Tom Judge budzi się skacowany. Wychodzi z łóżka (w nim leżą dwie piękne kobiety poznane poprzedniego wieczora), przechodzi do drugiego pokoju. Rozgląda się po zapuszczonym wnętrzu. Na stoliku leżą opróżnione flaszki, Biblia, zdjęcia z przeszłości.
Poranna kawa z Szatanem
[ - recenzja]
Tom Judge budzi się skacowany. Wychodzi z łóżka (w nim leżą dwie piękne kobiety poznane poprzedniego wieczora), przechodzi do drugiego pokoju. Rozgląda się po zapuszczonym wnętrzu. Na stoliku leżą opróżnione flaszki, Biblia, zdjęcia z przeszłości.
Clayton Crain, Paul Jenkins
‹Universe›
Jeszcze raz przypominają mu się wydarzenia, które doprowadziły do tego, że porzucił stan duchowny i toczy obecne życie. I jeszcze nie wie, że tego samego dnia jego dom stanie w płomieniach, a on sam wypije kawę z władcą piekieł i pozna zasady na których zbudowany jest świat w którym przyszło mu żyć. Ten, i nie tylko ten świat.
Tak zaczyna się kolejna historia z komiksowego wszechświata zamieszkanego przez bohaterów serii wydawanych przez amerykańskie wydawnictwo Top Cow Productions.
Zaczniemy z pozornie całkiem innej beczki.
W 1997 roku Garth Ennis („Pielgrzym”, „Kaznodzieja”, „Hitman”) rozpoczął pisanie dla wydawnictwa Top Cow kolejnego komiksu z superbohaterem. Tym razem był nim Jackie Estacado – zawodowy morderca na usługach swojego przybranego ojca a jednocześnie szefa lokalnej mafii – Frankiego Franchetti. W pierszych sześciu numerach serii Ennis przedstawił czytelnikom galerię barwnych postaci, przyjaciół i wrogów głównego bohatera, który – tu tkwi haczyk – w dniu swoich dwudziestych pierwszych urodzin odziedziczył po swoim zmarłym ojcu moc Ciemności pozwalającą mu na kreowanie rozmaitych tworów z mrokiem powiązanych. „The Darkness”, bo o tym tytule mowa, wraz z istniejącym już komiksem „The Witchblade” (tu bohaterką – często bardzo skromnie przyodzianą – była policjantka wyposażona w tajemniczą rękawicę bojową) stanowiły trzon komiksów wydawanych przez wydawnictwo Top Cow. Z początku niesamowity przebój wydawniczy z czasem zaczął tracić klientów, znużonych formułą zaproponowaną przez twórców, która po kilku latach produkcji tytułów zaczęła połykać swój własny ogon. Wydawcy nie zasypiali jednak gruszek w popiele i co kilkanaście miesięcy proponowali czytelnikom kolejne „rewolucyjne” zmiany, występy gościnne bohaterów w tytułach konkurencji („Darkness / Batman”, „Witchblade / JLA”, „szczytem” zaś osiągnięć jest crossover „Witchblade/Aliens/Darkness/Predator”) oraz zmiany rysowników i scenarzystów. O ile w przypadku Witchblade popularność podtrzymywał między innymi przychylnie przyjęty serial telewizyjny realizowany na podstawie komiksu (oraz wiecznie popularny wizerunek „bad girl”), to „Darkness” nie miał takiego szczęścia. Ówczesny autor „The Witchblade”, Paul Jenkins, przy zgodzie szefów firmy, planował wprowadzenie nowego tytułu na rynek. Tytułu, który miałby uporządkować sporą już ilość ukazujących się w Top Cow Productions zeszytów (do dwóch wymienionych doszły jeszcze między innymi „Tomb Raider”, „Fathom” oraz „Ascension”) oraz zasady rządzące światem w którym ich akcja się toczyła. W ostatnim, czterdziestym, numerze pierwszej serii „The Darkness” Jenkins uśmierca więc Jenny – ukochaną głównego bohatera, jak i jego samego (szczegóły pozostawmy potencjalnym czytelnikom), a komiks kończy zapowiedzią „Ciąg dalszy w Universe #1”. Wystarczyła odpowiednio przeprowadzona kampania reklamowa i „Universe” #1 staje się kolejnym przebojem wydawnictwa.
