Pomysł bezsprzecznie jest świetny i godny pochwały – przypomnieć młodemu pokoleniu (bo to głównie do współczesnych nastolatków adresowane są wydawane przez Instytut Pamięci Narodowej komiksy) losy „Żołnierzy Wyklętych”. Tych, którzy po 1945 roku prowadzili walkę dalej – tym razem z komunistami. Różnie bywa jednak z wykonaniem. Tom trzeci, poświęcony „Młotowi” – Władysławowi Łukasiukowi, wypada średnio, choć jego wartość na pewno podnoszą dołączone w formie aneksu teksty historyków.
Historia w obrazkach: Prawem wilka…
[Krzysztof Wyrzykowski, Sławomir Zajączkowski „Wilcze tropy #3: „Młot”” - recenzja]
Pomysł bezsprzecznie jest świetny i godny pochwały – przypomnieć młodemu pokoleniu (bo to głównie do współczesnych nastolatków adresowane są wydawane przez Instytut Pamięci Narodowej komiksy) losy „Żołnierzy Wyklętych”. Tych, którzy po 1945 roku prowadzili walkę dalej – tym razem z komunistami. Różnie bywa jednak z wykonaniem. Tom trzeci, poświęcony „Młotowi” – Władysławowi Łukasiukowi, wypada średnio, choć jego wartość na pewno podnoszą dołączone w formie aneksu teksty historyków.
Krzysztof Wyrzykowski, Sławomir Zajączkowski
‹Wilcze tropy #3: „Młot”›
Gdy parę lat temu polski parlament za zgodą prezydenta uchwalał wprowadzenie Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych (obchodzonego corocznie 1 marca), nie wszystkim było to w smak. Przeciw występowali zwłaszcza działacze lewicy, dowodzący, że oddziały złożone z byłych żołnierzy Armii Krajowej czy Narodowych Sił Zbrojnych nierzadko zabijały „swoich” (czytaj: Polaków) – działaczy Polskiej Partii Robotniczej, funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa i innych służb komunistycznych. Że ich ofiarami padali Bogu ducha winni chłopi, którzy mieli odwagę przyjmować pańską ziemię przydzieloną im w ramach reformy rolnej. Wszystko jest oczywiście kwestią przyjętych wartości i wynikającego z nich punktu widzenia. Dla prawej strony sceny politycznej (choć nie tylko) tak zwane „reakcyjne podziemie” (młodemu pokoleniu warto wyjaśnić, że to pojęcie żywcem zaczerpnięte z propagandy komunistycznej lat 40. XX wieku) to przede wszystkim niepodległościowy ruch partyzancki, którego członkowie postawili sobie za cel nadrzędny sprzeciw wobec sowietyzacji Polski, wobec podporządkowania ukochanej ojczyzny kolejnemu okupantowi. Dla nikogo przecież nie jest tajemnicą, że w latach 1944-1945 wielu patriotów polskich patrzyło na „wyzwolenie” kraju przez Armię Czerwoną jak na leczenie „brunatnej dżumy” „czerwoną cholerą”.
Po wielu latach Zbigniew Herbert w wierszu zatytułowanym „Wilki” (swój pierwodruk miał on w tomie poetyckim „Rovigo” wydanym w 1992 roku) pisał o tamtych partyzantach: „Ponieważ żyli prawem wilka / historia o nich głucho milczy / pozostał po nich w kopnym śniegu / żółtawy mocz i ten ślad wilczy / szybciej niż w plecy strzał zdradziecki / trafiła serce mściwa rozpacz / pili samogon, jedli nędzę / tak się starali losom sprostać”. Tym samym jako jeden z pierwszych po upadku Polski Ludowej upomniał się o pamięć o „Żołnierzach Wyklętych”. W kolejnych latach zaczęły powstawać na ich temat filmy dokumentalne, książki, wydawano wspomnienia; działania te zostały zintensyfikowane po utworzeniu Instytutu Pamięci Narodowej, który dodatkowo – chcąc trafić zwłaszcza do młodych Polaków – trzy lata temu zainicjował publikowanie serii komiksowej „Wilcze tropy”. W 2011 roku ukazały się albumy poświęcone jednemu z dowódców 5. Brygady Wileńskiej AK, Zygmuntowi Błażejewiczowi – „Zygmuntowi” (jednemu z nielicznych, który wciąż jeszcze żyje, choć na emigracji w Stanach Zjednoczonych), oraz działającemu w szeregach Wolności i Niezawisłości Marianowi Bernaciakowi – „Orlikowi” (który popełnił samobójstwo w czerwcu 1946 roku, nie chcąc wpaść w ręce komunistów). Bohaterem trzeciego tomu, wydanego w ubiegłym roku, jest natomiast Władysław Łukasiuk alias porucznik, a potem kapitan, „Młot”.
