Czar „Relaksu” #7: Lubieżny krasnoludek i krwiożerczy tyranozaur [„Relax #7” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl „Relax” był oczywiście magazynem komiksowym, ale zdarzało się czasami, na szczęście niezbyt często, że opowieści rysunkowe wcale nie odgrywały w nim pierwszoplanowej roli. Siódmej odsłonie serii trudno jednak cokolwiek w tym względzie zarzucić – dwie dłuższe opowieści, dwie kontynuacje i „Bajka dla dorosłych” Christy to naprawdę świetny wynik. Dzięki takim właśnie numerom pismo stało się kultowe!
Czar „Relaksu” #7: Lubieżny krasnoludek i krwiożerczy tyranozaur [„Relax #7” - recenzja]„Relax” był oczywiście magazynem komiksowym, ale zdarzało się czasami, na szczęście niezbyt często, że opowieści rysunkowe wcale nie odgrywały w nim pierwszoplanowej roli. Siódmej odsłonie serii trudno jednak cokolwiek w tym względzie zarzucić – dwie dłuższe opowieści, dwie kontynuacje i „Bajka dla dorosłych” Christy to naprawdę świetny wynik. Dzięki takim właśnie numerom pismo stało się kultowe!
Siódmego „Relaksu” nie dało się w kioskach przegapić. Bijąca po oczach żółta okładka i kontrastujące z jej tłem fioletowe – chyba jednak tylko w założeniu grafików, bo w rzeczywistości wyszło trochę co innego – logo zdecydowanie przykuwały uwagę. Na dodatek z pierwszej strony straszyły – względnie intrygowały, zależy od wrażliwości czytelników – walczące ze sobą na śmierć i życie dinozaury. Był to oczywiście niezapomniany kadr autorstwa Grzegorza Rosińskiego wyjęty z „Najdłuższej podróży”. Na pionowym pasku po lewej stronie znalazły się natomiast zapowiedzi pozostałych dłuższych historii rysunkowych, które zamieszczono w numerze. Nie da się ukryć, że okładka ta robiła kolosalne wrażenie. Ba! nawet po latach trudno jej cokolwiek zarzucić. Po jej odwróceniu objawiały się za to miłośnikom magazynu fragmenty listów do redakcji – tradycyjnie już zawierające w większości dziękczynne peany. Z perspektywy czasu znacznie ciekawszy jest jednak tekst znajdujący się poniżej, a poświęcony amatorskim komiksom tworzonym przez, już wtedy nieżyjącego od kilku lat, pana Stanisława Klemensa Milewskiego z wielkopolskiej Chodzieży. Jak się okazuje, ten szanowany były dyrektor banku, w młodości, która przypadła na okres przedwojenny, studiujący malarstwo w Wiedniu, przez prawie całe swoje dorosłe życie tworzył fantastyczno-naukowe opowieści rysunkowe („Wyprawa do planet”, „Temporonauci”). Kiedy pojawił się na rynku wydawniczym „Relax”, jego syn Aleksander postanowił to, co po ojcu pozostało, zawieźć do Warszawy i położyć na biurku redaktora naczelnego pisma. Niestety, wymogi techniczne spowodowały, że żadna z historii pana Milewskiego nie mogła ujrzeć światła dziennego. Ciekawe, swoją drogą, jakie były dalsze ich losy? Prawdopodobnie ponownie wylądowały w domowym archiwum spadkobierców autora…  kliknij aby powiększyć „Relax”, mimo swego rozrywkowego charakteru, był pismem, które bardzo żywo reagowało na aktualne wydarzenia polityczne na arenie międzynarodowej (inna sprawa, że przedstawiane były one w typowo propagandowy, a więc tendencyjny sposób). Dowodem może być chociażby zamieszczony w numerze trzecim anonimowy komiks „ Ogień na sawannie”, który opowiadał o wojnie domowej w afrykańskiej Angoli, głosząc wszem i