Moda na wspominki z PRL-u trwa w najlepsze. Fani gry, którą można już chyba obwołać mianem kultowej, doczekali się dodatku do niej. Do „Kolejki” dołączył „Ogonek”.
Twarde łokcie, sztuczny tłok
[Karol Madaj „Ogonek” - recenzja]
Moda na wspominki z PRL-u trwa w najlepsze. Fani gry, którą można już chyba obwołać mianem kultowej, doczekali się dodatku do niej. Do „Kolejki” dołączył „Ogonek”.
Dziękujemy wydawnictwu IPN za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Już w momencie wejścia w posiadanie tego rozwinięcia czeka nas niemała niespodzianka. Większość spodziewała się z pewnością mniejszego lub większego pudełka, a w zamian otrzymujemy stylizowaną na nadszarpniętą zębem czasu kopertę. Po rozpakowaniu wszystko szczęśliwie mieści się w pudle od wersji podstawowej. Bardzo praktyczne rozwiązanie. A co czeka nas w środku? „Ogonek” dostarcza nam cztery moduły, które mogą działać wspólnie lub każdy z osobna.
Pierwszą nowością jest zestaw elementów dla szóstego gracza. Tu nie trzeba chyba nic dodawać. Więcej przeciwników to jeszcze cięższa walka o reglamentowane dobra. Naprawdę interesująco zaczyna się jednak robić przy drugiej nowince. Są nią karty „Trybuny Ludu”. Starsi czytelnicy z pewnością pamiętają, że gazeta o tym tytule była właściwie jedynym źródłem codziennych informacji po wprowadzeniu stanu wojennego. W każdej rundzie odkrywana jest wierzchnia karta ze stosu, a jej treść obowiązuje do jej zakończenia. Wydarzenia zawarte na kartonikach wprowadzają często wiele zamieszania. Jednym razem spotka nas „planowana podwyżka cen” i przed każdym ze sklepów będzie mógł stać tylko jeden pionek danego koloru, innym razem sklepy skontroluje „Inspekcja Robotniczo-Chłopska” i wszyscy spekulanci wylądują na końcach kolejek.
Kolejna innowacja to nowy sklep – monopolowy, w którym to zdobyć można karty „Wódki”. Mają one dwojakie zastosowanie: mogą zostać użyte jako waluta zastępcza na bazarze lub posłużyć do zamiany miejsc jednego z naszych kolejkowiczów ze stojącym przed tym samym sklepem spekulantem. Ta druga opcja sprawia również, że zyskujemy dodatkową akcję. Każda karta „Wódki” została opatrzona inną etykietą, jest więc okazja prześledzić, co pijało się w tamtym okresie.

„Bo im tylko o to chodzi, żebyś sam sobie szkodził…”
Źródło: Rebel.pl
Ostatnie, kto wie czy nie najciekawsze usprawnienie to cztery nowe karty kolejki na gracza. Przed każdym „tygodniem” rozgrywki z czternastu naszych kart odrzucamy cztery (można je podejrzeć), nigdy nie można być więc do końca pewnym, czym jeszcze zaskoczą nas przeciwnicy. „Bubel” pozwala na usunięcie towaru ze sklepowej półki, „Ta pani stała za mną” – na umiejscowienie swojego pionka tuż za innym. „Sztuczny tłok” to przesunięcie spekulanta na przód kolejki, a „Twarde łokcie” przydadzą się, by przeczekać ruchy oponentów.
„Ogonek” ma wszystko to, czym powinien charakteryzować się dobry dodatek. Idea z wersji podstawowej została twórczo rozwinięta. Oprócz dobrej zabawy znów dostajemy solidną dawkę historii. Jest kilku stronnicowy tekst o życiu w tamtych czasach, mamy nowe ilustracje przedmiotów z tamtych lat. Dorośli z rozrzewnieniem przypomną sobie, a młodsi poznają jak wyglądała Podomka, Czapka z Nutrii czy ówczesna sokowirówka. Wydawca udostępnił także puste karty „pola do popisu”, gracze mogą popuścić wodze fantazji i spróbować stworzyć własne karty akcji czy „Trybuny Ludu”. Najlepsze propozycje mają szanse ukazać się w ramach kolejnych dodatków. Naprawdę warto urozmaicić sobie przepychanki pod sklepem „Ogonkiem”.
