Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 9 czerwca 2023
w Esensji w Esensjopedii

Vincent Paronnaud, Marjane Satrapi
‹Kurczak ze śliwkami›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKurczak ze śliwkami
Tytuł oryginalnyPoulet aux prunes
Dystrybutor Aurora Films
Data premiery26 grudnia 2012
ReżyseriaVincent Paronnaud, Marjane Satrapi
ZdjęciaChristophe Beaucarne
Scenariusz
ObsadaMathieu Amalric, Edouard Baer, Maria de Medeiros, Golshifteh Farahani, Eric Caravaca, Chiara Mastroianni, Mathis Bour, Enna Balland, Didier Flamand
MuzykaOlivier Bernet
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiFrancja, Niemcy
Czas trwania93 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Bohater postanawia umrzeć
[Vincent Paronnaud, Marjane Satrapi „Kurczak ze śliwkami” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Cztery lata po „Persepolis” na ekranach kin pojawił się kolejny film zrealizowany na podstawie powieści graficznej Marjane Satrapi. Jego reżyserii ponownie podjęła się, wspomagana przez Vincenta Paronnauda, sama autorka. „Kurczak ze śliwkami”, choć jako komiks pod każdym względem przypominał poprzednie dzieło, w wersji ekranowej różni się od niego niemal wszystkim. Twórcy zrezygnowali bowiem z animacji (na rzecz żywych aktorów) i skorzystali z kolorowej taśmy (w miejsce czarno-białych rysunków).

Sebastian Chosiński

Bohater postanawia umrzeć
[Vincent Paronnaud, Marjane Satrapi „Kurczak ze śliwkami” - recenzja]

Cztery lata po „Persepolis” na ekranach kin pojawił się kolejny film zrealizowany na podstawie powieści graficznej Marjane Satrapi. Jego reżyserii ponownie podjęła się, wspomagana przez Vincenta Paronnauda, sama autorka. „Kurczak ze śliwkami”, choć jako komiks pod każdym względem przypominał poprzednie dzieło, w wersji ekranowej różni się od niego niemal wszystkim. Twórcy zrezygnowali bowiem z animacji (na rzecz żywych aktorów) i skorzystali z kolorowej taśmy (w miejsce czarno-białych rysunków).

