Gdy trwoga, to do… Batmana [David Finch, Richard Friend, Paul Jenkins „Batman – Mroczny Rycerz #1. Nocna trwoga” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl W serii „Nowe DC Comics” zadebiutował właśnie w Polsce kolejny cykl z Batmanem w roli głównej. Wielbiciele Człowieka-Nietoperza na pewno będą zadowoleni, choć tom pierwszy „Mrocznego Rycerza” niekoniecznie powali ich na kolana. Za to na sto procent dostarczy interesującej rozrywki. A o to przecież przede wszystkim chodzi.
Gdy trwoga, to do… Batmana [David Finch, Richard Friend, Paul Jenkins „Batman – Mroczny Rycerz #1. Nocna trwoga” - recenzja]W serii „Nowe DC Comics” zadebiutował właśnie w Polsce kolejny cykl z Batmanem w roli głównej. Wielbiciele Człowieka-Nietoperza na pewno będą zadowoleni, choć tom pierwszy „Mrocznego Rycerza” niekoniecznie powali ich na kolana. Za to na sto procent dostarczy interesującej rozrywki. A o to przecież przede wszystkim chodzi.
David Finch, Richard Friend, Paul Jenkins ‹Batman – Mroczny Rycerz #1. Nocna trwoga›Batman to od ponad siedemdziesięciu lat prawdziwy samograj. Nic więc dziwnego, że gdy przed paroma laty wydawnictwo DC Comics zdecydowało się na lifting (względnie restart) swoich najpopularniejszych serii, oprócz głównego cyklu opowieści o Człowieku-Nietoperzu z miejsca wyrastać zaczęły liczne jego odnogi, za miejsce akcji mające Gotham City, jak chociażby „All Star Western”, „Szpon” czy omawiany właśnie dzisiaj „Mroczny Rycerz”. Czy to jakiś problem? W zasadzie – żaden. Pod jednym jednak warunkiem: że będą one utrzymywać przyzwoity poziom. I tak też, przynajmniej do tej pory, jest. Zarówno bowiem „ Spluwy w Gotham”, jak i „ Utrapienie Sów” prezentują się zaskakująco ciekawie. A „Nocna trwoga” w niczym im nie ustępuje. Cykl ten rozpoczął swój żywot w listopadzie 2011 roku; do tej pory w Stanach Zjednoczonych wydano trzy zbiorcze albumy, które zawierają materiał opublikowany pierwotnie w dwudziestu jeden zeszytach (nie licząc drobnych bonusów). Pierwszy integral składa się z ośmiu powiązanych fabularnie odcinków oraz – w formie dodatku – historii przedstawiającej nieznany dotąd epizod z Nocy Sów. Zawiązanie akcji nie należy wprawdzie do najbardziej oryginalnych, ale też trudno tego oczekiwać, gdy mamy do czynienia z tak długowieczną serią, która – na swój sposób – wielokrotnie już startowała od nowa. Bruce’owi Wayne’owi trudno jest zerwać ze swoim zakapturzonym alter ego, dlatego nawet gdy udaje się na bal dobroczynny, wyrusza w batmobilu, przy okazji patrolując miasto. Przebrawszy się po drodze, pojawia się na imprezie akurat w momencie, kiedy ma wygłosić płomienną przemowę. Ciąg dalszy uroczystości jest nie mniej sztampowy, przynajmniej na początku (rozmowy z zaproszonymi gośćmi, w tym z kongresmenem Strickerem, który może pomóc Wayne Industries w nawiązaniu kontaktów handlowych z Chińczykami). Schemat burzy pojawienie się dwóch osób: najpierw porucznika Forbesa z Wydziału Wewnętrznego policji w Gotham, który oskarża Bruce’a o współfinansowanie nielegalnej działalności Batmana, a następnie pięknej Jainy Hudson, organizatorki przyjęcia, która wybawia młodego milionera z pułapki zarzucanej na niego przez ambitnego policjanta. Nie oznacza to jednak wcale końca kłopotów związanych z Forbesem, który postawił sobie za punkt honoru dorwanie Człowieka-Nietoperza (jak wiemy, nie on pierwszy i nie ostatni), a przy okazji wywalenie ze służby, podejrzewanego przezeń o współpracę z nim, komisarza Gordona. W tym samym czasie, gdy zabawa trwa w najlepsze, zaczyna się potężne zamieszanie w Azylu Arkham. Osadzonym w więzieniu pensjonariuszom – w tym najbardziej odrażającym bandytom w Gotham – udaje się wydostać z cel. Skromne siły policyjne nie są w stanie sobie z nimi poradzić, tym bardziej że złoczyńcy zdają się być wyjątkowo szaleni, zdeterminowani i obdarzeni nadludzką siłą fizyczną. Do akcji wkracza więc Batman, który przemierzając więzienne korytarze, natyka się na zaskakującą w takim miejscu postać – dziewczynę przebraną za… królika. Nie jest ona jednak zjawą; jej istnienie potwierdzają także inni – aresztanci, przekonani na dodatek, że ich nagły wybuch gniewu i nienawiści wywołany został wstrzykniętą im toksyną. Z powodu braku lepszego śladu (Biały Królik zdążył się bowiem ulotnić), Mroczny Rycerz podąża tym właśnie tropem. Musi przy tym bardzo się spieszyć, albowiem całe miasto terroryzowane jest przez owładniętych szałem, zbiegłych z Azylu, złoczyńców. W uśmierzeniu zamieszek muszą pomóc Batmanowi zarówno jego najbliżsi stali współpracownicy (Robin, Batgirl), jak i „najtęższe mózgi” z Ligi Sprawiedliwości (z Wonder Woman, Flashem i Supermanem na czele). Pomijając tym razem mocno wyeksponowany fantastyczny (superbohaterski) entourage, „Nocna trwoga” jest – jak w przypadku wielu innych komiksów z Człowiekiem-Nietoperzem (począwszy od „ Zabójczego żartu”, poprzez „ Długie Halloween” i „ Mroczne zwycięstwo”, aż po „ Z drewna zrobionego”) – niemal klasycznym kryminałem, w którym detektyw Batman prowadzi śledztwo mające na celu wykrycie sprawcy potwornego zamieszania w Gotham. A jaka jest jego skala, niechaj świadczy lista kreatur, jaką Mroczny Rycerz – co prawda, w większości przypadków tylko w epizodach – spotyka na swej drodze: między innymi Two-Face, Joker, Strach na Wróble, Deathstroke, Clayface, wreszcie sam Bane. Jednego superbohatera to na nich zdecydowanie za mało. Na marginesie tych wydarzeń scenarzyści rozwijają jeszcze dwa wątki, zawiązane już w pierwszym odcinku serii: wewnętrznego dochodzenia Forbesa oraz znajomości Wayne’a z piękną panną Hudson. Żaden z nich nie zostaje zamknięty w „Nocnej trwodze”, co oznacza, że obie te postaci powrócą jeszcze w kolejnych albumach. I słusznie, bo niosą ze sobą duży potencjał i marnotrawstwem byłoby zbyt szybkie rezygnowanie z nich. Ostatni rozdział tomu (zatytułowany „Nie mogę się dłużej poddawać”) nawiązuje z kolei do dwóch innych cyklów „Nowego DC Comics”. Dopowiadając historię pamiętnej Nocy Sów (vide „ Trybunał…” i „ Miasto Sów”), zahacza jednocześnie o wątki podjęte w „ Szponie” – i robi to w sposób nie tylko interesujący, ale także istotnie pogłębiający naszą wiedzę na temat bezlitosnych zabójców pozostających na usługach złowrogiego Trybunału. Scenarzyści, wśród których prym wiedzie Paul Jenkins (w Polsce znany między innymi z miniserii „Inhumans”, „The Spectacular Spider-Man”, „Wolverine: Geneza” i „Wolverine: Koniec”), umiejętnie posłużyli się doskonale znanym uniwersum, tworząc na bazie wcześniejszych opowieści kolejną zajmującą historię o Mrocznym Rycerzu. I nawet jeśli po lekturze monumentalnych komiksów Jepha Loeba i Tima Sale’a będzie się ona wydawała błaha i efekciarska, uwierzcie – jej lektura sprawi satysfakcję. Od strony graficznej zaskoczeń jest jeszcze mniej, ale też nie o to chodziło Davidowi Finchowi („Darkness”, „Avengers”, „Daredevil”, „X-Men”, „Superman”, „Liga Sprawiedliwości”), aby cokolwiek rewolucjonizować. Amerykański rysownik chciał się jedynie idealnie wstrzelić w stylistykę i klimat dotychczasowych, publikowanych pod nowym szyldem, albumów o Batmanie. I zrobił to najlepiej, jak potrafił – odpowiednio mrocznie i finezyjnie, a przy tym dynamicznie i z dbałością o szczegóły. 
|