Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 22 września 2023
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Filmy Nowych Horyzontów 2011 (1/3)
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 »
Jak co roku prezentujemy obszerną relację z naszych przygód na (już nie Era) Nowych Horyzontach. Przedstawiamy Wam ponad 50 krótkich recenzji, które postanowiliśmy z litości dla czytelnika podzielić na trzy części, prezentowane przez najbliższe trzy dni. Dziś filmy od litery A do K.

Ewa Drab, Karol Kućmierz, Urszula Lipińska, Patrycja Rojek, Konrad Wągrowski, Kamil Witek, Zuzanna Witulska

Filmy Nowych Horyzontów 2011 (1/3)
[ - recenzja]

Jak co roku prezentujemy obszerną relację z naszych przygód na (już nie Era) Nowych Horyzontach. Przedstawiamy Wam ponad 50 krótkich recenzji, które postanowiliśmy z litości dla czytelnika podzielić na trzy części, prezentowane przez najbliższe trzy dni. Dziś filmy od litery A do K.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
„Arirang” (reż. Kim Ki-duk)
Ewa Drab [60%]
Po wypadku na planie filmu „Sen” z 2008 roku, Kim Ki-duk, reżyser znanych w Polsce koreańskich filmów kontemplacyjnych – „Wiosna, lato, jesień, zima…wiosna”, „Pusty dom” i „Łuk” – wycofał się z życia publicznego i ukrył przed światem w pozbawionym podstawowych wygód domku w górach. Uzależnienie od filmów szybko dało o sobie znać i Kim Ki-duk zaczął kręcić samego siebie, przeprowadzając w ten sposób rodzaj eksperymentu będącego krzyżówką autoterapii, spowiedzi, psychicznego ekshibicjonizmu, podświadomej kreacji i artystycznej prowokacji. W „Arirangu” reżyser prowadzi dialog z różnymi stronami swojej osobowości, rozmyśla nad życiem i własną przesżłością, a także pyta, czym jest film i jakie ma znaczenie wobec podstawowych kwestii egzystencjalnych. Widz staje się świadkiem potężnego kryzysu drugiego człowieka: reżyser wątpi, płacze, a potem sam z siebie drwi. To dlatego ten filmowy eksperyment-monolog budzi mieszane uczucia – z jednej strony fascynuje, bo zaspokaja wścibstwo i pogoń za sensacją wpisane w ludzką naturę, z drugiej – każe zastanowić się nad autentyzmem emocji z taśmy filmowej i odstrasza skrajnym ekshibicjonizmem.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
„Attenberg” (reż. Athina Rachel Tsangari)
Patrycja Rojek [90%]
Cieszący się rokrocznie złą sławą konkurs główny festiwalu (bo dziwny, bo nadęty, bo zanurzony w morzu niestrawnych, pseudoartystycznych bełkotów) zawojowany został przez zupełnie normalny „Attenberg”, gdzie epitet normalny zawiera w tym wypadku bukiet wszelkich możliwych komplementów. Jest to film znakomicie wyważony, daleki od konstrukcyjnej prostoty, a jednocześnie oryginalny – w sposób szalenie szczery i niewymuszony. Athina Rachel Tsangari opowiada o ludziach. Nie rejestruje jednak na naszych oczach procesów skomplikowanych zmian zachodzących w ich osobowościach. Autorka stawia na zwyczajne konfrontacje, które stają się nadzwyczajne dzięki wyjątkowości ich uczestników. Najwięcej musi przejść Marina – 23-letnia życiowa outsiderka, która postanawia zasymilować się nieco ze światem, który do tej pory wolała obserwować z boku. Rozpoczyna od pilnej nauki całowania, w którego tajniki wprowadza ją Bella – dużo bardziej doświadczona w tego typu sprawach przyjaciółka. Uroczo szczera w słowach i działaniach Marina niebawem będzie musiała stawić czoła także samcowi swojego gatunku, ludzkiej anatomii, rodzimej służbie zdrowia, lokalnym tradycjom i procedurom pogrzebowym. A wszystko to w aurze stoickiego spokoju, mąconego co najwyżej naturalnie powracającym zdziwieniem. Aż miło popatrzeć, jak greccy filmowcy zaczynają podbijać zagraniczne ekrany – nie dziką hordą, a pojedynczymi celnymi strzałami.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