Zasady gry są proste. „Nieba nie ma. A w każdym razie w takim sensie w jakim jest nam znane. Jest tylko piekło. Dusza każdego człowieka, niezależnie od trybu życia jakie prowadził na Ziemi, po śmierci nosiciela trafia do Piekła.” Ale co dalej? Co się z nimi dzieje? I na czym polegają plotki, które głoszą, że niektóre z dusz znikają z piekielnych ziem, by przenieść się gdzieś Dalej. Gdzie i w jaki sposób one podróżują? I czy władca piekieł („Mów mi Nick”), który siedzi na krześle obok i sączący z kubka kawę, mówi prawdę?
Na te pytania będzie musiał odpowiedzieć Tom Judge, który w kilka chwil po odnalezieniu tajemniczego amuletu – Zachwytu – stanąć będzie musiał przed wyzwaniem swojego życia. Acha, a przy okazji będzie musiał jeszcze uratować wszechświat przed zagładą. Bo Szatan jest już zmęczony i opuścił swój wymiar…
Paul Jenkins planował stworzenie tytułu, wokół którego toczyła by się akcja innych komiksów wydawnictwa – czytelnicy każdego z pozostałych numerów znaleźli by tu coś dla siebie (wizyty bohaterów innych serii, wykreowanie postaci stanowiących zagrożenie dla całego komiksowego uniwersum oraz stworzenie geografii i mechanizmów tym światem rządzącej). Tworząc scenariusz do „Universe” korzystał on wielu istniejących i sprawdzonych w opowieściach komiksowych pomysłów (Władca Piekła opuścił już Piekło w „Sandmanie” Neila Gaimana, stamtąd też pochodzi koncept głównej mocy jaką rozporządza noszony przez Judge’a amulet; sposób na wyłganie się z kontraktu na duszę jaki zawarł Tom Black – nowy, posiadający ogromne zasoby i wiedzę na temat Piekła, przeciwnik głównych bohaterów – został zaczerpnięty z numerów „Hellblazera” pisanych przez Gartha Ennisa) oraz kilku oryginalnych przeróbek znanych mitów (trzygłowy Cerber czy choćby taksówkarz eee… znaczy przewoźnik Charon).
Wizualnie komiks ten to mieszanina komiksu grozy, sensacji i klasycznego komiksu o superbohaterach (tu najbardziej przypomina „Spawna”) w którym pełno demonicznych postaci i miejsc piekielnych. Clayton Cray, rysownik serii, znany wcześniej z komiksu „Bez honoru” (Mandragora 2002) rozwija swoje umiejętności, a jednocześnie pozostaje wierny swojemu własnemu, charakterystycznemu stylowi pełnego karykaturalnych, zniekształconych twarzy oraz wielu malutkich kreseczek. Na szczęście tym razem (w przeciwieństwie do „Bez Honoru”) bohaterów można bez problemu od siebie odróżnić, a fabułę komiksu śledzić bez większych kłopotów.
Pierwsze cztery zeszyty polskiej edycji zebrane w jednym tomie to wprowadzenie głównych bohaterów, rozwiązanie sytuacji Jackiego Estacado, wycieczkę krajoznawczą po kilku poziomach Piekła oraz pierwsze pojawienie się Toma Blacka – postaci, która z pewnością da o sobie znać w kolejnych numerach serii. 96 stron na kredowym papierze, sztywna, nielakierowana okładka. Tłumaczenie na dobrym, przyzwoitym poziomie (może tylko „you’re screwed” z zakończenia pierwszego zeszytu należałoby przetłumaczyć jako coś w rodzaju „masz przechlapane” a nie „jesteś zalany"; a od czasu do czasu dodać kilka apostrofów – by Jackie nie stawał się Jackiem).
W zapowiadanym na sierpień drugim tomie czeka nas rozwinięcie motywów zasygnalizowanych w tomie pierwszym. Poznamy więcej szczegółów na temat Toma Blacka, możliwości Zachwytu, a Thomas Judge spotka kilka postaci ze swojej przeszłości oraz w poszukiwaniu rozwiązania tajemnicy znikających dusz odbędzie podróż piekielnym pociągiem (prowadzonym przez Konduktora) do kolejnych kręgów Piekła.
Komiks dla fanów komiksowych horrorów oraz świata wykreowanego przez Top Cow.
