Klasyka kina radzieckiego: Tchórz, Kiep i Bywały – antybohaterowie naszych marzeń [Leonid Gajdaj „Pies Barbos i niezwykły cross”, Leonid Gajdaj „Bimbrownicy” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Trudno wyobrazić sobie kinematografię radziecką lat 60. XX wieku bez Kiepa, Tchórza i Bywałego, czyli trzech antybohaterów, których miłością dozgonną pokochał niemal cały Związek Radziecki. Na ekrany wprowadził ich w swoich filmach o Szuriku Leonid Gajdaj. Ale w Polsce mało kto wie, że już wcześniej byli oni głównymi postaciami dwóch krótkometrażówek: „Pies Barbos i niezwykły cross” oraz „Bimbrownicy”.
Klasyka kina radzieckiego: Tchórz, Kiep i Bywały – antybohaterowie naszych marzeń [Leonid Gajdaj „Pies Barbos i niezwykły cross”, Leonid Gajdaj „Bimbrownicy” - recenzja]Trudno wyobrazić sobie kinematografię radziecką lat 60. XX wieku bez Kiepa, Tchórza i Bywałego, czyli trzech antybohaterów, których miłością dozgonną pokochał niemal cały Związek Radziecki. Na ekrany wprowadził ich w swoich filmach o Szuriku Leonid Gajdaj. Ale w Polsce mało kto wie, że już wcześniej byli oni głównymi postaciami dwóch krótkometrażówek: „Pies Barbos i niezwykły cross” oraz „Bimbrownicy”.
Leonid Gajdaj ‹Pies Barbos i niezwykły cross›Leonid Jowicz Gajdaj (1923-1993) to, obok Eldara Riazanowa i Gieorgija Danieliji, najwybitniejszy twórca komedii w Związku Radzieckim. Reżyser, którego filmy w latach 60. i 70. ubiegłego wieku biły rekordy popularności, ale które zarazem bywały masakrowane przez cenzurę. Zdarzało się nawet, że o ich wprowadzeniu na ekrany decydował nie odpowiedzialny za podejmowanie takich decyzji Państwowy Komitet Kinematografii (Goskino), ale sekretarz generalny KPZR Leonid Breżniew, który – jak wielu dyktatorów – zakochany był w kinie (nie tylko ojczystym). Po ukończeniu studiów reżyserskich we Wszechzwiązkowym Państwowym Instytucie Kinematografii (WGIK) Gajdaj związał się z wytwórnią „Mosfilm”; dla niej nakręcił swoje najwybitniejsze obrazy. Karierę zaczął jednak od opartego na opowiadaniach Władimira Korolienki dramatu „Daleka droga” (1956); potem powstała satyryczna komedia „Narzeczony z tamtego świata” (1958), która mogła doprowadzić do wylania Leonida Jowicza z pracy. Dość powiedzieć, że cenzorzy mieli tyle zarzutów, iż ostatecznie skierowany do dystrybucji film trwał o połowę krócej, niż zamierzył to autor. Tym samym zaliczony został do… krótkometrażówek (chociaż według dzisiejszych kryteriów byłoby to dzieło średniometrażowe). Efekt był taki, że ówczesny dyrektor „Mosfilmu” Iwan Pyriew odsunął Gajdaja na jakiś czas od reżyserowania. Dopiero po dwóch latach Leonid Jowicz dostał szansę rehabilitacji. Nakręcił – na podstawie sztuki Aleksandra Galicza – politycznie w stu procentach poprawny dramat wojenny „Zmartwychwstały po raz trzeci” (1960), o którym później starał się zapomnieć i wymazać go ze swego dorobku. Ale taka była cena – rodzaj pokuty – za możliwość powrotu do zawodu. Nie oznacza to jednak, że twórca stępił swe satyryczne oko i pióro; wręcz przeciwnie, kolejne dwa dzieła okazały się pod tym względem nie mniej ironiczne od zmasakrowanego przez cenzurę „Narzeczonego…”. Co ciekawe, Gajdaj od razu nakręcił je jako krótkometrażówki, zakładając zapewnie, że z takiego filmu nic mu nie każą wycinać. Jednocześnie wprowadził do obiegu nowych bohaterów, którzy na lata podbili serca obywateli Kraju Rad – trzech cwaniaków, nieudaczników, bumelantów i alkoholików, czyli Bywałego, Kiepa i Tchórza. Którym do kompanii dodał psa Barbosa. To imię znaczące, będące zoonimem, pod którym kryje się pies stróżujący. Leonid Gajdaj ‹Bimbrownicy›Obie krótkometrażówki powstały w tym samym 1961 roku. Obie miały premierę w dwóch kinowych almanachach: „Pies Barbos i niezwykły cross” pojawił się w pięcioczęściowym „Całkiem poważnie” (premiera: 18 października 1961), „Bimbrownicy” w składającym się z czterech obrazków „Zbiorze filmów komediowych” (premiera: 8 stycznia 1962). Wymyślając fabułę „Psa Barbosa…”, Gajdaj oparł się na wierszowanym satyrycznym felietonie ukraińskiego pisarza i dziennikarza Stepana Olejnika. Zdjęcia kręcono w okolicach Moskwy – nad rzeką Istrą i we wsi Żewniewo. Po pierwszym montażu okazało się, że film powinien trwać pół godziny, ale wtedy reżyser postanowił zdynamizować akcję, sam pociął materiał i ostatecznie zostało mu… zaledwie dziesięć minut. Ale za to jakie dziesięć minut! Dość powiedzieć, że