Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (2)Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski W drugiej części dyskusji o kinie grozy roztrząsamy między innymi kwestie tego, jak zombie i wampiry mogą odnosić się do zwykłych życiowych doświadczeń, zastanawiamy się nad przyszłością gatunku oraz dyskutujemy nad tym, jaką część ciała najbardziej boi się utracić mężczyzna.
Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad WągrowskiStrach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (2)W drugiej części dyskusji o kinie grozy roztrząsamy między innymi kwestie tego, jak zombie i wampiry mogą odnosić się do zwykłych życiowych doświadczeń, zastanawiamy się nad przyszłością gatunku oraz dyskutujemy nad tym, jaką część ciała najbardziej boi się utracić mężczyzna. ![]() Kto do cholery rzucił tu na ziemię mydło??? (Piła) Konrad Wągrowski: Jak wspomniałem, wiemy, że wampiry i zombie nie istnieją (co do duchów – nie mam przekonania). Czy więc potraficie horrorową fabułę odnosić do naszej rzeczywistości, do własnych życiowych doświadczeń? Michał Kubalski: Pewnie. Wszak przynajmniej niektóre z tych filmów to parafrazy, metafory naszej codzienności. Wydaje mi się, że wiele słów padło już na temat krytyki konsumpcjonizmu, jaką ma być – i chyba jest – „Świt żywych trupów”, z ocalałymi gromadzącymi się w centrum handlowym szturmowanym przez hordy konsumentów, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Wampiryzm to z kolei seksualne tabu, metafora pierwszego stosunku, a także zniewolenia i zdrady. Powabne młódki w zwiewnych giezełkach, drżące i jęczące przy pocałunku wampira… Coś jakby soft porno, na miarę czasów. Kiedyś horrory wyznaczały granicę: nie śpij z chłopakiem na pierwszej randce. Nie zamykajcie się sami w pustym domu. Nie rozmawiaj z nieznajomymi – zwłaszcza z przystojnym nieznajomym, którego nie lubi twój narzeczony. Nie żartuj ze śmierci. I coś z tego zapewne zostało. Chociaż w formie zmienionej i dostosowanej do obecnych czasów. Jarosław Loretz: Te granice nadal są wyznaczane. To część spuścizny kina, i to nie tylko tego zza oceanu. Nadal z horroru płyną nauki – nie schodź samotnie do podziemnego garażu, nie lekceważ omenów, unikaj nieoświetlonych miejsc, nie bierz autostopowiczów, nie przeklinaj Boga, nie baw się czarną magią (w to wchodzą seanse spirytystyczne), nie wywołuj wilka z lasu, nie maltretuj zwierząt, nie duś w sobie poczucia winy, unikaj miejsc, gdzie komórka nie ma zasięgu, nie chodź samotnie sikać w krzaki – pewnie można by długo wymieniać. ![]()
Wyszukaj / Kup Sebastian Chosiński: Ciekawe, skąd u Konrada taka pewność co do nieistnienia wampirów i zombie. Ja takowej nie mam… Co prawda nigdy przez żadnego ugryziony nie zostałem, ale czarnych dziur też nikt z nas nie widział, a przecież nie wątpimy w ich istnienie. Nie wątpimy, prawda? KW: Jak stwierdziła jedna z bohaterek Allena, czarnoskóra prostytutka – ona nie wątpi, bo zarabia nią na życie… Taka dygresja. PD: No pięknie, brakuje nam jeszcze tylko pozwów ze strony zwolenników politycznej poprawności… SCh: Zresztą, obserwując scenę polityczną, mam wrażenie całkiem odmienne – a przynajmniej przez ostatnie dwa lata czułem się mocno wysysany. Przez kogo, jak nie wampiry? – pytam. A na serio: zauważyłem z przestrachem, że im jestem starszy, tym mniej się boję. Dziś na przykład nie obawiałbym się już nocnego spaceru na cmentarz czy pójścia do lasu… PD: No, zależy jeszcze, jaki to cmentarz czy las. W tym sensie, czy nie owiany jakąś miejscową urban legend, czy nie naznaczony jakimś stosunkowo świeżym wydarzeniem. U nas w miasteczku jakiś rok temu zamordowano faceta w przejściu podziemnym na stacji PKP. To była bójka na noże, więc zaschnięte plamy krwi były widoczne jeszcze nazajutrz rano. Do tej pory chyba miałbym pietra, przechodząc tamtędy nocą. ![]()