Vincent Paronnaud, Marjane Satrapi
‹Kurczak ze śliwkami›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKurczak ze śliwkami
Tytuł oryginalnyPoulet aux prunes
Dystrybutor Aurora Films
Data premiery26 grudnia 2012
ReżyseriaVincent Paronnaud, Marjane Satrapi
ZdjęciaChristophe Beaucarne
Scenariusz
ObsadaMathieu Amalric, Edouard Baer, Maria de Medeiros, Golshifteh Farahani, Eric Caravaca, Chiara Mastroianni, Mathis Bour, Enna Balland, Didier Flamand
MuzykaOlivier Bernet
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiFrancja, Niemcy
Czas trwania93 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Marjane Satrapi nie jest pierwszą (ani na pewno ostatnią) autorką komiksów, która zdecydowała się spróbować szczęścia w reżyserii filmowej. Przed nią tą drogą podążyli między innymi Chilijczyk Alejandro Jodorowsky oraz pochodzący z byłej Jugosławii, syn Bośniaka i Słowaczki, Enki Bilal; nie tak dawno natomiast dołączył do tego grona, mający korzenie żydowskie (aszkenazyjsko-sefardyjskie), Joann Sfar. Wspólnym mianownikiem dla wspomnianych wyżej panów i Iranki jest fakt, że w pewnym momencie życia zdecydowali się osiąść na stałe we Francji (poza Sfarem, który urodził się w Nicei) i tam realizować swoje kolejne twórcze zamierzenia. Nad Loarą i Sekwaną miały więc miejsce premiery powieści graficznych Satrapi – począwszy od „Persepolis” (2000-2003), poprzez „Wyszywanki” (2003), aż po „Kurczaka ze śliwkami” (2004), by pozostać tylko przy tych najważniejszych i jednocześnie wydanych w Polsce. W ojczyźnie Alberta Camusa i Marcela Prousta emigrantka z rządzonego przez ajatollahów kraju zrealizowała również swoje pierwsze filmy fabularne (oparte zresztą na własnych dziełach komiksowych): animowany „Persepolis” (2007) oraz aktorski „Kurczak ze śliwkami” (2011). W obu przypadkach wspomagał ją rodowity Francuz Vincent Paronnaud. Debiutancki obraz zgarnął kilkanaście nagród i nawet otrzymał nominację do Oscara w kategorii „najlepszy film animowany” (został jednak ostatecznie pokonany przez komediowo-familijnego „Ratatuja” Brada Birda); drugi musiał obejść się smakiem podczas festiwali w Wenecji i belgijskiej Gandawie, gdzie był, co prawda, brany pod uwagę podczas przyznawania głównych nagród, ale w obu przypadkach jury ostatecznie zdecydowało się przyznać laury – Złotego Lwa i Grand Prix – innym produkcjom. I nie był to przypadek.
Nie da się – a w każdym razie nie powinno – oceniać „Kurczaka ze śliwkami” w oderwaniu od „Persepolis”. Zbyt wiele elementów łączy bowiem obie opowieści: chociażby Iran jako miejsce akcji, wykorzystanie przez Satrapi wątków (auto)biograficznych z życia własnego i swojej rodziny, jak również sposób narracji; w wersjach komiksowych wykazują one także bliskie powinowactwo graficzne (vide czarno-białe rysunki, rezygnacja z dalszych planów, kreacja postaci). Na dużym ekranie wszystkie te podobieństwa zniknęły. Być może dlatego, że autorzy filmowego „Kurczaka…” zwyczajnie nie chcieli powielać pomysłów wykorzystanych przy pracy nad „Persepolis”, by nie zostać „oskarżonymi” o odcinanie kuponów od sukcesu poprzedniego obrazu. Dlatego tym razem zdecydowali się na pracę z żywymi aktorami. Dlatego nakręcili film w kolorze. Dlatego – zmieniając kilka detali – pchnęli fabułę na bardziej uniwersalistyczne tory. Zachowując pewną egzotykę tematu, zrezygnowali z wyrazistego kontekstu kulturowego, społecznego i politycznego. Zapewne wpływ na to miał także fakt, że produkcja – z różnych względów – nie mogła powstać w ojczyźnie Satrapi, a „wyczarowanie” Iranu z końca lat 50. ubiegłego wieku w pawilonach wytwórni byłoby mimo wszystko zbyt kosztowne (choć na „Kurczaka ze śliwkami” producenci i tak przeznaczyli niemałą kwotę dwunastu milionów euro). W efekcie powstało dzieło znacznie bardziej kojarzące się z kinem francuskim z okolic „Amelii” (2001) Jean-Pierre’a Jeuneta, „Po prostu razem” (2007) Claude’a Berriego czy „Melodii życia” (2007) Xaviera Giannoliego, aniżeli z wybitnymi dziełami kinematografii irańskiej ostatnich lat, jak na przykład „Czas pijanych koni” (2000) i „Półksiężyc” (2006) Bahmana Ghobadiego czy „Co wiesz o Elly?” (2009) i „Rozstanie” (2011) Asghara Farhadiego.
