10 naj… : Wehikuły czasuOd paru lat jesteśmy straszeni wizją likwidacją tzw. zmian czasu pomiędzy „letnim” a „zimowym”. Dzisiaj przechodzimy na ten drugi, z tej okazji przypominamy różnej maści artefakty, pozwalające na manipulowanie czasem. Doceńcie fakt, że są to wehikuły czasu zebrane wyłącznie z polskich komiksów.
Wojciech Gołąbowski, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady10 naj… : Wehikuły czasuOd paru lat jesteśmy straszeni wizją likwidacją tzw. zmian czasu pomiędzy „letnim” a „zimowym”. Dzisiaj przechodzimy na ten drugi, z tej okazji przypominamy różnej maści artefakty, pozwalające na manipulowanie czasem. Doceńcie fakt, że są to wehikuły czasu zebrane wyłącznie z polskich komiksów. Chronolot jaki jest, każdy widzi. Przynajmniej ci, którzy oglądają telewizję. Ale z chronolotem dalekiego zasięgu to zupełnie inna sprawa. Do takich celów trzeba zbudować wielki egzemplarz specjalny. Tylko w ten sposób można dostać się w miarę komfortowo w odpowiedni moment w przeszłości. I szybko, bo były też chronoloty, które na cofnięcie się o kilka godzin potrzebowały siedmiu dni, trochę bez sensu. Czasułki to jedyny w naszym zestawieniu wehikuł czasu pochodzenia roślinnego. Tak dokładnie, to są one uzupełnieniem właściwego wehikułu, za pomocą którego można przenieść się w czasie, a zjedzenie czasułek zapewnia powrót do momentu wyruszenia. Trochę pokręcona historia, ale bardzo sprawnie zilustrowana przez samego Grzegorza Rosińskiego. Wynalazek profesora T. Alenta trochę kojarzy mi się ze zmieniaczem czasu Hermiony, który trzeba było przekręcić odpowiednią liczbę razy, aby cofnąć się w czasie o kilka minut lub godzin (jest to prawdopodobnie odpowiedź na pytanie, czemu nikt go nie wykorzystał dla zabicia młodego Voldemorta – kto wytrzyma obracanie klepsydrą kilka tysięcy razy? toż ręce mogą odpaść). Aparacik jest wygodniejszy w działaniu, ma mianowicie korbkę. Odpowiednie jej użycie pozwala bohaterom na wizytę w Toruniu czasów Kopernika, a nawet podróż do starożytnego Egiptu (patrz ten kadr). Co ciekawe, w każdej epoce pojawiają się od razu w pasujących do niej strojach! Tak praktycznej strony nie przewidziało żadne z opisanych w naszym zestawieniu urządzeń. Buty, jak powszechnie wiadomo, służą zasadniczo do pokonywania przestrzeni. Nawet te mniej lub bardziej magiczne, jak chociażby siedmiomilowe, zwiększają zasięg chodzenia, ale nadal w trzech wymiarach. W „relaksowej” historyjce obuwie wykorzystano do przekraczania czwartego wymiaru, czyli oczywiście czasu. Jest jednak pewien haczyk, buty są jednorazowego użytku, a przenoszą do epoki, z której pochodzą. Czym się różni temporysta od terrorysty? Tym, że ten pierwszy tradycyjną terrorystyczną robotę taką jak zamachy i porwania realizuje także w różnym wymiarze czasowym. A do podróży w czasie wykorzystuje „windę czasu”, nieco przypominającą urządzenia do teleportacji ze „Startreka”. Temporyści pojawili się w odcinku, który jeszcze stanowił według zamysłu autorów oddzielny epizod, w związku z czym, nie dowiedzieliśmy się dużo więcej o tej sekcie. Z zapowiedzi autorów, że temporyści pojawią się w kolejnych odcinkach nic, niestety nie wyszło. W tym kadrze mamy przykład tak lubianej przez Baranowskiego gry słów (czy raczej gry składni zdania). Nerwosolek wprawdzie odwiedzał kosmos oraz tajemniczy świat we własnej studni, jednak temporalnie nie podróżował. A w każdym razie autor nic na ten temat nie zdradził. Inżynier Bazyli Malinek wcale nie chciał swą chronotaradajką przenieść się do feudalnej Japonii. Planował znaleźć się w początku wieku XX w Kioto, w dodatku samotnie, a nie z dwójką ciekawskich chłopaków. Nastawiona w ten sposób maszyna, uruchomiona niechcący w obecności komponentu kierunkowego – miecza samurajskiego – wyraźnie przeciążyła się. Jedyne, co wiadomo, to że powrót nastąpi wkrótce po tym, jak na rączce parasola inżyniera zaświeci światełko. Można zaryzykować stwierdzenie, że wehikuł czasu z „Wehikułu czasu” H.G. Wellsa jest ojcem wszystkich wehikułów czasu. Polscy fani komiksu z pewnością zapamiętali niezwykle plastyczną wizję tej maszyny autorstwa Waldemara Andrzejewskiego, z komiksowej adaptacji do scenariusza Antoniego