„Autor widmo” najlepszym filmem I kwartału 2010 w polskich kinach według Stopklatki i EsensjiDziennikarze Stopklatki i Esensji wytypowali najlepsze filmy pierwszego kwartału w polskich kinach. Na czele tego zestawienia znalazł się „Autor widmo” Romana Polańskiego , który pokonał „Wyspę tajemnic” Martina Scorsese oraz najnowszą opowieść o Sherlocku Holmesie.
Esensja„Autor widmo” najlepszym filmem I kwartału 2010 w polskich kinach według Stopklatki i EsensjiDziennikarze Stopklatki i Esensji wytypowali najlepsze filmy pierwszego kwartału w polskich kinach. Na czele tego zestawienia znalazł się „Autor widmo” Romana Polańskiego , który pokonał „Wyspę tajemnic” Martina Scorsese oraz najnowszą opowieść o Sherlocku Holmesie. Kwartalne podsumowania (oraz kończące je podsumowanie całego roku) to zestawienia, które dziennikarze filmowi Stopklatki i Esensji przygotowują wspólnymi siłami już od kilku lat. W tym roku kontynuujemy prowadzenie naszych zestawień, które mamy nadzieje pomogą widzom w doborze bieżącego repertuaru. Pierwszy kwartał obfitował w sporo bardzo udane propozycji. Co ciekawe naszej listy nie zdominowały oscarowe filmy. Od lat podsumowanie pierwszego kwartału opierało się na filmach, które walczyły o Oscary. Dokładnie przed rokiem w naszym zestawieniu wygrał „Slumdog. Milioner z ulicy”. I choć w tym roku do dziesięciu zwiększono liczbę filmów nominowanych do Oscara w kategorii Najlepszy Film, na naszą listę weszły tylko dwa z nich. Powód jest dość prozaiczny. „Avatar” to premiera z grudnia 2009, „The Hurt Locker” oficjalnie do kin nie wszedł (o tym poniżej), a kilka innych z nominowanych tytułów w ogóle się u nas nie pojawiło. Honoru Oscarów bronią więc: „W chmurach” – trzeci i najlepszy z filmów Jasona Reitmana oraz „Była sobie dziewczyna” – brytyjska opowieść o dojrzewaniu osadzona w latach 60-tych. Oba tytuły, odpowiednio na piątym i ósmym miejscu, zdecydowanie należą do udanych przedsięwzięć. To nie one jednak zdominowały pierwszy kwartał tego roku w polskich kinach. Pierwsze miejsce dla Romana Polańskiego i jego „Autora widmo”. To jeden z tych tytułów, które każdy szanujący kinoman musi znać. Przebywający ciągle w areszcie twórca, pokazał ponownie, że kino współczesne, kameralne i mroczne jest mu znacznie bliższe od wystawnych kostiumowych opowieści. Paradoksalnie kłopoty Polańskiego bardzo się przysłużyły temu filmowi, stając się ciekawym komentarzem do jego życiowej sytuacji. Na drugim miejscu inny wielki mistrz współczesnego kina Martin Scorsese. Jego „Wyspa tajemnic” to projekt komercyjny, ale świetnie tutaj widać pazur i umiejętność genialnego twórcy do kreowania niesamowitego klimatu. Trzecie miejsce dla „Sherlocka Holmesa” w XXI wieku. To się nazywa opowiedzieć o dawnych czasach w nowoczesnym stylu. Guy Ritchie wrócił! Bardzo ciekawie jest też na kolejnych miejscach naszego zestawienia. Wysokie czwarte miejsce dla irańskiego „Co wiesz o Elly?”, który zaprzecza naszym wyobrażeniom o kinie z tego kraju. Na szóstym miejscu jedyny przedstawiciel naszej kinematografii rewelacyjne „Wszystko co kocham” Jacka Borcucha. Końcówka zestawienia to „Głód”, „Gorzkie mleko” oraz „Lourdes” – wielkie kino małych kinematografii. Naszą listę uzupełnia mały bonus. Szczegóły znajdziecie poniżej. Najfajniejsze w nowym filmie Polańskiego jest to, że potrafi zabrać nas w swoją grę – podczas oglądania „Autora widmo” cały czas umysł pracuje, próbuje