East Side Story: Jednostka niczym! [Andriej Zwiagincew „Lewiatan” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Rok 2014 był bardzo udany dla kina rosyjskiego. O czym dobitnie przekonują Srebrny Lew w Wenecji dla „Białych nocy listonosza Aleksieja Trapicyna” oraz Złoty Globus dla „Lewiatana” Andrieja Zwiagincewa, który prawdopodobnie sięgnie także po Oscara. I wcale nie dlatego, że – jak chcą niektórzy krytycy w Polsce i na zachodzie Europy – pokazuje przeżartą korupcją Rosję Władimira Putina, ale z tego powodu, że to znakomity i podejmujący bardzo uniwersalny temat film.
East Side Story: Jednostka niczym! [Andriej Zwiagincew „Lewiatan” - recenzja]Rok 2014 był bardzo udany dla kina rosyjskiego. O czym dobitnie przekonują Srebrny Lew w Wenecji dla „Białych nocy listonosza Aleksieja Trapicyna” oraz Złoty Globus dla „Lewiatana” Andrieja Zwiagincewa, który prawdopodobnie sięgnie także po Oscara. I wcale nie dlatego, że – jak chcą niektórzy krytycy w Polsce i na zachodzie Europy – pokazuje przeżartą korupcją Rosję Władimira Putina, ale z tego powodu, że to znakomity i podejmujący bardzo uniwersalny temat film.
Andriej Zwiagincew ‹Lewiatan›EKSTRAKT: | 90% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 70,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Lewiatan | Tytuł oryginalny | Левиафан [Leviafan] | Dystrybutor | Against Gravity | Data premiery | 21 listopada 2014 | Reżyseria | Andriej Zwiagincew | Zdjęcia | Michaił Kriczman | Scenariusz | Oleg Niegin, Andriej Zwiagincew | Obsada | Aleksiej Sieriebriakow, Jelena Liadowa, Władimir Wdowiczenkow, Roman Madianow, Anna Ukołowa, Aleksiej Rozin, Siergiej Pochołajew, Płaton Kamieniew, Siergiej Baczurski, Walerij Griszko, Ałła Jemincewa, Margarita Szubina, Dmitrij Bykowski, Igor Sawoczkin | Muzyka | Philip Glass | Rok produkcji | 2014 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 141 min | WWW | Polska strona | Gatunek | dramat | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
O „Lewiatanie” głośno jest od maja ubiegłego roku, kiedy to na festiwalu w Cannes film Andrieja Zwiagincewa otrzymał nominację do Złotej Palmy oraz nagrodę za najlepszy scenariusz. Później przyszły jeszcze cztery nominacje do Europejskiej Nagrody Filmowej – za najlepszy film, rolę męską, scenariusz i reżyserię – oraz niedawno Złoty Globus i nominacja do Oscara. Twórcy i producenci obrazu mają z czego się cieszyć. Tym bardziej że laurów, które rosyjskie dzieło zdobyło, jest znacznie więcej – i nie ma tu wcale nic do rzeczy fakt, że przeglądy te były mniej znaczące od Berlina i Wenecji (gdzie akurat Zwiagincew nie stratował). To czwarty pełnometrażowy film tego pięćdziesięcioletniego, pochodzącego z Nowosybirska, reżysera. Wcześniejsze – genialny „Powrót” (2003), kontrowersyjne „Wygnanie” (2007) i szokująca „ Elena” (2011) – też cieszyły się popularnością i uznaniem, choć żaden z nich nie osiągnął tego, co ma szansę zdobyć „Lewiatan” (w przypadku „Powrotu” skończyło się jedynie na nominacji do Złotego Globu). I nawet jeśli ewentualne przyznanie mu nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej odbędzie się z krzywdą dla „ Idy” (2013), na pewno dostanie się ona w godne ręce. Pomysł nakręcenia „Lewiatana” kiełkował w Zwiagincewie od 2008 roku. Wtedy to, w czasie pracy w Stanach Zjednoczonych nad krótkometrażówką „Apokryf”, od swej tłumaczki i asystentki Inny Braude usłyszał historię, która wstrząsnęła Ameryką pięć lat wcześniej. Otóż w małym miasteczku w Kolorado niejaki Marvin John Heemeyer, przedsiębiorca produkujący i naprawiający tłumiki samochodowe, popadł w konflikt z lokalnymi władzami, które oskarżał o działanie na szkodę jego firmy. Jako że nie mógł dojść z nimi do porozumienia, postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość – wsiadł do buldożera i ruszył na ulice Grand Lake, aby