Drugi tom zbiorczego wydania serii „100 naboi” Briana Azzarello i Eduardo Risso potwierdza, że mamy tu do czynienia z komiksem kompletnym. Doskonale prowadzona narracja i świetne rysunki to nadal znaki rozpoznawcze tego dzieła.
Szemrane historie
[Brian Azzarello, Eduardo Risso „100 naboi #2 (wyd. zbiorcze)” - recenzja]
Drugi tom zbiorczego wydania serii „100 naboi” Briana Azzarello i Eduardo Risso potwierdza, że mamy tu do czynienia z komiksem kompletnym. Doskonale prowadzona narracja i świetne rysunki to nadal znaki rozpoznawcze tego dzieła.
Brian Azzarello, Eduardo Risso
‹100 naboi #2 (wyd. zbiorcze)›
Dostajemy kolejną porcję smakowitych opowieści, z których każda mogłaby z powodzeniem stanowić samodzielną, zamkniętą historię. Tajemniczy agent Graves kontynuuje swoją misję, oferując osobom znajdującym się na życiowych zakrętach możliwość dokonania bezkarnej zemsty. Dokumenty, pistolet oraz sto naboi niemożliwych do namierzenia, które odnalezione na miejscu zbrodni sprawią, że natychmiast zamknięte zostanie wszelkie dochodzenie. Sprawa jest zatem prosta: jeśli ktoś zdecyduje się na wykorzystanie prezentu od Gravesa, będzie bezkarny. Oczywiście Graves nie zwraca się do przypadkowych osób, lecz systematycznie realizuje niezwykle skomplikowaną intrygę i reaktywuje pozostających do tej pory w uśpieniu Minutmenów, czyli zabójczo niebezpiecznych członków oddziału pilnującego równowagi w Truście – potężnej organizacji zrzeszającej trzynaście wpływowych rodzin. W poprzednim tomie poznaliśmy już Cole’a Burnsa, teraz przychodzi czas na kolejne osoby i kolejne historie.
Tom otwiera opowieść zatytułowana „Naśladowca”, w której pozornie nic się nie dzieje. Oto na ławeczce w parku siedzi sobie pan Shepherd i rozmawia z synem najbardziej wpływowego członka Trustu – Benito Medici próbuje w jej trakcie dowiedzieć się czegoś na temat planów Gravesa. Jeśli jednak, ktoś wyobraża sobie, że Azzarello i Risso zaserwują nam gadające głowy i statyczne ujęcia, jest oczywiście w błędzie. W gruncie rzeczy rozgrywa się tu kilka osobnych, skomplikowanych dramatów, które znów śledzimy z wariacko krążącej po całym terenie parku kamery. Po tym przyprawiającym o zawrót głowy otwarciu następują kolejne opowieści tworzące mozaikową całość. Dostajemy zatem opowieść o uzależnionym od heroiny i staczającym się na dno mężczyźnie szukającym kogoś, kto zechce wysłuchać jego opowieści. Następnie obserwujemy dramat starszego człowieka, który próbuje zdobyć pieniądze na leczenie swojej żony… grając w kasynach. Oczywiście traci ostatni grosz i zostaje zmuszony do radykalnych działań. Poznajemy także historię życia starszego mężczyzny, niegdyś znanego sportowca, który agenta Gravesa spotkał na swej drodze kilkadziesiąt lat wcześniej. Zawieramy również znajomość z dość niepozornym pracownikiem stacji benzynowej, który wikła się w podejrzany interes.
Tom wieńczy najdłuższa i chyba najlepsza w tym tomie opowieść – sześciozeszytowa historia „Szemrany detektyw”. Ten utrzymany w Chandlerowkskich klimatach kryminał noir, opowiadający o losach prywatnego detektywa skrywającego twarz za bandażami, mógłby w gruncie rzeczy doskonale sprawdzić się jako samodzielna całość. Trzeba dodać, że tomie znalazł się także odcinek zupełnie inny od pozostałych (chodzi o zeszyt #26). Oto w rozgrywającym się we Francji epizodzie znany z poprzedniej odsłony pan Branch dzieli się szczegółami własnego śledztwa dotyczącego Trustu z przyprowadzoną do swojego domu prostytutką. Jego zadziwiającą szczerość tłumaczy fakt, że dziewczyna nie zna angielskiego. Ta fabuła też oczywiście odgrywa ważną rolę w całej narracji, ale stworzenie tego zeszytu chyba przede wszystkim stanowiło pretekst do zaproszenia kilku znanych rysowników. Swoje wersje bohaterów wymyślonych przez Azzarello przedstawiają tu między innymi Jim Lee, Frank Miller, Jordi Bennet, Tim Bradstreet czy Dave Gibbons.
Rysunki tych artystów stanowią interesujące uzupełnienie doskonałej roboty wykonywanej przez Eduardo Risso. Argentyński rysownik potwierdza bowiem w tym tomie doskonałą formę. Nadal obecne są tu znaki rozpoznawcze jego twórczości – posługiwanie się dużym kontrastem, wyraziste światłocienie, brak kreskowania i – przede wszystkim – fenomenalne kadrowanie. Jeżeli chodzi o ten ostatni aspekt, to Risso po prostu przechodzi samego siebie. Wspomniana na początku sekwencja parkowa otwierająca tom to prawdziwy majstersztyk – koniecznie trzeba poświęcić nieco czasu na przeanalizowanie poszczególnych faz i ujęć tego epizodu. Poza tym rysownik znów nie przestaje nas zadziwiać ukazując poszczególne sceny z coraz bardziej zaskakujących miejsc. Tym razem spoglądamy na przykład na zdarzenia z dna wypełnionej petami popielniczki!
Krótko mówiąc drugi tom wydania zbiorczego serii Briana Azzarello i Eduardo Risso przynosi dokładnie to czego można było się spodziewać. Akcja rozwija się bardzo powoli, niejako przy okazji pojawiania się kolejnych opowieści, pozornie niezwiązanych z główną osią narracyjną. Podczas lektury sami musimy wyławiać kolejne elementy składające się na tę skomplikowaną narracyjną mozaikę. Jasne jest już, że jest to opowieść o zemście. Chodzi jednak nie tyle o zemstę, jaką umożliwia Graves, oferując różnym ludziom aktówkę i sto naboi, ale o zemstę samego Gravesa, który chce odegrać się na Truście za zdarzenia z Atlantic City. Wszystko spowija jeszcze mgła tajemnicy raz po raz delikatnie rozwiewana przez autorów. Na przykład wtedy gdy obserwujemy spotkanie trzynastu rodzin tworzących Trust, albo gdy słuchamy Brancha opowiadającego przygodnej prostytutce o szczegółach działalności tej organizacji. Rozkaz dotyczący likwidacji Minutmanów bez wątpienia przysporzy jeszcze członkom Trustu wielu kłopotów. Agent Graves już o to zadba, ku uciesze czytelników.
