Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 czerwca 2023
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXVI

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

  • Baltimore #1
    Mike Mignola, Christopher Golden; Ben Stenbeck
  • Jack z Baśni #1
    Bill Willingham, Lilah Sturges; Tony Akins, Steve Leialoha, Andrew Pepoy
  • Beniamin i Beniamina
    René Goscinny; Albert Uderzo
  • JLA. Wieża Babel
    Mark Waid, D. Curtis Johnson, Devin Grayson; Howard Porter, Arnie Jorgensen, Mark Pajarillo, Steve Scott, Pablo Raimondi
więcej »

Mitch Gerads, Tom King
‹Mister Miracle›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMister Miracle
Scenariusz
Data wydania22 stycznia 2020
RysunkiMitch Gerads
PrzekładMarceli Szpak
Wydawca Egmont
CyklDC Deluxe
ISBN9788328196209
Format320s. 180x275mm
Cena119,99
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Zwyczajna codzienność boga
[Mitch Gerads, Tom King „Mister Miracle” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Komiks o Panu Cudownym w ujęciu spółki King/Gerads zaserwował sporo zamieszania. Można traktować go jako farsę, komiksowy żart, antidotum na zadętych superbohaterów z ich pangalaktycznymi problemami, ratujących na okrągło i do znudzenia jakieś światy. Można w nim też dostrzec superpoważną próbę dokonania czegoś nowego, nowatorskiego ujęcia „zwyczajnego życia” herosów, które i tak przetykane zostaje filozoficznym egzystencjalizmem. Prawda zdaje się jednak mieścić pośrodku.

Tomasz Nowak

Zwyczajna codzienność boga
[Mitch Gerads, Tom King „Mister Miracle” - recenzja]

Komiks o Panu Cudownym w ujęciu spółki King/Gerads zaserwował sporo zamieszania. Można traktować go jako farsę, komiksowy żart, antidotum na zadętych superbohaterów z ich pangalaktycznymi problemami, ratujących na okrągło i do znudzenia jakieś światy. Można w nim też dostrzec superpoważną próbę dokonania czegoś nowego, nowatorskiego ujęcia „zwyczajnego życia” herosów, które i tak przetykane zostaje filozoficznym egzystencjalizmem. Prawda zdaje się jednak mieścić pośrodku.