łączyć fakty, próbuje zgłębiać rolę poszczególnych postaci i próbuje odgadywać zagadki i finalną tajemnicę. Ale poza tym film ma świetny klimat, kapitalnie budowany różnymi środkami – scenerią (fascynujące i niepokojące bałtyckie wybrzeże udające Atlantyk), scenografią (wnętrza!), zdjęciami (wciąż widoczny ochroniarz, idący kilka kroków za bohaterami), etc. etc. Nie można zapomnieć też świetnym aktorstwie – Ewan McGregor kapitalnie wciela się w postać człowieka zarabiającego piórem, ale Pierce Brosnan znakomity, zmyślnie rozgrywający analogie do Tony’ego Blaira, ani przez chwilę jawnie do niego nie nawiązując. Do tego świetna Olivia Williams, bezbłędny jak zwykle Wilkinson, a w epizodzie nawet łysy jak kolano Belushi… Oscara za najlepszy film, którego „Infiltracja” zdobyła w 2007 roku, niektórzy przyjęli z ulgą. Niespełniony do tamtej chwili reżyser, którego Akademia skrzywdziła, nie doceniając „Taksówkarza”, „Chłopców z ferajny” czy „Kasyna”, mógł wreszcie odetchnąć. Ulotniła się presja, nikt już nie będzie mówił, że reżyser po raz kolejny kręci pod oscarowe gusta. Z tą wymarzoną nagrodą może kręcić już wyłącznie to, na co ma ochotę. Jeśli „Wyspa tajemnic” jest pierwszym z nich, to ja tylko proszę o więcej. Jest to film bez ambicji tworzenia przekrojowego portretu społeczeństwa w momencie przełomu, bez potrzeby wskazywania palcem głęboko ukrytych patologii. Jest za to świetnym studium charakteru skrzywionego przez osobistą tragedię. Znakomitym kinem. Guy Ritchie wyplątał się z małżeńskiej kabały z Madonną i z filmu na film jest coraz lepszy. Reaktywacja klasycznego bohatera na miarę gustów współczesnej młodocianej widowni: szybko, efektownie, kolorowo, dowcipnie. Cudownie zblazowany Downey Jr., którego Holmes stanowi skrzyżowanie Tony’ego Starka z doktorem House’em, potwierdza, że jest jak wino – im starszy, tym lepszy. Do tego Jude Law jako elegant, który się oprychom nie kłania, ładnie zrekonstruowany Londyn z epoki i pomysłowo pokazane sceny potyczek na pięści. Czekamy na ciąg dalszy i profesora Moriarty’ego w pełnej krasie. Technika filmowa w służbie dramatyzacji obyczajowego uścisku czy kulturowe tło potęgujące thrillerowe napięcie? Ani jedno, ani drugie wydaje się nie brać góry i może dlatego „Co wiesz o Elly?” robi pionujące wrażenie. Asghar Farhadi czuje kino, wie kiedy przyciąć ujęcie, przekierować kamerę, przenieść perspektywę opowiadania na inną postać, wprowadzić nowego bohatera. Trudna sztuka w kraju, w którym wydaje się, że mało kto słyszał o istnieniu zawodu montażysty. Wystarczy przyjrzeć się kilku scenom poprzedzającym zniknięcie Elly, żeby zauważyć, że reżyser nigdy nie polega na samym, bez wątpienia świetnym scenariuszu, ale ma przemyślany każdy szczegół. Podobnie jak w „Perskim nowym roku” intensyfikuje emocje z wyczuciem godnym Bergmana, buduje napięcie rodem z Hitchcocka przy czym fabularnie ma niewiele wspólnego z tym pierwszym i jeszcze mniej z tym drugim. Jason Reitman prowadzi swoich bohaterów przez stany euforii i mielizny nastroju w konkretnym kierunku. W „W chmurach” chodzi o człowieka, o jego wartość w świecie rządzonym zasadami zysków i strat. Właśnie dlatego pierwsza, drapieżna połowa filmu, w której nacisk jest położony na konflikty ideologiczne pomiędzy głównymi postaciami oraz lekkie ujęcie satyryczne, musi ustąpić drugiej, lżejszej, klimatem przypominającej filmy typu „U progu sławy”. Nie jest to jednak minus