Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 marca 2023
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
70,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Najlepsze filmy II kwartału 2016

Esensja.pl
Esensja.pl
Z pewnym opóźnieniem (wybaczcie: sezon urlopowy i festiwalowy) prezentujemy kolejny zestaw najlepszych naszym zdaniem filmów minionego kwartału.

Esensja

Najlepsze filmy II kwartału 2016

Z pewnym opóźnieniem (wybaczcie: sezon urlopowy i festiwalowy) prezentujemy kolejny zestaw najlepszych naszym zdaniem filmów minionego kwartału.
WASZ EKSTRAKT:
70,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
1. Mustang
(2015, reż. Deniz Gamze Ergüven)
W pełnometrażowym debiucie, reżyserka Deniz Gamze Erqüven pewną ręką kreśli przejrzysty i bezpośredni portret ograniczenia ludzkiej woli, z którym w „Mustangu” ma się do czynienia na co dzień. W znakomicie wyważonym dramacie umiejętnie dawkuje proporcje gatunków, mieszając młode bohaterki, pasujące bardziej do kina młodzieżowego ze społecznym dramatem. Nie ma tu jednakże ucieczki do zawoalowanych metafor, stąd przed widzem kładzie się obrazki desperacji – jedna z sióstr woli przespać się z przypadkowym chłopakiem pod nieobecność wuja, by stracić tak cenione przed ślubem dziewictwo. Inna planuje czym prędzej czmychnąć do Stambułu samochodem, nawet jeśli nie wie, jak je prowadzić.
„Mustang” nie jest jednakże kinem osadzonym w czarno-białych emocjach. To pełna panorama zmieniającej się Turcji: od tej nowoczesnej, goniącej za zachodnimi standardami, do funkcjonującej z nią na równej płaszczyźnie krainy przykrytej płaszczykiem poszanowania tradycji, w rzeczywistości dalej tkwiącej w wielu miejscach w conajmniej XIX wieku. Jednakże w swojej ocenie nie tyle atakuje i zwalcza skostniałe zwyczaje, co staje w obronie tych, którzy chcą prowadzić swoje życie po swojemu, a nie tylko je po prostu przeżyć.
WASZ EKSTRAKT:
70,0 (65,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
2. Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów
(2016, reż. Anthony Russo, Joe Russo)
Znakomita i wybijająca się przed szereg inkarnacja Spider-Mana w uniwersum Marvela nieco tuszuje wiele niedostatków „Wojny bohaterów”. Akcję dawkuje tu się w sposób rwany: raz spowalnia do nazbyt leniwego tempa, by dać wybrzmieć nieco poważniejszym tonom filmu, potem rusza w widowiskowym pędzie, do jakiego uniwersum Marvela zdążyło już nas wielokrotnie przyzwyczaić. Orbitujący wokół konfliktu bohaterów tajemniczy pułkownik Zemo sprawia wrażenie dodanego na siłę, tak aby skłóceni wewnętrznie bohaterowie mieli argument, by się przeciw komuś ostatecznie zjednoczyć. Braciom Russo nie można jednak zarzucić konstruowania obrazu w sposób nierównomierny. Trzecia odsłona „Kapitana Ameryki” pokazuje konsekwentnie bohaterów w maskach z innej, krytycznej perspektywy. Bacznym okiem bada nadludzi, którzy balansują na granicy społecznego altruizmu, arogancji wywołanej własnymi możliwościami i przeświadczeniem o potrzebie niesienia światu nieustannej pomocy. „Wojna bohaterów” odmalowuje także alegoryczny portret podziałów z pogranicza polityki i socjologii. Roztoczona przed widzem i skutecznie przekuta na kino popularne wizja współczesności wypełnionej różnicami kulturowymi, społecznymi i poglądowymi wykracza poza kinowy ekran. Spełnia rolę wskazówki i swoistej lekcji pokory dla tych, którzy w dyskusjach w obliczu aktualnych konfliktów, wyzwań i problemów nie widzą potrzeby porozumienia i dialogu. Bo nawet zamaskowanym nadludzkim mścicielom nie jest obce hasło, że na tyle są silni, na ile są zjednoczeni, i na tyle słabi, na ile podzieleni.
WASZ EKSTRAKT:
60,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
3. Cloverfield Lane 10
(2016, reż. Dan Trachtenberg)