Wolskiego. Jonka, Jonek i Kleks dość często podróżują, choć tylko w tomie „Pióro contra flamaster” jest to podróż realna. W innych przypadkach docierają do Afryki lub za koło podbiegunowe wyłącznie w wyobraźni (choć z dziwnie realnymi efektami w finale). Moc wyobraźni może przenieść zarówno w przestrzeni jak i w czasie: w „Złocie Alaski” trafiają na rzeczony półwysep w połowie XIX wieku, w czasie gorączki złota. Ponieważ start wymaga wielkiego skupienia, na początku przytrafia im się drobny błąd w Matriksie, kiedy to rozkojarzenie Jonki sprawia, że w pełnym rynsztunku polarno-narciarskim trafiają na… bałtycką plażę. Epoka owszem, zgadza się – sądząc po strojach nielicznych wczasowiczów, którzy doznają lekkiego szoku. Pogłębionego tym, że kiedy dziewczyna posłusznie się skupia i podróżnicy znikają w zawiei, nad morzem w środku lata zaczyna padać śnieg. Wydawało się, że stara, popsuta klepsydra – pamiątka po podróżach i odkryciach ojca bohatera krótkiego komiksu Marii Olszewskiej i Marka Szyszko – może być jedynie ozdobą. A jednak, gdy młodzian trzymając ją w ręce, wyraził chęć podróży w czasie, piasek zaczął się przesypywać… Bohater trafił do niezwykłej, matriarchalnej cywilizacji, gdzie bieg wydarzeń skumulował się w dramatycznej, zagrażającej jego życiu scenie. Na szczęście wystarczyło ponownie mocno chwycić czasomierz, by wrócić do teraźniejszości. ![]() 31 października 2021 |
Bo wersje albumowe Kleksa często są inne od tych ze Świata Młodych. Głównie dlatego, że oryginalne plansze ginęły i autorka rysowała je na nowo.
Faktycznie w wersjach albumowych niekiedy się coś mogło różnić - KAW był np. irytujący przy wydawaniu albumowym Kajka i Kokosza, bo zwykle przycinał pierwszy kadr ze "Świata Młodych" w postaci ozdobnego wcięcia w pierwszym akapicie.
Dobrze że w tych przenoszących do określonej epoki butach BYŁ sposób powrotu w macierzyste czasy poprzez zdjęcie tychże, bo tak to byłaby to podróż w jedną tylko stronę...
Bodajże w "Jeżu Jerzym" był wehikuł czasu w postaci fajki z pewnym ziołem. Po zapaleniu przenosił w czasie o 3-5 dni, niestety tylko w przyszłość ;-P. Podobnie działa też butelka samogonu z "Kija w dupie"- wystarczy łyk i jesteśmy w przyszłości, odległej o ca. dwa tygodnie.
Było też urządzenie do przenosin w czasie zwane „translatorem” w komiksach o Yansie.
W pierwszym roku działalności TM-Semic do niewielkiego grona superbohaterów, którzy otrzymali swoje miesięczniki dołączył także Superman. I trzeba przyznać, że wejście miał wzorowe.
więcej »Prezentujemy zdjęcia ze spotkania z Grzegorzem Rosińskim, które miało miejsce w dniu 3 marca 2023. Spotkanie odbyło się w Galerii Komiksu i Ilustracji Polishcomicart.pl.
więcej »Wydawnictwo Egmont wprowadza sukcesywnie na nasz rynek komiksy Alana Moore’a z jego własnego imprintu założonego w wydawnictwie „Wildstorm” w 1999 roku – „America’s Best Comics”. Trzytomowy „Tom Strong” powstawał w latach świetności „ABC” – zobaczmy co ciekawego możemy tu znaleźć.
więcej »Kurde blaszka!
— Marcin Knyszyński
Podpatrywanie człowieczeństwa
— Marcin Knyszyński
Suprawielki pantechnobarok
— Marcin Knyszyński
Teraz (naprawdę) mamy kryzys
— Marcin Knyszyński
Zielone koszmary
— Marcin Knyszyński
To jest Sparta!!!
— Marcin Knyszyński
Między złotem a srebrem
— Marcin Knyszyński
Ten, którego nadejście zauważasz
— Marcin Knyszyński
Samotni wśród bliskich
— Marcin Knyszyński
Gdy zło zwycięża…
— Marcin Knyszyński
Książka bardzo potrzebna
— Marcin Osuch
Fotorelacja ze spotkania z Grzegorzem Rosińskim
— Marcin Osuch, Marcin Ścibior
Co łączy Forda Falcona z Czerwonym Baronem?
— Marcin Osuch
Marilyn Monroe, Jaś Sobieski i inni
— Marcin Osuch
Na koniec Układu Słonecznego i jeszcze dalej
— Marcin Osuch
Ryzykowny pomysł za sto punktów
— Wojciech Gołąbowski
Zaczyna się dziać
— Marcin Osuch
Wiktoriańscy Avengersi
— Marcin Osuch
Kajko i Kokosz dla zaawansowanych i nie tylko
— Marcin Osuch
Tytus, Balbinka i inni
— Marcin Osuch
Dziwna sprawa z tym Kleksem: w moim wydaniu (o ile tak można nazwać komiks pracowicie powycinany ze Świata Młodych) obrazek jest kompletnie inny! Tylko jedno małżeństwo z dzieckiem i ojciec na narciarzy reaguje pytaniem, czy to dr Chałubiński.