Najpierw była bestsellerowa powieść Fernanda Aramburu, a następnie powstające w tym samym czasie jej dwie adaptacje – serialowa (dla HBO) oraz komiksowa, której podjął się serbski (choć dzisiaj już z hiszpańskim paszportem) scenarzysta i rysownik Toni Fejzula. Książkowa „Patria” miała już swoje polskie wydanie (dwa lata temu), więc kto tylko zechce, będzie miał możliwość skonfrontowania jej z wersją rysunkową.
Historia w obrazkach: Ojczyznę wolną pozwól nie zbrukać, Panie!
[Fernando Aramburu, Toni Fejzula „Patria” - recenzja]
Najpierw była bestsellerowa powieść Fernanda Aramburu, a następnie powstające w tym samym czasie jej dwie adaptacje – serialowa (dla HBO) oraz komiksowa, której podjął się serbski (choć dzisiaj już z hiszpańskim paszportem) scenarzysta i rysownik Toni Fejzula. Książkowa „Patria” miała już swoje polskie wydanie (dwa lata temu), więc kto tylko zechce, będzie miał możliwość skonfrontowania jej z wersją rysunkową.
Fernando Aramburu, Toni Fejzula
‹Patria›
„Patria” nie jest dziełem stricte historycznym, ale odnosi się do bardzo ważnego okresu w dziejach współczesnej Hiszpanii – do walki prowadzonej przez radykałów z ETA z rządem w Madrycie. Czym była ETA? Jeszcze trzy, cztery dekady temu nie trzeba było tego nikomu tłumaczyć; dzisiaj – i wcale nie jest to powód do zmartwienia – organizacja ta popadła już, przynajmniej poza Półwyspem Iberyjskim, w zapomnienie. Euskadi Ta Askatasuna, czyli Baskonia i Wolność, była ugrupowaniem terrorystycznym, którego przywódcy stawiali sobie za cel utworzenie niepodległego państwa Basków, jakie obejmowałoby nie tylko obszar hiszpańskiej prowincji, lecz także – jak chciało skrajne skrzydło ETA – historycznego Królestwa Nawarry (obejmującego częściowo teren północno-zachodniej Francji). Było to stronnictwo określające się jako patriotyczne i bezwyznaniowe, chociaż cieszyło się wsparciem baskijskich duchownych katolickich. I nie stał temu na przeszkodzie nawet plan, aby niepodległa Baskonia była krajem… socjalistycznym.
ETA na płaszczyźnie politycznej miała zresztą kilka „skrzydeł”: marksistowsko-leninowskie, maoistyczne i anarchistyczne. Rewolucję mieli przeprowadzić robotnicy (wspierani przez studentów) występujący przeciwko – z definicji popierającej kapitalizm – burżuazji. Stąd chociażby przymusowe „opodatkowanie” przedsiębiorców w Kraju Basków na rzecz działalności ETA (co jest bardzo istotnym wątkiem powieści i komiksu). A ta działalność to w dużej mierze akty terroru – najpierw skierowane przeciwko państwu frankistowskiemu, a następnie demokratycznemu królestwu. Ostatni z głośnych zamachów bojownicy Euskadi Ta Askatasuna przeprowadzili w 2009 roku; dziewięć lat później podjęli natomiast ostateczną decyzję o samorozwiązaniu. Dwa lata wcześniej ukazała się z kolei najsłynniejsza powieść pochodzącego z San Sebastián, czyli stolicy Kraju Basków, Fernanda Aramburu (rocznik 1959) – „Patria”. Podejmując temat działalności ETA, pisarz spoglądał jednak z zapewniającej obiektywizm odległości – od połowy lat 80. mieszka on bowiem i pracuje w Niemczech (ba! pisze nawet w języku niemieckim).