Nie należy to zapewne to zbyt popularnych skojarzeń, ale „Cloverfield Lane 10” ma wiele z niedawnego oscarowego „Pokoju”. Tak tu jak i w dramacie z Brie Larson w roli głównej oś fabuły kręci się na niewielkiej przestrzeni wokół bohaterki, której wolność jest ograniczona przez tajemniczego oprawcę. Gdy Michelle budzi się po wypadku samochodowym wokół niej nie ma szpitalnych urządzeń a wzrok nie wyostrza się na twarzach spoglądających na nią lekarzy, pielęgniarek czy bliskich. Przypięta kajdankami do rury i do kroplówki otrzymuje od swojego tajemniczego wybawiciela o przyciężkiej posturze apokaliptyczną wizję – na Ziemi doszło do ataku nieznanego pochodzenia. Nie wiadomo czy chemicznego, atomowego czy z kosmosu, w każdym razie świat jaki znamy przestał istnieć. Michelle przyjmuje tę teorię z dystansem, wszak nie co dzień następuje koniec świata. Tym bardziej, że wiadomość płynie od mężczyzny, który nie napawa ani zachowaniem ani wyglądem natychmiastowym zaufaniem. Podobnie do kreowanej w filmie Lenny’ego Abrahamsona rzeczywistości tak i ta tutaj, stworzona w przydomowym atomowym bunkrze, jest krucha i wypełniona łatwą do wyczucia iluzją. Wątpliwości co do jej spójności podsycane są regularnie, szczególnie, że całość opiera się fundamencie złożonym ze strachu przed wystawieniem się na skażone, lecz niczym nienamacalne i sprawdzalne powietrze na powierzchni. Pokusa weryfikacji rośnie więc z każdą sceną. Paradoksalnie lżejszy gatunkowo „Cloverfield Lane 10” dostarcza większego ładunku emocji niż jej swego rodzaju fabularny bliźniak. Bo tam gdzie w „Pokoju” jest miejsce na łzawy i sztampowy dramat, dla bohaterki „Cloverfield…” nie ma na to czasu. Krzepienie serc i wyciskanie łez zastępują kopniaki, szarpaniny i desperacka walka o wyjście na wolność. Choć kadry opierają się na perspektywie Michelle, widz podobnie do bohaterki musi radzić sobie ze sprytną żonglerką fabularnymi zakrętami, które przesuwają co rusz domysły na temat prawdy na inną stronę barykady. Nawet jeśli w finale funduje się nie wiele ponad przewidywalną rozgrywkę, jednakowoż uzasadnioną wymaganiami i tak mocno okrojonego w tym minimalistycznym wydaniu science-fictionowego gatunku, trudno mówić o rozczarowaniu. Po dość monotonnym i nie do końca spełnionym „Projekcie: Monster”, środkowa, czy bardziej druga część rodzącej się serii wchodzi jakościowo co najmniej o jeden schodek wyżej. Jeśli w planowanym rozwinięciu „Cloverfield Lane 10” ta tendencja zostanie utrzymania, jej finał może mieć dużo z kultowego arcydzieła.
WASZ EKSTRAKT:
70,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
4. Nice Guys. Równi goście
(2016, reż. Shane Black)
Trochę komedia, trochę czarna komedia, ale głównie film sensacyjny. Akcja toczy się w latach 70, co zanadto nie rzuca się w oczy, jeśli chodzi o stroje i fryzury, może to celowy zabieg? Natomiast dyskretnie a znacząco przemycono w tle plakaty o premierze „Szczęk” i tym podobne szczegóły. Po „Man from UNCLE” mam wrażenie, że okres przed naszą cyfrowo-satelitarno-komputerową rzeczywistością staje się coraz bardziej atrakcyjny dla scenarzystów – fabuła „Nice Guys” w naszych realiach nie miałaby racji bytu. Poprowadzono ją tak, że przez długi czas nie bardzo było wiadomo, o co chodzi. Na początku gwiazda porno ginie w katastrofie samochodowej. Następnie jeden z bohaterów zostaje wynajęty do znalezienia zaginionej Amelii, drugi zaś ma od tejże Amelii zlecenie, żeby odstraszył śledzącego ją natręta. Długo nie byłam pewna, czy Amelia i gwiazda to ta sama osoba („widziałam ją żywą!”), sobowtór, czy może dwie zupełnie przypadkowe osoby. Wszystko obraca się wokół przemysłu samochodowego w Detroit i zatrucia powietrza spalinami, a że całość opiera się o osoby w wysokich kręgach władzy, to momentami jest ostro.
Jeden z bohaterów, detektyw-alkoholik, ma trzynastoletnią córkę Holly, która jak dla mnie jest gwiazdą całego filmu. Znakomicie napisana i zagrana, bujająca się między sprytem, a naiwnością i idealizmem. Raz zblazowana, niemal zepsuta, innym razem niewinna. Angażuje się w śledztwo ojca i na imprezie filmowej branży porno następuje cudny dialog: – Tato, tu są kurwy i w ogóle! – Holly! Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie mówiła „i w ogóle”!
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
5. Nasza młodsza siostra
(2015, reż. Hirokazu Koreeda)
