Uwielbiam ten utwór, tak samo zresztą jak Bicycle Race z tej samej płyty. I jak jakieś 90% utworów Queen. Resztki włosów się na głowie jeżą obserwując, jakich to "ciekawych" czasów dożyliśmy.
Wolałbym, żeby to o "Misiu" pozostało tylko żartem.
Ostatnio Universal Music Group usunęło ze składankowego albumu grupy Queen utwór:
https://www.antyradio.pl/muzyka/Rock-News/utwor-queen-zbyt-kontrowersyjny-fat-bottomed-girls
Uwaga słuszna. "Arab", "Azjata" w pewnym kontekście też mogą brzmieć obraźliwie, więc należałoby unikać używania tych słów...
Czy doczekamy się ocenzurowania słynnej sceny z "Misia" Barei, w której bohater informuje, że też kiedyś był Murzynem i grał w kosza? Co gorsza pojawia się wtedy prawdziwy Murzyn... Współczesny widz mógłby nie znieść takiego szoku!
A dlaczego lewica jeszcze nie tępi słów "Żyd" i "Rumun"?
I w uzupełnieniu do powyższego - kolejny krok to zakaz używania tych słów, poprawianie książek (lub ich usuwanie) oraz filmów. Aż wierzyć się nie chce, że dożyliśmy takich czasów.
A moim zdaniem polscy "poprawni politycznie" na siłę szukali polskich odpowiedników "zakazanych" słów i zwrotów i znaleźli. Słowo to nigdy nie miało negatywnych konotacji, a dopiero jakieś od 4-5 lat jest przyrównywane do angielskiego "nigger", co jest kompletną bzdurą.
Tylko dlaczego osoby i środowiska przeważnie słabo posługujące się polszczyzną wywierają presję na językoznawców i chcą decydować o zawartości polskich słowników? Łysol, piegus, rudzielec zależnie od kontekstu mogą brzmieć obraźliwie lub sympatycznie, a nawet pieszczotliwie. Nikomu nie przychodzi do głowy, żeby je wymazywać ze słownika, bo ktoś kiedyś poczuł się urażony, że nazwano go łysolem...
No i czemu nikt nie tępi Żabojadów i Makaroniarzy? Określenia te są jawnie lekceważące, a mimo to ciągle pojawiają się w filmach i publikacjach...
Wymazanie Murzyna/murzyna zubaża język polski. Czarnoskóry/a nijak nie zastąpi Murzyna i Murzynki. Niektórzy mieszkańcy Indii mają bardzo ciemną skórę, nieraz ciemniejszą niż Afrykańczycy, ale tylko przez pomyłkę lub nieporozumienie mógłby ktoś ich nazwać Murzynami.
Co gorsza przez ignorancję niektórzy zaczynają wszystkich Murzynów nazywać Afroamerykanami, co jest już kompletną bzdurą.
A może zabrać się za inne języki i usunąć z hiszpańskiego "gringo", z japońskiego "gaijina", a z hebrajskiego "goja", bo niekiedy wyrażają niechęć do cudzoziemców?
"Tylko że ja odczuwam naturalny, silny wewnętrzy sprzeciw, kiedy ktoś mi coś nakazuje bo ma takie widzimisię, i mam się do tego dostosować wbrew zdrowemu rozsądkowi i obiektywnej rzeczywistości, tak dla świętego spokoju"
Nie wiem, czy w przypadku obraźliwości (lub jej braku) istnieje coś takiego jak "obiektywna rzeczywistość". Albo ktoś czuje, że coś go obraża, albo nie. Można, rzecz jasna, nie zgadzać się z czyimś zdaniem i kontynuować stosowanie danej terminologii – sam bym pewnie znalazł jakieś przykłady, kiedy faktycznie uznałem, że ktoś jest przewrażliwiony, ale to już zależy od przypadku, akurat w przypadku "Murzyna" nie mam problemu z zaprzestaniem używania tego słowa.
(i zgodzę się, że "słowo na M" to już przesada)
A mówią? Były jakieś badania, sondaże? Ja znam opinie tylko kilku pojedynczych osób, być może przewrażliwionych na tym punkcie. No i widać, że temat został od razu podchwycony przez pewne środowiska, które dosłownie we wszystkim dopatrują się rasizmu, nietolerancji itd. Ale oczywiście masz rację - można, przez grzeczność, tak na wszelki wypadek zaprzestać używania tego słowa. Tylko że ja odczuwam naturalny, silny wewnętrzy sprzeciw, kiedy ktoś mi coś nakazuje bo ma takie widzimisię, i mam się do tego dostosować wbrew zdrowemu rozsądkowi i obiektywnej rzeczywistości, tak dla świętego spokoju. Pan profesor stwierdza, że jakieś słowo jest archaiczne i - bach! - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki słowo jeszcze wczoraj niearchaiczne dzisiaj już się takim staje? Sorry, ale tak to nie działa. Pozostanę więc przy swoim zdaniu.
"To, że jakaś grupa mówi, że dane słowo ją obraża, nie oznacza, że ono jest obiektywnie obraźliwe i nie powinno mieć znaczenia"
No OK, ale jak mówią, że im przeszkadza, to czemu przez grzeczność by jednak nie zaprzestać używać?
