison znowu szaleje – „drugi sezon” jego „Green Lantern” nabiera tempa. Nadchodzi Ultrawojna!

Grant Morrison, Liam Sharp
‹Green Lantern #4: Ultrawojna›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGreen Lantern #4: Ultrawojna
Scenariusz
Data wydania23 lutego 2022
RysunkiLiam Sharp
PrzekładMarek Starosta
Wydawca Egmont
CyklGreen Lantern
ISBN9788328154155
Format168s. 167x255mm
Cena49,99
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Trzeci zbiorczy tom najnowszej serii o przygodach Hala Jordana zakończył się brutalnym atakiem sił Antywersum na Szpital Orbitalny, w którym nasz bohater dochodził do siebie po walce z Hiperrodziną. Agresja „antymaterialnych” była jednak tylko preludium do wydarzenia o wiele bardziej przerażającego, zapowiadanego zresztą stopniowo w pierwszych sześciu odcinkach „Green Lantern. Season Two”, składających się na trzeci tom. Hal Jordan nie może pozwolić sobie na bycie martwym zbyt długo – nadciąga bowiem Ultrawojna, czyli „wojna wszystkiego ze wszystkim”.
Zdaję sobie sprawę, że poprzedni akapit brzmi cokolwiek absurdalnie. Zaznaczmy od razu jedno – „Green Lantern. Ultrawojna” przeznaczony jest tylko dla czytelników dobrze znających i lubiących: a) twórczość Granta Morrisona, b) kosmiczne przygody Zielonych Latarni. Niespełnienie przynajmniej jednego z tych dwóch warunków gwarantuje czytelniczą obstrukcję i nowe zasoby papieru na podpałkę.
Cały dwuczęściowy run „Green Lantern” Granta Morrisona, razem z krótkim interludium w postaci „Blackstars”, jest najzwyczajniej w świecie listem miłosnym do komiksów o Zielonych Latarniach z czasów Srebrnej Ery. „Ultrawojna”, podobnie jak wszystkie poprzednie tomy, przesycona jest intertekstualnymi odniesieniami do komiksów DC z lat sześćdziesiątych. I nie są to nawiązania oczywiste – wyłapują je tylko najbardziej hardkorowi i najstarsi fani. Dodatkowo Szalony Szkot wcale nie robi tego, aby po prostu mrugnąć okiem do czytelnika, to nie są po prostu sympatyczne „easter eggi”. To jest podstawowe założenie całego runu, jego fundament fabularny – to dlatego właśnie najnowszy „Green Lantern” jest tak trudny do przyswojenia. Jest po prostu skrajnie hermetyczny.
Mamy do czynienia z komiksem Srebrnej Ery napisanym na nowoczesną modłę. Kolorowe, infantylne, naiwne, totalnie kampowe postacie i rozwiązania fabularne przedstawione są w absolutnie poważny sposób. Dochodzi do tego specyficzna forma narracji – szybka, niejasna, nacechowana gigantycznym szumem informacyjnym i facebookowo-instagramowo-tiktokowo-smsowo-twitterowym podejściem. Przypadkowy czytelnik widzi jakieś groteskowe postacie (złote olbrzymy, ptasią cywilizację, cudaczną „Hiperrodzinę”, istoty z antymaterii), czyta bełkotliwą kosmogonię świata, w której przed miliardami lat istniało jakieś Nomadyczne Imperium (zaskakująco podobne w założeniach do Sheeda ze starszych o szesnaście lat „Siedmiu żołnierzy” Morrisona), odwiedza Ziemię-11 gdzie panuje dziwaczny matriarchat superbohaterski i zmuszony jest czytać niektóre dialogi przykładając lusterko do strony („antymaterialni” w naszym świecie mówią „lustrzanymi odbiciami”, podobnie jak „plusmaterialni”, gdy przebywają w Antywersum). I większość czytelników nawet nie wie, że to wszystko ma swoje źródło w głupawych (no nie udawajmy, że takie nie były) komiksach dla dużych dzieci sprzed sześćdziesięciu lat. „Wybieram się do Antywersum, aby skopać jakieś antymaterialne tyłki!” – krzyczy Hal Jordan i dodaje: „O, mechaniczny pterodaktyl?! Dzień jak co dzień!”. „Green Lantern” Granta Morrisona jest gęsty, nieprzejrzysty i przeznaczony dla czytelników akceptujących sposób autora na komiks.
Omawiany dziś album nie miałby oczywiście takiej (specyficznej) siły rażenia, gdyby rysował go ktoś inny, niż Liam Sharp. Brytyjski rysownik jest w takim samym stopniu jego autorem co Grant Morrison. To on powołuje z niebytu wszystkie te dziwadła, które (co nie dziwi, w końcu mamy do czynienia z komiksem Granta Morrisona) w jakiś nie do końca jasny, ale wyczuwalny sposób, zdają sobie z tego sprawę. „Wywodzimy się z pustki. Przypadkowa fluktuacja próżni lub pociągnięcie rysika powoduje, że coś powstaje z niczego” – znamy to. Rysownik-demiurg był istotą spoza multiwersum już w „Animal Manie” czy „Ostatnim kryzysie”. Liam Sharp w „sezonie drugim” postawił na różnorodność i tylko czasami wraca do stylu „na Jima Lee”, który dominował w „sezonie pierwszym”. Teraz wchodzi na artystyczne obszaru, w których okopali się tacy twórcy jak Bill Sienkiewicz („Elektra Assassin”), Simon Bisley („Lobo. Ostatni Czarnian”), Dave McKean („Azyl Arkham”), a nawet H.R. Giger (tak, ten znany z serii „Obcy”) i chyba najbardziej inspirujący Sharpa twórca – Frank Frazetta. Rysownik wykonał naprawdę tytaniczną pracę, zaprezentował mnogość stylów i zapierające dech w piersiach kadry. Bez cienia przesady – „Green Lantern. Ultrawojna” jest jednym z najbardziej oszałamiających graficznie komiksów bieżącego roku. I mam wrażenie, że pod tym względem nadal będzie w ścisłej czołówce, gdy rok dobiegnie końca.
Trudno wystawić jednoznaczną ocenę komiksowi Morrisona i Sharpa. W ujęciu subiektywnym, w ramach przyjętych założeń i ograniczonej grupy docelowej jest znakomity. W przeciwnym przypadku już niekoniecznie.
koniec
2 marca 2022

