Więc chciałbyś zostać łowcą mutantów ukośnik zabójcą maszyn, tak? Myślisz, że się do tego nadajesz? Masz jakieś pojęcie o wisienkach? Wiesz czym jest knif? Cierpisz na pomroczność jasną? A może jesteś po prostu z Texasu i chcesz kontynuować szlachetny zawód przodków? Prawdę powiedziawszy, gówno mnie obchodzisz ty i twoje ukośniki. Ale dam ci jedną radę: zaopatrz się w ten cholerny dodatek, jeśli chcesz przeżyć dłużej niż do następnego poranka. Czuć Molochem w powietrzu.
Wisienkowy knif
[„Łowca mutantów / Zabójca maszyn” - recenzja]
Więc chciałbyś zostać łowcą mutantów ukośnik zabójcą maszyn, tak? Myślisz, że się do tego nadajesz? Masz jakieś pojęcie o wisienkach? Wiesz czym jest knif? Cierpisz na pomroczność jasną? A może jesteś po prostu z Texasu i chcesz kontynuować szlachetny zawód przodków? Prawdę powiedziawszy, gówno mnie obchodzisz ty i twoje ukośniki. Ale dam ci jedną radę: zaopatrz się w ten cholerny dodatek, jeśli chcesz przeżyć dłużej niż do następnego poranka. Czuć Molochem w powietrzu.
‹Łowca mutantów / Zabójca maszyn›
Dobra, przyjmijmy, że chcesz dowiedzieć się nieco więcej na temat tego, co zawiera ta gustowna książeczka, o której od kilku miesięcy słychać na konwentach, i którą wydawca zachwycał się na co drugiej prelekcji. Jest to sto dwadzieścia stron wypełnionych po brzegi wszystkim, czego byle leszcz może potrzebować: zasad, informacji o przeciwnikach, sprzętu czy nawet taktyki. Nic tylko wziąć to wszystko, zacząć łoić Molocha i patrzeć, czy równo puchnie jego metalowy zad.
Zachciało ci się polowania na mutki? Zjadły ci całą rodzinę? Świetnie się składa, właśnie dla ciebie przeznaczono tę część dodatku, która znajduje się przed ukośnikiem. Pięćdziesiąt stron czystego, wysterylizowanego mięcha.
Wszystko zaczyna się od garści informacji na temat samej profesji: omówienia różnych rodzajów mutków, sposobów ich eksterminacji, łapania (a co, myślałeś, że na strzelaniu da się najwięcej zarobić?), czy rozpoznawania (bo jak na ciebie patrzę to się zastanawiam, czy cię przypadkiem nie kropnąć dla spokoju sumienia). Oczywiście zostało to ubarwione tymi przejrzystymi tabelkami, w których zamieszczane są smaczki ze świata. Jest tylko jedno „ale”: poświęcono temu zbyt mało miejsca.
Dalej następuje gadka o mechanice i zasadach. Każde pochodzenie otrzymuje dodatkową cechę (nie patrz tak na mnie, nie ja tak to nazywałem), a żebyś się nie męczył przy polowaniu na mutki, dorzucono dwie cechy profesji. Później dostajesz w łapy formularz do wypełnienia (czyli pytania dotyczące przeszłości w tym zawodzie) i kilka dodatkowych sztuczek. Mnie najbardziej rozbawiła ta z wisienką. „Wiesz, jaki jest sekret Dicka, zabójcy mesmerytów? Ponoć trzeba ze wszystkich sił myśleć o czymś przyjemnym. ‘Wisienki, wisienki, wisienki! Giń, wiśnia mać!’” Na koniec tego rozdziału zostawiono trzy choroby zawodowe i dwadzieścia blizn, którymi możesz obdarować swojego łowcę w zamian za trzydzieści gambli i wierną antymutancią służbę.
Kolejna część to sprzęt, który powinien znaleźć się w plecaku każdego łowcy. Nie jest to żadna rewelka, ale zasady recyklingu mutancich ciał na toksyny i prochy mogą się przydać. Co tu dużo gadać: sprzęt jaki jest, każdy widzi. Moim ulubionym jest kaftan bezpieczeństwa, w który można zapakować co bardziej ludzkich mutantów (kumasz dowcip?) i odstawić ich prościutko do rąk pracodawcy.
Na zakończenie znajdziecie kilka słów o świecie (autorzy wymyślili sobie, żeby nazwać go Zasranymi Stanami): od gąszczów Neodżungli (w której niektórzy całkiem dobrze sobie radzą) po front (gdzie regularna armia mutasów daje wycisk trepom z Posterunku). Poza tym opis przykładowych zleceń i najbardziej znanych kumpli po fachu. Nic tylko brać i korzystać. Jest to dość ciekawie opisane, a każdy akapit to potencjalny materiał na przygodę. Jedyny zarzut to ponownie zbyt mała ilość materiału.
Bycie zabójcą maszyn to właściwie podobna sprawa, co bycie łowcą mutantów, tyle że trochę inna. Podział tej poukośnikowej części jest identyczny jak w przypadku tej przedukośnikowej. Garść informacji o profesji, mechanika, sprzęt i świat. Nic zaskakującego, ale od zaskakiwania nas jest Moloch, więc może lepiej, żeby chociaż tutaj wszystko trzyma się kupy.