tego obrazu, jak wielu twierdzi, skazując kulminacyjne sceny na miano spektaklu z ostrzem stępionym przez ideologiczne „ciepłe kluchy”. Druga część „W chmurach” nie tylko znakomicie uzupełnia początkowe akty, ale tak naprawdę przedstawia to, do czego Reitman od samego początku dąży, wyłuskując swoje przesłanie spośród rozmów pomiędzy bohaterami oraz poszczególnych wydarzeń. „W chmurach” jest również filmem tak dobrym, ponieważ opowiada o współczesnym świecie w momencie, kiedy nie odszedł on jeszcze do przeszłości, w sposób, który łączy zabarwioną lekkim humorem celność obserwacji z łagodnym sentymentem za czasami minionymi, kiedy mobilność zawodowa, globalizacja, synergia i inne tego typu kwestie nie ustalały hierarchii wartości oraz światopoglądu. W efekcie stając się jednym z najbardziej humanistycznych obrazów ostatniego czasu. Zrealizowany bez zadęcia, bezpretensjonalny film „Wszystko co kocham” to kolejny udany po „Tulipanach” obraz w reżyserii Jacka Borcucha . Jest to próba obiektywnego, niejednoznacznego spojrzenia na czas przełomu, jakim był stan wojenny w Polsce. Na szczęście reżyser, a zarazem autor scenariusza nie uprawia propagandy na korzyść bądź niekorzyść którejś ze stron konfliktu, nie gloryfikuje tamtych czasów, a wręcz ukazuje, jak można było zręcznie manipulować ideologią dla własnych osobistych celów. Emocje zostały ukazane w sposób subtelny, nienachalny, dialogi są oszczędne, film ma raczej powolny, senny rytm, któremu towarzyszy muzyka skomponowana przez Daniela Blooma (również autora nastrojowej muzyki do filmu „Tulipany”). Jednocześnie nie ma w filmie niepotrzebnych dłużyzn, zdarzenia następują po sobie linearnie, nie ma gwałtownych zwrotów akcji, a sceny zostały zrealizowane sprawnie warsztatowo. Powstał film prowokujący do refleksji nad tamtym okresem, który nie jest przesiąknięty pesymizmem, ukazujący życie w różnych odcieniach, takim jakie jest, bez czarno-białego podziału, gdzie młodzieńczy bunt doskonale stapia się z hasłami „Solidarności”. Twórca o chwytliwym w przemyśle filmowym nazwisku Steve McQueen znalazł idealny balans między kinem a sztuką wizualną. Łatwo (i pewnie niecałkiem niesłusznie) posądzić „Głód” o nadmierne estetyzowanie tragedii. McQueen odwołuje się bowiem do prawdziwych wydarzeń, które miały miejsce w Imperium Brytyjskim w 1981 roku. Rząd Margaret Thatcher walczył z bojownikami IRA bezpardonowymi środkami i rękami bezlitosnych strażników więziennych. Przeciwko nim staje Bobby Sands (elektryzujący Michael Fassbender) organizując za kratami strajk głodowy. „Głód” opowiadany jest w statycznych, spokojnych kadrach o niezwykłej mocy oddziaływania. Pozbawiony emocjonalnej gwałtowności sposób przedstawienia tej historii w rzeczywistości szarpie widzem na wszystkie strony jakimś dziwnym, ukrytym pod wystudiowaną powierzchnią niepokojem. Nie często zdarzało się powiedzieć po nowohoryzontowych pokazach: na następny film tego pana czekamy z niecierpliwością. Tak zwani poważni krytycy filmowi często mylą łopatologię z prostotą. Dla nich to zwyczajnie nie do przyjęcia, że film może ot tak sobie opowiadać jakąś historię, bez silenia się na wielki przekaz, zagłębiania w problematykę sensu życia czy choćby fabularnego lub formalnego skomplikowania. Ja tak nie mam, dlatego „An Education” sprawił mi sporo przyjemności – aktorzy na wszystkich planach tworzą wyraziste kreacje, dialogi Hornby’ego tradycyjnie są