Hirokazu Koreeda, jeden z wybitniejszych twórców współczesnego obyczajowego kina japońskiego zdobył widzów znakomitym „Jak ojciec i syn”, pokazywanym na Nowych Horyzontach, później w dystrybucji kinowej, a od jakiegoś czasu dostępnym na Canal +. Najnowsze dzieło japońskiego reżysera, „Nasza młodsza siostra” również z pewnością nie zawodzi. Opowieść o trzech dorosłych siostrach, które przyjmują do prowadzonego przez siebie domu czwartą – córkę ich wspólnego ojca z nowego związku – nie ma może w sobie tyle dramatyzmu, co historia o zamienionych dzieciach z poprzedniego filmu, ale jest mądra, piękna i wzruszająca. Koreeda znów dotyka tematu tego, co czyni z nas rodzinę, na ile istotne są więzy krwi, a na ile wspólne życie, ale tym razem nie jest to temat dominujący. Bo ważniejsze są relacje między bohaterkami, przesłanki decyzji, jakie podejmują, doświadczenie rodzinne, jakie o tym decydują. No i jest wiele celebracji chwili, symbolizowanych w dużej mierze przez wspólne posiłki, wspomnienia kulinarne, które – jak u Prousta – pozwalają na dotarcie do dużo głębszych wspomnień. A wszystko to bardzo pozytywne, bardzo ciepłe i okraszone wyjątkową urodą czterech młodych aktorek.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
6. Babka
(2015, reż. Paul Weitz)
Aborcja. Czy może borcja („a bortion”), jak żartuje jedna z postaci? „Babka” odczarowuje to straszne, stabloidyzowane słowo, a zarazem nie próbuje beztrosko udawać, że da się je zupełnie zneutralizować, odseparować znaczeniowo od doświadczeń mniej lub bardziej traumatycznych. W prawdziwym życiu nikt nie robi skrobanki dla sportu. Aborcja jest u Weitza punktem wyjścia i poniekąd dojścia, ale najważniejsze rozgrywa się pomiędzy. Bohaterki wchodzą w często burzliwe interakcje, mierzą się z konsekwencjami trudnych decyzji. Reżyser i scenarzysta w jednej osobie stawia wiele pytań bez odpowiedzi, choć jedno jest pewne: pro-choice i pro-life znaczy dla niego to samo. Film klasyfikowany jako komedia okazuje się de facto komediodramatem, gdzie momenty melancholijne, niekiedy nawet rozdzierająco smutne, sąsiadują z sitcomowymi gagami bądź co bardziej błyskotliwym tekstem. Przy czym nie zawsze sąsiadują z powodzeniem. Pod pewnymi względami „Babka” przypomina „Bulwar” z Robinem Williamsem: film gdzieś na styku art house’u i mainstreamu, z prostym konceptem, gdzie rzeczy najważniejsze dzieją się „między słowami”, ze starszym i nieheteronormatywnym bohaterem, z wybitnym aktorstwem i ledwie poprawną realizacją. W „Babce” artystyczne niedostatki rekompensuje dodatkowo ujmująco nakreślone tło społeczne. Oto w Ameryce Obamy, kraju prowolnościowym obyczajowo jak nigdy dotąd, dorosło już pokolenie dzieci, a właśnie dorasta pokolenie wnucząt osób otwarcie homoseksualnych. Dorasta pokolenie, dla którego posiadanie babci lesbijki to rzecz najnormalniejsza pod słońcem.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
7. Bone Tomahawk
(2015, reż. S. Craig Zahler)
Zaczyna się to jak kolejna wersja „Poszukiwaczy” Forda, w której kilku archetypicznych bohaterów rusza na odsiecz porwanym przez Indian jeńcom. Z czasem okazuje się, że reżyser S. Craig Zahler nie zamierza bezmyślnie podążać śladami klasyków – niespieszny rytm opowieści i staroświecka narracja pozwalają filmowym postaciom nabrać życia (w czym pomagają doskonałe, chwilami absurdalne, ale ani przez moment nie przefajnowane dialogi), a surowe krajobrazy Dzikiego Zachodu potęgują wrażenie grozy i niesamowitości. Zaprocentuje to w ostatnim akcie, gdy okaże się, że filmowa podróż odbywa się w samo jądro ciemności, a westernowy sztafaż ustępuje miejsca elementom znanym raczej z horroru – w wielu innych produkcjach byłoby to zgrzytem, ale zgrabny scenariusz, rzemieślnicza biegłość Zahlera i umiejętność przekonania widza, że bohaterowie nie są jedynie figurkami, które można poświęcić w zależności od widzimisię reżysera, sprawiają, że ryzykowny gatunkowy twist działa znakomicie. Również w castingu trudno dopatrzeć się pomyłek: Kurt Russell, Richard Jenkins i Patrick Wilson to pewniacy – tym przyjemniejszą niespodzianką jest, że wcale nie odstaje od nich Matthew Fox, który po „Zagubionych” zupełnie nie potrafił odnaleźć się w kinie; tymczasem w westernie Zahlera, grając postać diametralnie różną od poczciwiny Jacka Shepharda, jest jednym z najmocniejszych punktów filmu.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
8. Opiekun
(2015, reż. Michel Franco)
