Jaba daba du!!! [Bony le Ludonaute, Daniel Quodbach „Uga Buga” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Dźwięk bębnów, albo jak kto woli „Toto”, odbija się echem w jaskini, a wtórują mu okrzyki dyskusji ludzi pierwotnych. Toczy się zażarty bój na słowa o to, kto zostanie nowym wodzem plemienia. Brzmi zabawnie? Przekonajcie się, ile radości niesie ze sobą „Uga Buga”.
Jaba daba du!!! [Bony le Ludonaute, Daniel Quodbach „Uga Buga” - recenzja]Dźwięk bębnów, albo jak kto woli „Toto”, odbija się echem w jaskini, a wtórują mu okrzyki dyskusji ludzi pierwotnych. Toczy się zażarty bój na słowa o to, kto zostanie nowym wodzem plemienia. Brzmi zabawnie? Przekonajcie się, ile radości niesie ze sobą „Uga Buga”.
Dziękujemy sklepowi Rebel.pl za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji. Bony le Ludonaute, Daniel Quodbach ‹Uga Buga›„Uga Buga” to gra karciana, wydana w znanym już formacie mieszczącym się w kwadratowym pudełku podobnym do „Palce w pralce”, „Daję głowę” czy „Szał ciał”. Mamy tu pięćdziesiąt dwie karty z sylabami i gestami, których będziemy używać do „komunikacji” podczas rozgrywki. Na początku rozdajemy wszystkim po trzy (zakryte), a następnie gracze kolejno wystawiają na środek po jednej awersem do góry (zasłaniając poprzednią). Ich zadaniem jest wypowiedzieć ciąg sylab przeplatanych gestami, które już się pojawiły i zakończyć go okrzykiem „Ha!”, wskazując jednocześnie kolejną osobę. Teraz ona, dodawszy swoją kartę, musi powtórzyć pierwotną wypowiedź. Gdy ktoś się pomyli, reszta musi sugestywnie krzyczeć „Uuu”, co bardzo przypomina odgłosy małp (a przynajmniej powinno). Ten, kto skusił, zabiera stos kart jako swoje punkty karne. W następnej rundzie, w której wygra, będzie mógł oddać je pozostałym uczestnikom. W każdej nowej partii rozdajemy wszystkim graczom na rękę do trzech kart. Ostateczne zwycięstwo osiągniemy, pozbywając się swojego ostatniego znaku i krzycząc na koniec: „Uga Buga!”. Przykładowe sylaby pojawiające się w grze to m.in. „Yanka”, „Ina”, „Ani”, „Paya”, „Kaka”, a gesty: uderzenie pięścią w stół, klaśnięcie lub powtórzenie poprzedniego znaku. Na kartach znajdują się również schematyczne rysunki, które możemy wykorzystać podczas uproszczonej rozgrywki. W tym przypadku nie tworzymy z nich stosu, na którym widoczna jest tylko ostatnia karta, ale układamy je w taki sposób, by wszystkie kolejne obrazki pozwalały poprzez skojarzenie przypomnieć sobie, jaką sylabę wskazywały. Ten drugi wariant rzeczywiście pomaga i warto go stosować w początkowych partiach. Poza tym poprzez rytmiczne wypowiadanie sylab możemy sobie ułatwić powtarzanie ciągu zgłosek. Gra jest imprezowa, choć moim zdaniem lepiej sprawdzi się wśród osób mniej zmęczonych harcami. Weselej jest na pewno, gdy wszyscy gracze podchodzą do rozgrywki z przymrużeniem oka i nie boją się wydawać przy niej pierwotnych okrzyków lub robić mało wyrafinowane miny, wystawiając język. „Uga Buga” ćwiczy pamięć i w nietypowy sposób może rozruszać towarzystwo. To pozycja, moim zdaniem, bardzo interesująca, w którą można grać dla rozluźnienia atmosfery lub na koniec wieczoru z większymi tytułami, kiedy to towarzystwu już niewiele brakuje do śmiechu. Na pewno może dostarczyć dużo frajdy. W przypadku tej gry nie warto kurczowo trzymać się reguł, bo ma ona ewidentnie służyć zabawie, a nie zbieraniu punktów. Jak w przypadku typowych imprezówek, trzeba być w humorze, by po nią sięgnąć, grono współgraczy również powinno mieć odpowiednie nastawienie, inaczej z rozrywki nic nie wyjdzie. Polecam „Uga Buga” osobom, które lubią gry słowne, pamięciowe i nie wstydzą się pogimnastykować aparat mowy w ekspresyjnej „plemiennej” dyskusji. Kamil Sambor: Podczas rozgrywki w „Uga buga” można poczuć się jaskiniowcem, wygłupy są wskazane, a rytmiczne recytowanie fraz wprowadza iście plemienny nastrój. Dawno nie bawiłem się tak przy grze imprezowej. Dodatkowo zapada w pamięć, jajko to już „Ani”, a siekiera to „Ska”. Bardzo szybka do nauczenia pamięciowa gra o niebanalnym temacie. Jeśli macie ochotę się powygłupiać i znakomicie bawić, to polecam „Uga Buga” – dla mnie 90%.> 
|