lekkie i dowcipne, soundtrack finezyjnie zróżnicowany – od Mela Tormé po Duffy, a na design lat 60. można patrzeć godzinami. Świetne kino. Film skoncentrowany na losie kobiet napiętnowanych przez historię, ale z powodzeniem mogący służyć za studium człowieka doświadczonego terrorem i cierpieniem, które na zawsze wykrzywiają mu obraz świata. „Gorzkie mleko” to dla Claudii Llosy krok do przodu w pisaniu mitologii własnego filmowego świata i rozwijaniu swojego stylu. Dodatkowo przypieczętowuje je ponowne obsadzenie Magaly Solier w roli głównej, konsekwentnie nadając filmowi klimat podobny „Madeinusie”. Historyczna przeszłość podszyta surrealizmem: nie do końca wiadomo co jest prawdą, co niewiarygodnym ludowym przekonaniem a co wymysłem autorki. Ale wszystko razem do siebie pasuje, przekonuje i należy do rodzaju twórczości, której spod ręki polskiego reżysera pewnie nigdy nie uświadczymy. Na dobrą sprawę, nawet przez ułamek sekundy nie da się do końca powiedzieć o czym „Lourdes” jest. Można je czytać jako wielką manifestację, że na świecie Boga nie ma – jest jedynie czysty przypadek. Może być też stwierdzeniem, że Bóg jest, ale wyroki jego niezbadane – zasugerowana śmierć siostry Cecile i cudne wyzdrowienie Christine można rozumieć jako ofiarę pierwszej, która przysłużyła się tej drugiej. Może Hausner chodzi o świat, w którym za myśleniem o Bogu nie idzie żadna duchowość a jedynie wyobrażenie, że mamy jakiś punkt zaczepienia do którego można się odwołać lub którego można winić za nieszczęścia. Postacie, które tak zazdroszczą Christine mają wobec Boga postawę roszczeniową, a samo Lourdes to właściwie takie miejsce do którego przychodzą na wymianę: uzdrowienie za modlitwę. A można nawet odrzucić analizowanie tematyki, potraktować religię metaforycznie i oglądać „Lourdes” jak film o ludzkiej naturze, która przez kontekst religijny jaskrawieje na rzecz wyjątkowo przygnębiającej diagnozy. Bonus: Pomimo faktu, że „The Hurt Locker” można obejrzeć w kinach, film nie kwalifikuje się jako oficjalna premiera I kwartału 2010. Jego seanse traktowano jako prezentacje promujące DVD, nie był wprowadzony przez dystrybutora do kalendarza premier, nie był liczony do frekwencji do branżowych wyliczeń. Tym niemniej, skoro z punktu widzenia widza mógł być obejrzany podczas normalnych, redakcje zdecydowały przyznać mu specjalne wyróżnienie – gdyby wszedł do oficjalnej dystrybucji, z pewnością trafiłby do naszej dziesiątki. Wybitny film o teraźniejszości wojny. Bigelow odkrawa cały tłuszcz kina wojennego: kumpelskie epifanie, dziarskie pogwizdywania, polityczną retorykę i sentymentalizm. Zostawia surowe, wibrujące i wybuchowe „teraz” (tak się składa, że dla głównego bohatera właśnie ono jest narkotykiem). Film jest arcydziełem zdjęć, montażu i dźwięku – najbardziej spójnym przestrzennie i logicznie obrazem ostatnich lat. Zdumiewające rzemiosło, wolne zarówno od antywojennych mrzonek, jak i od głupkowatego wymachiwania flagą. ![]() 13 kwietnia 2010 |
Witold Pyrkosz nadawał się do roli nieuczciwego kasjera bankowego Zenona Kruka idealnie! Gra bohatera, który nie rzuca się w oczy, więc tym samym nie wzbudza żadnych podejrzeń. A przynajmniej tak mu się wydaje. Jego wewnętrzny spokój pewnego dnia pryska jednak jak bańka mydlana… Historię wymyśloną przez Feliksa Falka wyreżyserował inny mistrz – Ryszard Bugajski. A jej tytuł brzmi tak niewinnie: „Kiedy się ze mną podzielisz?”
