Na początek znakomita informacja – choć intryga zapoczątkowana w „Pożeraczu złota” doczekała się w „Tańcu sępów” zwieńczenia, seria „Undertaker” będzie miała kontynuację. W przygotowaniu jest już bowiem „Potwór z Sutter Camp”, czyli kolejny tom opowieści Xaviera Dorisona i Ralpha Meyera o szalonym przedsiębiorcy pogrzebowym. Miłośnicy komiksowych westernów mogą więc zacierać ręce.
Droga grabarza przez mękę
[Xavier Dorison, Ralph Meyer „Undertaker #2: Taniec sępów” - recenzja]
Na początek znakomita informacja – choć intryga zapoczątkowana w „Pożeraczu złota” doczekała się w „Tańcu sępów” zwieńczenia, seria „Undertaker” będzie miała kontynuację. W przygotowaniu jest już bowiem „Potwór z Sutter Camp”, czyli kolejny tom opowieści Xaviera Dorisona i Ralpha Meyera o szalonym przedsiębiorcy pogrzebowym. Miłośnicy komiksowych westernów mogą więc zacierać ręce.
Xavier Dorison, Ralph Meyer
‹Undertaker #2: Taniec sępów›
W ostatnich latach obserwować możemy na polskim rynku komiksowym prawdziwy wysyp opowieści rodem z Dzikiego Zachodu. Wystarczy wspomnieć o ukazujących się już od jakiegoś czasu tak głośnych i popularnych seriach, jak „Blueberry”, „
Durango” czy „
Bouncer”, do których dołączyły właśnie „Comanche” (wydawca zdecydował się na zachowanie oryginalnego tytułu cyklu) Hermanna Huppena oraz właśnie „Undertaker” autorstwa dwóch Francuzów: rysownika Ralpha Meyera i scenarzysty Xaviera Dorisona. Panowie ci współpracowali ze sobą już wcześniej przy „Asgardzie” i one-shocie „
XIII – Mystery: Mangusta”. Dorison poza tym kojarzony jest nad Wisłą między innymi z „
Trzeciego testamentu”, „
W.E.S.T.” oraz „
Wartowników”. Tytuły te są chyba odpowiednią rekomendacją, zachęcającą do sięgnięcia po niezwykłą historię przedsiębiorcy pogrzebowego Jonasa Crowa.
Poznaliśmy go w „
Pożeraczu złota”, który to tytuł odnosi się do postaci Joego Cusco, właściciela kopalni złota w miasteczku Anoki City. Wynajął on Crowa, by ten przetransportował jego ciało kilkadziesiąt mil i pochował w wyrobisku, w którym przed wielu laty natrafił na żyłę tego cennego kruszcu. By tak jednak się stało, Cusco musiał umrzeć. Wcześniej wszystko sobie zaplanował. W noc po przybyciu grabarza popełnił samobójstwo; zanim jednak bezpowrotnie rozstał się z życiem, zjadł wszystkie samorodki złota, jakie udało mu się przez lata zgromadzić, czego zresztą nie ukrywał przed swymi najbliższymi współpracownikami – panną Rose Prairie, Angielką, która przez ostatnie lata prowadziła księgowość jego firmy, oraz prymitywnym i okrutnym McKullenem, który pomagał mu trzymać w posłuchu pracujących dla niego górników. I dopiero w tym momencie stało się jasne, po co Joemu potrzebny był Jonas – miał dopilnować, by przed pochowaniem bogacza w kopalni nikt nie dorwał się do jego trzewi i nie zagarnął majątku.