Mitch Gerads, Tom King
‹Mister Miracle›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMister Miracle
Scenariusz
Data wydania22 stycznia 2020
RysunkiMitch Gerads
PrzekładMarceli Szpak
Wydawca Egmont
CyklDC Deluxe
ISBN9788328196209
Format320s. 180x275mm
Cena119,99
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Kto najlepiej nadaje się do takiego eksperymentu? Na pewno nikt z pierwszego szeregu superbohaterów uwikłanych w tak wiele wcieleń i zależności, że kolejna odsłona byłaby tylko dodatkiem do katalogu. Można więc odkurzyć znajdującego się prawie zawsze w tle Mister Miracle′a. Pokazać, jak stał się nim Scott Free, dzieciak z pełnej okrucieństwa planety Apokolips, od maleńkości doskonalący się w uciekaniu. Jest tak dobrym eskapistą, że żyje z pokazów uciekania z najbardziej niesamowitych nawet pułapek. Aż w końcu, u kresu wytrzymałości, musi zmierzyć się z tym, przed czym nikt uciec nie potrafi. Przynajmniej tak się wydaje… Ze śmiercią. Musi tego spróbować!
I w takich oto okolicznościach spotykamy się z nowym wcieleniem Miracle′a – a jest to spotkanie przypominające zderzenie z rozpędzonym pociągiem. Zaczyna się niby standardowo. Ot, mitologiczna gadka o skłóconych światach… Ale zaraz potem pokrwawiony gość z podciętymi żyłami, leżący w łazience mówi wyraźnie, że coś poszło nie tak. A może tak właśnie miało być?
Gdy po pierwszym szoku przychodzi otrzeźwienie, to akurat czas, by uświadomić sobie, że jednak nie wszystko można i trzeba tu potraktować poważnie. To byłoby zresztą nie do zniesienia. Na trzystu stronach, wypełnionych w dużej mierze jazdą bez trzymanki, dobrze jest zachować zdrowy dystans. Zresztą i tak, kiedy się człowiek już ze wszystkim ogarnie i tak lepiej przeczytać ten tom przynajmniej jeszcze raz. Chyba dopiero podczas drugiej lektury, oswoiwszy się z formą i treścią, można skupić się na niuansach, dzięki którym ten komiks nabiera barw – dosłownie i w przenośni.
Od samego początku wiadomo już, że nie będzie to typowa historia superbohaterska o ratowaniu światów. A przynajmniej nie tylko o tym, bo pomiędzy epickimi bitwami herosi prowadzą przecież normalne życie. Żyjąc nim, Mister Miracle, wraz z ukochaną Big Bardą, mieszkają w los Angeles. Co pewien czas wpadają do macierzystych światów stoczyć jakąś wojenkę albo ukatrupić jakiegoś niewdzięcznika, ale to przecież tylko zajęcia z doskoku. Najważniejsza jest potrzebna przebudowa mieszkania. Tak, brzmi to surrealistycznie, ale właśnie na tym polega patent Kinga – na zderzeniu dwóch rzeczywistości – obowiązków superbohatera, a wręcz boga, ze zwyczajnym życiem zjadacza chleba. Czasami idzie wręcz po bandzie, bo ile bitew można stoczyć w bryzgach krwi, rozmyślając jednocześnie o „obowiązkach życia codziennego"? To pewien schemat i, mimo że King wprowadza do niego coraz to nowe elementy, nie udało się mu przed nim, nomen omen, uciec. Dlatego też rozpędzony z początku fabularny pociąg z czasem wytraca prędkość. Co więcej, w miejscach, gdzie na wadze kładzie z jednej strony przysłowiowe „brudne pieluchy”, a z drugiej „miliony istnień”, zaczyna niebezpiecznie turkotać…
Gerads wtóruje tej konwencji swoimi rysunkami. Już samo zestandaryzowanie plansz w dziewięć kadrów (podobnie jak w klasycznych Strażnikach) pokazuje, że autorzy dobitnie chcą swój komiks spozycjonować w segmencie tytułów antybohaterskich. A przynajmniej w gronie tych, które negują utarte spojrzenie na herosów.
Podobny cel mają zabawy samym obrazem – powtórzenia kadrów, barwne wytryski na przemian z ilustracjami zdecydowanie bardziej stonowanymi (szkoda, że w druku nie wszędzie udało się wydobyć ich pierwotną głębię), a wreszcie stanowiące swoistą wizualną orgię kolorowe „przestery” – obrazy z rozmytymi konturami, rozmyślnie niespasowane. Rozjeżdżają się one krzycząc o surrealizmie głoszonych treści. Przyprawiają o oczopląs, ale też poszerzają miejsce na domysły.
Kiedy człowiek pojmie umowność tych wszystkich zabiegów, dopiero wówczas może zacząć dobrze się bawić. Nie przeszkadzają już wówczas aż tak bardzo te różne „oczka” puszczane do czytelnika, jak choćby wspomniane kopiowane kadry. Radują natomiast mnożące się w otoczeniu gadżety spod znaku Ligi Sprawiedliwości (której Mister Miracle jest członkiem) czy rozbrajające sceny ze złolami wcinającymi podczas sądu talerz warzyw. Z większym dystansem można wczytać się w filozoficzne dysputy, porażające głębią, o ile ktoś nie ma nadmiaru wiedzy o filozofii.
O tym, że tak naprawdę King i Gerads nie chcieli wyrządzić krzywdy Scottowi jakąś pochopną „dekonstrukcją”, świadczy chociażby fakt, iż ich Nowi Bogowie właściwie nie wyłamali się poza kanon Czwartego Świata i historii Miracle′a stworzonej pierwotnie przez Jacka Kirby′ego. Jakby na dowód tego z początku odwołują się wprost do dziejów rodzinnych planet Scotta, a dopiero potem przechodzą do ukazania swojej wersji dalszych zdarzeń.
Ich „Mister Miracle” to niewątpliwe komiksowa awangarda, a ta zwykle ma tyle samo żywotnych zwolenników. co. przeciwników. No i oczywiście rzeszę niemających własnego zdania biernych potakiwaczy obu stronom sporu. Jeśli pozostanie się przy mistrzostwie w operowaniu formą i kunszcie związania w całość elementów pozornie całkowicie odrębnych, wręcz sprzecznych, należy przed Kingiem i Geradsem pochylić czoło. Z pójściem dalej, zwłaszcza w nabożny zachwyt nad „ambitnym osiągnięciem”, warto zachować umiar.
„Mister Miracle” w tej odsłonie w USA wzbudził zachwyt. W ślad za przyznanymi serii pięcioma (!) nagrodami Eisnera za najlepszy scenariusz, rysunki i zamkniętą historię orzeczono, że duet King/Gerads tchnął w tego bohatera nowe życie. Niewątpliwie. Jednak to, co zachwyca fanów superbohaterów za oceanem, niekoniecznie musi zachwycić nas. I pewnie „Mister Mircle” niejednego czytelnika zaskoczy, jeśli nie rozczaruje. Zarówno przez rozciągniętą, napiętą momentami do granic wytrzymałości treść, jak również grafiki, którym też próbowano nadać nowy, wieloznaczny wymiar. To na pewno swoista awangarda, ale nie dla każdego.
Plusy:
  • nowatorskie ujęcie tematu superbohaterów przez zderzenie wzniosłości i codzienności
  • świadome operowanie kadrowaniem i odważne użycie barw
  • filozoficzne wycieczki, będące w zasadzie żartem z filozofii
Minusy:
  • eksperymenty z treścią, przenikaniem wątków, banalizujące ich wymowę
  • drażniące wizualnie eksperymenty z grafiką, nie zawsze jasne
  • nie do końca udany druk tomu (głębia barw na niektórych stronach)
koniec
17 października 2020

