Po lekturze „Sprawiedliwości” można odnieść wrażenie, że dla autorów tego dzieła tworzenie komiksów superbohaterskich nie jest kwestią życia i śmierci. Jest czymś znacznie ważniejszym. Dzieło Alexa Rossa, Jima Kruegera i Douga Braithwaite’a to prawie 500 stron superbohaterstwa w najczystszej, monumentalnej i patetycznej postaci. Jest to także hołd złożony wszystkim twórcom klasycznych przygód Ligi Sprawiedliwości.
Sprawiedliwość musi być po naszej stronie
[Doug Braithwaite, Jim Krueger, Alex Ross „Sprawiedliwość” - recenzja]
Po lekturze „Sprawiedliwości” można odnieść wrażenie, że dla autorów tego dzieła tworzenie komiksów superbohaterskich nie jest kwestią życia i śmierci. Jest czymś znacznie ważniejszym. Dzieło Alexa Rossa, Jima Kruegera i Douga Braithwaite’a to prawie 500 stron superbohaterstwa w najczystszej, monumentalnej i patetycznej postaci. Jest to także hołd złożony wszystkim twórcom klasycznych przygód Ligi Sprawiedliwości.
Doug Braithwaite, Jim Krueger, Alex Ross
‹Sprawiedliwość›
Cała historia zaczyna się od dziwnej wizji doświadczanej przez niektórych złoczyńców. Jest to mianowicie sen zapowiadający końca świata. Pojawiają się w nim superbohaterowie, którzy ponoszą spektakularną klęskę – nie udaje im się mianowicie zapobiec globalnej katastrofie i uratować ludzi przed zagładą. Co w tej sytuacji robią złoczyńcy? Oczywiście biorą sprawy we własne ręce i na swój pokręcony sposób zaczynają… czynić dobro. Chcą mianowicie zastąpić superbohaterów i zapobiec zapowiadanej w sennym koszmarze wizji Armageddonu. W tym samym czasie członkowie Ligi Sprawiedliwości stają się ofiarami ataków swoich największych wrogów. Kolejne ataki są zsynchronizowane i najwyraźniej stanowią element jakiegoś planu. Sytuacja staje się zatem z punktu widzenia przeciętnego człowieka dość dziwna. Superbohaterowie znikają, a ich miejsca zajmują złoczyńcy i są zaskakująco skuteczni w czynieniu dobra. Wygląda na to, że są nawet skuteczniejsi od superbohaterów.
Zwieńczeniem tej akcji eliminowania superbohaterów jest swoiste orędzie wygłoszone przez Lexa Luthora i jego pomocników. Odwieczny wróg Supermana informuje mianowicie świat, że superbohaterowie zawiedli. W tej sytuacji ci, którzy znani byli dotąd jako złoczyńcy, postanowili nie tylko przejąć ich rolę, ale także zająć się naprawianiem świata na poważnie. Luthor formułuje druzgoczącą krytykę działalności superbohaterskiej. Oskarża on mianowicie bohaterów o to, że w gruncie rzeczy w ich interesie było utrzymywanie status quo. Nie chodziło o realne wyeliminowanie zła, cierpienia, głodu czy wojen, tylko o stwarzanie pozorów walki z niesprawiedliwością. Zamiast zająć się sprawami poważnymi, superbohaterowie walczyli z rozgwiazdami z kosmosu albo zdejmowali koty z drzew. Zamiast wykorzystać swoje moce, by uleczyć świat, utrzymywali go w stanie, który był dla nich wygodny. Teraz, jak deklaruje Luthor, sytuacja się zmieniła. Świat nie potrzebuje już fikcyjnych bohaterów podejmujących doraźne i efekciarskie działania. Potrzebni są ludzie, którzy zmierzą się z prawdziwymi problemami tego świata.
Takie określenie sytuacji wyjściowej pozwoliło autorom na podjęcie w komiksie wielu bardzo interesujących problemów. Czy dotychczasowa działalność superbohaterów rzeczywiście była słuszna? Czy mogli zrobić więcej? Czy w sytuacji, gdy nie ma już wojen, głodu i chorób superbohaterowie nadal są potrzebni? Czy ich rolę mogą zająć złoczyńcy – czy są oni zdolni do czynienia dobra? Czy potrafią działać w skoordynowany sposób? Wokół tych pytań zbudowana jest narracja Sprawiedliwości. Przy okazji snucia tej epickiej historii autorzy poruszają także kilka innych interesujących wątków. Można tu mianowicie znaleźć rozważania na temat zaufania, przyjaźni pomiędzy superbohaterami oraz odpowiedzialności za losy świata. Autorzy odnoszą się także do problemu instrumentalizacji superbohaterów, którzy mogą przecież stać się narzędziami zniszczenia w rękach swych wrogów. Krótko mówiąc, twórcy komiksu nie tylko kreują pełną patosu historię, ale także przemycają własne refleksje na temat istoty superbohaterstwa.
