EKSTRAKT: | 30% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | W lesie dziś nie zaśnie nikt |
Data premiery | 13 marca 2020 |
Reżyseria | Bartosz M. Kowalski |
Zdjęcia | Cezary Stolecki |
Scenariusz | Bartosz M. Kowalski, Jan Kwiecinski, Mirella Zaradkiewicz |
Obsada | Julia Wieniawa-Narkiewicz, Wiktoria Gasiewska, Miroslaw Zbrojewicz, Gabriela Muskala, Stanislaw Cywka, Sebastian Dela, Michal Lupa |
Rok produkcji | 2020 |
Kraj produkcji | Polska |
Gatunek | groza / horror |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
W lesie… jesteśmy z polskimi slasherami |
EKSTRAKT: | 30% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | W lesie dziś nie zaśnie nikt |
Data premiery | 13 marca 2020 |
Reżyseria | Bartosz M. Kowalski |
Zdjęcia | Cezary Stolecki |
Scenariusz | Bartosz M. Kowalski, Jan Kwiecinski, Mirella Zaradkiewicz |
Obsada | Julia Wieniawa-Narkiewicz, Wiktoria Gasiewska, Miroslaw Zbrojewicz, Gabriela Muskala, Stanislaw Cywka, Sebastian Dela, Michal Lupa |
Rok produkcji | 2020 |
Kraj produkcji | Polska |
Gatunek | groza / horror |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
@Michał:
"można powiedzieć do czego nawiązań nie ma" - w tym problem, że brakuje przy tym własnej oryginalności
"Oczywiście to nie są bohaterowie z głębią psychologiczną, ale mają w sobie swojskość i polskość" - poza Julkiem, listonoszem na Wigry-3 i Lubaszenką mało było tej polskości. Reszta jest dość uniwersalna. Nawet zabójca. Bardziej czułem islandzkość w "Islandzkiej masakrze harpunem wielorybniczym", czy norweskości w "Zombie SS".
"blondyna nie jest taka głupiutka, jak się początkowo wydaje" - wręcz przeciwnie, swoim "głębokim" monologiem jeszcze bardziej wychodzi na postać groteskową
"Punkt wyjścia też jest super" - tu się zgodzę
"największym plusem jest muzyka" - dobrze, że sobie o niej nie przypomniałem w czasie pisania recki bo bym chyba obciął o jeszcze jedną "dziesiątkę". Muzyka mnie wyjątkowo irytowała w tej produkcji.
"Nie przeszkadza mi też geneza potwora, bo jest to nawiązanie np. do Archiwum X, wole coś takiego niż jakaś elektrownia z której coś wyciekło" - fajniejsze by było, gdyby dzieciaki znalazły np. rozbity radziecki sputnik, który promieniował, albo coś w tym stylu, można było wykorzystać fakt, że początek filmu rozgrywa się w schyłkowym PRL.
Generalnie jeśli chodzi o polskie slashery, to jestem fanem "Piotrek trzynastego". Może i słabszego technicznie, ale zabawniejszego i nakręconego z większą pasją.
"za pierwszy slasher uważa się włoski film „Krwawy obóz” z 1971 roku"
Zaryzykowałbym tezę, że pierwszym slasherem była powieść „Ten Little Niggers” Agathy Christie z 1939 roku.
Nie jestem pewien, kiedy zaczęto stosować termin 'slasher' w stosunku do literatury. Ale raczej niedawno. Te wcześniejsze, a zwłaszcza przedwojenne, były raczej po prostu kryminałami/thrillerami. A jeśli w ogóle rozpatrywać jako wyznacznik slashera literackiego antagonistę lubującego się w zarzynaniu ofiar, to podejrzewam, że swobodnie znajdzie się coś Edgara Wallace'a, a zapewne i w XIX wieku da się coś odszukać. Tylko chyba niezupełnie o to chodzi w wypadku poszukiwań korzeni filmowego slashera. ;)
Niestety Recenzent kompletnie nie rozumie gatunku. Merytorycznie wszystkie argumenty za przedstawił powyżej Michał. Bardzo udana polska produkcja w tej niszy.
