Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 9 czerwca 2023
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
60,0 (75,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Najlepsze filmy IV kwartału 2017

Esensja.pl
Esensja.pl
Oto nasz wybór dziesięciu najlepszych filmów IV kwartału 2017 roku w polskich kinach.

Esensja

Najlepsze filmy IV kwartału 2017

Oto nasz wybór dziesięciu najlepszych filmów IV kwartału 2017 roku w polskich kinach.
WASZ EKSTRAKT:
60,0 (75,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
1. Blade Runner 2049
(2017, reż. Denis Villeneuve)
Niesamowity film, zrealizowany z ogromnym poszanowaniem pierwowzoru. O ile w starym „Blade Runnerze” chodziło o człowieka, którego podejrzewamy o to, że być może sam również jest androidem, o tyle w nowej wersji mamy androida, który zaczyna podejrzewać, że bliżej mu do człowieka niż do bezdusznego, sztucznego tworu. Piękna wolta, z eleganckim poszerzeniem dawnego uniwersum (większe miasto, większa bieda, większa emocjonalna pustka) i jednoczesnym podkreśleniem, że realia opowieści to nie nasza przyszłość, a jakiś świat równoległy, w którym Atari i PanAm wciąż istnieją jako ogromne, bogate korporacje. Film ma świetne zdjęcia, zaskakująco przyzwoitą muzykę, chwilami jawnie nawiązującą do Vangelisa, przeuroczą Anę de Armas jako holograficzną kochankę i wiele scen, które po prostu wbijają w fotel – jak choćby widok San Diego zmienionego w gigantyczne złomowisko, rozmowę z kreatorką wspomnień czy bliską finału zażartą walkę. Nad całością unosi się zaś sentymentalny, wyczuwalnie fatalistyczny klimat, pięknie korespondujący z ckliwą liryką starego „Blade Runnera”. Tylko pogratulować reżyserowi talentu.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
2. Nie jestem twoim murzynem
(2016, reż. Raoul Peck)
Reżysera „Nie jestem twoim Murzynem”, mniej niż kwestia równych praw czy formalnych zakazów dyskryminacji, bardziej interesuje „duch Ameryki” – tak długo, jak Amerykanie nie dojdą z nim do ładu, tak długo „kwestia rasowa” wciąż będzie palącym problemem. Film przygląda się choćby wizerunkowi Afroamerykanów w kulturze masowej: m.in. zwraca uwagę na dwuznaczność hollywoodzkich ról Sidneya Poitiera, które rzekomo miały być dowodem otwartości i zmian w społeczeństwie, ale dla wielu czarnych oznaczały jedynie listek figowy i wtłoczenie w schematy, na które łaskawie pozwalała większość. Obnaża też hipokryzję białych – także tych liberalnych – elit, które często nie potrafiły zdobyć się na symboliczne gesty wsparcia dla prześladowanych mniejszości. Rewelacyjne są fragmenty telewizyjnego show Dicka Cavetta, gdy prowadzący program bez zająknięcia rzuca na wizji słowo „negro”. Które zresztą, zdaniem Baldwina, oznaczało nie prawdziwych ludzi, ale podszytą irracjonalnym lękiem fantazję, którą biała większość wytworzyła sobie na temat czarnych. Podobnie ciekawych, odświeżających, gorzkich, i wciąż niestety aktualnych spostrzeżeń jest w „Nie jestem twoim Murzynem” znacznie więcej – a sprawność, w jaki ten bogaty, głęboko humanistyczny przekaz pomieszczono w trwającym ledwie półtorej godziny filmie dokumentalnym, budzi wielki szacunek.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
3. The Florida Project
(2017, reż. Sean Baker)
Mamy w „The Florida Project” z jednej strony film o dzieciństwie – pełen energii i humoru. Baker oddaje pole do popisu bohaterom z tak zwanego „marginesu”, wsłuchuje się w ich język, jest zafascynowany ich wrażliwością i kreatywnością. Z drugiej, nie pozwala zapomnieć, że „The Florida Project” umieszczone jest w konkretnej rzeczywistości, w której dzieciństwo może skończyć się wyjątkowo szybko. A jednocześnie mówi o tym świecie bez protekcjonalnego podejścia czy odrazy (w czym przypomina inny obraz USA „białych śmieci”, „American Honey” Andrei Arnold – będąc przy tym lepszym filmem). W produkcji Bakera turyści z całego świata mijają lokalną biedotę a ledwie kilka kroków od ciasnych klitek stałych lokatorów hotelu stoją przestronne, opuszczone domy jako pamiątka kryzysu finansowego z 2008 roku. Oba portretowane przez Bakera światy – dzieciństwo i współczesna Ameryka – symbolicznie zbiegają się w parku Disney World, rzutującego na małe i duże fantazje. W „The Florida Project” Ameryka wygląda jak wielki park Disneya – krzykliwe, cukierkowe kolory, karykaturalnie masywne sklepy i udające pałace hotele, setki billboardów obiecujących lepsze życie. I podobnie jak z Disneyem bywa, kolorowa okazuje się tylko powłoczka – rzeczywistość nie dość, że nie spełnia obietnic, to jeszcze daje w kość.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
