Wyreżyserowana przez Ireneusza Kanickiego „Toccata” autorstwa Macieja Z.(enona) Bordowicza to jeden z najbardziej tajemniczych spektakli Teatru Sensacji „Kobra”. Dość powiedzieć, że po ponad półwieczu od jego powstania wciąż nie sposób odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie, czy do jej emisji we wrześniu 1971 roku rzeczywiście doszło. Cieniem na przedstawieniu kładą się również późniejsze tragiczne losy reżysera i jego nie do końca wyjaśniona śmierć.
Wyreżyserowana przez Ireneusza Kanickiego „Toccata” autorstwa Macieja Z.(enona) Bordowicza to jeden z najbardziej tajemniczych spektakli Teatru Sensacji „Kobra”. Dość powiedzieć, że po ponad półwieczu od jego powstania wciąż nie sposób odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie, czy do jej emisji we wrześniu 1971 roku rzeczywiście doszło. Cieniem na przedstawieniu kładą się również późniejsze tragiczne losy reżysera i jego nie do końca wyjaśniona śmierć.
Ireneusz Kanicki
‹Toccata›
EKSTRAKT: | 60% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Toccata |
Reżyseria | Ireneusz Kanicki |
Zdjęcia | Jerzy Żukowski, Jerzy Jaworski, Bartłomiej Czerwiński, Paweł Karpiński, Jan Mystkowski |
Scenariusz | Maciej Zenon Bordowicz |
Obsada | Ludwik Pak, Janusz Gajos, Pola Raksa, Ireneusz Kanicki, Tadeusz Białoszczyński, Janusz Kilarski, Stefan Szmidt, Eugeniusz Kamiński, Józef Wieczorek, Wiesław Drzewicz, Wojciech Sztokinger, Stefan Knothe, Jerzy Felczyński, Jan Żardecki, Zbigniew Stawarz |
Muzyka | Jan Sebastian Bach |
Rok produkcji | 1971 |
Kraj produkcji | Polska |
Cykl | Teatr Sensacji „Kobra” |
Czas trwania | 76 min |
Gatunek | kryminał, sensacja |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
W przypadku tego spektaklu mamy do czynienia z wielką, do dzisiaj w zasadzie niewyjaśnioną tajemnicą. Zaglądając na prowadzoną przez łódzką „Filmówkę” stronę filmpolski.pl, znajdziemy bowiem informację, że podany oficjalnie rok produkcji (1971) wcale nie jest taki pewny. Jak również że należy założyć, iż po rejestracji przedstawienie to wcale nie zostało wyemitowano, co z kolei oznaczałoby, że jego telewizyjna premiera miała miejsce dopiero 21 sierpnia 2014 roku w kanale TVP Kultura. O jakie dzieło chodzi? O „Toccatę” autorstwa Macieja Z.(enona) Bordowicza, którą na deski Teatru Telewizji przeniósł – i przy okazji zagrał jedną z głównych ról – Ireneusz Kanicki, twórca dzisiaj już niemal kompletnie zapomniany. Zresztą nie bez powodu.
Karol Weiss – wspomniany już przeze mnie w tej rubryce badacz dziejów peerelowskiego Teatru Sensacji, czyli popularnych „Kóbr” i „Pająków” – jest w posiadaniu wydanego pod koniec września 1971 roku numeru tygodnika „Radio i Telewizja”, w którym zaanonsowano w programie telewizyjnym na czwartek 30 września (od razu po „Dzienniku Telewizyjnym”) emisję „Toccaty”. Mogło jednak zdarzyć się tak, że po wstępnych ustaleniach spektakl zdjęto i zastąpiono innym, prezentowanym już wcześniej. Co mogło być tego przyczyną? Jeszcze do tego wątku powrócę. Jeśli tak właśnie było w rzeczywistości, to oznacza, że za odnalezienie tego dzieła w telewizyjnym archiwum powinniśmy byś wdzięczni (przy okazji także za wiele innych przedstawień) Wojciechowi Majcherkowi, jednemu z najbardziej znanych i cenionych w Polsce krytyków teatralnych i – mówiąc szerzej – ludzi teatru.
Majcherek to były wieloletni wykładowca w stołecznej Akademii Teatralnej imienia Aleksandra Zelwerowicza (1997-2016) oraz redaktor czasopisma „Teatr” (1990-2005). Od 2005 do 2019 roku był redaktorem i kierownikiem w Telewizji Polskiej; w tym czasie z ogromnym zacięciem wyszukiwał w przepastnych archiwach TVP zapomniane przedstawienia teatralne i prezentował je na różnych antenach telewizji publicznej. To jemu zawdzięczamy letnie pasma Teatrów Sensacji w TVP Kultura. Od ponad dwóch lat związany jest jako kierownik literacki z warszawskim Teatrem Dramatycznym. Gdyby nie on, być może „Toccata” Bordowicza pozostałaby już na zawsze na archiwalnej półce. Swoją drogą, gdyby okazało się, że rzeczywiście z przyczyn politycznych przedstawienie to zostało w 1971 roku zdjęte w ostatniej chwili z anteny i na prezentację czekało aż do 2014 roku – oznaczałoby to, że mamy do czynienia z jednym z najbardziej zasłużonych „półkowników”.