Mam nadzieje że pierwsza i nie ostatnia. Brawa dla Reżysera.
Spóźniony- a ja jestem pełen podziwu, że szacowne gremium przyznające Węże przeoczyło to "arcy"dzieło. O ile jeszcze "nerdowskie" monologi Julka byłem w stanie znieść, chociaż większość z nich była niewczas i nie na miejscu, to cała reszta nie trzymała się (za przeproszeniem) przysłowiowej kupy. Pierwszy raz od baaardzo dawna zdarzyło mi się wybuchnąć śmiechem w połowie horroru (tak, scena z głową pani instruktor, poprzedni raz to było Blair Witch) z powodu bezsensowności działań bohaterów.
Wprawdzie River Cartwright potrzebował sporo czasu, aby zrozumieć, czemu trafił do Slough House, ale teraz dzięki tej wiedzy może pomóc Jacksonowi Lambowi we wspólnym pokrzyżowaniu planów Diany Taverner. Pytanie brzmi, czy tej rozgrywki w łonie MI5 nie przypłaci życiem porwany Hassan Ahmed.
więcej »Kinematografia estońska z czasów radzieckich nie miała w Polsce Ludowej szczególnego szczęścia. Jeśli już sprowadzano nad Wisłę filmy z republik nadbałtyckich, sięgano głównie po dzieła litewskie. A szkoda! Gdyby było inaczej, „Gniazdo na wietrze” Olava Neulanda, oparte na scenariuszu Grigorija Kanowicza i Isaaka Fridberga, mogłoby stać się sporym wydarzeniem.
więcej »Druga część trylogii o multiwersum wszystkich możliwych Spider-Manów (wliczając kota i prosiaka) jest jeszcze bardziej oszałamiająca wizualnie niż pierwsza. Na szczęście efektom nie udało się przyćmić fabuły.
więcej »Marzenie archeologa
— Jarosław Loretz
Indianie też nie mieli się czego wstydzić
— Jarosław Loretz
Życie miejskie dla ubogich
— Jarosław Loretz
Drama na trzy ręce
— Jarosław Loretz
Nie, nie, wejście od frontu odpada
— Jarosław Loretz
Technika zgniłego Zachodu
— Jarosław Loretz
Tam, gdzie nikt nie patrzy
— Jarosław Loretz
Czy Herkules była kobietą?
— Jarosław Loretz
Prosimy nie regulować monitora
— Jarosław Loretz
Patyki eliminacji
— Jarosław Loretz
Jak dobrze nam mutantem być
— Jarosław Loretz
W polskim slasherze nie dzieje się nic
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Krok w dobrą złą stronę
— Jarosław Loretz
Jak dobrze nam mutantem być
— Jarosław Loretz
W polskim slasherze nie dzieje się nic
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Legendy i ich legendy
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Rewolucja bez rewolucji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Kolekcja z Kolekcjonerem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Uwaga, przyspieszamy!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Choroby współistniejące
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Maskarada i apokalipsa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Żegnaj Peter
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Zbiórka Avengers i do przodu!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Echa starego „LastMana”
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Miszmasz absolutny
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Całkowicie nie zgadzam się z recenzją. Prawda, że film czerpie garściami z wielu klasycznych slasherów, ale też nie tylko, bo są sceny nawiązujące do Evil Dead, do horrorów z podgatunku survivalu, do polskiego kina, można powiedzieć do czego nawiązań nie ma. Film oczywiście, że jest schematyczny, czyli wiadomo że wszyscy zginą, a na koniec zostanie final girl, która załatwi mordercę, ale tak miało być. Prawda że bohaterowiesą postaciami wziętymi prosto ze slasherów, czyli outsiderka, blondyna, sportowiec, nerd, ale udało się tym postaciom dodać coś więcej. Oczywiście to nie są bohaterowie z głębią psychologiczną, ale mają w sobie swojskość i polskość.