Słyszałeś bajkę o zabójcach maszyn? Żałuj. Masz kolejny powód, żeby kupić ten dodatek. Pierwsza część, poza wspomnianą bajką, zawiera najistotniejsze informacje o profesji: jak łapać, jak się pozbywać, czy jak zarabiać na maszynkach Molocha. Przydatna rzecz, ale cholewa, straszecznie krótka. Starczyło miejsca zaledwie na pobieżne omówienie wszystkiego. Jest tego na dodatek mniej niż w przypadku poprzedniej części. Może wydaje ci się, że niepotrzebnie zrzędzę, ale autorzy naprawdę mogli się bardziej postarać i umieścić tu więcej informacji.
Kolejny rozdzialik to zasady. I to samo, co w przypadku łowcy: cechy z pochodzenia („Moloch lubi rozsiewać swoje toksyczne pierdy”), cechy z profesji („Mówiłem ci już o Ricku? Wyskakuje na nas suszarka do grzybków, a ten do mnie: „Pokażę ci sztuczkę”. Dał kilka kroków do przodu i zaczął… tańczyć jakąś makarenę. Mógłbym przysiąc, że blaszak zrobił zdziwioną minę. Rick stwierdził, że jej program nie przewidział reakcji na takie zachowanie.”), formularz, sztuczki, choroby zawodowe i blizny. Po lekturze wcześniejszej części wydaje się to być trochę oklepane (niczym wóz Micka z Detroit).
Następny w kolejce jest oczywiście jak najbardziej udziwniony sprzęt. Jeśli zawsze chciałeś zostać dentystą, zafunduj sobie pistolet na nity; jeśli masz kompleks małego… nosa, kup Magnum Wildey, a jeśli lubisz szerokie spodnie, krok w kolanie i jeżdżące deski: rozpylacz to coś w sam raz dla ciebie.
Wreszcie przychodzi pora na kolejny opis świata, tym razem z punktu widzenia zabójcy maszyn i rzeczy przydatnych właśnie dla niego. Jest z tym tak samo, jak przy łowcy mutantów: ciekawy, ale nieco zbyt krótki i zbyt powierzchowny.
Ostatnia część dodatku została ładnie zdefiniowana już na samym wstępie słowami „Nie będę pieprzył głupot”. Co ciekawe, jest to prawda. Zawarto w niej informacje przydatne dla obu opisanych profesji: metody polowania, metody uśmiercania, style polowania, style uśmiercania, triki i kilka innych praktycznych rzeczy. Mile mnie zaskoczył poziom prezentowany przez te kilkanaście stron, tak bardzo wyróżniające się na tle poprzednich rozdziałów. Szkoda tylko, że najciekawsze i najważniejsze rzeczy zachowano na koniec. Byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby wcześniejsze części zostały napisane w podobny sposób.
Dobra, a teraz pora na bardziej konkretne podsumowanie tego, co panowie Arasiewicz i Szyma zawarli w tym dodatku. „Łowca mutantów ukośnik Zabójca maszyn” to dobra książka. Do poduszki nie polecam, ale do Neuroshimy jak najbardziej.
Wizualnie dodatek prezentuje się nienajgorzej. Okładka wprowadza w odpowiedni, postapokaliptyczny klimat, a ilustracje w środku podtrzymują go. Z rozmieszczeniem tekstu nie jest już tak fajnie jak w przypadku dodatków do Monastyru. Gdyby zmniejszyć czcionkę, zwęzić nieco marginesy, z pewnością zmieściłoby się tam więcej treści. Brutalna prawda jest taka, że chyba „Łowca mutantów ukośnik Zabójca maszyn” przy 120 stronach zawiera niewiele więcej treści niż „
Gambit Złotego Króla” (liczący 36 stron). W niektórych miejscach podawane informacje są ciekawe i zabawne, w innych pełne wulgaryzmów i strasznie toporne. Nie jestem miłośnikiem takiego stylu pisania i twierdzenie, że oddaje on realia świata kompletnie do mnie nie przemawia. Na szczęście nie jest to aż tak powszechne, jak w podręczniku podstawowym.
Podczas lektury zupełnie przypadkiem zaobserwowałem, że literki na stronach się rozmazują. Jak? Bardzo prosto: przyciskamy palec do tekstu i lekko, z wyczuciem, przesuwamy w dowolnym kierunku. Efektem są bardzo gustowne smugi.
Ale w gruncie rzeczy to bardzo ciekawy i fajny dodatek. Przyjemnie się go czyta, jeszcze przyjemniej używa zamieszczonych wewnątrz nowinek, nie mówiąc już o przyjemności, jaką dostarcza widok rozwalonego na części juggernauta. Już wkrótce wydawnictwo planuje wydać dodatek w pełni poświęcony mutasom, co będzie stanowiło doskonałe uzupełnienie tej książeczki. Czy warto wykosztować się na ten dodatek? Warto.
Ale niech mi ktoś wreszcie wyjaśni choć jedną rzecz: czym jest ten cholerny knif?