„Bronson” (reż. Nicolas Winding Refn)
Kamil Witek [60%]
Tom Hardy i Nicolas Winding Refn to nazwiska, które warto zapamiętać. Ten pierwszy dał się już poznać szerszej publiczności w „Incepcji”, niebawem zobaczymy go także w powstającym domknięciu trylogii Batmana, gdzie wcieli się w rolę Bane’a. Refn natomiast jest świeżo po reżyserskiej nagrodzie za „Drive” na tegorocznym festiwalu w Cannes. To dokonanie każe mi przeprosić się „Valhalla rising”, które uważałem za największe rozczarowanie zeszłorocznych NH. Tym bardziej, że (prezentowany w sekcji „Nowych horyzontów języka filmowego”) „Bronson” daje nadzieję na to, iż mamy do czynienia z nowym poważnym graczem na reżyserskim rynku. Refn przeniósł na ekran autentyczną i wciąż żyjącą postać niejakiego Charlesa Bronsona, uważanego za najbrutalniejszego więźnia w historii brytyjskiego więziennictwa. W jego ujęciu Bronson to postać niemalże komiksowa, przerysowana, pełna teatralnej ekspresji. W pewnym sensie imponująca w dążeniu do stania się współczesnym Herostratesem, za wszelką cenę pragnąc nawet złej, ale zawsze sławy. Główny bohater napędzany wieloformatową charyzmą Hardy’ego, daje widzowi porządnego kopa. Jego rola bowiem jest pomysłowo przeszarżowana, wypełniona fizyczną ekstazą i ociekającą przemocą. Rozsadzająca ekran postać sprawia jednak, że Refnowi w wielu miejscach nie udaje się uniknąć zbytniego chaosu, a prowadzonej fabule towarzyszy aura niepoukładania. „Bronson” wielokrotnie gubi się w tempie i eksperymentalnych światłocieniach, jakby twórcy brakowało jeszcze reżyserskiego wyczucia w kompozycji i wykończenia kadrów. Sądząc jednak po zachwytach nad reżyserską dyscypliną „Drive’a”, w swoim najnowszym filmie Refn uporał się z niedostatkami osobistego stylu, stając się twórcą może jeszcze nie kompletnym, lecz z pewnością coraz bardziej intrygującym.
„Chciwa żona” (Yaritai hitozuma, reż. Sachi Hamano)
Zuzanna Witulska [30%]
Sachi Hamano zadaje kłam dwóm tezom i obala jeden mit. Pierwsza z tez mówi, że rynek filmów pornograficznych zdominowany jest przez mężczyzn. Druga, że filmy kręcone przez kobiety zawierają w sobie więcej sentymentalizmu i romantyzmu, niż filmy kręcone przez drugą płeć. Mitem, który reżyserka obala, jest kulturowy obraz Japonii, w którym mąż, spadkobierca dawnych samurajów, jest żywicielem i podporą domu, a żona, delikatna i pogodzona z własnym losem, opiekuje się domowym ogniskiem – gotuje obiady, zakłada mężowi kapcie i spełnia jego seksualne żądania. W filmie Hamano pobrzmiewają tony feministyczne, w dość prostackim wydaniu. Aya, zgwałcona przez męża, ucieka z domu. On z kolei uważa, że obrączka pozwala mu „używać” żony, kiedy tylko ma na to ochotę. Aya, wraz z przyjaciółką, udaje się do kliniki seksuologicznej. W tym miejscu przychodzi mi na myśl, na swój sposób kultowe, „Głębokie gardło”, w którym bohaterka grana przez Lindę Lovelace udaje się do seksuologa, który to z