Przyznacie, chciwość to niespotykana. Ale skoro Cusco zdecydował się sowicie zapłacić za wykonanie zlecenia, Crow nie miał zamiaru z nim dyskutować. Tym bardziej że był człowiekiem niezwykle przebiegłym i zabezpieczył się również na ewentualność nieuczciwości grabarza i swojej księgowej. Gdyby bowiem ciało Joego nie dotarło na czas do miejsca pochówku, zginąłby niewinny człowiek. Cały drugi tom opowieści to w zasadzie obfitujący w sensacyjno-dramatyczne wydarzenia western drogi. Fabuła jest nadzwyczaj prosta: Crow, panna Prairie i towarzysząca im Chinka Lin, była gospodyni Cusco, starają się za wszelką cenę dotrzeć w wyznaczonym czasie do miejsca przeznaczenia; z kolei o to, by tak się nie stało, dbają prowadzeni przez McKullena rozwścieczeni górnicy z Anoki City, marzący tylko o jednym – by dopaść truchła swego dawnego pracodawcy, rozpruć mu brzuch i podzielić się znajdującym się w żołądku złotem. Dla nich byłby to nie akt barbarzyństwa, ale sprawiedliwości. Wszak to oni przez lata, ryzykując zdrowiem i życiem, pracowali w strasznych warunkach i za psie pieniądze, by Cusco mógł zbić majątek.
Pięćdziesiąt mil, zwłaszcza gdy trzeba przebyć tę odległość karawanem (z trumną i dwiema kobietami), to spory odcinek. A kiedy jeszcze depczą po piętach żądni bogactw biedacy, gotowi dla grudki złota poderżnąć gardło bądź strzelić prosto w głowę – zadanie, jakie wziął na swoje barki Jonas Cros, okazuje się praktycznie niewykonalne. Tyle że wynajęty przez Cusco przedsiębiorca pogrzebowy wcale nie jest człowiekiem w ciemię bitym. Nie bez powodu poszukiwany jest listem gończym. Na dodatek doskonale posługuje się bronią, a i szalonych pomysłów mu nie brakuje. Bez nich nie dałby sobie zresztą rady; wszak Xavier Dorison z sadystycznym wręcz upodobaniem rzuca mu pod nogi (a raczej: pod koła karawanu) kolejne kłody. Dzięki temu fabuła, z początku dość przewidywalna, z biegiem czasu zyskuje na atrakcyjności. Mimo że czytelnik może domyślać się finału całej opowieści, bez przerwy zmuszony jest do zadawania sobie pytań: Ale jak mu się to uda? Co tym razem wymyśli? A główkować musi sporo, albowiem – jak się okazuje – przykre niespodzianki spotykają go nie tylko ze strony zaprzysięgłych wrogów.
„Undertaker” bliższy jest oczywiście konwencji antywesternu spod znaku filmów Sergia Leone, aniżeli klasycznej opowieści z Dzikiego Zachodu, pod którą podpisałby się John Ford. Postać Crowa idealnie sprawdziłaby się w spaghetti-westernach. Bo chociaż instynktownie da się wyczuć w nim dobro, raczej nie ma wątpliwości, że nie wszystko, co robił w życiu, zasługuje na pochwałę. Jako że „Taniec sępów” nie kończy serii, istnieje duża szansa, że dowiemy się jeszcze, jakie mroczne tajemnice kryje przeszłość Jonasa. Chociażby co robił w czasie wojny secesyjnej i – nade wszystko – dlaczego zdecydował się na wykonywanie tak mało prestiżowego zawodu. Do wysokiego poziomu scenariusza dostosował się również autor rysunków. Wierny frankofońskiemu realizmowi, Ralph Meyer doskonale radzi sobie zarówno w pełnych niepokoju scenach rozgrywających się pod osłoną nocy, jak i tych, które za tło mają rozpaloną w słońcu pustynię, lecz wcale nie są z tego powodu pogodniejsze. Pogodniejsza jest jedynie twarz Rose Prairie, pięknej tak bardzo, że aż trudno uwierzyć, iż z pochodzenia jest Angielką.

Po co tak szczegółowy opis fabuły? Nie na tym polega recenzja. W komiksie najważniejszy jest rysunek a tu o nim ledwie jedno zdanie?