wobec chwałę prosowieckiej partyzantki. Teraz przyszła natomiast kolej na to, aby wpić szpilę chilijskiemu dyktatorowi, generałowi Augusto Pinochetowi, który doszedł do władzy cztery lata wcześniej, obalając na drodze wojskowego zamachu stanu rządy socjalistycznego prezydenta Salvadora Allende. Uczyniono to za pomocą sześcioplanszowej opowieści Jerzego Wróblewskiego (rysunki) i niejakiego Knaba (scenariusz) zatytułowanej „Wolność mieszka w górach”. Akcja rozgrywa się w prowincjonalnym mieście Conceptión, w którym bardzo aktywnie działa grupa lewicowych spiskowców. Należą do niej osoby w różnym wieku – najstarszy jest Alejandro, najmłodszy zaś Licinio (którego ojciec zginął w obozie koncentracyjnym); nie brakuje też długowłosej latynoskiej piękności pod postacią zmysłowej Isabel. Zastanawiają się oni właśnie, jak uwolnić z rąk policji aresztowanego działacza związkowego Luisa, który na razie znajduje się w miejscowym więzieniu śledczym, ale niebawem ma zostać przewieziony do obozu. Pomysł, na który wpadają, nie jest może szczególnie błyskotliwy, ale za to skuteczny. W każdym razie Luisa udaje się wywieźć poza więzienne mury. Tyle że to dopiero początek perypetii antypinochetowskich bojowników…  kliknij aby powiększyć „Wolność…” jest znakomicie narysowana, na dodatek uwagę przykuwają bardzo wyraziste kolory (ciekawe zresztą, czy to świadomy zabieg autora, który chciał tym sposobem oddać egzotykę miejsca akcji, czy po prostu drukarnia sprawiła wszystkim zaskakującą niespodziankę). Realistyczna kreska Wróblewskiego idealnie sprawdzała się w podobnych sensacyjno-kryminalnych historiach, co zresztą rysownik wielokrotnie udowadniał w kolejnych odsłonach „Kapitana Żbika”. Jeśli zaś chodzi o scenariusz, mogło być znacznie gorzej. Knabowi – ktokolwiek to był czy też jeszcze jest – szczęśliwym trafem udało się uniknąć łopatologicznej propagandy; mimo to trudno było oczywiście oczekiwać, by w komiksie pojawiło się choć jedno krytyczne słowo na temat chilijskich komunistów, którzy też przecież nie byli aniołkami. Drugi z komiksów przenosił czytelników w epokę znacznie odleglejszą, po miesięcznej przerwie powróciła bowiem na łamy „Relaksu” opowieść z czasów Polski Piastowskiej 1). Tym razem scenarzysta Leszek Moczulski przyjrzał się bliżej panowaniu syna Bolesława Chrobrego – Mieszka II. W „Zdradzie” (z rysunkami Grzegorza Rosińskiego) nie znajdziemy jednak opisu upadku króla i państwa; nie można przecież było dołować polskiej młodzieży bajdurzeniem o mordach na dworze królewskim, wojnie domowej i okaleczeniu naszego władcy przez Czechów, u których Mieszko (w komiksie nazywany także Mieczysławem) pechowo szukał azylu po wygnaniu przez starszego brata Bezpryma. Nic z tych rzeczy! Akcja „Zdrady” umiejscowiona została wcześniej – w 1028, względnie w 1030 roku, kiedy to król wyprawiał się ze swoimi wojskami, z sukcesami zresztą, na należącą do cesarza niemieckiego Saksonię, łupiąc ją bezlitośnie. Dzięki temu Rosiński zyskał kolejną znakomitą okazję do tego, by potrenować rysowanie scen batalistycznych i walki na miecze, co później przydało mu się w czasie pracy nad „Thorgalem”. Znalazło się jednak w tej opowieści także miejsce na mniej radosną konstatację, będącą poniekąd zapowiedzią późniejszych kłopotów państwa. Po pokonaniu Niemców i sprzymierzonego z nimi przyrodniego brata Ottona zafrasowany Mieszko stwierdza bowiem filozoficznie: „Nie cieszy takie zwycięstwo… Gdy własny brat, na dobro ojczyzny nie patrząc, z wrogim sąsiadem się sprzymierza…”.  