siać strach i zniszczenie. Na koniec popełnił samobójstwo. Zwiagincew powtórzył tę autentyczną opowieść swemu stałemu współpracownikowi, Olegowi Nieginowi, który w grudniu 2010 roku przedstawił reżyserowi pierwszą wersję scenariusza. Jemu się podobała, ale w popłoch wpadł producent Aleksandr Rodianski, którego przeraziła duża liczba przekleństw. W efekcie Niegin musiał tekst przerabiać i drugą wersję oddał jesienią dwa lata później. Tę skierowano do realizacji. Ile w „Lewiatanie” pozostało z historii Heemeyera? W zasadzie jedynie ogólny zarys. I nie chodzi tu o to, że akcję ostatecznie przeniesiono z USA do Rosji, Niegin postanowił bowiem inspirować się również biblijną przypowieścią o Hiobie i siedemnastowiecznym traktatem filozoficznym Thomasa Hobbesa (1651), który zresztą dał filmowemu dziełu tytuł. Okres zdjęciowy trwał cztery miesiące – od początku sierpnia do listopada 2013 roku. Ekipa zainstalowała się na dalekiej północy Rosji, nad Morzem Barentsa, a zdecydowaną większość zdjęć nakręcono we wsi Teriberka i mieście Kirowsk (w obwodzie murmańskim). Potem nastąpił wyjątkowo długi okres postprodukcji. Ale czy można się temu dziwić, skoro aż pięćdziesiąt dni przeznaczono na sam montaż. Efekt był taki, że ostateczny koszt „Lewiatana” wyniósł 220 milionów rubli. Biorąc jednak pod uwagę sławę, jaką film zdobywa, jest wielce prawdopodobne, że nie tylko się zwróci, ale przyniesie również producentom zyski. W dużej mierze zdecyduje o tym popularność obrazu w ojczyźnie, gdzie na ekrany – do szerokiej dystrybucji – wejdzie dopiero 5 lutego, na trochę ponad dwa tygodnie przed rozdaniem Oscarów. Warto jednak dodać, że początkowo wcale nie dzieło Zwiagincewa miało być rosyjskim kandydatem do tej nagrody, a najnowszy film Andrieja Konczałowskiego „ Białe noce listonosza Aleksieja Trapicyna” (2014). Mistrz zdecydował się jednak zrezygnować z ubiegania się o statuetkę i tym samym ustąpił pola innym. I słusznie, bo wybrany przez blisko dwudziestoosobową komisję „Lewiatan” to obraz jeszcze lepszy od bardzo dobrych – i nagrodzonych już wcześniej Srebrnym Lwem na festiwalu w Wenecji – „Białych nocy…”. Główny bohater filmu, Wiktor Siergiejew, mieszka nad brzegiem morza na dalekiej północy kraju – w domu, w którym przed nim mieszkali jego dziad i ojciec. To jego „mała ojczyzna”, tym bardziej święta, że tam pogrzebana jest pierwsza żona Wiktora, matka nastoletniego Romy. Teraz Siergiejew żyje z dużo od siebie młodszą Lilą. Trudno jednak powiedzieć, by tworzyli szczęśliwą rodzinę. Mężczyzna nie należy do najłatwiejszych w obyciu – jest zamknięty w sobie, często sięga po kieliszek, pewnie też nie stroni od przemocy. Widać, że w życiu przeżył niejedno i niejeden raz sięgał dna. Ale mimo to jest w nim jakaś wewnętrzna siła, imperatyw, który każe mu trwać na posterunku i walczyć o swoje. Na dom i działkę Wiktora ma bowiem chętkę skorumpowany mer pobliskiego miasteczka Pribrieżny (to fikcyjna nazwa), który chce tam wybudować kompleks wypoczynkowo-rozrywkowy. Wierzy, że dzięki temu nie tylko do kasy miasta, ale również do jego kieszeni (i wszystkich szemranych udziałowców) popłynie strumień gotówki od bogatych turystów, pragnących wypoczywać wśród pięknej i surowej natury. By jednak budowa mogła ruszyć, Siergiejew musi się wynieść. A nie chce! Stawia opór i na dodatek procesuje się z władzami miasta. Przekonany, że ze skorumpowanym układem, do którego należą także przedstawiciele lokalnego wymiaru sprawiedliwości, nie wygra w pojedynkę – wzywa pomoc. Na odsiecz przybywa mu Dmitrij Sieliezniow – przyjaciel z czasów służby wojskowej, teraz pracujący w Moskwie jako adwokat. Choć kiedyś byli być może bardzo do siebie podobni, teraz są ludźmi z zupełnie innych światów – Dima to pewny siebie bywalec salonów, doświadczony w zakulisowych rozgrywkach, w których pewnie wielokrotnie