„The Social Network” najlepszym filmem roku według Stopklatki i EsensjiPrzyszedł czas na kolejne podsumowanie roku Stopklatki i Esensji. Nie ma tym razem chyba wielkiej niespodzianki – w wielu innych podsumowaniach wyniki są zbliżone, niewykluczone, że podobnie będzie na rozdaniu Złotych Globów i Oscarów. David Fincher doczekał się – jego film zbiera laury, będąc produkcją nie tylko doskonałą formalnie (ta reżyseria! ten scenariusz! ten montaż! te zdjęcia! to aktorstwo!), ale i podnoszącą jak najbardziej bieżący, współczesny, ważny temat.
Esensja„The Social Network” najlepszym filmem roku według Stopklatki i EsensjiPrzyszedł czas na kolejne podsumowanie roku Stopklatki i Esensji. Nie ma tym razem chyba wielkiej niespodzianki – w wielu innych podsumowaniach wyniki są zbliżone, niewykluczone, że podobnie będzie na rozdaniu Złotych Globów i Oscarów. David Fincher doczekał się – jego film zbiera laury, będąc produkcją nie tylko doskonałą formalnie (ta reżyseria! ten scenariusz! ten montaż! te zdjęcia! to aktorstwo!), ale i podnoszącą jak najbardziej bieżący, współczesny, ważny temat. O „The Social Network” już mówi się, jako o „Obywatelu Kane” XXI stulecia, bardzo ciekawe, jak historia oceni ten film. Pisaliśmy o nim więcej przy okazji niedawnego podsumowania kwartału, więc dziś poprzestańmy tylko na stwierdzeniu, że nasze redakcje nie miały większych wątpliwości z wyborem. „The Social Network” deptały po pietach dwa kolejne majstersztyki filmowe, w nieco mniejszym może stopniu podejmujące istotne tematy współczesności, bardziej poruszające perfekcją realizacji. A może się mylimy, co do tej istotności? „Incepcję” można wszak (i robi się to nad wyraz często) interpretować na różnorodne sposoby – freudowsko, jungowsko, ale także jako metaforę samej sztuki filmowej. „Autor widmo” z kolei podnosi temat swobód obywatelskich i politycznej odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Ale przede wszystkim obydwa te filmy pokazują maestrię filmową Christophera Nolana i Romana Polańskiego. To właśnie trio (z Fincherem), czyli stary mistrz i dwa (w miarę jeszcze) młode wilki nadawało ton kinu w tym roku. Naszą dziesiątkę uzupełnia zbiór zróżnicowanych filmów. „Kick-Ass”, czyli kolejne rozliczenie z mitem superbohaterskim, jednocześnie wciskające w fotel i kwestionujące przyzwyczajenia widza tego rodzaju kina. „Co wiesz o Elly?”, czyli przejmujący irański dramat. „Fantastyczny Pan Lis” i „Toy Story 3”, czyli to, co dziś najlepsze w animacji, choć w dwóch zupełnie innych stylach, konwencjach i przekazie. „Wszystko co kocham”, czyli Polak jednak potrafi nakręcić szczery film o przeszłości bez rozliczeń i martyrologii, a z prawdziwymi bohaterami i prawdziwym życiem. „Samotny mężczyzna”, czyli rola życia Colina Firtha w poruszającym filmie o osamotnieniu. Wreszcie świetny francuski „Prorok”, czyli dzieło mocne i mądre. Ładny pakiet. O zjawisku Facebooka, relacjach sieciowych czy cyfrowym uniwersum „The Social Network” mówi niewiele, zatrzymując się na wątpliwościach etycznych związanych z redefiniowanymi napięciami na linii prywatne-publiczne. Sorkin napisał pędzący na złamanie karku nowoczesny moralitet, zasilany energetycznymi interakcjami między bohaterami, ciętymi ripostami i ostrymi jak brzytwa frazami. Prawdę mówiąc, wielkiego potencjału krytycznego ta historia nie ma, a po projekcji w głowie zostaje niewiele. Ale reżyseria Finchera jest wprost FENOMENALNA. Nie chodzi nawet o tempo – przede wszystkim ta kompozycja! Narracja toczy się retrospektywnie, ramę stanowią postępowania prawne, które Zuckerbergowi (rewelacyjny Eisenberg) wytoczyli partner i niedoszli wspólnicy. Wokół nich Fincher buduje makrodramaturgię, uzupełniając ją o mikrodramaturgię poszczególnych segmentów, z których żaden nie jest odpuszczony i broni się jako samodzielna perełka. Montaż i muzyka współgrają idealnie, drugi plan aktorski nie ustępuje Eisenbergowi (nawiasem mówiąc, miło było zobaczyć po latach Johna Getza – Raya ze „Śmiertelnie proste” Coenów). Kawał pierwszorzędnego kina. „Incepcja” to cholernie odważny film. Mamy do czynienia z pierwszym blockbusterem, w którym cała konstrukcja jest tak złożona, że „przeciętny widz” nie ma najmniejszej szansy na objęcie całości i musi wyjść skonsternowany. A przecież miliony dolarów powinny się zwrócić właśnie dzięki „przeciętnym” widzom. Tymczasem już nawet nie trzy poziomy snu (to większość jest w stanie objąć), ale szereg drobniejszych koncepcji – śnienie świadome, wchodzenie do czyjegoś snu (odpowiecie na szybko czyim snem był każdy z poziomów), sprzężone „kicki” do