kliknij aby powiększyć Lektura trzeciego z komiksów, który znalazł się w siódmym numerze magazynu, wymagała od czytelników dokonania kolejnego skoku w czasie – tym razem ze średniowiecza w epokę drugiej wojny światowej, a to za sprawą kontynuowanej z poprzedniego numeru „ Akcji Labirynt” Węgrów Tibora C. Horvátha (scenariusz) oraz Erno Zoráda (rysunki). Nie była to historia oryginalna, Horváth oparł ją na popularnej w Związku Radzieckim wojenno-sensacyjno-szpiegowskiej powieści Aleksandra Nasibowa, która zresztą prawie dekadę wcześniej doczekała się adaptacji filmowej 2). Po trafieniu radzieckiego okrętu patrolowego przez hitlerowską łódź podwodną doktor Kirył Karcow dostaje się do niemieckiej niewoli. Dzięki niezwykle sprzyjającym okolicznościom udaje mu się z niej uciec i dotrzeć do bazy morskiej aliantów. Tam jednak musi przekonać sojuszników, że nie jest szpiegiem Canarisa, co wcale nie jest takie łatwe. Tym bardziej że dywersanci co rusz wysadzają w powietrze amerykańskie statki, a dzieje się to dokładnie w tym samym czasie, gdy z morza wyłowiono Karcowa. W drugiej części „Akcji…” nie dzieje się zbyt wiele, ale należy uzbroić się w cierpliwość i nie psioczyć zbyt głośno, albowiem to, co zaserwowano nam w siódmym „Relaksie”, to jedynie typowe interludium, kawałek znacznie większej całości. W zupełnie odmienny klimat wprowadza za to czytelników kolejna „Bajka dla dorosłych” Janusza Christy, będąca parafrazą opowieści o siedmiu krasnoludkach i królowej Śnieżce. Choć nieco krótsza niż pozostałe – zamiast dwóch ma zaledwie półtorej strony – jest jedną z najlepszych w całej serii. Ostatni kadr historyjki po prostu – mówiąc slangiem młodzieżowym – wymiata!  kliknij aby powiększyć Krajowa Agencja Wydawnicza i tym razem nie zapomniała zareklamować swoich produktów. Po różnych seriach książkowych, płytach z najnowszymi przebojami oraz pocztówkach wybór padł teraz na… pocztówki dźwiękowe z serii „Przeboje dawnych lat”. Wśród wykonawców znajdujemy największe nazwiska polskiej estrady i kina lat 20. i 30. ubiegłego wieku, w tym między innymi Hankę Ordonównę, Ludwika Sempolińskiego, Aleksandra Żabczyńskiego, Eugeniusza Bodo, Jana Kiepurę, Mirę Zimińską, Tolę Mankiewiczównę oraz chóry Dana i Juranda. Jedynym, którego w tym zestawieniu zabrakło, był chyba tylko Tadeusz Faliszewski, wykonawca jednego z największych przebojów okresu międzywojennego, czyli przewrotnej piosenki miłosnej „Szczęście trzeba rwać jak świeże wiśnie”. Z tekstów pozakomiksowych wymienić należy jeszcze kolejne wydanie „Barwy i broni żołnierza polskiego”, w którym Henryk Wielecki i Ryszard Morawski zaprezentowali kirasjerów (czytaj: protoplastów kawalerzystów) Księstwa Warszawskiego, oraz – przedrukowany z „Kulisów” – kryminalny short Roya Bolitho „Oferta”, z którym powinni zapoznać się wszyscy bogaci panowie pod pięćdziesiątkę, śniący o młodszych o połowę od siebie kochankach. Powróciła również na łamy „Relaksu” „Historia z uśmiechem” Szymona Kobylińskiego. W tej edycji – ewidentnie