Kim natomiast był autor scenariusza? Maciej Z.(enon) Bordowicz (1941-2009) to absolwent Wydziału Aktorskiego i Reżyserskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie, który jednak w 1971 roku wycofał się z aktorstwa. Postanowił bowiem całkowicie poświęcić się pracy literackiej (tworzył poezję, prozę i dramaty, chętnie pisał scenariusze) i reżyserii – nie tylko na deskach Teatru Telewizji, ale także Teatru Polskiego, z którym związany był w latach 1968-1994 (pracował również na innych scenach – stołecznych, łódzkich czy bydgoskich). W swoim dorobku miał teksty, które nawiązywały do tematyki milicyjnej, w każdym razie bez trudu można je uznać za sensacyjne i kryminalne. Jak chociażby zaprezentowany w Teatrze Sensacji 18 marca 1971 roku „Będą was grzebać w zapachu jabłek” w reżyserii Jana Kulczyńskiego czy późniejszą o parę miesięcy „Toccatę”.
Niektóre ze swoich scenariuszy Bordowicz przerabiał później na mikropowieści o tematyce milicyjnej, które ukazywały się w serii Iskier „Ewa wzywa 07…”. Było ich pięć: „Toccata” (1972), „Fikcja” (1973), „Handlarze jabłek” (1974) oraz – po paroletniej przerwie – „Off side” (1978) i „Jeździec na ogniu” (1981). Do tego należy dorzucić pięć scenariuszy filmowych serialu kryminalnego „Zdaniem obrony” (1984-1987) – „Pętla dla obcego”, „Sprawa osobista”, „Starzy znajomi” oraz „Jeździec na ogniu” i „Polowanie na króla Lira” – których głównym bohaterem był mecenas Stanisław Sokor (grany przez Emila Karewicza). Przedostatni odcinek był oczywiście oparty na wspomnianej już wcześniej książeczce Bordowicza, natomiast ostatni, dokręcony po dwóch latach przerwy – na jego oryginalnym scenariuszu (w trzech wcześniejszych scenarzysta zaadoptował natomiast teksty innych autorów: Krystyny Soleckiej, Piotra Rachta i Janusza Atlasa).
Akcja „Toccaty” rozgrywa się w 1949 roku w małym miasteczku na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych. Sytuacja w kraju wciąż jest bardzo niepewna: po lasach wciąż ukrywają się z jednej strony pogrobowcy Armii Krajowej, z drugiej – zwykli bandyci; trzeba liczyć się również z tym, że można trafić na partyzantów Werwolfu (w tym dawnych esesmanów i gestapowców), którzy wciąż liczą na to, iż „zimna wojna” zamieni się niebawem w gorącą i tym samym oni ponownie staną się potrzebni w walce z komunizmem. W większości to już jednak głównie zdegenerowani zbrodniarze, którzy gotowi są zabić nie tylko dla idei, ale po prostu dla pieniędzy. Kamuflują się, przyjmują nowe tożsamości; czasami jednak bywa tak, że zostają rozpoznani. I taka właśnie sytuacja staje się punktem wyjścia „Toccaty”.
W knajpie w małym miasteczku piją i jedzą miejscowi gospodarze i rzemieślnicy; jest wśród nich Ramoń (wybitna rola
Ludwika Paka) – człowiek, którego wszyscy uważają za szalonego. Tak zresztą się zachowuje. I ma ku temu dobre powody: wojenna trauma (przez kilka lat był posługaczem w miejscowym Gestapo i zajmował się grzebaniem zwłok) sprawiła, że ucieczka w szaleństwo jest dla niego jedynym bezpiecznym azylem. Pozostali traktują go z tego powodu z pobłażaniem, nawet właściciel knajpy (Józef Wieczorek), któremu w czasie wojny ocalił życie, najchętniej nie miałby z nim więcej do czynienia. Musi go jednak tolerować, głównie dla spokoju własnego sumienia. Kiedy więc wystraszony czymś śmiertelnie Ramoń błaga go, by knajpiarz pozwolił mu zostać na noc w lokalu – niechętnie, ale jednak zgadza się.
Nie jest to jednak wcale spokojna noc. Skryty za kontuarem Ramoń staje się bowiem mimowolnym świadkiem tragedii, kiedy do knajpy włamują się bandyci i zabijają knajpiarza oraz mieszkających u niego na poddaszu miejscowego sierżanta milicji Zygmunta (w tej roli znany ze spektaklu „
Szafir jak diament” Wojciech Sztokinger) i jego żonę Zofię. W mordercach Ramoń rozpoznaje niedawnych jeszcze gości lokalu; to właśnie jednego z nich wystraszył się tak bardzo, że nie chciał po zmroku wychodzić na ulicę. Tyle że teraz to na niego pada podejrzenie. Gdy zaalarmowani wystrzałami pojawili się w knajpie miejscowi, „powitał” ich właśnie szaleniec z pistoletem w dłoni. To, że mógł zamordować w przypływie wściekłości czy obłędu – wydaje się wielce prawdopodobne.