Podobnie jak dwa wcześniejsze komiksy, także i ten poświęcony „Młotowi” wyszedł spod ręki tego samego tandemu autorskiego, zaprawionego już zresztą w „bojach” ze współczesną tematyką historyczną – scenarzysty Sławomira Zajączkowskiego i rysownika Krzysztofa Wyrzykowskiego. Nie powinien więc dziwić ani zaskakiwać fakt, że w najnowszym albumie wykorzystano po raz kolejny podobny schemat fabularny: w nielicznych retrospekcjach odwołano się do czasów przedwojennych, ale przede wszystkim skupiono się na wydarzeniach z ostatniego okresu wojny, gdy na ziemie wschodniej Polski zaczęli już wkraczać Sowieci, i pierwszych miesięcy – względnie lat – po „wyzwoleniu”, gdy na dobre przystąpili oni do instalowania nowych, komunistycznych władz. Zasadniczą część opowieści o „Młocie” autorzy rozpoczynają wiosną 1944 roku, kiedy to jego oddział natrafia nad brzegiem Bugu na prototyp rakiety V-2, która – zapewne z powodu wad konstrukcyjnych – nie eksplodowała po uderzeniu w ziemię. Łukasiuk wydaje rozkaz wyciągnięcia jej z mułu, aby następnie mogła, za pośrednictwem wywiadu AK, trafić do aliantów. Następnie przeskakujemy o mniej więcej pół roku do przodu, aby powitać wkraczającą Armię Czerwoną, która na terenach wyzwolonych natychmiast, z pomocą UB, zaczyna wprowadzać własne porządki. „Młot” nie ma wątpliwości, że z Sowietami nie można się dogadać i podejmuje decyzję o powrocie do lasu.
W dalszym ciągu Zajączkowski i Wyrzykowski przedstawiają najbardziej znane epizody z walki „Młota” z komunistami, w tym spektakularną akcję przeciwko Korpusowi Bezpieczeństwa Wewnętrznego na moście we Fronołowie z marca 1947 roku. Niestety, nie doprowadzają historii Łukasiuka do końca, co – w kontekście całego albumu – wygląda dość dziwnie i z miejsca wywołuje wrażenie, że twórcy dzieła zwyczajnie starali się wymigać od zabrania głosu w nie do końca wyjaśnionej kwestii przyczyny śmierci oficera. „Młot” zginął 27 czerwca 1949 roku zastrzelony przez własnego podkomendnego Czesława Dybowskiego – „Rejtana”. W komiksie nie ma o tym mowy, jest jedynie wzmianka w dołączonym do niego artykule. Ale nawet jego autor unika wskazania powodu. A był on prawdopodobnie taki: Łukasiuk jednemu ze swoich żołnierzy, Leopoldowi Dybowskiemu, wydał rozkaz wykonania wyroku śmierci na cywilach podejrzanych o współpracę z „bezpieką”, a gdy ten odmówił, za niesubordynację zastrzelił go; wówczas brat Leopolda, Czesław, miał sięgnąć po broń i zemścić się na „Młocie”, zabijając dowódcę oddziału. I nawet jeżeli nie ma stuprocentowej pewności co do takiego przebiegu zdarzeń, obowiązkiem historyka było – choćby z zastrzeżeniami – wspomnieć o tym (zamiast enigmatycznego stwierdzania, że „okoliczności do dziś są niejasne”).
Od strony graficznej album o „Młocie” prezentuje się dokładnie tak, jak jego dwaj poprzednicy – jest przykładem rzemiosła wysokiej próby. Realistyczna kreska Wyrzykowskiego świetnie oddaje rzeczywistość wojenną i tuż powojenną; rysownik bardzo dobrze radzi sobie z oddaniem detali ubioru i uzbrojenia, nie ma też najmniejszych problemów z atrakcyjnym przedstawieniem dynamicznych scen akcji (vide atak na zamienioną w siedzibę kompanii KBW szkołę w Siemiatyczach czy wspomniana już potyczka na moście we Fronołowie). To wszystko sprawia, że wizualnie komiks przyciąga uwagę i zachęca do sięgnięcia po kolejne odsłony „Wilczych tropów” (zapowiadany jest już zresztą tom czwarty, poświęcony legendarnemu cichociemnemu „Zaporze”, czyli Hieronimowi Dekutowskiemu). Żeby tylko mogły one być obszerniejsze, aby z większym rozmachem prezentować losy „Żołnierzy Wyklętych”, a nie po wielu epizodach jedynie się prześlizgiwać!