W warstwie fabularnej „Kurczak…” jest w zasadzie wierną adaptacją pierwowzoru literacko-rysunkowego. Drobne zmiany i uproszczenia podyktowane zostały zapewne chęcią dotarcia do szerszego grona widzów na całym świecie. Z tego też powodu główny bohater, wuj matki Marjane Satrapi, Nasser Ali, nie jest wirtuozem gry na tarze (tradycyjnym perskim instrumencie strunowym), lecz skrzypcach. Przeobrażeniom uległy również imiona niektórych bohaterów: żona muzyka to Faranguisse (a nie Nahid), najmłodszy syn – Cyrus (zamiast Mozzafar), a córka – Lili (nie zaś Faranzeh). Dodatkowym smaczkiem autobiograficznym jest natomiast fakt wysłania Nassera Alego po zakup nowych skrzypiec, wyprodukowanych przez Stradivariusa, do Raszt – miasta narodzin autorki – a nie, jak było w komiksie, do Meszhedu (Maschadu). Poza tym Satrapi i Paronnaud opowiadają historię doskonale znaną tym wszystkim, którzy mieli w ręku powieść graficzną Iranki. Jej punktem wyjścia jest przypadkowe spotkanie, do jakiego dochodzi na teherańskiej ulicy pewnego jesiennego dnia 1958 roku. Nasser Ali, idący właśnie do sklepu muzycznego, aby wybrać nowy egzemplarz skrzypiec (stare zostały bowiem zniszczone), natyka się na kobietę, którą znał przed wielu laty; gdy przekonuje się, że ona wcale go sobie nie przypomina, popada w nastrój depresyjno-melancholijny. Ostateczne załamanie przychodzi jednak dopiero po powrocie z Raszt, kiedy okazuje się, że kupione za „grube” pieniądze zabytkowe skrzypce nie brzmią tak, jak sobie artysta wymarzył.
Rozczarowany i przygnębiony, bohater postanawia umrzeć. I to nie kończąc ze sobą w jakiś spektakularny sposób (choć i taka myśl przychodzi mu przez moment do głowy), lecz po prostu czekając w łóżku, aż Azrael, Anioł Śmierci, pofatyguje się po niego. Widza może dziwić to nagłe załamanie. Lecz tak naprawdę ono wcale nie przychodzi znienacka i niespodziewanie. Przekonujemy się o tym, towarzysząc Nasserowi Alemu w umieraniu przez kolejnych osiem dni. Bohater spędza je na raczej wymuszonych niż oczekiwanych rozmowach z bliskimi – z żoną, dziećmi, bratem Abdim; nie przynoszą mu one jednak ukojenia, wręcz przeciwnie – coraz bardziej pogłębiają w nim przekonanie, że życie przeleciało mu, jak piasek, przez palce. Rozgłos, jaki zdobył, rodzina, którą założył – nie przyniosły mu ani szczęścia, ani spełnienia. Na koniec „zdradziły” go również muzyka, której oddawał się bez reszty, i miłość, a raczej – wspomnienie wielkiej miłości, które pielęgnował w sobie przez długie lata. W wersji komiksowej „Kurczak ze śliwkami” to bardzo mroczna opowieść o straconym życiu i będącym jego konsekwencją niespełnieniu; w filmie Satrapi i Paronnaud odeszli nieco, choć oczywiście nie całkowicie, od wszechobecnego w pierwowzorze nastroju totalnej beznadziei. Udało im się to głównie dzięki nadaniu obrazowi pewnego klimatu nierealności, co podkreślono niemal baśniowymi dekoracjami i pełnymi feerii barwami. Dla ortodoksyjnych wielbicieli powieści graficznej Iranki nie musi to być jednak wcale miła niespodzianka.
Na planie „Kurczaka…” udało się reżyserom zgromadzić grupkę uznanych gwiazd kina europejskiego. W rozczarowanego życiem Nassera Alego wcielił się – i trzeba przyznać, że wpasował się w tę postać idealnie – Francuz Mathieu Amalric (Louis z „Monachium”, Dominic Greene z „007 Quantum of Solace” i André Petrescu z „Cosmopolis”); jego żonę Faranguisse zagrała Portugalka Maria de Medeiros („Pulp Fiction”), a córkę Lili – w dorosłym już wieku – Francuzka Chiara Mastroianni („Piosenki o miłości”, „Ukochany”). W epizodach możemy natomiast zobaczyć między innymi Włoszkę Isabellę Rossellini („Blue Velvet”, „Bez lęku”) jako matkę głównego bohatera oraz uroczą rodaczkę Satrapi, Golshifteh Farahani („Półksiężyc”, „Co wiesz o Elly?”), w roli tajemniczej i fascynującej Iran. Nie jest „Kurczak ze śliwkami” arcydziełem współczesnego kina; trochę za dużo w nim nostalgii i melodramatyzmu, ale na pewno jest to film, który porusza i skłania do spojrzenia wstecz, przeprowadzenia rachunku sumienia. Prowadzi też do bolesnej konstatacji, że miłość wcale nie musi być wieczna, a talent nie gwarantuje szczęścia. Banalne? Może i tak, ale za to w jak smakowity sposób podane!
koniec
25 grudnia 2012

