W nowej wersji filmu nie tyle w oczy, ile w tyłek rzuca się czas seansu. W filmie znalazło się ponad 50 minut nowego materiału, które przedłużają całość do ponad 3 godzin. Pytanie, czy było warto jest oczywiście nie na miejscu - "Czas apokalipsy" to klasyka kina, której każdą inkarnację trzeba znać i koniec. To powiedziawszy jednak, nie mam wątpliwości, że w przyszłości wracać będę raczej do wersji krótszej, niż dłuższej. Nowy materiał nie zmienia wymowy filmu, odrobinę rozwadnia jednak wizję Coppoli.
Więcej czasu, mniej Apokalipsy
[Francis Ford Coppola „Czas Apokalipsy: Powrót” - recenzja]
W nowej wersji filmu nie tyle w oczy, ile w tyłek rzuca się czas seansu. W filmie znalazło się ponad 50 minut nowego materiału, które przedłużają całość do ponad 3 godzin. Pytanie, czy było warto jest oczywiście nie na miejscu - "Czas apokalipsy" to klasyka kina, której każdą inkarnację trzeba znać i koniec. To powiedziawszy jednak, nie mam wątpliwości, że w przyszłości wracać będę raczej do wersji krótszej, niż dłuższej. Nowy materiał nie zmienia wymowy filmu, odrobinę rozwadnia jednak wizję Coppoli.
Francis Ford Coppola
‹Czas Apokalipsy: Powrót›
EKSTRAKT: | 100% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 100,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Czas Apokalipsy: Powrót |
Tytuł oryginalny | Apocalypse Now Redux |
Dystrybutor | Kino Świat |
Data premiery | 11 lipca 2003 |
Reżyseria | Francis Ford Coppola |
Zdjęcia | Vittorio Storaro |
Scenariusz | Francis Ford Coppola |
Obsada | Scott Glenn, Robert Duvall, Harrison Ford, Laurence Fishburne, Martin Sheen, Marlon Brando, Dennis Hopper |
Muzyka | Francis Ford Coppola, Carmine Coppola, Mickey Hart |
Rok produkcji | 1979 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 202 min |
Gatunek | dramat, wojenny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Co nowego można napisać o "Czasie apokalipsy" po tych setkach stron jakie krytycy wyprodukowali przez 20 lat? Można zanalizować jak w podtekście film Coppoli układa się w symboliczną drogę impotenta do odkrycia swojej gejowskiej seksualności dzięki starszemu mentorowi. Ale to chyba przy innej okazji. Póki w kinach mamy "Redux" - sensowniej, choć pewnie mniej zabawnie, będzie zastanowić się czy i co zmieniło się w wymowie filmu. Wiem, szkoda, że nie będzie o seksie, ale naczelni Esensji nie są tematem zainteresowani. Też uważam, że to dziwne.
W nowej wersji filmu nie tyle w oczy, ile w tyłek rzuca się czas seansu. W filmie znalazło się ponad 50 minut nowego materiału, które przedłużają całość do ponad 3 godzin. Pytanie, czy było warto jest oczywiście nie na miejscu - "Czas apokalipsy" to klasyka kina, której każdą inkarnację trzeba znać i koniec. To powiedziawszy jednak, nie mam wątpliwości, że w przyszłości wracać będę raczej do wersji krótszej, niż dłuższej. Nowy materiał nie zmienia wymowy filmu, odrobinę rozwadnia jednak wizję Coppoli.
Aby to zrozumieć, trzeba przede wszystkim zdać sobie sprawę z konstrukcji oryginalnej wersji filmu. Konstrukcja sama w sobie jest prosta, ale Coppola, jak zwykle, prowadzi narrację nigdy nie mówiąc do kamery wprost co chce powiedzieć. Sens całości wynika dopiero z kontekstu wszystkich scen. Przez to większość filmów Coppoli wydaje się bardziej skomplikowana niż w rzeczywistości jest. Ale na tym polega ich geniusz - przekazują proste treści nie nazywając niczego po imieniu. "Czas" skonstruowany jest tak, że widz poznaje postać Kurtza w tym samym tempie co Willard - i w tym samym tempie weryfikuje wypowiedzi Kurtza z wietnamskim krajobrazem. Im bliżej spotkania ze zbuntowanym oficerem, tym bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że rację ma właśnie Kurtz, nie sztab - to on jako jedyny rozumie bijące serce wojny, odarte z wszelkich zaciemniających obraz ozdobników. I to on jedyny wie, że należy tę wojnę prowadzić bezwzględnie i "profesjonalnie", poznając Wietnam od środka.
Willard krok po kroku ze zdziwieniem odkrywa, że jego cel wie co mówi. Spotyka po drodze kowbojów, służbistów, ćpunów i zwykłych idiotów, którzy dziesiątkami giną w dżungli przez głupotę własną albo przełożonych. Większość z nich żyje w zakłamaniu, że wojnę prowadzi się według jakichś zasad. Większość odmawia też próby zrozumienia kraju, w którym przyszło im walczyć. Willard zdaje sobie nagle sprawę, że przy odrzuceniu propagandowych kłamstw, pozostaje tylko jedno wyjście: okrucieństwo i szaleństwo Kurtza. Wojna, jako ostateczny dowód bezradności dyplomacji i porażka rozsądku, zakłada eliminację wroga. Ta natomiast powinna być wykonywana z maksymalną skutecznością. Kurtz jest wojenną maszyna do zabijania, której działanie determinuje dążenie do maksymalnej efektywności. Jego grzechem nie jest brak lojalności wobec przełożonych - jest nim odrzucenie kłamstwa i prowadzenie wojny w jej czystej formie, bez dyplomacji, bez propagandy, bez akceptowania że celem może być cokolwiek poza likwidacją przeciwnika.