Okrutny film o ludzkiej słabości, kruchości ciała, umieraniu bez pociechy i cierpieniu, które wcale nie uszlachetnia. Meksykański reżyser Michel Franco bez patosu, ale też bez niepotrzebnej eksploatacji czy szoku, z dystansu przygląda się tabu choroby i umierania. Bohaterem jego filmu jest David (fenomenalny Tim Roth w jednej z najlepszych ról w karierze), pielęgniarz zajmujący się nieuleczalnie chorymi: widzimy, jak myje ich schorowane ciała, zmienia im bieliznę, podaje leki, masuje – wykonuje czynności, które dla rodzin pacjentów z jakichś powodów są zbyt krępujące, za trudne nawet, żeby na nie patrzeć (Franco kapitalnie wychwytuje jednak również te chwile, kiedy to sam chory odczuwa ulgę, gdy rodzina wraca zajmować się swoimi sprawami – w relacji z obcym rehabilitantem nie trzeba dbać o pozory i udawać nadziei na cudowne wyzdrowienie). Meksykański reżyser w statycznych ujęciach, scena po scenie przypomina niewygodne prawdy o umieraniu – ale w równie zajmujący sposób opowiada o tym, który usiłuje w cierpieniu odrobinę ulżyć. David jest tu postacią enigmatyczną: profesjonalny, funkcjonujący trochę jak robot, ale też czuły i oddany (chwilami niepokojąco przesadnie – jak wtedy, gdy przejmuje zainteresowania swoich pacjentów: by być lepszym opiekunem? Dla zapełnienia pustki? By mieć poczucie kontroli?). Franco nie robi jednak z Davida psychopaty – stopniowo odsłania za to przeszłą traumę, która rzutuje na pracę i życie rodzinne bohatera. Wiele kontrowersji budzić może za to zakończenie – część widzów może być zirytowana puentą, która w tak gwałtowny sposób ucina tak subtelny film. Może jednak nie jest to zakończenie z tych najgorszych – wszak mówi ono, że ile byśmy nie wzięli pod rachubę, nie wszystkie przypadki da się przewidzieć. I że brać na barki cierpienie własne i cierpienie innych to o dwa cierpienia za dużo.
WASZ EKSTRAKT:
70,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
9. Nienasyceni
(2015, reż. Luca Guadagnino)
Niełatwo odczytać, co kieruje bohaterami najnowszego filmu Luki Guadagnino, ale z pewnością bliżej tu do uczuć i pożądania niż rozumu. Reżyser umieszcza na malowniczej włoskiej wysepce na Morzu Śródziemnym czterech ponadprzeciętnie pociągających bohaterów, dorzuca im domek z basenem, słońce i sporo wina – i tylko czeka, aż zaczną przeskakiwać między nimi iskry. Co oczywiście rychło następuje – na ten zmysłowy melodramat o miłosnym czworokącie składają się nieustanne flirty, rzucane tu i ówdzie aluzje, mniejsze i większe sprzeczki i seks, oczywiście, bo w takiej scenerii grzechem byłoby nie zgrzeszyć. Wymowa filmu jest tym bardziej dekadencka, że w tle dramatu namiętności rozgrywa się tragedia imigrantów próbujących przedostać się do Europy przez Morze Śródziemne – rzeczywistość sytego Zachodu i „problemów pierwszego świata” zdaje się zupełnie nieprzystawalna do wyzwań, przed którymi staje Europa (bez obaw, nie jest to kino zaangażowane). Seans „Nienasyconych” nie byłby tak przyjemny, gdyby nie doskonale dobrana obsada – Tilda Swinton w roli rockmanki na zasłużonym urlopie, bez jednej fałszywej nuty wygrywa scenariusz, który każe jej bohaterce leczyć struny głosowe (a jednocześnie udowadnia – jakbyśmy już wcześniej tego nie wiedzieli – że nie będzie lepszego aktora do roli Davida Bowie, jeśli kiedykolwiek powstanie jego filmowa biografia), belgijski aktor Matthias Schoenaerts pod stoickim obejściem skrywa pokłady gniewu i niepewności, Ralph Fiennes świetnie odnajduje się w roli bon vivanta, a seksowna Dakota Johnson, doczekawszy materiału o wiele mniej kuriozalnego niż „50 twarzy Greya”, skutecznie przekonuje, że granica między zepsuciem a wrażliwością nie jest taka oczywista.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
10. Dope
(2015, reż. Rick Famuyiwa)
„Dope” startował w Sundance, wybrano go do jednej z sekcji w Cannes, wygrał w Deauville a amerykańscy dystrybutorzy bili się o prawa do jego wyświetlania. Zwariowane perypetie trójki nastolatków próbujących pozbyć się sporej ilości tytułowego „Dope” są kombinacją wszystkich sprawdzonych przepisów na udany film kultowy – zabawnej komedii, wyrazistych outsiderskich bohaterów, i mrugania do widza bez światopoglądowych i cenzorskich hamulców. A wszystko to w klimacie sentymentu za latami 90., hołdu dla kultury geek, manifestu black power w rytmie hip-hopowo punkowej hybrydy.
koniec
31 lipca 2016