Trzeba powiedzieć, że taki punkt wyjścia jest bardziej niż obiecujący. Eliminacja superbohaterów, nawrócenie złoczyńców i zmiana realiów panujących na ziemi, to materiał na bardzo interesującą historię. Czy udało się to wykorzystać? Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Opowieść jest dość interesująca, ale można odnieść wrażenie, że brakuje jej odpowiedniego rytmu i napięcia. Chwilami narracja grzęźnie nieco w zawiłościach intrygi i skomplikowanych relacjach pomiędzy postaciami. Rozwój wypadków jest dość przewidywalny i schematyczny, choć pełno w nim szczegółów, w których łatwo się pogubić. Filozoficzno-egzystencjalne refleksje bohaterów sprawiają wrażenie wydumanych. Osobnym problemem jest to, że w komiksie upchnięto chyba setki postaci z uniwersum DC. Ten nadmiar, który dla wielu miłośników komiksów tego wydawnictwa może być źródłem ekstazy, chyba jednak trochę zaszkodził samej opowieści. W tłumie bohaterów i złoczyńców trudno znaleźć kogoś, z kim można byłoby się utożsamiać, trudno zaangażować się emocjonalnie w opowieść. Wprawdzie każdy z bohaterów dostaje swoje pięć minut, a pierwszoplanowe postacie DC mają tu wiele do powiedzenia, ale wszystko ginie w ogólnym tumulcie. Znawcy DC docenią wiele subtelnych nawiązań do klasyki, drobne żarty sytuacyjne rozsiane w opowieści oraz umiejętne przedstawianie niuansów dotyczących bohaterów i ich skomplikowanych relacji ze swoimi wrogami, ale dla czytelników mniej zorientowanych w zawiłościach tego świata lektura może być dość trudnym doświadczeniem.
Osobną kwestię – którą celowo zostawiłem sobie na koniec – stanowi graficzna warstwa komiksu. Tu trzeba postawić sprawę jasno: Sprawiedliwość wielkim komiksem jest. W hiperrealistyczne rysunki – a właściwie obrazy – przedstawiane na kolejnych planszach można wpatrywać się godzinami. Cały album aż prosi się o osobne studiowanie jego oprawy graficznej bez zaprzątania uwagi tekstową warstwą opowieści. Warto odnotować, że warstwa graficzna komiksu stanowi rezultat współpracy Douga Braithwaita, który tworzył rysunki i Alexa Rossa, który później przerabiał je na akwarelowe cuda. Dzięki tej współpracy powstały niezwykle dynamiczne kadry z posągowymi postaciami ewidentnie wzorowanymi na złotej erze komiksu superbohaterskiego. W materiałach dodatkowych znajduje się kilka plansz w wersji ołówkowej, które można sobie porównać z już gotowymi planszami zawartymi w komiksie, by zobaczyć na czym ta współpraca polegała i w jak doskonały sposób obaj artyści się uzupełniali.
Jeśli już o „materiałach dodatkowych” mowa, to trzeba powiedzieć, że wydawnictwo Mucha Comics chyba na nowo zdefiniowało tę kategorię dla polskiego rynku komiksowego. Wraz z monumentalną opowieścią dostajemy bowiem 110 (!) stron świetnych dodatków. Przede wszystkim są to trzy teksty autorów, które pierwotnie były dołączane do wydań trzech części tej opowieści jako wstępy (na rynku amerykańskim po wydaniach zeszytowych, Sprawiedliwość ukazała się w trzech osobnych tomach zbiorczych – po cztery zeszyty w każdym). Każdy z autorów mówi o swoich doświadczeniach z pracy nad tym dziełem. Poza tym umieszczono tu materiały „z prywatnej kartoteki Bruce’a Wayne’a” zawierające rysunki i krótkie opisy postaci (ten element będzie szczególnie przydatny, dla wszystkich, którzy nie orientują w zawiłościach świata DC); ołówkowe wersje plansz przygotowanych przez Braithwaite’a, szkice postaci i projekty plansz wykonane przez Rossa a na deser zdjęcia figurek postaci występujących w komiksie.
Podsumowując należy powiedzieć, że Sprawiedliwość to komiks, który będzie wspaniałą (i bardzo ciężką) ozdobą każdej półki miłośnika komiksów. Jest to monumentalna i patetyczna opowieść o tym, jak mógłby wyglądać świat, gdyby miejsce superbohaterów zajęli złoczyńcy. Sama historia zawiera pewne mankamenty i dłużyzny, ale nie są one aż tak dużym problemem, gdyż stwarzają okazję do skupienia się na warstwie graficznej i delektowania się jej atutami. Natłok postaci sprawia, że łatwo się pogubić i trudno kibicować konkretnemu bohaterowi, ale z drugiej strony, dzięki temu możemy zobaczyć niemal wszystkich superbohaterów w interpretacji Alexa Rossa. Patos całej historii może być chwilami trudny do zniesienia, ale z drugiej strony trudno sobie wyobrazić, żeby ta opowieść była przedstawiona w inny sposób. Jeżeli miał to być hołd złożony twórcom klasycznych opowieści o członkach Amerykańskiej Ligi Sprawiedliwości, to czy byłyby on możliwy bez odpowiedniej dawki podniosłości?
