Arystokrata kina niezależnego i jego specyficzny komentarz do wampirzego trendu, który ostatnio atakuje potencjalnego odbiorcę z każdego możliwego medium. Choć „Tylko kochankowie przeżyją” jest filmem o miłości, nastoletnie fanki „Zmierzchu” mogą poczuć się rozczarowane.
Depresja wampira
[Jim Jarmusch „Tylko kochankowie przeżyją” - recenzja]
Arystokrata kina niezależnego i jego specyficzny komentarz do wampirzego trendu, który ostatnio atakuje potencjalnego odbiorcę z każdego możliwego medium. Choć „Tylko kochankowie przeżyją” jest filmem o miłości, nastoletnie fanki „Zmierzchu” mogą poczuć się rozczarowane.
Tekst nadesłany na konkurs Esensji.
Jim Jarmusch
‹Tylko kochankowie przeżyją›
EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Tylko kochankowie przeżyją |
Tytuł oryginalny | Only Lovers Left Alive |
Dystrybutor | Gutek Film |
Data premiery | 7 marca 2014 |
Reżyseria | Jim Jarmusch |
Zdjęcia | Yorick Le Saux |
Scenariusz | Jim Jarmusch |
Obsada | Tom Hiddleston, Tilda Swinton, Mia Wasikowska, John Hurt, Anton Yelchin, Jeffrey Wright, Slimane Dazi, Carter Logan |
Muzyka | Jozef van Wissem |
Rok produkcji | 2013 |
Kraj produkcji | Cypr, Francja, Niemcy, USA, Wielka Brytania |
Czas trwania | 123 min |
Gatunek | dramat, groza / horror, melodramat |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Całkiem zabawne, że film Jarmuscha zaatakowała ta sama choroba, która męczyła „Cosmopolis”, „Spring Breakers”, czy choćby niedawne „Tylko Bóg wybacza”. Objawia się ona tym, że zakochana w konkretnej gwieździe armia nastolatek początkowo oblega salę kinową, chichocząc wniebogłosy i komentując każdy, najmniejszy element filmu, by po jakichś dwudziestu minutach opuścić seans i opowiadać na forach internetowych jak bardzo się na tym dziele wynudziły. W przypadku „Tylko kochankowie przeżyją” wabikiem na nieletnie kinomaniaczki jest nie tylko popularny ostatnio aktor, znany z roli Lokiego w „Avengers” Tom Hiddleston, ale również bliska im wampirza tematyka. Nie jest oczywiście niczym zaskakującym, że ten film ma tyle wspólnego ze „Zmierzchem”, co „Szósty zmysł” z „Ghostbusters”, a większość nastolatek nie będzie nim zachwycona.
Choć twórca „Kawy i Papierosów” sięga po tak popularną tematykę, wampiry są u niego tylko pretekstem, by opowiedzieć piękną, powolną oraz bardzo satysfakcjonującą opowieść o depresji, miłości i przemijaniu. Adam (w tej roli wspomniany już Tom Hiddleston) mieszka w opuszczonym z powodu kryzysu finansowego Detroit. Puste przestrzenie miasta doskonale pokazują stan umysłu bohatera, który jest już zwyczajnie zmęczony swym długim życiem, wypełnionym patrzeniem jak zombie (tak wampiry nazywają ludzi) marnują swój potencjał i niszczą to, co sami zbudowali. Z pogardą mówi o ich strachu przed własną wyobraźnią. Noce wypełnia tworząc muzykę, która ostatnio coraz częściej orbituje w okolicach melodii żałobnych. Właściwie jedyną rzeczą, która trzyma go przy życiu jest miłość do Eve, pięknej wampirzycy granej przez, jak zwykle fenomenalną, Tildę Swinton.
Ukochana Adama jest w dużej mierze jego przeciwieństwem. Uważa długowieczność za wspaniały dar, który pozwala wypełnić stulecia delektowaniem się sztuką, poznawaniem kultur i zatracaniem się w ukochanej osobie. Dlatego też, gdy widzi w jakim stanie jest jej mąż, natychmiast pakuje swoje ulubione książki i wyjeżdża z Tangieru (w którym aktualnie zamieszkiwała) by pomóc mu pokonać depresję. Twierdzi, że taki stan nie jest dla niego niczym nowym (przez podobne przygnębienie przegapił kiedyś całe wieki średnie i zabawę z inkwizycją) a winą za jego melancholijną naturę obarcza dawną znajomość z Byronem i Shelleyem.
Już pierwsza scena pokazuje, że „Tylko kochankowie przeżyją” ma być w zasadzie teatrem dwóch aktorów. By jak najlepiej pokazać uczucia łączące bohaterów, Jarmusch właściwie zrezygnował z innych postaci. Jeśli już się pojawiają są albo maleńkim elementem codziennego życia małżeństwa wampirów (jak załatwiający Adamowi instrumenty Ian, lub lekarz, który sprzedaje mu krew) albo tłem, mającym za zadanie jeszcze wzmocnić obraz ich miłości (Marlowe, grany przez Johna Hurta). Nieco ważniejszą postacią drugoplanową jest rozrywkowa i nieodpowiedzialna Ava (Mia Wasikowska), która wprowadzi nieco chaosu w życie głównych bohaterów.
Choć na pierwszy rzut oka film Jarmuscha wydaje się paranormalnym melodramatem, w rzeczywistości opowiada przede wszystkim o inności i zmęczeniu światem. Wampiry przypominają niezrozumianych przez społeczeństwo artystów, zbyt dużo myślących i widzących więcej niż jest im potrzebne. Ich długie życie sprawia, że zdają sobie sprawę z wad naszej cywilizacji i męczy ich patrzenie, jak cały czas popełniamy te same błędy. Ukojenia szukają w sztuce, wspomnieniach (nieraz bardzo odległych, sięgających nawet średniowiecza) i sobie nawzajem. Postać Avy jest tu świetnym kontrastem, ponieważ w swojej prostocie jest zaskakująco ludzka. Można odnieść wrażenie, że pod wpływem społeczeństwa sama upodobniła się do pogardzanych przez wampiry zombie.
Doskonała muzyka i długie, hipnotyzujące ujęcia są wisienką na wspaniałym torcie, jakim jest ten film. Nie nazwałbym go arcydziełem, które trzeba obejrzeć, ale to z pewnością kawał naprawdę dobrego, specyficznego kina, który warto poznać i zobaczyć.
By nawiązać do wstępu dodam tylko, że wspomniana w nim choroba może mieć jedną, całkiem sporą zaletę. Być może dzięki niej kilka fanek wampirzych klimatów obejrzy ten świetny film i odkryje nieznane im wcześniej, wyjątkowe kino. Brawa dla Jarmuscha.