zabawna. Jeśli chcecie dowiedzieć się, jakie niedogodności wiązały się z noszeniem strojów żołnierskich w XVIII i XIX wieku albo w jaki sposób panowie szlachta zmuszali współbiesiadników do wznoszenia kolejnych toastów – musicie koniecznie odnaleźć w archiwach ten numer magazynu. Na finał czytelnicy otrzymali drugi odcinek „Najdłuższej podróży” Grzegorza Rosińskiego (rysunki) oraz – ukrywających się pod pseudonimem Rian Asars – Ryszarda Siwanowicza i Andrzeja Sawickiego (scenariusz). Po cofnięciu się w czasie do epoki kredowej naukowcy rozpoczynają poszukiwania wielkich gadów. Sato i Ryszard wyruszają niewielkim grawilotem na całodniowy rekonesans; ich celem jest odnalezienie śladów tyranozaura. I choć im się to nie udaje, na brak wrażeń narzekać nie mogą. A największe czekają ich dopiero po powrocie do chronolotu. Rosiński zaskakuje po raz kolejny – udowadnia bowiem, że znakomicie radzi sobie nie tylko w opowieściach z pogranicza historii średniowiecznej i fantasy, ale również w klasycznym science fiction. Zresztą „Najdłuższa podróż” to nie jedyny na to dowód; wystarczy przypomnieć jeszcze publikowaną mniej więcej w tym samym czasie w konkurencyjnym magazynie „Alfa” serię „W służbie galaktycznej”, którą współautor „Thorgala” „odziedziczył” po niezbyt dobrze czującym się w tej konwencji grafiku Januszu Stannym. Sceny, w których tyranozaur przegryza gardło swemu kuzynowi gorgozaurowi należą do tych, które kształtowały wyobraźnię ówczesnych czytelników komiksów, a ich widok dziś jeszcze może wywołać wielką nostalgię. Ech…  1) Lata 70. ubiegłego wieku to okres wzmożonego zainteresowania historią Polski Piastowskiej. Znalazło to swój wyraz nie tylko w komiksach drukowanych w „Relaksie” czy też w wydawanej osobno – również w językach angielskim, francuskim, niemieckim i rosyjskim – serii „Legendarna historia Polski” (którą notabene także rysował Grzegorz Rosiński), ale przede wszystkim w kinematografii. Wystarczy wspomnieć następujące filmy: „Gniazdo” (1974) Jana Rybkowskiego (którego bohaterem był Mieszko I), „Bolesław Śmiały” (1971) Witolda Lesiewicza (w którym przedstawiono konflikt króla z biskupem Stanisławem ze Szczepanowa), seriale telewizyjne „Gniewko, syn rybaka” (1970) oraz „Znak orła” (1977) Huberta Drapelli (opowiadające o czasach Władysława Łokietka), wreszcie „Kazimierz Wielki” (1975) Ewy i Czesława Petelskich.
2) Film oparty na powieści, którą wziął na warsztat węgierski scenarzysta komiksowy, nosił tytuł „Eksperyment doktora Absta” (1968). Nakręcił go Anton Timoniszyn, a główną rolę – doktora Kiryła Karcowa – zagrał Siergiej Diesnicki, Polakom znany przede wszystkim jako filmowy pilot Pirx z obrazu Marka Piestraka. Poza tym w 1981 roku Aleksandr Nasibow zaadaptował jeszcze na potrzeby kina inną ze swoich powieści – „Dołgij put’ w labirintie” (reżyseria: Wasilij Liewin). Pisarz zmarł przed szesnastoma laty.
|
W Brodnicy ukazuje się miesięcznik „Ziemia Michałowska”. Na ostatniej stronie okazują się komiksy rysowane przez samouka Piotra Grążawskiego. Świetne rysunki! Jak spod ręki mistrzów! Proszę popatrzeć na przykłady:
http://www.biblioteka.brodnica.pl/public/media/ziemiamichalowska/zm_2013_01.pdf
http://www.biblioteka.brodnica.pl/public/media/ziemiamichalowska/zm_2013_08.pdf
Pozdrawiam!