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Czarować każdy może
Maciej Jasiński

3 X 2023

Ostatnimi czasy wydawnictwo Egmont zaprezentowało polskim czytelnikom kilka komiksów przenoszących Disneyowskich bohaterów do różnych alternatywnych światów. Wśród nich są np. „Miki i zaginiony ocean” czy „Miki i Kraina Pradawnych”. Teraz w albumie „Czarodzieje i ich dzieje” popularne postacie trafiają do świata fantasy pełnego magii, smoków i oczywiście – czarodziejów.

więcej »

Gdy szukasz własnej drogi
Wojciech Gołąbowski

2 X 2023

Czy podpada pod „religijny” komiks rozpoczynający się od wyjścia z kościoła zbuntowanego bierzmowańca, którego kapela śpiewa o apostazji? A może „Fos-Zoe” jest tylko biografią pewnego otrutego księdza?

więcej »

Tajfun powraca, by dać łupnia
Maciej Jasiński

1 X 2023

„Tajfun” to obok „Binio Billa” moja ulubiona seria, jaką czytałem w „Świecie Młodych”. Bardzo lubiłem klimaty science fiction, a połączenie tego z sensacją i elementami kung-fu tworzyło mieszankę, która zawładnęła moim dziecięcym umysłem. To nie były dopieszczone scenariuszowo i graficznie komiksy jak „Yans” czy „Thorgal”. Ale miały w sobie to coś, co elektryzowało kilkadziesiąt lat temu. Widać było w tym wszystkim wielką radość tworzenia. Czułem podświadomie, że Tadeusz Raczkiewicz świetnie (...)

więcej »

Polecamy

Nowe status quo

Niekoniecznie jasno pisane:

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część pierwsza
— Marcin Knyszyński

Superbohater zza biurka
— Marcin Knyszyński

Myślę, więc jestem – tym, kim myślę, że jestem
— Marcin Knyszyński

Kurde blaszka!
— Marcin Knyszyński

Podpatrywanie człowieczeństwa
— Marcin Knyszyński

Suprawielki pantechnobarok
— Marcin Knyszyński

Teraz (naprawdę) mamy kryzys
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Dużo kobiet!
— Marcin Knyszyński

Nie dla zielonych czytelników
— Marcin Knyszyński

Deadpool w pięciu smakach
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

W dół, do Piekła
— Marcin Knyszyński

Sporo obietnic
— Marcin Knyszyński

Heist comic
— Marcin Knyszyński

Cztery osobowości są, ale piątej klepki brak
— Marcin Knyszyński

Herosi z lamusa
— Marcin Knyszyński

Rzeczywistość to kwestia języka
— Marcin Knyszyński

Cisza przed burzą
— Marcin Knyszyński

Za gęsto
— Marcin Knyszyński

Indiana Catalano
— Marcin Knyszyński

Niewidzialny wróg
— Marcin Knyszyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.