brał udział. Wie, jak trzeba rozmawiać ze sprzedajnymi urzędnikami, którzy poddają się tylko wtedy, gdy sami poczują pistolet przystawiony do głowy. Nie bierze tylko jednego pod uwagę – że na rosyjskiej prowincji panują mimo wszystko inne zasady, a pięść często jest dużo skuteczniejszą bronią niż szantaż. Jakby tego było mało, Sieliezniow wikła się w romans, którego koniec nie ma prawa być – i, na szczęście, nie jest – szczęśliwy. Zwiagincew rozgrywa historię Siergiejewa na kilku płaszczyznach, doświadczając go nie mniej okrutnie niż Bóg biblijnego Hioba. Wiktor przechodzi przez kolejne kręgi Piekieł, które symbolizuje wyrzucony na brzeg morza szkielet potężnego morskiego potwora – tytułowego lewiatana (też zresztą zaczerpniętego ze Starego Testamentu). Nic nie jest mu oszczędzone. Spadające na niego z przerażającą regularnością ciosy przyjmuje jednak z podziwu godną cierpliwością, jakby przekonany był, że tak właśnie stać się musi, że taka jest wola Boża. Lecz przecież wszystko ma swój kres, złamać można każdego, to jedynie kwestia zastosowanych metod. Siergiejew pod wieloma względami przypomina – marzącego o utopijnym Mieście Słońca – dawnego łagiernika z „ Ładunku 200” (2007) Aleksieja Bałabanowa i zapewne nie jest przypadkowym zrządzeniem losu, że w obie te postaci wciela się ten sam aktor. Zwiagincew nigdy nie stronił w swoich filmach od symboliki religijnej i nie inaczej jest w „Lewiatanie”. Ba! tu reżyser idzie krok dalej, krytykując – w postaci patronującego miejscowemu układowi mafijnemu archijereja – zaangażowanie Cerkwi Prawosławnej w nie do końca czystą działalność polityczno-biznesową. To uderzenie w sam fundament, bo przecież od czasów Włodzimierza Wielkiego, czyli od chrztu Rusi, Cerkiew jest elementem spajającym państwo, wspierającym władzę świecką – jakakolwiek by (poza komunistami) ona była. Bunt Wiktora przeciwko merowi Pribrieżnego urasta więc do symbolu buntu wobec Boga. Nie bez powodu w jednej z rozmów z Szelewiatem duchowny przekonuje go, by „pokazał siłę”. Nie bez powodu spotkany przypadkowo w sklepie spożywczym inny zakonnik, wiejski pop, wyjaśnia Siergiejewowi przyczyny spadających na niego nieszczęść: „Na msze nie przychodzisz, nie spowiadasz się”. Słowem: nie chcesz się podporządkować! A w konsekwencji: nie ma dla ciebie miejsca wśród nas… O sile wyrazu „Lewiatana” decyduje w dużej mierze znakomite aktorstwo. Nic więc dziwnego, że Zwiagincew bardzo skrupulatnie dobierał odtwórców głównych ról. W Nikołaja Siergiejewa wcielił się, mieszkający od paru lat w Kanadzie, jak niemal zawsze fenomenalny, Aleksiej Sieriebriakow („ Ładunek 200”, „ Żyła sobie baba”, „ PiraMMMida”); jego żonę, Lilę, zagrała – znana także z „ Eleny” – Jelena Liadowa („ Bęben, bębenek”, „ Geograf przepił globus”), a przyjaciela z czasów wojska, teraz zaś wziętego moskiewskiego adwokata, Dmitrija Sieliezniowa, Władimir Wdowiczenkow („ Taras Bulba”, „ Kromow”, „ Sierpień. Ósmego”). Skorumpowany mer miasta, Wadim Szelewiat, ma z kolei twarz Romana Madianowa („ Dzikie pole”, „ Poddubny”), przyjaciółka Siergiejewej, Angelina Poliwanowa – Anny Ukołowej („ Cud”, „ Na końcu świata”, „ Żyć”), natomiast jej filmowy mąż, policjant Pasza – Aleksieja Rozina („ Bączek”). W ścieżce dźwiękowej „Lewiatana” Zwiagincew wykorzystał przede wszystkim instrumentalne fragmenty, skomponowanej w latach 1982-1983, opery Philipa Glassa „Echnaton”. Ta monumentalna muzyka została świetnie wpisana w obraz i razem ze zdjęciami – notabene nagrodzonymi Złotą Żabą na ubiegłorocznym Camerimage w Bydgoszczy – Michaiła Kriczmana („ Milczące dusze”, „ Podróż zimowa”) – tworzy integralną całość. Urzekającą i niepokojącą. Przyprawiającą o dreszcze i fascynującą. Jak biblijny lewiatan, którego widząc, zapewne potwornie byśmy się bali, ale jednocześnie nie potrafilibyśmy oderwać od niego oczu. 
|