więcej »Drogi potencjalny twórco, pamiętaj, żeby na filmowy plan nie zapraszać zbyt krzepkich aktorów. W końcu scenografia przyda się jeszcze w kontynuacjach, a budżet rzadko kiedy jest z gumy.
więcej »Wyreżyserowana przez Ireneusza Kanickiego „Toccata” autorstwa Macieja Z.(enona) Bordowicza to jeden z najbardziej tajemniczych spektakli Teatru Sensacji „Kobra”. Dość powiedzieć, że po ponad półwieczu od jego powstania wciąż nie sposób odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie, czy do jej emisji we wrześniu 1971 roku rzeczywiście doszło. Cieniem na przedstawieniu kładą się również późniejsze tragiczne losy reżysera i jego nie do końca wyjaśniona śmierć.
więcej »Dekoracje waść niszczysz!
— Jarosław Loretz
Ten człowiek jeszcze oddycha!
— Jarosław Loretz
Dama przed podróżą
— Jarosław Loretz
Dama w podróży
— Jarosław Loretz
Wymarzony kochanek
— Jarosław Loretz
Spaleni słońcem
— Jarosław Loretz
Dymek w lesie
— Jarosław Loretz
Beczka bezpieczeństwa
— Jarosław Loretz
Pomsta na ufokach
— Jarosław Loretz
Zupa jednak wyszła za słona
— Jarosław Loretz
100 najlepszych filmów XXI wieku. Druga setka
— Esensja
Filmowy rok 2010: Porażki i sukcesy 2010
— Piotr Dobry, Ewa Drab, Karol Kućmierz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek, Artur Zaborski
Filmowy rok 2010: Autor widmo, czyli motywy, lęki i fobie Romana Polańskiego
— Ewa Drab, Konrad Wągrowski, Artur Zaborski
„The Social Network” najlepszym filmem roku według Stopklatki i Esensji
— Esensja
100 najlepszych filmów dekady
— Esensja
ENH, czyli ponad pół setki filmów (1)
— Ewa Drab, Karol Kućmierz, Urszula Lipińska, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Wyspa śniących
— Tomasz Rachwald
Ranking na premierę: 10 scen z filmów Martina Scorsese
— Konrad Wągrowski
Uwierz w ducha
— Karol Kućmierz
Lud wszelki w pielgrzymkę wyrusza
— Marta Karpińska
Remanent filmowy 2022: „Idiota” za kratkami
— Sebastian Chosiński
Pościgi, wybuchy, cięte dialogi
— Konrad Wągrowski
Co cechuje dżentelmena?
— Konrad Wągrowski
Krótko o filmach: Mroczna sielanka
— Sebastian Chosiński
Esensja ogląda: Grudzień 2017 (4)
— Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Czerwiec 2017 (3)
— Kamil Witek
Kiedy irański mężczyzna kocha irańską kobietę
— Karolina Kopcińska
Wielkopostne podpłomyki
— Wojciech Lewandowski
O pustej Golgocie
— Przemysław Ciura
Esensja ogląda: Kwiecień 2017 (1)
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Gabriel Krawczyk, Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski
Zmarł Leonard Pietraszak
— Esensja
50 najlepszych filmów 2019 roku
— Esensja
50 najlepszych filmów 2018 roku
— Esensja
20 najlepszych filmów animowanych XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów dokumentalnych XXI wieku
— Esensja
20 najlepszych polskich filmów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów superbohaterskich XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych filmów wojennych XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych westernów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych horrorów XXI wieku
— Esensja