„Patria” zyskała rozgłos nie tylko w Hiszpanii, ale w całej Europie. Stąd pomysł, aby zaadaptować ją na ośmioodcinkowy serial dla stacji HBO (podjęli się tego Félix Viscarret i Óscar Pedroza). I stąd koncept, by uczynić z niej… powieść graficzną. Ten trud wziął na swoje barki, urodzony w Belgradzie w 1980 roku, Toni Fejzula. Wychowany w dawnej Jugosławii, od dziesiątego roku życia mieszkał jednak z rodzicami w stolicy Katalonii; dzisiaj posiada już obywatelstwo hiszpańskie i – jak sam zaznacza – czuje się zarówno Jugosłowianinem (sic! nie Serbem, wszak wśród przodków ma także Chorwatów, Czarnogórców i Albańczyków z Kosowa) oraz Hiszpanem. W pewnym sensie to właśnie jego pierwotna ojczyzna pomogła mu dostrzec podstawowe pozaartystyczne walory „Patrii”, w której dostrzegł przede wszystkim opowieść o trudnym sąsiedztwie, związanym z separatystycznymi dążeniami jednej z nacji (w tym przypadku Basków). Komiksowa adaptacja powieści Aramburu ukazała się na Półwyspie Iberyjskim w 2020 roku i od razu też przetłumaczono ją na język polski.
To rozgrywająca się w ciągu mniej więcej trzech dekad – od połowy lat 80. ubiegłego wieku do połowy poprzedniej dekady – opowieść o losach dwóch niegdyś zaprzyjaźnionych ze sobą rodzin, które podzieliła polityka i stosunek do stosowanych przez ETA metod walki o niepodległość Baskonii. Txato Lertxundi mieszka w Guipúzcoa, jest właścicielem firmy transportowej; z żoną Bittori doczekał się dwojga dzieci: syn Xabier został lekarzem i pracuje w San Sebastián, córka Nerea studiowała prawo w Saragossie, by później przenieść się do Kraju Basków i dostać etat w urzędzie skarbowym. Przyjaciółką Bittori była Miren, żona robotnika Joxiana. Znały się też dobrze ich dzieci: córka Arantxa i synowie Joxe Mari oraz Gorka. Pierwszy z nich, jako wielki patriota, od najmłodszych lat sprzyjał ETA; brał udział w antypaństwowych demonstracjach, a kiedy tylko nadarzyła się okazja przystąpił do bojowników. Joxian ani rodzeństwo Joxe Mariego nie popierało jego radykalnych wyborów politycznych, ale gorącą orędowniczką jego aktywności stała się matka, gorliwa katoliczka, którą w wyborze dokonanym przez jej syna utwierdzał miejscowy ksiądz.
Historię obu rodzin poznajemy w formie retrospekcji. Fejzula rozpoczyna bowiem całą opowieść od końca – od momentu gdy po latach Bittori Lertxundi decyduje się opuścić San Sebastián, gdzie na cmentarzu Polloe pochowany jest Txato, i wrócić do rodzinnego miasta, do dawnego domu, na sprzedaż którego do tej pory się nie zdecydowała. Jej powrót wywołuje spore zamieszanie, a najmniej zadowolona z tego faktu zdaje się być Miren. Obie kobiety unikają się na ulicy. O ile Bittori nie dąży za wszelką cenę do spotkania i rozmowy z dawną przyjaciółką, o tyle nawiązuje kontakt z jej córką. Arantxa przeżywa osobistą tragedię – po udarze porusza się na wózku inwalidzkim, na dodatek opuścił ją mąż, zabierając ze sobą dwoje dzieci. Ale może właśnie dzięki temu łatwiej jest jej zrozumieć tragedię, jaką przed laty przeżyła pani Lertxundi, zwłaszcza że z tymi wydarzeniami wiąże się, jak wszyscy sądzą, osoba jej brata, Joxe Mariego.