Wyszukaj / Kup KW: To chyba jednak kwestia wyobraźni. Siedziałem niegdyś w małym domku na działce, który spowiła mgła… Nie, nie pomyślałem sobie o filmie Carpentera. Przypomniałem sobie zdanie z jakiegoś opowiadania Marcina Wolskiego „z mgły wyłoniło się dziewięć postaci w skafandrach kosmicznych” i… czekałem na nich do rana, a świt powitałem z radością. Pozwolę sobie więc postawić tezę, że horror, ten dobry, klimatyczny horror, jest sztuką dla ludzi z wyobraźnią. Na innych nie zadziała. JL: Taak. A ja już nie zaglądam z przestrachem pod łóżko. Cóż z tego jednak, skoro niezmiennie w każdym z nas tkwi gdzieś głęboko atawistyczny lęk przed ciemnością, co świetnie wykorzystują niektórzy twórcy horrorów (przykładowo: „Gdy zapada zmrok”). PD: Chyba nie mówisz o tym wybitnie niestrasznym koszmarku z komputerową Zębatą Wróżką i niemalże zerowym klimatem? Lęk przed ciemnością – jasne, ale jeszcze trzeba umieć go wykorzystać (strasznie się zawiodłem także na „Lęku” – horror w podziemiach metra ma przecież tak niesamowity potencjał, a tutaj tak go spaprano…). KW: To ciekawe, bo moja koleżanka po tym filmie stwierdziła, że film słaby, ale bała się jak nie wiem. Każdemu jego strachy. PD: To coś jak słaba komedia, na której zrywasz boki ze śmiechu? Kurde, ja tak nie potrafię. JL: Och, są takie filmy, które wszyscy biorą na serio i się cholernie rozczarowują, a które brane nie na serio potrafią setnie ubawić, jak choćby „Zombie z Berkeley” (kto nadał temu filmowi tak głupi tytuł?) czy „Decoys”. Jednak w przypadku „Gdy zapada zmrok” sytuacja jest nieco inna. Sam film w sobie (zwłaszcza dzięki idiotycznej końcówce) jest słaby, ale przynajmniej pierwsza połowa świetnie wykorzystuje atawistyczny lęk przed ciemnością. Te sceny, gdy nie można wysunąć ręki poza krąg światła, bo COŚ za nią chwyta. Te sceny, gdy gasną żarówki i wiadomo, że wraz z ciemnością coraz bliżej podkrada się COŚ. Zwyczajnie szkoda, że tak wspaniałą koncepcja, cudownie zaaranżowane sceny i budzący dreszcze klimat zostały w tak straszny sposób rozwalone końcówką. Ale nawet mimo tej końcówki nie żałuję seansu. ![]() Lampa z Pixara polubiła włamania do domów samotnych kobiet. (Zagubiona autostrada) Michał Chaciński: Ja na pytanie Konrada odpowiem najprościej tak: gdybym nie odnosił fabuły horroru do swojej rzeczywistości, to czego miałbym się bać? Nie zapominajmy, że mówimy tutaj o gatunku, który z definicji ma działać na nasze pierwotne instynkty, więc po prostu musi odwoływać się do znanego nam świata. MK: Ale grozę potrafią budzić także filmy, których zapewne nie umieścilibyście w kanonie horrorów. Taki na przykład „Pająk” Cronenberga. Momentami wręcz dickowski, kojarzący się wyraźnie choćby z opowiadaniem „Kopia ojca” czy filmowymi wersjami „Inwazji porywaczy ciał”. Oto ojciec się zmienia, a matka nie jest już tą samą matką. Ale w „Pająku” nie mamy do czynienia ze złowieszczymi obcymi, a grozę wywołuje końcowe