kolei, stosując niekonwencjonalne metody, pomaga jej w osiągnięciu satysfakcji seksualnej. Podobne zadanie stawia sobie dyrektor kliniki w „Chciwej żonie”, z tym, że zamiast sam pomagać pacjentkom, posiłkuje się zastępem chętnych wolontariuszy. Na tym koniec podobieństw pomiędzy wymienionymi filmami, bowiem Aya, uśmiechnięta od ucha do ucha, tłumaczy zmieszanemu wolontariuszowi (przechodząc z wolna do praktyki), że doskonale wie, jak sobie dogodzić i wcale go do tego nie potrzebuje. Choć później chętnie z niego skorzysta, tak samo jak i z innych mężczyzn (i kobiet), przebywających w poradni. Reżyserka w toporny i niezbyt wyrafinowany sposób wynosi bohaterki na piedestał, robiąc z męskich bohaterów tylko filmowe zło konieczne. Zamierzony feminizm (autorka często wypowiadała się o swojej twórczości w tym kontekście) przeszedł w seksizm w antymęskim wydaniu. Pinku eiga, bo do tego gatunku należy omawiany film, łączy elementy filmu pornograficznego z wymyślną fabułą i nierzadko elementami artystycznymi. Sachi Hamano ewidentnie stawia na ten pierwszy element, robiąc film bardziej sprośny i wyuzdany niż jej koledzy po fachu. Dla widza jasnym jest, że gdyby nie wymogi cenzury, fellatio nie byłoby wykonywane na plastikowej atrapie, a z majtek, już możliwie skąpych i prześwitujących, zupełnie by zrezygnowanp. Całość nie zachwyca. Nie zachęca nawet do obejrzenia sequela o wiele mówiącym tytule: „Chciwa żona 2: Technika zabierz mnie do nieba”.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
„Code Blue” (reż. Urszula Antoniak)
Ula Lipińska [90%]
Po „Nic osobistego” nawet nie przyszło mi to do głowy, po „Code Blue” jestem tego pewna: mamy w kinie nową indywidualność. Precyzyjną w reżyserskim ruchu i świadomą każdego gestu. W „Code Blue” nie ma nic przypadkowego. Niektóre sceny robią wrażenie pomysłowością, jak scena gwałtu obserwowanego przez bohaterkę mieszająca to, co ona faktycznie widzi z projekcją jej fantazji. Przynajmniej kilka scen mrozi krew w żyłach, mimo swej pozornej prozaiczności: bohaterka w autobusie coraz mniej dyskretnie wąchająca współpasażera, scena w markecie – subtelne a jednocześnie nie pozostawiająca wątpliwości sygnalizowanie, że coś z bohaterką jest nie tak…Podoba mi się interpretacja podsuwana przez Urszulę Antoniak, jakoby Marian miała w tym filmie symbolizować śmierć, jednak balansuje ona między kimś szalonym i nie z tego świata, a zwyczajną samotną kobietą złaknioną kontaktu z drugim człowiekiem. Fizyczność Bien de Moor, fascynująca i odpychająca zarazem, o specyficznym „wysuszonym”, pozbawionym blasku typie urody jeszcze mocniej zawiesza tę postać między światami. Można więc interpretację Antoniak pociągnąć dalej i „Code Blue” odebrać jak film o współczesnym człowieku, który w dobie kultu młodości, egzystuje tak naprawdę w cywilizacji śmierci: na ponurych blokowiskach, w designerskich mieszkaniach, w dyscyplinie minimalizmu. W ciągłej otwartości i niegotowości na element ludzki. Świat zewnętrzny jest przedłużeniem szpitalnego korytarza, który Marian codziennie przemieszcza w pracy. A potwierdzenia tego nie trzeba szukać dalej niż na festiwalu w Cannes. Chyba nieprzypadkowe wydaje się to, że te sceny kontrowersyjne i oburzające, które wygoniły pół sali z seansu, to sceny spełnienia desperackiego marzenia Marian, aby poczuć drugiego człowieka.
1 2 3 »