Toni Fejzula stopniowo odsłania zawiłości fabuły. Żeby się w tym połapać, trzeba czytać „Patrię” nadzwyczaj uważnie (a i tak pierwszych kilkadziesiąt stron będzie olbrzymim wyzwaniem). Chcąc oddać wiernie charakter pierwowzoru literackiego, hiszpański Serb przedstawia zdarzenia jednocześnie na kilku płaszczyznach czasowych. Z tego wynikają nieustanne przeskoki ze współczesności w lata 80. bądź inne dekady. Zmieniają się również narratorzy: historię poszczególnych bohaterów (a w sumie jest ich dziewięcioro) poznajemy zawsze z dwóch perspektyw – osobistej i innych postaci. Dzięki temu możemy skonfrontować to, co myśli o sobie dana osoba, z tym, jak postrzegają ją i oceniają inni. To nadzwyczaj intrygujący zabieg literacki, tym bardziej że dotyczy nie jednego i nie dwóch, lecz dziewięciorga ludzi. Ich portrety psychologiczne stają się pełniejsze, wyrazistsze, bardziej obiektywne i zapewne bliższe prawdy. Jest to szczególnie istotne w kontekście tych bohaterów, którzy wzbudzają największe kontrowersje, jak Joxe Mari (fanatyczny bojownik ETA) czy Nerea (w jej przypadku w rachubę wchodzą głównie kwestie obyczajowe).
Ale historia ta byłaby niepełna bez opowiedzenia także losów Xabiera (i jego nieszczęśliwego związku), Gorki (odkrywającego w sobie talent literacki i pewną skłonność, której nie jest w stanie zaakceptować jego starszy brat, czyli Joxe Mari) oraz – szczególnie doświadczonej przez los (także przed wypadkiem) – Arantxi. A nade wszystko Txata Lertxundiego, bo przecież właśnie to, co go spotyka, staje się zarzewiem konfliktu między obiema rodzinami. Dzieje Bittori i Miren oraz ich najbliższych wpisują się we współczesną historię Baskonii i – szerzej – całej Hiszpanii. Aramburu, a w ślad za nim Fejzula zadają pytania o sens walki o najwznioślejsze nawet ideały, jeśli jej ofiarami padają ludzie przyzwoici i niewinni. Bo czy uświęcony cel naprawdę usprawiedliwia zastosowanie wszystkich prowadzących do niego środków? To oczywiście pytanie retoryczne, bo odpowiedzi można domyśleć się bez problemu. Mimo to ani autor powieści, ani twórca komiksu nie mają wątpliwości, że ich zdanie niewiele zmieni – że zawsze i wszędzie znajdą się fanatycy i radykałowie, którzy w imię idei będą bez zmrużenia oka zabijać tych, którzy – w rzeczywistości bądź jedynie w ich przekonaniu – staną im na drodze.
To przecież nie przypadek, że Fernando Aramburu zdecydował się w 1985 roku na wyjazd z Kraju Basków. Nie jest też przypadkiem, że na początku lat 90. rodzina Fejzuli zamieszkała daleko od ojczystej Serbii. I ani jeden, ani drugi – jak dotąd – nie zdecydowali się na powrót. Równie wykorzenieni wydają się bohaterowie „Patrii”, którzy wciąż nie mogą znaleźć swego miejsca w życiu; choć – poza Joxe Marim – żaden z nich nie podjął radykalnych działań politycznych czy wojskowych, oni także ponoszą konsekwencje tego, co działo się przez lata w Kraju Basków. Oni też noszą swój krzyż, są napiętnowani przez miejsce, z którego pochodzą. Co istotne, poziomowi literackiemu komiksu dorównuje jego strona graficzna – bardzo malarska oraz wysmakowana. I jednocześnie konsekwentna. Należy bowiem zaznaczyć, że Fejzula rozpisał obszerne dzieło Aramburu na prawie trzysta plansz i musiał przy tym pamiętać o odpowiednim przedstawieniu zmieniających się przecież na przestrzeni dekad bohaterów, aby czytelnik zdołał ich rozpoznać i tym samym połapać się w rozwoju wydarzeń.
Choć w wielu fragmentach jest to historia bardzo dynamiczna (vide manifestacje, akty terroru), przez cały czas unosi się nad nią specyficzny nostalgiczny nastrój, tęsknota z powodu na zawsze utraconej niewinności. W pojawiających się na kartach „Patrii” postaciach jest więc widocznie zamyślenie, kontemplacja, rozpamiętywanie przeszłości, ale jednocześnie emanuje z nich wewnętrzna siła, wynikająca z przekonania co do słuszności obranej przez siebie drogi. Nawet jeżeli są to drogi prowadzące w różnych kierunkach.