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Oko wykol Krukowi!
Sebastian Chosiński

21 III 2023

Witold Pyrkosz nadawał się do roli nieuczciwego kasjera bankowego Zenona Kruka idealnie! Gra bohatera, który nie rzuca się w oczy, więc tym samym nie wzbudza żadnych podejrzeń. A przynajmniej tak mu się wydaje. Jego wewnętrzny spokój pewnego dnia pryska jednak jak bańka mydlana… Historię wymyśloną przez Feliksa Falka wyreżyserował inny mistrz – Ryszard Bugajski. A jej tytuł brzmi tak niewinnie: „Kiedy się ze mną podzielisz?”

więcej »

Z filmu wyjęte: Dekoracje waść niszczysz!
Jarosław Loretz

20 III 2023

Drogi potencjalny twórco, pamiętaj, żeby na filmowy plan nie zapraszać zbyt krzepkich aktorów. W końcu scenografia przyda się jeszcze w kontynuacjach, a budżet rzadko kiedy jest z gumy.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Gestapo, szaleniec i… „afera brylantowa”
Sebastian Chosiński

14 III 2023

Wyreżyserowana przez Ireneusza Kanickiego „Toccata” autorstwa Macieja Z.(enona) Bordowicza to jeden z najbardziej tajemniczych spektakli Teatru Sensacji „Kobra”. Dość powiedzieć, że po ponad półwieczu od jego powstania wciąż nie sposób odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie, czy do jej emisji we wrześniu 1971 roku rzeczywiście doszło. Cieniem na przedstawieniu kładą się również późniejsze tragiczne losy reżysera i jego nie do końca wyjaśniona śmierć.

więcej »

Polecamy

Dekoracje waść niszczysz!

Z filmu wyjęte:

Dekoracje waść niszczysz!
— Jarosław Loretz

Ten człowiek jeszcze oddycha!
— Jarosław Loretz

Dama przed podróżą
— Jarosław Loretz

Dama w podróży
— Jarosław Loretz

Wymarzony kochanek
— Jarosław Loretz

Spaleni słońcem
— Jarosław Loretz

Dymek w lesie
— Jarosław Loretz

Beczka bezpieczeństwa
— Jarosław Loretz

Pomsta na ufokach
— Jarosław Loretz

Zupa jednak wyszła za słona
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

15 najlepszych filmów superbohaterskich XXI wieku
— Esensja

10 najlepszych westernów XXI wieku
— Esensja

Krótko o filmach: Bone Tomahawk
— Jarosław Loretz

100 najlepszych filmów XXI wieku. Druga setka
— Esensja

100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja

Krótko o filmach: Cloverfield Lane 10 (DVD)
— Jarosław Loretz

Esensja ogląda: Sierpień 2017 (1)
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry

Esensja ogląda: Kwiecień 2017 (1)
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Gabriel Krawczyk, Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski

Porażki i sukcesy 2016, czyli filmowe podsumowanie roku
— Piotr Dobry, Gabriel Krawczyk, Jarosław Robak, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

50 najlepszych filmów 2016 roku
— Esensja

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.