uświadomienie sobie, że w całej historii nie było ani śladu czynników nadnaturalnych czy nieziemskich. Groza jednak pozostaje, bo wywołała ją sama niemożność rozróżnienia między fikcją, halucynacjami, zmianami w pamięci a faktami, zwłaszcza niemożność rozpoznania osób nam najbliższych. Już niemowlę ma wbudowany „obwód” rozpoznawania twarzy – twarze matki i ojca to pierwsze obiekty, jakie dziecko widzi wyraźnie, kojarzy i szufladkuje: „z tymi obiektami jest w porządku, tu jestem bezpieczny”. Kiedy ta pewność zostaje zachwiana, bo osoba wyglądająca jak rodzic zachowuje się jak obcy – budzi się niepokój i strach. ![]()
Wyszukaj / Kup MCh: I to jest dobry argument w dyskusji, czy definicja horroru wymaga obecności elementu nadnaturalnego. Zgadzam się z odpowiedzią, że nie wymaga, bo można się bać rzeczy jak najbardziej naturalnej, tyle że zachowującej się inaczej, niż przewidujemy – niezgodnie z jakąś założoną logiką, z naszymi doświadczeniami itd. „Pająk” to świetny przykład. SCh: A ja zahaczę o przywołanego przed chwilą Dicka. Właśnie u niego mnóstwo jest tej zwyczajnej grozy, której jednak do tej pory żaden reżyser nie potrafił oddać na ekranie. Próbuje się Dicka przerabiać na autora fantastycznego kina akcji, gdy on tymczasem bardzo często podejmuje temat istoty człowieczeństwa i odhumanizowania współczesnego społeczeństwa. Jego opowiadania i powieści to prawdziwa kopalnia tematów. Krwawych horrorów raczej z tego nie będzie, ale na inteligentne kino fantastyczne z elementami grozy materiału pozostawił aż nadto. Tylko kto się odważy, skoro nawet Spielberg spieprzył tak wspaniałe i otwierające ogromne możliwości interpretacyjne opowiadanie jak „Raport mniejszości”… KW: W sumie najbliżej kina grozy był „Screamers” – ekranizacja opowiadania „Model numer 2”, które przecież było horrorem SF. Film się nie udał, ale jednej sceny, bardzo sugestywnej, twórcy nie muszą się wstydzić – gdy za młodym chłopakiem, Davidem, zaczyna pojawiać się cały szereg jego kopii, a widz wie w tym momencie, że „David” tak naprawdę był maszyną, a razem ze swymi replikami wymordował załogę kosmicznej bazy. ![]() Dudek, you will never walk alone! (Wysyp żywych trupów) MK: W sumie na tym samym mechanizmie – przemianie znanych i kochanych osób – opierają się nie tylko „Inwazje…”, ale także wszystkie filmy z serii „…żywych trupów” (poza „Ziemią żywych trupów”, ale na ten chłam spuśćmy litościwie zasłonę milczenia). Już w „Nocy…” najgorszy moment to ten, w którym do bohaterki powraca brat. Powraca jako zombie – istota groźna, niezrozumiała, szalona, a jednak wyglądająca jak ktoś bliski. W „Świcie…” pierwsza atakuje miła dziewczynka z sąsiedztwa, a zaraz potem Ana musi uciekać przed własnym mężem. JL: Jasne, ale takie „It’s Alive!” mogłoby być zwykłym dramatem o strachu przed ciążą czy macierzyństwem, a jednak dziecko jest potworkiem i dzięki temu mamy nadnaturalny horror. Widać gatunek skazany jest na przerysowanie, żeby mocniej uwidocznić widzowi jego (ewentualne) lęki i pokazać – o, tu się bój. • • • |
Jako że niezmiennie obserwuję z zainteresowaniem wszystko, co dzieje się w świecie kultury, a zwłaszcza filmu, nie mogłam nie zauważyć postępującego trendu, który polega na oskarżaniu filmów i seriali o to, że są coraz bardziej woke (tzn. świadome nierówności społecznych i nakierowane na próby ich niwelowania poprzez odpowiedni przekaz kulturowy).