Komentarze

17 VIII 2011   16:05:46

Co do Bronsona to mam lekkie deza wi - to film wczesniejszy przeciez niz Valhalla Rising? CO do kompletnosci stylu - ogladam kolejne filmy Refna w nadzieji ze zblizy sie do absolutnego Olimpu jakim byla trylogia "Pusher", choc Bronson daje sporo fanu.

18 VIII 2011   13:13:15

'Bronson" jest jak najbardziej wcześniejszy, przy czym obejrzany przeze mnie dopiero w tym roku. Po 'Valhalla Rising" nie chciało mi się sięgać po nic co nawet leżało obok Refna.Teraz musze nieco zweryfikowac tę opinię ;)

18 VIII 2011   14:51:08

Jesli nie widziales Pushera to musisz nadrobic zaleglosci. Absolutnie genialne, w Polsce chyba najblizej tego co udalo sie osiagnac Refnowi jest pierwszy sezon Pitbulla.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fundacja: Sez. 1. odc. 9. Pionki na szachownicy przeznaczenia vel psychohistorii
Marcin Mroziuk

22 IX 2023

Chociaż z dużym zainteresowaniem obserwujemy, jak konflikt na Terminusie osiąga punkt kulminacyjny, to niestety w jego finałowej scenie otrzymujemy – niemal dosłownie – deus ex machina. Nic dziwnego, że na tym tle zdecydowanie lepiej wypada wątek rozgrywki między Świtem i Zmierzchem, która także wkracza w decydująca fazę.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Gdy ofiarą pada gliniarz…
Sebastian Chosiński

20 IX 2023

W trzy lata po tym jak przeniósł na ekran powieść szwedzkiego prozaika Pera Wahlöö „Morderstwo na 31 piętrze”, estoński reżyser Peeter Urbla zabrał się za ekranizację kolejnego skandynawskiego kryminału. Tym razem padło na dzieło Karla Arnego Bloma, które w wersji filmowej otrzymało tytuł „Błędne koło”.

więcej »

Fundacja: Sez. 1. odc. 8. Poświęcenie niejedno ma imię
Marcin Mroziuk

18 IX 2023

Z jednej strony trudno nie podziwiać wysiłku i ryzyka podjętego przez imperatora, z drugiej zaś strony jego osobowość okazuje się naprawdę przerażająca. Sporo emocji dostarcza nam również obserwowanie burzliwej rozmowy Gaal Dornick i cyfrowej wersji Hariego Seldona, a także walki o przejęcie kontroli nad Niepokonanym.

więcej »

Polecamy

Peregrynacje wyssane z palca

Z filmu wyjęte:

Peregrynacje wyssane z palca
— Jarosław Loretz

Podróże międzygwiezdne de luxe
— Jarosław Loretz

E.T. wersja hard
— Jarosław Loretz

Ogrodowy nielot
— Jarosław Loretz

Mumii podejście drugie
— Jarosław Loretz

Mumia z gwiazd
— Jarosław Loretz

Pracownik idealny
— Jarosław Loretz

Niech się mury… drzewią?
— Jarosław Loretz

Interpol muzealny
— Jarosław Loretz

Gdy w domu brakło kombinerek
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja ogląda: Wrzesień 2012 (DVD)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Karolina Ćwiek-Rogalska, Anna Kańtoch, Mateusz Kowalski, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Konrad Wągrowski

Wsi głupia, wsi ponura
— Patrycja Rojek

W oku kamery
— Ewa Drab

Mała apokalipsa
— Karol Kućmierz

Norweskie (złe) wychowanie
— Joanna Pienio

Zagrożenie życia
— Urszula Lipińska

Cudotwórca z Hawru
— Łukasz Gręda

Barbarzyństwo w ogrodzie
— Łukasz Gręda

Co nam w kinie gra: Attenberg
— Piotr Czerkawski, Patrycja Rojek

Rzymskie wakacje w Watykanie
— Ewa Drab

Z tego cyklu

Filmy Nowych Horyzontów 2011 (3/3)
— Ewa Drab, Karol Kućmierz, Urszula Lipińska, Patrycja Rojek, Konrad Wągrowski, Kamil Witek, Zuzanna Witulska

Filmy Nowych Horyzontów 2011 (2/3)
— Ewa Drab, Karol Kućmierz, Urszula Lipińska, Patrycja Rojek, Konrad Wągrowski, Kamil Witek, Zuzanna Witulska

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

mbank Nowe Horyzonty 2023: Drrrogi, chłopcze…
— Kamil Witek

Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.