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Kulawe konie: Sez. 1. odc. 5. Pokerowa zagrywka
Marcin Mroziuk

9 VI 2023

Wprawdzie River Cartwright potrzebował sporo czasu, aby zrozumieć, czemu trafił do Slough House, ale teraz dzięki tej wiedzy może pomóc Jacksonowi Lambowi we wspólnym pokrzyżowaniu planów Diany Taverner. Pytanie brzmi, czy tej rozgrywki w łonie MI5 nie przypłaci życiem porwany Hassan Ahmed.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Leśni Bracia – estońscy „żołnierze wyklęci”
Sebastian Chosiński

7 VI 2023

Kinematografia estońska z czasów radzieckich nie miała w Polsce Ludowej szczególnego szczęścia. Jeśli już sprowadzano nad Wisłę filmy z republik nadbałtyckich, sięgano głównie po dzieła litewskie. A szkoda! Gdyby było inaczej, „Gniazdo na wietrze” Olava Neulanda, oparte na scenariuszu Grigorija Kanowicza i Isaaka Fridberga, mogłoby stać się sporym wydarzeniem.

więcej »

Kolorowy zawrót głowy
Agnieszka ‘Achika’ Szady

6 VI 2023

Druga część trylogii o multiwersum wszystkich możliwych Spider-Manów (wliczając kota i prosiaka) jest jeszcze bardziej oszałamiająca wizualnie niż pierwsza. Na szczęście efektom nie udało się przyćmić fabuły.

więcej »

Polecamy

Marzenie archeologa

Z filmu wyjęte:

Marzenie archeologa
— Jarosław Loretz

Indianie też nie mieli się czego wstydzić
— Jarosław Loretz

Życie miejskie dla ubogich
— Jarosław Loretz

Drama na trzy ręce
— Jarosław Loretz

Nie, nie, wejście od frontu odpada
— Jarosław Loretz

Technika zgniłego Zachodu
— Jarosław Loretz

Tam, gdzie nikt nie patrzy
— Jarosław Loretz

Czy Herkules była kobietą?
— Jarosław Loretz

Prosimy nie regulować monitora
— Jarosław Loretz

Patyki eliminacji
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Rewolucja jest jak rower
— Marcin Knyszyński

Kolorowa schizofrenia
— Gabriel Krawczyk

Przeczytaj to jeszcze raz: Tren o niespełnieniu
— Sebastian Chosiński

Opowieść ocalałej
— Jakub Gałka

Mała dziewczynka, Karol Marks i Iron Maiden
— Tomasz Markiet

Dorastanie w dyktaturze
— Przemek Pawełek

Tegoż autora

Komisarz z wyrzutami sumienia
— Sebastian Chosiński

O zachodzie słońca…
— Sebastian Chosiński

Gwałt niech się gwałtem odciska!
— Sebastian Chosiński

Transatlantykiem w morderczy rejs
— Sebastian Chosiński

Antypirat w akcji – szybki i wściekły!
— Sebastian Chosiński

Byśmy rośli w siłę i żyli dostatniej…
— Sebastian Chosiński

Czy klasyk literatury science fiction śni o komiksowej biografii?
— Sebastian Chosiński

Hymn do Kosmosu
— Sebastian Chosiński

Trzech Islandczyków, nie licząc Duńczyka
— Sebastian Chosiński

Dla kogo bije serce niczyje?
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.