@ Przeczytałem artykuł z podanego linka i z wypowiedzi tych wszystkich osób wyłowiłem kluczowe jak dla mnie zdanie: "Nie zgadzam się na językowy, a co za tym idzie – światopoglądowy terror pewnych małych grup. Grup, które uważają, że mają prawo dekretować, jakich słów mamy używać, a jakich nie. Podążając tropem takiej logiki, dowolna grupa mogłaby nam zakazać używania dowolnego słowa, bo sobie go nie życzy. Tymczasem słowa mają swój obiektywny wydźwięk i konotacje. To, że jakaś grupa mówi, że dane słowo ją obraża, nie oznacza, że ono jest obiektywnie obraźliwe i nie powinno mieć znaczenia." Nic dodać, nic ująć. Ośmieszyła się natomiast pani profesor używająca sformułowania "słowa na M". Trudno traktować taką osobę poważnie.
@ zyx:
"Czy można spytać na jakiej podstawie wysnułeś/aś ten wniosek?"
Choćby stąd: https://notesfrompoland.com/2020/06/12/czy-murzyn-obraza-zapytalismy-czarnoskorych-polakow-jezykoznawcow-historyka-i-aktywistke/. Przy czym owszem, słowo "Murzyn" nie było nacechowane niegdyś negatywnie i też nie wszystkim osobom czarnoskórym ono przeszkadza, no ale skoro jednak niektórym tak, to myślę, że można przez grzeczność od niego odejść.
"I jeśli nie Murzyn, to...?"
Jestem biały, więc moje zdanie nie jest tu szczególnie istotne, ale zwykle mówię "czarny/czarnoskóry".
@Weil Deshalb Czy można spytać na jakiej podstawie wysnułeś/aś ten wniosek? I jeśli nie Murzyn, to...?
Znaczy, najwyraźniej samym osobom czarnoskórym przeszkadza, gdy mówi się o nich per "Murzyn", więc myślę, że warto odejść od tego określenia.
Łaziński to człowiek o poglądach skrajnie lewicowych i jego opinii nie należy traktować, jak naukowe, lecz jak ideologiczne. Innym jego wymysłem jest pisanie "w Ukrainie", bo rzekomo "na Ukrainie" jest obraźliwe. Jest to skrajny oszołom, który powinien być wyrzucony z RJP.
"Dziś słowo «Murzyn» jest nie tylko obarczone złymi skojarzeniami, jest już archaiczne" - Bzdura, nie mająca nic wspólnego z prawdą. To tylko opinia pana profesora, wynikająca być może ze światopoglądu jaki wyznaje. Używałem, używam i będę używał tego słowa, właśnie dlatego, że nie posiada ono w języku polskim żadnego negatywnego znaczenia. Nie dajmy się zwariować tym poprawiaczom rzeczywistości, bo jak się rozzuchwalą, to niedługo nie będzie już można nazywać człowieka grubego grubym, chudego chudym, Eskimosa Eskimosem itd...
Jak widać, profesor Uniwersytetu Warszawskiego też może być głąbem.
Podpisuję się obiema rękami pod: "Co prowadzi do największego mankamentu książki – przy braku konkretów związanych ze światem przedstawionym i jego mieszkańcami, bardzo trudno się przejmować przedstawioną historią."
Kupiłam sobie tę książkę niedługo po premierze, od tego czasu przeczytałam już tak z 7 innych książek i nie wiem, czy w ogóle dokończę.
Tak, jak piszesz, za mało informacji o świecie i bohaterach, by jakkolwiek przejąć się ich walką. Niby czemu miałabym kibicować heksarchatowi, dobrzy ludzie to to nie są. Ich przeciwnicy jednak, też jakoś nie zyskali mojego uznania, na podstawie nielicznych listów wplatanych w fabułę jedna z istotnych figur wydaje się rozkapryszoną arystokratką.
Niewiele też wiadomo o technice wojskowej, możliwościach ich broni. Jak ja się mam przejmować, skoro najpierw czytamy "ooo, twierdza niezdobyta, super tarcza ją broni, nie do przebicia". Przylatuje flota, uszkadzają tarczę w parę godzin, ale znowu słyszymy, że twierdza trudna do zdobycia.
Potem jakieś przebitki, postaci planów dalekich pojawiają się i giną, gdzieś tam toczą się walki, ale trudno sobie szerszy obraz wytworzyć.
Nuży mnie to wszystko. Tak to wygląda, jakby autor miał jedynie pomysł na rozmowy Cheris z Jedao, a całą resztę napisał na aby była.
No i ta matematyka tak reklamowana - wcale jej przecież zbyt wiele nie ma, tj. narrator podaje, że jest ważna, ale nie wiadomo, w jaki dokładnie sposób. Co Cheris niby liczy, poza tym, że magiczną skuteczność formacji. Ale żeby choć krok dalej pójść, napisać, że nie wiem, jest to ich jakieś pole magiczne, ma potencjał wektorowy, po umieszczeniu w odpowiednich miejscach żołnierzy, można wektory wykreślić, przeprowadzić na nich jakieś operacje, że przy odpowiednim ustawieniu pojawia się jakiś efekt rezonansu, który można zliczać, że te pola mogą falować, fale się mogą nakładać, obliczanie odpowiednich punktów węzłowych pozwala wyznaczyć miejsca maksymalnego wzmocnienia. Coś w tym stylu.
Btw, pomimo tych space-operowych motywów, dla mnie to jednak fantasy w kosmosie. To, że sobie coś nazwiemy "efektami egzotycznymi "nie przypudrtuje, że to w zasadzie magia.