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Młócka
Marcin Knyszyński

6 VI 2023

W dwudziestym pierwszym wieku uniwersum Marvela wstrząsane jest co chwila wielkimi wydarzeniami, „po których nic już nie będzie takie samo”. To powtarzające się, buńczuczne hasło nie niesie nigdy aż tyle prawdy, ile chcieliby twórcy (i pewnie czytelnicy), ale zawsze zmienia jakoś układ sił w uniwersum. Jest tak również w przypadku „Tajnej inwazji”.

więcej »

Zbrodnia nie popłaca
Maciej Jasiński

5 VI 2023

„O.K. Corral” oraz „Lucky Luke: Samotny jeździec” to komiksy stworzone kilka dekad po śmierci René Goscinnego, na podstawie scenariuszy innych autorów. Próbują oni korzystać z dorobku mistrza komiksowego humoru, ale czy udało im się choć w części mu dorównać?

więcej »

Robi wrażenie
Marcin Osuch

4 VI 2023

Uczciwie przyznaję, że miałem jakieś tam oczekiwania do tego komiksu. Nie że będzie to jakieś genialne odświeżenie kultowej przecież serii, raczej zwyczajnie byłem ciekaw, jak autor rozegra starość głównych bohaterów, Thorgala i Aaricii. Ponieważ tej starości jest niewiele, to jestem nieco rozczarowany, ale patrząc na całość, muszę przyznać, że „Żegnaj, Aaricio” da się czytać i wciąga.

więcej »

Polecamy

Superbohater zza biurka

Niekoniecznie jasno pisane:

Superbohater zza biurka
— Marcin Knyszyński

Myślę, więc jestem – tym, kim myślę, że jestem
— Marcin Knyszyński

Kurde blaszka!
— Marcin Knyszyński

Podpatrywanie człowieczeństwa
— Marcin Knyszyński

Suprawielki pantechnobarok
— Marcin Knyszyński

Teraz (naprawdę) mamy kryzys
— Marcin Knyszyński

Zielone koszmary
— Marcin Knyszyński

To jest Sparta!!!
— Marcin Knyszyński

Między złotem a srebrem
— Marcin Knyszyński

Ten, którego nadejście zauważasz
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Inne recenzje

Więzień istnienia
— Marcin Knyszyński

Tegoż twórcy

Demony podświadomości
— Maciej Jasiński

Pewnego razu w Bagdadzie
— Marcin Knyszyński

Nie jesteś sam
— Marcin Knyszyński

Ostatnia nadzieja Gotham
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Alter Sisters
— Tomasz Nowak

Między Alfą a Omegą
— Tomasz Nowak

Imperium po drugiej stronie lustra
— Tomasz Nowak

Hej, marines, hej!
— Tomasz Nowak

Ostatni występ kwartetu
— Tomasz Nowak

Tornadem porwani
— Tomasz Nowak

Ech, ta zła religia
— Tomasz Nowak

Oby nauka nie szła w las
— Tomasz Nowak

Komiksowa retrospektywa
— Tomasz Nowak

Droga w nieznane
— Tomasz Nowak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.