4. Paddington 2
(2017, reż. Paul King)
„Paddington 2”, niepozorna kontynuacja przygód najsłynniejszego brytyjskiego niedźwiadka, to prawdopodobnie jedno z największych pozytywnych zaskoczeń minionego roku. Bo kto by się spodziewał, że film, który teoretycznie ma tylko sprzedać tonę pluszaków i zachęcić widzów do wizyty w Londynie, będzie bardziej zachwycający wizualnie i bardziej pomysłowy niż najnowsze dzieła Pixara? Kto mógł przewidzieć, że w ramach uroczego filmu dla dzieci da się zawrzeć subtelne nawiązania do twórczości Charliego Chaplina i Wesa Andersona? „Paddington 2” ma obecnie 100% pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes i nie jest to przypadek. Jeśli więc macie dzieci, zabierzcie je do kina, bo drugiego tak ciepłego, uroczego i wciągającego filmu dla najmłodszych nie będzie na naszych ekranach przez długie miesiące. Jeśli natomiast dzieci nie macie, to i tak obejrzyjcie drugiego „Paddingtona”, bo film Paula Kinga ma w sobie więcej słodyczy niż marmolada.
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
5. Thor: Ragnarok
(2017, reż. Taika Waititi)
Powiedzmy to jasno: „Thor: Ragnarok”, wbrew dramatycznemu, kojarzącemu się z końcem czasów tytułowi, jest po prostu komedią. Naprawdę zabawną komedią. Znajdziemy tu humor sytuacyjny (na różnym poziomie, ale przeważnie przyzwoitym), humor słowny (dialogi są naprawdę nieźle napisane), mnóstwo żartów będących mrugnięciami do fanów i przewrotnymi nawiązaniami do poprzednich części i całego uniwersum, nierzadko nabijających się z samej superbohaterskiej konwencji, mamy tu niezłe postacie pełniące rolę wyłącznie komediową, jak świetny Kord, czy groteskowy Wielki Mistrz (Jeff Goldblum). Znajdą się w filmie żarty też nieco bardziej wyszukane, odgrywane na poziomie meta, jak choćby w scenie, gdy Matt Damon, Luke Hemsworth i Sam Neill wcielają się w aktorskie odpowiedniki Lokiego, Thora i Odyna. Wszystko jest uroczo eskapistyczne, choć ktoś pewnie mógłby doszukiwać się pewnych odniesień do tematu światowych migracji i uchodźców. Ale to raczej na siłę. Gdyby komuś zabrakło atrakcji komediowych, może liczyć na inne. To chyba najbardziej kolorowy z filmów Marvela, o jakości scen akcji i efektów specjalnych nie trzeba raczej wspominać. Ale przecież atrakcją jest też zestawienie ze sobą Chrisa Hemswortha i Toma Hiddlestona jako dwóch wzorców męskiej urody z obowiązkową prezentacją oszałamiającej muskulatury tego pierwszego w scenie bezkoszulowej. Dla równowagi znajdzie się miejsce na solidną rolę dla atrakcyjnej Tessy Thompson w roli Walkirii, która nie tylko wygląda doskonale, ale też całkiem nieźle gra, z pewnością nie będąc jedynie seksownym ozdobnikiem.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
6. Cicha noc
(2017, reż. Piotr Domalewski)
„Cicha noc” to film o Polsce, ale też film o polskiej emigracji. Czyli o jednym z najważniejszych zjawisk współczesności, które w polskiej kulturze za specjalnie jeszcze poruszane nie było. W „Cichej nocy” nie ma wiele mowy o problemach Polaków za granicą, ale raczej o sytuacji tych, którzy w kraju pozostali. Jest w tej opowieści o emigracji silny wizerunek dramatu, rozdzielenia oczekiwań i rzeczywistości, wielkiego rozczarowania. Domalewski nie mówi o samym zjawisku, on mówi już o jego kosztach. W mediach wciąż słychać o realiach życia za granicą, politycy do niedawna prześcigali się w tym, kto będzie bardziej zachęcał do powrotów do kraju, ale nikt za specjalnie nie pochylał się nad losem pozostawionych w kraju, nad tym, co dalej. I to jest ciekawe – bo z jednej strony bohater ma wciąż nadzieję, że wreszcie odniesie ten wielki sukces, że kolejne podejście będzie w końcu udane, z drugiej – coraz więcej mu umyka i, znając błędy swego ojca, w jakimś sensie idzie jego śladem. Jest w tym pewien fatalizm, ale jest też wcale nie tak oczywiste zakończenie. Bo przecież dalszy los Adama jest wciąż otwarty.
WASZ EKSTRAKT:
100,0 (95,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
7. Coco
(2017, reż. Lee Unkrich, Adrian Molina)