Nie jest tak, że nic z nimi Kowalski nie robi, bo np. nerd okazuje się być najbardziej rozsądną osobą w całym towarzystwie (i też służy za meta komentarz, trochę jak bohaterowie "Krzyku"), blondyna nie jest taka głupiutka, jak się początkowo wydaje, itd. Nie zgadzam się że grają słabo aktorzy grający młodych, wszyscy grają dobrze. Postacie są delikatnie naszkicowane, ale aktorzy sporo im dodają.
Oczywiście najlepszy jest Julek, ner, ale też podobała mi się Zosia, outsiderka, w którą wcieliła się dobrze Julia Wieniawa. Nie rozumiem skąd ta krytyka aktorki się wzięła, bo wypadła spoko. Reszta młodzieży też jest dobra, na czele z Wiktorią Gąsiewską w roli blondyny. Plusem jest to że bohaterowie budzą emocje i sympatie, dzięki czemu im kibicowałem, więc nie chciałbym ich zabić jak pan recenzent. Starsze pokolenie też daje radę, choć pojawiają się głownie w epizodach Wojciech Mecwaldowski, Mirosław Zbrojewicz, Olaf Lubaszenko, Piotr Cyrwus, najwięcej jest Gabrieli Muskały.
Punkt wyjścia też jest super, czyli dzieciaki wyjeżdżają na obóz bez internetu i komórek, więc nie trzeba tłumaczyć dlaczego nie używają współczesnych technologii. Dziwne że w amerykańskich slasherach nikt na to nie wpadł, a przynajmniej nie kojarzę. Oczywiście można było zrobić z tym coś więcej, ale punkt wyjścia jest i tak ciekawy. Widać miłość reżysera do slasherów i ogólnie do śmieciowego kina klasy B, tandetnych pulpowych filmów.
Oczywiście można narzekać na to, że nie próbowali twórcy bardziej zabawić się gatunkiem, ale reżyser przyznał, że nie chciał pierwszym polskim slasherem wywracać cały gatunek, tylko otworzyć tym filmem drzwi innym próbom kręcenia kina gatunkowego. Zresztą może powstanie dwójka, co zapowiada zakończenie i ja nie miałbym nic przeciwko, w części drugiej Kowalski może bardziej zaszaleć. Więc nie jestem rozczarowany seansem skoro reżyser zrobił dokładnie taki film jaki chciał, a trailery nie obiecywały nic oryginalnego. Nie przeszkadza mi też geneza potwora, bo jest to nawiązanie np. do Archiwum X, wole coś takiego niż jakaś elektrownia z której coś wyciekło, pewnie tak byłoby w amerykańskim filmie.
Dużym plusem, oprócz obsady, jest strona techniczna, bo wizualnie film wygląda ładnie, ale największym plusem jest muzyka, która jest inspirowana soundtrackami Johna Carpentera, ale też muzyką jak z włoskich horrorów, takich jak Cannibal Holocaust.Soundtrack to taki miks syntezatorowych dźwięków Carpentera i przeróbki Cannibal Holocaust.
Kolejnym plusem są efekty praktyczne, to jak wyglądają kreatury. Sceny morderstw też wyglądają spoko, jest sporo obrzydliwych scen, więc należy się za to plus. Oczywiście film w ogóle nie straszy, ale tak szczerze mnie żaden slasher nigdy nie straszył. To są campowe, kiczowate odmóżdżacze, które ogląda się ze znajomymi dla zabawy, pełne krwi (i seksu) i podobnie jest z polską wersją. A film jest dokładnie taki jaki chciał by był reżyser, więc slasher ale z przymrużeniem oka, nie taki jak Krzyk, który wywraca do góry nogami cały gatunek, ale na poważnie i dodane jest trochę humoru. To że jest humor nie znaczy, że chcieli zrobić komedię. Postawiłbym 6+/10.