Coppola występuje przede wszystkim przeciwko kłamstwu wojennej propagandy - przeświadczeniu, że można być w wojnie najeźdźcą i zachować twarz, argumentować na gruncie moralnym. Oś akcji "Czasu apokalipsy" bezlitośnie obnaża priorytety amerykańskiego dowództwa. Fakt, że wydano wyrok na człowieka osiągającego najlepsze wyniki bojowe, ale odmawiającego udziału w propagandowej szopce jasno pokazuje, który z obu elementów był dla dowództwa ważniejszy.
Co w całej tej fabularnej osi wprowadza nowa wersja filmu? Tylko jedną dobrą scenę: Kurtz odczytuje Willardowi wycinki z amerykańskich gazet - oczywiście pełne propagandowych kłamstw. Scena jest, jak na Coppolę, zaskakująco dosłowna, ale celna. Żadna inna nowa sekwencja nie ma tej siły.
Najdłuższa i najbardziej niepotrzebna scena to spotkanie na francuskiej plantacji. Rzecz oczywiście legendarna, ale wiem dzisiaj dlaczego nie weszła do pierwotnej wersji filmu. Nie dość, że na zbyt długo wyciąga widza z klaustrofobicznej przestrzeni łodzi, to jeszcze nie wprowadza zupełnie nic nowego do głównej osi filmu - nie zmienia spojrzenia Willarda ani na Kurtza ani na amerykańskie działania. Owszem, uzupełnia wietnamski krajobraz, ale nie o tym opowiada film. Dodatkowa słabość - wprowadzenie wątku erotycznego nie tylko nie ma sensu w kontekście prezentacji przez resztę filmu Willarda jako postaci odgrodzonej od otaczającego świata - nie ma również ani uzasadnienia ani konsekwencji - ot, niepotrzebny zapełniacz miejsca.
Lepiej jest z pozostałymi wstawkami, m.in. dlatego, że wprowadzają do filmu odrobinę odświeżającego humoru (deska Kilgore′a, wykorzystywane króliczki). Niemniej grzech jest tu ten sam - żadna z tych sekwencji nie wnosi nic ważnego dla głównej tezy filmu.
Największą zaletą nowej wersji "Czasu apokalipsy" jest to, że w ogóle się pojawiła i pozwala obejrzeć film na wielkim ekranie w nowej, odrestaurowanej wersji. W tym świetle nie ma żadnego znaczenia fakt, że "Redux" powinien być raczej specjalnym wydaniem DVD z oddzielnymi usuniętymi scenami, a nie nową wersją filmu. Nawet w tej przedłużonej i rozwodnionej wersji to jeden z najlepszych filmów ubiegłego ćwierćwiecza. A amerykańskie działania z ostatnich miesięcy i towarzysząca im propaganda powodują, że i dzisiaj jest wyjątkowo aktualny w wytykaniu palcami wojennych kłamców.
P.S. Przy okazji premiery długiej wersji filmu w polskiej prasie pojawił się komentarz ("Gazeta Wyborcza", Wojciech Cesarski), że film Coppoli traci nieco punktów z racji niejednoznacznego zakończenia. To dosyć częsta opinia, która zawsze mnie konsternuje. Pomijając absurdalność zarzutu ("niejednoznacznie znaczy źle" to jedno z głupszych hollywoodzkich twierdzeń, jakie sprzedawano nam w ciągu ostatniego ćwierćwiecza), razi w tym komentarzu brak elementarnego zrozumienia treści filmu. Zakończenie doskonale podsumowuje krytykę Coppoli - buntownik przeciwko kłamstwu ginie, kłamstwo zwycięża. Jest w tym jednocześnie ostateczny komentarz o priorytetach dowództwa i wytknięcie przyczyn wietnamskiej klęski. Oczywiście, jak to u Coppoli, bez mówienia wprost, ale przecież zrozumiale. A że Kurtza zamordował człowiek, który przez cały film dochodzi do wniosku, że Kurtz jako jedyny prowadzi wojnę w sposób, w jaki należy ją prowadzić? To przecież jeden z kluczowych komentarzy Coppoli w filmie! Nie ma "czystej wojny" prowadzonej maksymalnie efektywnie do jak najszybszego zwycięstwa, bo nie ma wojny bez polityki. Dlatego Kurtz, który próbował wojnę oderwać od polityki, musiał zginąć jako postać bez przyszłości i bez swojego miejsca. Willard zdaje sobie sprawę, że podejście Kurtza właśnie dlatego jest skazane na niepowodzenie. A że sam stracił już wiarę w sens tej wojny, wykonuje zadanie tych, którzy pozostają przy władzy. Jedną z narracyjnych sztuczek Coppoli jest w "Czasie" umiejscowienie widza w głowie narratora, który wydaje się być nam bliski w swoich wnioskach, a jednak okazuje się częścią krytykowanego systemu. Willard to nihilista, który nie jest ślepy i dostrzega moralne aspekty sytuacji, ale w ostatecznym rozrachunku ignoruje je i staje po stronie silniejszych.