Meksykańskość i ściśle z nią związana strona wizualna to właściwie jedyna cecha wyróżniająca film. Ale za to jak! Rozbuchana sceneria miasta zmarłych zapiera dech i chętnie by się ją oglądało klatka po klatce, by w pełni podziwiać każdy szczegół: tramwaje linowe, dworzec, teatr, opuszczone zaułki czy slumsową dzielnicę domków na wodzie. Jaskinia z jeziorkiem, w której ląduje bohater, to krasowa studnia cenote, jakich wiele jest na Jukatanie. Z kolei bajecznie kolorowe figurki alebrijes, z których słynie region Oaxaca, tutaj stają zwierzęcymi przewodnikami dusz, i dosłownie napatrzeć się nie można na ich przedziwne kształty i wzory. Starannie odtworzone jest też typowe meksykańskie miasteczko, z szyldami wymalowanymi wprost na ścianach, wycinankami zdobiącymi ulice przy każdym ważniejszym święcie (nie tylko Święcie Zmarłych) i gorejącym od świec cmentarzem, gdzie przodków obdarowuje się jedzeniem i piciem. To wszystko pozostaje w pamięci o wiele bardziej, niż banalny scenariusz, z którego wynika głównie to, że rodzina może być równie często wsparciem, co klatką.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
8. Twój Vincent
(2017, reż. Dorota Kobiela, Hugh Welchman)
Powiedzieć o „Twoim Vincencie”, że jest filmem malarskim to nie powiedzieć nic. Każda(!) klatka filmu powstała wcześniej na prawdziwym płótnie, widz patrzy tu niemal przez ramię artysty, kiedy mozolne ruchy pędzla na ekranie widać jak na dłoni. Żywe barwy i styl oglądanych dzieł utrzymane są w duchu malarstwa Vincenta Van Gogha – to wokół życia, a raczej śmierci holenderskiego impresjonisty, kręci się tutaj fabularna oś. Spoglądamy na przekrój twórczości geniusza, zachwycamy się poetyckością w intensywności jego prac. „Mogą za nas mówić tylko obrazy”, czytamy we wstępie filmu, i już od prologu nie ma wątpliwości, że te są najlepszym ambasadorem niderlandzkiego mistrza pędzla.
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
9. Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
(2017, reż. Rian Johnson)
„Ostatni Jedi” zręcznie pogrywa z oczekiwaniami widza co do typowych ścieżek rozwoju akcji. O ile poprzedni epizod oparty był na nawiązaniach do Klasycznej Trylogii (przez niektórych zwanych kalkami), o tyle tutaj niemal przy każdym dającym się przewidzieć rozwiązaniu reżyser spektakularnie pokazuje nam figę. A że zaskoczenia zawsze w cenie, jest to jedna z najsilniejszych stron filmu. Kłopot z oceną sprawia natomiast wątek z kasynem: z jednej strony ładny wizualnie, wciągający i z najsympatyczniejszymi postaciami (Rose jest wymyślona i zagrana genialnie!), z drugiej – jakby przyklejony do właściwej fabuły i donikąd nieprowadzący. Wynika z niego głównie morał, że najbardziej bohaterski plan może zostać zrujnowany przez nieprawidłowe parkowanie. Zagorzali fani bardzo się zdziwili, widząc, ile nieznanych wcześniej działań może dokonać Moc – stoi to wręcz w sprzeczności z tym, co wiemy z poprzednich filmów. Owszem, w fabule zagrało to świetnie (ta deszczówka ściekająca z rękawicy Kylo!), jednak film zaczyna przypominać utwór fanowski, gdzie kanon stanowi, jak to mawiają niektórzy, zaledwie sugestię. Za to jak nigdy w cyklu starwarsowym dopieszczona jest malarskość scen. Została mi w oczach czerwona sala tronowa Snoke’a (niczym ascetyczna dekoracja do jakiegoś przedstawienia operowego albo może japońskiego teatru), Luke stojący na tle gigantycznych sylwetek machin kroczących, miejsce bitwy przed ostatnią kryjówką Ruchu Oporu, wyglądające z góry jak plama krwi na białym tle, niekończący się rząd postaci Rey… Poza tym w pamięć zapada doskonałe zagranie ciszą w momencie pewnej eksplozji oraz dramatyczna atmosfera przegranego powstania
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
10. Borg/McEnroe
(2017, reż. Janus Metz)
Sama sportowa rywalizacja to tylko część tej opowieści. Bo obaj bohaterowie to postacie niezwykle barwne, charyzmatyczne, które przeszły do historii sportu. Postacie z pozoru różne, w rzeczywistości zaskakująco podobne i tę dwoistość charakteru lodowatego Szweda i niepoprawnego Amerykanina udało się w filmie doskonale oddać, ładnie koncentrując się na jednym słynnym meczu tenisowym, ale mądrze też wspierając narrację retrospekcjami (w których Borga gra notabene jego rodzony syn). Ale jest też kawałek arcyciekawej historii Złotej Ery Tenisa, czasów legendarnych bohaterów i legendarnych pojedynków i maestria realizacji filmowej finałowego meczu. Metz nie stawia na efekty specjalne, nie koncentruje się nad wyjątkowymi zagraniami – on po prostu precyzyjnie odtwarza przebieg tego spotkania, którego scenariusz przecież bił wszystko, co mogli wymyślić filmowcy. I w efekcie otrzymujemy też zapierający dech w piersiach finał filmu, w którym widz na równi z bohaterami liczy każdy punkt i w napięciu śledzi sytuację na korcie. Nawet jeśli już wcześniej wie, kto był zwycięzcą w tym legendarnym meczu.
koniec
6 stycznia 2018