pokazana na festiwalu w Cannes krótkometrażówka została nominowana do Złotej Palmy w swojej kategorii. A bohaterom, jacy zaistnieli na ekranie, do dzisiaj stawia się w Rosji pomniki (na przykład w Permie i Chabarowsku, ale również w stolicy Armenii Erywaniu). „Pies Barbos…” to historia trzech kumpli, „niebieskich ptaków”, którzy pewnego dnia wybierają się nad rzekę na ryby. Nie mają ani kart wędkarskich, ani ochoty ślęczeć nad wodą z wędkami w rękach. Wpadli bowiem na znacznie prostszy pomysł wzbogacenia swej diety – mają ze sobą kostkę dynamitu, którą planują ogłuszyć ryby, a potem zebrać je z wody podbierakami. Na przeszkodzie staje im jednak najpierw nadzór wodny, a następnie… pies. Ich własny pies, który na dodatek wprowadza tyle zamieszania, że przez połowę filmu oglądamy paniczną ucieczkę Bywałego, Kiepa i Tchórza przed Barbosem. Pełna gagów i efektów slapstickowa komedia bawi do łez, mimo że nie pada w niej ani jedno słowo. Humor sytuacyjny, mimika twarzy bohaterów, dynamika akcji – są jednak na takim poziomie, że dialogi mogłyby tylko przeszkadzać. Filmik Gajdaja jest prawdziwym majstersztykiem, cackiem tak cennym, jak carskie jaja wyprodukowane przez pracownię złotniczą Petera Carla Fabérge’a. Nie powstydziliby się go nawet najsłynniejsi twórcy niemych komedii – od Charliego Chaplina po Bustera Keatona. Gajdaj szybko dostrzegł potencjał tkwiący w swoich bohaterach, dlatego dał im kolejną szansę i jeszcze w tym samym roku nakręcił trwających dwa razy dłużej (dziewiętnaście minut) „Bimbrowników”. To nie mniej szalona opowieść, w której Bywały, Kiep i Tchórz dopuszczają się jeszcze groźniejszego przestępstwa – na skalę przemysłową pędzą spirytus. Robią to w domku myśliwskim pośrodku lasu, przekonani, że tam nie zostaną złapani. By nikt niepowołany im nie przeszkodził, umieszczają dodatkowo nieopodal tablicę informującą o zakazie wstępu. Produkując bimber, nie odmawiają sobie także trunku, a że jest bardzo mocny, szybko zaczyna im szumieć w głowach. Ba! moc alkoholu wypróbowują nawet na biednym Barbosie, który – jakże by inaczej – po paru godzinach mści się w specyficzny, ale bolesny sposób na swoich właścicielach. Tym razem – w przeciwieństwie do poprzedniego filmiku – to ludzie rzucają się w pogoń za psem, a jej finał będzie dla wszystkich (i dla bohaterów, i widzów) zaskakujący.  Podobnie jak w „Psie Barbosie…”, także w „Bimbrownikach” nie pojawiają się dialogi; pojawia się za to śpiewana przez Tchórza, Kiepa i Bywałego kapitalna piosenka, do której słowa napisał poeta, prozaik, dramaturg i satyryk żydowskiego pochodzenia (jak i Gajdaj) Władimir Lifszyc. Muzykę do niej skomponował natomiast Nikita Bogosłowski (1913-2004), mający na koncie symfonie, operetki, pieśni… Mogłoby się wydawać, że ktoś taki powinien być brany pod uwagę jako ostatni przy wyborze twórcy ścieżki dźwiękowej do filmu (a w zasadzie obu filmów) o trzech moskiewskich „żulach”. Nic bardziej mylnego! Muzyka Bogosłowskiego to kolejne arcydzieło. Z symfonicznym rozmachem i mnóstwem efektów dźwiękowych idealnie podkreśla ona to, co dzieje się na ekranie. Słowem: w obu krótkometrażówkach fantastycznie zaistniały wszystkie elementy składowe: scenariusz, reżyseria, praca operatora (którym był Konstantin Browin), oprawa muzyczna oraz – no tak, o nich zapomnieć na pewno nie można – odtwórcy głównych ról. Trzeba przyznać, że Leonid Jowicz aktorów dobrał fenomenalnie. W Bywałego wcielił się Jewgienij Morgunow (1927-1999), który wcześniej rzadko pojawiał się w filmach komediowych; można go było natomiast zobaczyć między innymi we „ Wrogich żywiołach” (1953) i „Losie człowieka” (1959). Kiepa zagrał Jurij Nikulin (1921-1997), później znany chociażby z ról w „ Andrieju Rublowie” (1966), „ Oni walczyli za Ojczyznę” (1975) czy „ Dwadzieścia dni bez wojny” (1976). Tchórzowi swej twarzy użyczył zaś Gieorgij Wicyn (1917-2001), bohater „ Don Kichota” (1957) i „ Hełmu Aleksandra Macedońskiego” (1971). Grane przez nich postaci zdobyły tak wielką popularność, że Gajdaj „wkręcił” je do dwóch kolejnych swoich komedii: „ Operacji Y, czyli Przypadków Szurika” z 1965 roku (pojawili się tam w ostatniej nowelce) oraz późniejszej o rok „ Kaukaskiej branki, czyli Nowych przygód Szurika”, w której mieli zdecydowanie najwięcej do zagrania. Niestety, w wyniku niesnasek na planie tego obrazu trio się rozpadło. Pozostały po nim filmy, bawiące do dzisiaj. 
|