Do rozwiązania zagadki major MO Darewicz (wciela się w niego reżyser spektaklu Ireneusz Kanicki) wyznacza młodego porucznika Adama Płońskiego (którego gra Janusz Gajos). Płoński, będący świeżo po ślubie z piękną Irminą / Inką (Pola Raksa), najchętniej nie wyściubiłby nawet nosa z pełniącego rolę sypialni pokoju, ale zabity funkcjonariusz był od najmłodszych lat jego najbliższym przyjacielem, urodzili się i wychowali przy tej samej ulicy. Po przybyciu do miasteczka okazuje się, że tego samego wieczoru rozegrała się jeszcze jedna tragedia – w poczekalni dworca kolejowego ktoś próbował zastrzelić (ale na szczęście jedynie ciężko ranił) kolejnego milicjanta, kaprala Załęskiego (Stefan Knothe). Obława na bandytów nie daje rezultatów; wtedy też Płoński dochodzi do wniosku, że musieli przyczaić się gdzieś w pobliżu, ukryć w miejscu, które uznają za bezpieczne.
Widz oczywiście wie więcej od porucznika i majora. Wie zatem, że jeden z bandziorów, młody Michał (Stefan Szmidt), prowadzi kompanów – Gocha (Janusz Kilarski) i Walendzika (Eugeniusz Kamiński) – do proboszcza w Łanowicach. To ksiądz (w tej roli wielki Tadeusz Białoszczyński, znany między innymi z „Ziemi obiecanej”, „Sprawy Gorgonowej” i „Panien z Wilka”), który po śmierci rodziców Michała zaopiekował się chłopakiem, zapewnił mu dach nad głową, wykształcił, dał pracę kościelnego. Michałowi jednak, gdy podrósł, zamarzyło się inne życie – prostsze i bogatsze, ale za to na pewno nie uczciwsze. Teraz, po miesiącach, a może nawet latach, wraca do swojego byłego opiekuna, aby wykorzystując tajemnicę spowiedzi, wciągnąć go w swoje ciemne sprawki i zmusić do popełnienia, być może nawet śmiertelnego, grzechu.

Być może to właśnie wyeksponowana postać księdza – najtragiczniejszej postaci w całej tej historii – sprawiła, że na krótko przed zaplanowaną emisją zdjęto „Toccatę” z anteny. Uznawszy na przykład, że duchowny siłą swej wiary i autorytetu przytłacza i spycha na dalszy plan funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej. Nie on jeden zresztą. Dużo istotniejszym bohaterem od Darewicza i Płońskiego okazuje się też Ramoń. Ale być może, choć wydaje mi się to mniej prawdopodobne, przyczyna tkwiła w niedoskonałościach artystycznych spektaklu. Bo choć do gry aktorskiej absolutnie przyczepić się nie można, to do konstrukcji fabuły i luk w ciągu przyczynowo-skutkowym zdarzeń już jak najbardziej. Przedstawienie Kanickiego sprawia wrażenie, jakby powycinano w nim fragmenty. Mogło być jednak i tak, że z pewnych elementów zrezygnowano już na etapie realizacji, ponieważ wymagałyby one zbyt dużego zachodu. Pamiętajmy o sporych ograniczeniach, z jakimi borykali się twórcy peerelowskiego teatru telewizyjnego, a zwłaszcza niekiedy traktowanych po macoszemu „Kóbr”.
Karol Weiss zwrócił uwagę na jeszcze jedną rzecz. Wersja przedstawienia zaprezentowana w TVP Kultura przed dziewięciu laty poprzedzona jest czołówką z „kobrą”, gdy tymczasem dużo bardziej pasowałby do niego – zarezerwowany dla opowieści szpiegowskich i sensacyjnych – „pająk” (vide „
Kryptonim Maks”). Kto więc zaklasyfikował „Toccatę” do „Kobry” i kiedy to się stało? Tego pewnie nie dowiemy się nigdy. Warto jeszcze na koniec wspomnieć, choć to też nie będzie przyjemna historia, o dalszych losach Ireneusza Kanickiego. W 1994 roku nieżyjący już aktor Witold Sadowy (1920-2020) opublikował książkę „Teatr – plotki, aktorzy. Wspomnienia zza kulis”, w której przywołał postać swego kolegi. Jako aktor i współautor spektakli Centralnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego Kanicki dał się wciągnąć w kryminalną „aferę brylantową”. Najprawdopodobniej na zlecenie wysoko postawionych działaczy przemycał za granicę brylanty. Kiedy sprawa wydała się, został aresztowany i skazany; wylądował w celi więzienia na Mokotowie, gdzie 5 kwietnia 1982 roku powiesił się. Podobno pod przymusem, ponieważ prominentni „współudziałowcy” przemytu obawiali się, że może zacząć sypać.