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Małżeństwo z dziesięcioletnim stażem
Sebastian Chosiński

6 VI 2023

Harry Carmichael, który naprawdę nazywał się Leopold Horace Ognall, nie miał w Polsce Ludowej takiego szczęścia, jak inni klasyczni twórcy brytyjskiej powieści detektywistycznej. Nie tłumaczono jego powieści – a byłoby z czego wybierać! – choć jedna z nich stała się kanwą przedstawienia zaprezentowanego w ramach Teatru Sensacji „Kobra”. Spektakl nosił tytuł „Czy pan nie rozumie? To pomyłka!”.

więcej »

Z filmu wyjęte: Marzenie archeologa
Jarosław Loretz

5 VI 2023

O ileż prościej by było, gdyby zamiast wyciągać z ziemi jakieś skraweczki i okruszki – po prostu znajdować ładne, pełne pozostałości z dawnych epok…

więcej »

Nie przegap: Maj 2023
Esensja

31 V 2023

Powoli zbliżają się wakacje – co ciekawego warto spakować do waszych pleckaów i walizek?

więcej »

Polecamy

Marzenie archeologa

Z filmu wyjęte:

Marzenie archeologa
— Jarosław Loretz

Indianie też nie mieli się czego wstydzić
— Jarosław Loretz

Życie miejskie dla ubogich
— Jarosław Loretz

Drama na trzy ręce
— Jarosław Loretz

Nie, nie, wejście od frontu odpada
— Jarosław Loretz

Technika zgniłego Zachodu
— Jarosław Loretz

Tam, gdzie nikt nie patrzy
— Jarosław Loretz

Czy Herkules była kobietą?
— Jarosław Loretz

Prosimy nie regulować monitora
— Jarosław Loretz

Patyki eliminacji
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.