więcej »Joe Alex to legenda polskiego kryminału, choć akurat akcja wydawanych pod tym pseudonimem powieści Macieja Słomczyńskiego nie rozgrywa się nad Wisłą. Nie stało to jednak wcale na przeszkodzie w przenoszeniu ich na scenę Teatru Sensacji, w czym przodował głównie Józef Słotwiński. To on był autorem dwóch wersji „Samolotu do Londynu” – spektaklu, który w wersji książkowej nosił tytuł „Piekło jest we mnie”.
więcej »Chciałoby się rzec: szkielet jak szkielet, ale pewne detale anatomii nie pozwalają się pominąć milczeniem…
więcej »Indianie też nie mieli się czego wstydzić
— Jarosław Loretz
Życie miejskie dla ubogich
— Jarosław Loretz
Drama na trzy ręce
— Jarosław Loretz
Nie, nie, wejście od frontu odpada
— Jarosław Loretz
Technika zgniłego Zachodu
— Jarosław Loretz
Tam, gdzie nikt nie patrzy
— Jarosław Loretz
Czy Herkules była kobietą?
— Jarosław Loretz
Prosimy nie regulować monitora
— Jarosław Loretz
Patyki eliminacji
— Jarosław Loretz
Pieczęć średniego zapieczętowania
— Jarosław Loretz
Woke Jigsaw, czyli jak „Piła” zmieniła oblicze gatunku
— Zuzanna Drzewińska-Wittner
50 najlepszych filmów o żywych trupach według czytelników Esensji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wakacyjny leksykon filmów o żywych trupach. Część 4
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wakacyjny leksykon filmów o żywych trupach. Część 1
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
15 najlepszych horrorów XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku. Druga setka
— Esensja
50 najlepszych filmów superbohaterskich
— Esensja
100 najlepszych komedii wszech czasów
— Esensja
Rodzina, ach, rodzina. O filmach M. Night Shyamalana
— Łukasz Żurek
Dobry i Niebrzydki: Krwawa makabra jest dobra
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Wojna w przestworach oceanu
— Sebastian Chosiński
Dobry, zły i łamliwy
— Konrad Wągrowski
Nie tylko klata
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Esensja ogląda: Grudzień 2017 (1)
— Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk
Esensja ogląda: Lipiec 2017
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Mistrz kierownicy ucieka
— Kamil Witek
Rozszczepieni
— Jarosław Robak
Esensja ogląda: Grudzień 2016 (2)
— Jarosław Loretz
Esensja ogląda: Listopad 2016 (1)
— Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk
Egzorcyści
— Jarosław Robak
Transatlantykiem w morderczy rejs
— Sebastian Chosiński
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Antypirat w akcji – szybki i wściekły!
— Sebastian Chosiński
Byśmy rośli w siłę i żyli dostatniej…
— Sebastian Chosiński
Czy klasyk literatury science fiction śni o komiksowej biografii?
— Sebastian Chosiński
Hymn do Kosmosu
— Sebastian Chosiński
Trzech Islandczyków, nie licząc Duńczyka
— Sebastian Chosiński
Statek szalony
— Konrad Wągrowski
Dla kogo bije serce niczyje?
— Sebastian Chosiński
Strach się nie bać
— Sebastian Chosiński
Ciekawe zestawienie mógłbym się tylko przyczepić do \"Switu żywych trupów\" na tak wysokiej pozycji. Tak czy innaczej badzo miło się czytało i z pewnością postaram się obejrzeć te z wymienionych filmów których jeszcze nie widziałem.