Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 maja 2023
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXVI

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Pierre Christin, Jean-Claude Mézieres
‹Valerian #7 (wydanie zbiorcze)›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułValerian #7 (wydanie zbiorcze)
Scenariusz
Data wydaniamarzec 2017
RysunkiJean-Claude Mézieres
Wydawca Taurus Media
CyklValerian
Format176s. 215x290 mm
Cena100,00
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Koniec końców?
[Pierre Christin, Jean-Claude Mézieres „Valerian #7 (wydanie zbiorcze)” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Siódmym tomem zbiorczym wydawnictwo Taurus dokonało dzieła. Polscy miłośnicy komiksu otrzymali pełen komplet przygód Valeriana i Laureliny. Sukces tym większy, że podejść do tej serii było już kilka. I trzeba przyznać, że zakończenie jest całkiem udane.

Marcin Osuch

Koniec końców?
[Pierre Christin, Jean-Claude Mézieres „Valerian #7 (wydanie zbiorcze)” - recenzja]

Siódmym tomem zbiorczym wydawnictwo Taurus dokonało dzieła. Polscy miłośnicy komiksu otrzymali pełen komplet przygód Valeriana i Laureliny. Sukces tym większy, że podejść do tej serii było już kilka. I trzeba przyznać, że zakończenie jest całkiem udane.

Pierre Christin, Jean-Claude Mézieres
‹Valerian #7 (wydanie zbiorcze)›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułValerian #7 (wydanie zbiorcze)
Scenariusz
Data wydaniamarzec 2017
RysunkiJean-Claude Mézieres
Wydawca Taurus Media
CyklValerian
Format176s. 215x290 mm
Cena100,00
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Jest to album pożegnalny i w tym duchu utrzymana jest większość materiałów dodatkowych, które tradycyjnie otwierają każdy album zbiorczy z przygodami Valeriana i Laureliny. We wstępie Stan Barets uświadamia nam, jak wyjątkowa jest sytuacja, gdy autorzy po ponad czterech dekadach dobrowolnie decydują się na zakończenie swojej sztandarowej serii. Duch podsumowań unosi się także nad relacjami z wydarzeń z prywatnego życia Christina i Mézieresa. W pierwszym albumie mogliśmy przeczytać o ich fascynacji Stanami Zjednoczonymi, pobycie u przyjaciół na ranczo i nawiązaniach do tych przeżyć w samym komiksie. W siódmym albumie, wiekowi już twórcy powracają na Dziki Zachód, odbywając sentymentalną podróż śladami sprzed czterdziestu lat.
A sama historia o agentach czasoprzestrzennych? Czytelnik otrzymuje trzy epizody składające się na kompletną historię sumującą cały cykl. Intryga rozwija się powoli, wręcz ospale, przez dwa albumy („Na skraju Wielkiej Nicości”, „Prawo kamieni”), aby w końcowej odsłonie („Czasotwór”) gwałtownie przyspieszyć. Od razu uprzedzam, że to wcale nie jest tak, że na początku nic się nie dzieje, ale gwałtowne przyspieszenie narzucone przez autorów w końcowej fazie zmienia kompletnie perspektywę. Naszych bohaterów spotykamy w roli kosmicznych komiwojażerów na skraju Wielkiej Nicości. Tytułowa Nicość jest owiana nimbem tajemnicy. Nikt nie wie, czym jest dokładnie, ale można uznać, że to coś więcej niż często spotykane w SF czarne dziury. To raczej coś na kształt pozostałości z czasu tworzenia się Wszechświata, w której nadal powstaje materia. Oczywiście handlowe zainteresowania Valeriana i Laureliny nie wynikają z braku innego zajęcia. Wręcz przeciwnie, jest to swoista przykrywka dla ciągłego poszukiwania ich ojczystej planety. Trzeba zresztą przyznać, że kwestia Ziemi, jej zniknięcia w katastrofie w 1986 roku, odbudowania ludzkiej cywilizacji oraz powstania Galaxity było swoistą idée fixe Christina. Pierwsze albumy powstawały jeszcze w latach 60. i być może nawet przez głowę mu nie przeszło, że seria tak dobrze się przyjmie i będzie kontynuowana aż do początku nowego tysiąclecia. Opisując zagładę Ziemi w 1986 roku, stał się zakładnikiem swojej historii i od kilku albumów dążył do odkręcenia całej sprawy. Już wcześniej wyszło na jaw, że Ziemia nie uległa zniszczeniu, tylko została… ukryta. Problem w tym, że poszukiwania Niebieskiej Planety wpisują się w dużo większe kosmiczne zamieszanie. Grubszą aferę szykują naszym bohaterom ich znajomi z albumu „Kręgi władzy” – S’Traks, Na-Zultra i Pułkownik Tlok, czyli triumwirat z Rubanisa. Wiążą się oni ze swego rodzaju siłą wyższą reprezentującą nieuduchowione zło. Wizualnie przypomina ona monolit z „Odysei kosmicznej” (a dokładnie monolity, bo jest ich wiele), koncepcyjnie bardziej pasuje do Absolutnego Zła z „Piątego Elementu”. Twórcy hołdują zasadzie, że nawet najbardziej skrajne zło potrzebuje oddanych pomagierów. I nawet jeśli wszyscy wiedzą, że Zło nie robi wyjątków i z pomocnikami rozprawia się na końcu, to zawsze znajdą się tacy, którzy będą szukać swojej szansy po ciemnej stronie mocy. Ale to wszystko odbieram jako sprytny pretekst. Pretekst Christina do swoistego podsumowania całej serii. Robi to na dwa sposoby. Po pierwsze, pojawiają się praktycznie wszystkie istotne postaci z poprzednich albumów. Są to: Xombul ze „Złych snów”, Sun Rae i Schroeder z „Miasta wzburzonych wód”, rodzina Argola z „Witajcie na Alflolu”, Jal i Kistna z „Na granicach”, Shinguzi z „Kręgów władzy” i tak dalej. Pojawiają się także nowi bohaterowie, tacy jak przykładowo… kapitan Molto Cortes. To wyraźny ukłon w stronę nie mniej kultowej serii Hugo Pratta. Ewidentnie scenarzysta poprowadził historię w sposób umożliwiający to „rodzinne” spotkanie. Ale tak już jest, kiedy autorzy podejmują świadomą decyzję o zakończeniu serii. I trzeba przyznać, że zrobili to z przytupem. Plan jest precyzyjny, każda osoba ma do odegrania swoją rolę. Wszystko przypomina nieco atak na Gwiazdę Śmierci z nieco innego uniwersum. A drugi wątek? To zamknięcie kwestii poszukiwań Ziemi i Galaxity. I tutaj też czytelnik będzie zaskoczony. Nawet w świecie, w którym możliwe są podróże w czasie, nic nie zdarza się dwa razy.
Od strony graficznej już chciałem powiedzieć, że nic się nie zmieniło, ale nie byłaby to prawda. Na kilku stronach, zamiast czystej kreski wypełnionej czystym kolorem, pojawiają się grafiki przypominające malarski styl wprowadzony swego czasu w „Thorgalu” przez Rosińskiego (tak dokładnie to chyba zaczęło się od „Hrabiego Skarbka”). Ten nowy styl dominuje w scenach ze wspomnianym triumwiratem z Rubanisa i kamiennymi blokami, dodając im nieco ponurego wydźwięku. Czy taki był cel? W przypisach nie znalazłem nic na ten temat.
Czyli pożegnanie na całego. Czy rzeczywiście? Po pierwsze, zgodnie z deklaracjami wydawcy, być może otrzymamy jeszcze w tym roku któryś z albumów encyklopedycznych ze świata Valeriana. A jest w czym wybierać. „Les habitants du ciel”, czyli zbiór mieszkańców różnych światów odwiedzanych przez agentów czasoprzestrzennych, „Les Extras de Mézières” czy zbiór szkiców, grafik, jakie powstały przy tworzeniu serii. Do tego dochodzi „Les souvernirs de futur”, album z 2013 roku, w którym przeplatają się cało stronne grafiki uzupełnione kilkustronicowymi komiksowymi epizodami z udziałem Valeriana i Laureliny. Do tego dochodzi aktorski film w reżyserii Luca Bessona. Czyli niby żegnamy naszych bohaterów, ale nie do końca.
koniec
5 maja 2017

