„Tár” to zaskakujący film, wieloznaczna opowieść, nie poddająca się prostej interpretacji.
Konrad Wągrowski
Kobieta na szczycie
[Todd Field „Tár” - recenzja]
„Tár” to zaskakujący film, wieloznaczna opowieść, nie poddająca się prostej interpretacji.
Todd Field
‹Tár›
EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Tár |
Dystrybutor | UIP |
Data premiery | 24 lutego 2023 |
Reżyseria | Todd Field |
Zdjęcia | Florian Hoffmeister |
Scenariusz | Todd Field |
Obsada | Cate Blanchett, Noémie Merlant, Adam Gopnik, Marc-Martin Straub, Egon Brandstetter, Ylva Pollak, Paula Först, Sylvia Flote |
Muzyka | Hildur Guðnadóttir |
Rok produkcji | 2022 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 158 min |
Gatunek | dramat, muzyczny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
To nie jest łatwy film, rzec wręcz można, że pierwsze pół godziny jest mocno alienujące. Powracający po 16 (!) latach przerwy Todd Field, twórca „Za drzwiami sypialni” i „Małych dzieci”, starannie buduje wizerunek swej bohaterki, skutecznie zwodząc widza, że mamy do czynienia z autentyczną postacią. Lydia Tár jest dyrygentką o światowej renomie, ma na koncie ogrom sukcesów, mnóstwo nagród, występy w największych filharmoniach świata, prowadzenie najsłynniejszych orkiestr, znajomość z największymi osobistościami świata muzyki, rozgłos i sławę. Poznajemy ją podczas wywiadu z (autentycznym) dziennikarzem Adamem Gopnikiem, w którym z pewnością siebie i swadą odpowiada na pytania, przedstawia szczegóły ze swojej biografii i wygłasza ciekawe komentarze na temat muzyki i pracy twórczej. Jest obecnie u szczytu swej kariery. Wydała autobiograficzną książkę, którą aktywnie promuje, nagrała wraz z orkiestrą płytę z Piątą Symfonią swego ukochanego kompozytora Gustava Mahlera, przygotowuje nowe wielkie muzyczne wydarzenie z Berlińską Orkiestrą Symfoniczną, prowadzi wykłady dla studentów. W życiu prywatnym też jej się układa. Mieszka ze swoją partnerką Sharon, skrzypaczką w prowadzonej przez siebie orkiestrze, razem wychowują córeczkę Sharon.
Todd Field bardzo stara się, byśmy uwierzyli w autentyczność postaci Tar, bardzo dokładnie odtwarza realia muzycznego świata, wykorzystuje autentyczne postacie i powszechnie znane nazwiska, realne miejsca, nie waha się zarzucać widza fachową terminologią. Wszystko to czyni z pierwszej części filmu coś na kształt quasi dokumentu, w którym śledzimy obecne życie słynnej kompozytorki. I to działa, bo wielu widzów uwierzy, że Lydia Tár to autentyczna postać, będą po seansie szukać na jej temat informacji w Wikipedii. Ale jednak nie, Tár powstała w głowie scenarzysty, a w jej historii – wzorując się oczywiście na autentycznych postaciach – chce przyjrzeć się relacji twórcy ze światem, roli kobiety w zmaskulinizowanym środowisku, temu, co może dziać się z jednostką, która nabiera przekonania o swej wyjątkowości.
Bo już wkrótce w pięknej historii Tár pojawiają się pierwsze pęknięcia. Zaczyna się od lekcji „masterclass” jaką prowadzi dla grupy młodzieży. Jeden z uczniów kwestionuje wielkość wybitnych kompozytorów (w tym Bacha) ze względów ideologicznych. Tár wdaje się w pojedynek słowny ze słuchaczem, który kończy się manifestacyjnym opuszczeniem przez niego zajęć. Dyrygentka odrzuca tu postrzeganie muzyki przez pryzmat osoby twórcy, możemy więc jeszcze zgadzać się, że ma swoje racje, to chłopak zareagował przesadnie. Ale to dopiero początek zgrzytów. Tár dowiaduje się, że jedna z dziewczynek w szkole prześladuje jej córkę i decyduje się by rozwiązać sprawę na własną rękę, po prostu strasząc dziecko. Sytuacja w orkiestrze też zaczyna być napięta. Bohaterka zwalnia zastępcę dyrygenta, budząc nadzieję swej oddanej asystentki Franceski (z którą Tár najprawdopodobniej miała niegdyś romantyczną relację) na to stanowisko – taka decyzja może jednak budzić podejrzenie o nepotyzm. Z kolei w orkiestrze pojawia się atrakcyjna młoda rosyjska wiolonczelistka Olga. Tár zaczyna ją coraz wyraźniej faworyzować, co nie może umknąć uwadze Sharon. Jest jednak i większy problem – dawna podopieczna Krista Taylor popełniła samobójstwo, wcześniej w mailach oskarżając dyrygentkę o molestowanie. Sprawa zaczyna nabierać coraz większego rozgłosu, negatywnie wpływając na promocję książki.
Niepokojący nastrój filmu potęgowany jest przez zdjęcia. Większość scen ma miejsce w zimnych, odpychających wnętrzach, nawet mieszkanie Lydii i Sharon nie sprawia wrażenia przytulnego siedliska, podobnie lokal, który Tár wykorzystuje do komponowania. W sąsiedztwie owego lokalu mieszka dziwna kobieta z matką, którą ma się opiekować, choć wygląda na to, że raczej ją zaniedbuje – a przy tym nachodzi Tár w kolejnych sytuacjach kryzysowych. Niepokój budzą też zdjęcia Berlina – zimne, opustoszałe ulice i tunele, jakimi przejeżdża bohaterka, odrapane mury. Do tego wydaje się, że coś dziwnego zaczyna dziać się wokół Tár – w nocy słyszy dziwne dźwięki, ktoś nieznany wprawia w ruch metronom, znika gdzieś jedna z książek. Bohaterka zaczyna się czuć, jakby nawiedzał ją duch Kristy Taylor (od której zresztą otrzymała pośmiertną przesyłkę), ale wygląda na to, że to wszystko to oznaki tego, że misternie zbudowany świat dyrygentki zaczyna się rozpadać.
Todd Field stworzył film wieloznaczny, niepokojący, który dźwiga na swych barkach wspaniała tutaj Cate Blanchett (ale wspomnijmy, że wspomagane przez również znakomite Ninę Hoss w roli Sharon i Noémie Merlant jako Franceski). Interpretacji, jak wspomniałem może być wiele, ale z pewnością narzucające się tematy to kwestie złudności sławy, relacji między wielkością i utratą samokontroli w relacjach międzyludzkich, tego, czy artysta powinien być oceniany przez pryzmat swego talentu, a nie człowieczeństwa. Tar wspina się (na pewno nie bez trudności) na sam szczyt. Ale na tym szczycie ogarnia ją złudne poczucie wyjątkowości, prawa do wykorzystywania innych ludzi dla swej korzyści. Traci poczucie dobra i zła, sama zaczyna niszczyć zbudowane relacje na rzecz swych wygód i przyjemności. Todd Field nieco moralizatorsko puentuje to stwierdzeniem, że nie tak zbudowana pozycja nie może się utrzymać, że w końcu wszystko musi runąć i nie ma powrotu do dawnej chwały. Ale czy na pewno? Czy nie znajdziemy wielu przypadków w realnym świecie (który tak szczegółowo próbuje udawać film), w których kara za wykorzystywanie swej pozycji nie jest wcale tak oczywista?