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gra tajemnic
Maciej Jasiński

28 V 2023

Mimo gwiazdorskiej obsady, pierwszy filmowy „Legion Samobójców” nie był specjalnie udanym dziełem. Drugi okazał się produkcją o wiele lepszą, a James Gunn pokazał jak powinno się robić takie filmy: łączące przemoc, humor i grupę wyrzutków, którzy często mają - delikatnie mówiąc - coś z deklem. Czy komiksowa „Zła krew” podąża tym samym tropem?

więcej »

Rewolucja bez rewolucji
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

27 V 2023

Rewolucja w świecie mutantów zapoczątkowana przez Jonathana Hickmana nie ograniczyła się tylko do X-Men, ale także innych składów. O jednym z nich opowiada album „Świt X: New Mutants”.

więcej »

Ślizg dla dwóch!
Marcin Knyszyński

26 V 2023

Deadpool i Cable zajęli swego czasu siódme miejsce w komiksowym rankingu „10 Greatest Buddy Teams” wszechczasów. Ba, Josh Brolin musiał zdjąć na chwilę kostium Thanosa, aby zagrać Cable’a w drugim „Deadpoolu” – ci dwaj kolesie faktycznie mają się ku sobie (ok, pod koniec omawianego dziś tomu niby pół żartem, ale i półserio, pojawia się sugestia, że Deadpoola ciągnie do Cable’a, a nie odwrotnie - i ma z tym coś wspólnego olejek do opalania i środek WD-40). W 2004 roku po potencjał drzemiący w (...)

więcej »

Polecamy

Superbohater zza biurka

Niekoniecznie jasno pisane:

Superbohater zza biurka
— Marcin Knyszyński

Myślę, więc jestem – tym, kim myślę, że jestem
— Marcin Knyszyński

Kurde blaszka!
— Marcin Knyszyński

Podpatrywanie człowieczeństwa
— Marcin Knyszyński

Suprawielki pantechnobarok
— Marcin Knyszyński

Teraz (naprawdę) mamy kryzys
— Marcin Knyszyński

Zielone koszmary
— Marcin Knyszyński

To jest Sparta!!!
— Marcin Knyszyński

Między złotem a srebrem
— Marcin Knyszyński

Ten, którego nadejście zauważasz
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.