wybudzenia, limbo, migracje bohaterów między poziomami po śmierci we śnie, istoty z podświadomości – to jednak wymaga cholernej koncentracji, bez której film pozostaje bezładną mieszanką pościgów i strzelanek. Nie zapomnijmy jednak o drobiazgach, które w dużym stopniu decydują o wyjątkowości filmu Nolana (senna ochrona ma za zadanie nie chronić, ale… zabić twory z podświadomości, choć ogólnie pozostają ludźmi, nie otrzymują praktycznie żadnej osobowości, akcja z pakowaniem śpiących lewitujących do windy, wyjeżdżający znienacka ogromny pociąg na środku ulicy…). Wielka musiała być wiarą w magię Nolana, skoro pozwolono mu zrobić taki film za takie pieniądze. Najfajniejsze w nowym filmie Polańskiego jest to, że potrafi zabrać nas w swoją grę – podczas oglądania „Autora widmo” cały czas umysł pracuje, próbuje łączyć fakty, próbuje zgłębiać rolę poszczególnych postaci i próbuje odgadywać zagadki i finalną tajemnicę. Ale poza tym film ma świetny klimat, kapitalnie budowany różnymi środkami – scenerią (fascynujące i niepokojące bałtyckie wybrzeże udające Atlantyk), scenografią (wnętrza!), zdjęciami (wciąż widoczny ochroniarz, idący kilka kroków za bohaterami), etc. etc. Nie można zapomnieć też świetnym aktorstwie – Ewan McGregor kapitalnie wciela się w postać człowieka zarabiającego piórem, ale Pierce Brosnan znakomity, zmyślnie rozgrywający analogie do Tony’ego Blaira, ani przez chwilę jawnie do niego nie nawiązując. Do tego świetna Olivia Williams, bezbłędny jak zwykle Wilkinson, a w epizodzie nawet łysy jak kolano Belushi… „Kick-Ass” jednocześnie gloryfikuje i wyśmiewa superbohaterskie schematy, etos i estetykę – i robi to zaiste błyskotliwie. Po tym filmie niejeden dzieciak zapragnie włożyć maskę i rajtuzy, zastanawiając się jednakże, czy naprawdę warto. Na jednej ze swych licznych płaszczyzn znaczeniowych film Vaughna zbliża się do „Historii przemocy” Cronenberga – testuje reakcje i poziom przyzwolenia widza na przemoc – tak ekranową, jak i realną. W siódmym niebie powinni być też popkulturyści, a to za sprawą licznych nawiązań i cytatów – bez popadania w tanią parodię czy shrekowatość – to wprost niewiarygodne, że ktoś może jeszcze twórczo sparafrazować „Człowieka z blizną”, „Leona zawodowca” czy „Kill Billa”, o „Matriksie” nie wspominając. Co jeszcze? Obsada wy-mia-ta! Realizacja takoż. Słabe punkty? Nie znajduję żadnego. Technika filmowa w służbie dramatyzacji obyczajowego uścisku czy kulturowe tło potęgujące thrillerowe napięcie? Ani jedno, ani drugie wydaje się nie brać góry i może dlatego „Co wiesz o Elly?” robi pionujące wrażenie. Asghar Farhadi czuje kino, wie kiedy przyciąć ujęcie, przekierować kamerę, przenieść perspektywę opowiadania na inną postać, wprowadzić nowego bohatera. Trudna sztuka w kraju, w którym wydaje się, że mało kto słyszał o istnieniu zawodu montażysty. Wystarczy przyjrzeć się kilku scenom poprzedzającym zniknięcie Elly, żeby zauważyć, że reżyser nigdy nie polega na samym, bez wątpienia świetnym scenariuszu, ale ma przemyślany każdy szczegół. Podobnie jak w „Perskim nowym roku” intensyfikuje emocje z wyczuciem godnym Bergmana, buduje napięcie rodem z Hitchcocka przy czym fabularnie ma niewiele wspólnego z tym pierwszym i jeszcze mniej z tym drugim. Chyba precedens: wybitny autor sięga po pełnometrażową animację dokonuje podboju zupełnie nowego dlań terytorium. Ten film nie jest wybrykiem, ale kolejnym pełnoprawnym odcinkiem śmieszno-strasznej rodzinnej sagi Andersona. Może nie sięga pułapu „Pociągu do Darjeeling” (jest mniej oszczędny narracyjnie), ale i tak mamy do czynienia z kinem pełną gębą, bez żadnych taryf ulgowych i punktów za pluszowe pochodzenie. Najlepsze filmowe trylogie ostatnich lat? „Władca Pierścieni"? „Piraci"? „Bourne"? Bzdura – najlepszą trylogię stworzył Pixar, a „Toy Story 3” jest jej wspaniałym zwieńczeniem. Jak przystało na Pixar, dzieje się dużo i ciekawie. Sceny dynamiczne przeplatane są z – jakkolwiek to zabrzmi w przypadku kina dziecięcego – bardziej psychologicznymi. Nie zabraknie też humoru, zawsze niezłej próby, mądrze kierowanego do różnych odbiorców. Strona graficzna po prostu zachwyca. „Toy Story” oczywiście od zarania było nowatorskie (to w końcu pierwszy film w całości zrealizowany w grafice komputerowej), ale nikt nie zamierzał spocząć na laurach. Tła, scenerie, pomysły, postacie, ba! nawet ludzie! są rysowani pięknie, szczegółowo i inspirująco. Po wielkim dynamicznym finale, godnym trzeciej części wspaniałej sagi następuje wyciszenie i refleksja w ostatniej, pięknie podsumowującej (chyba też domykającej) całą trylogię scenie. Bardzo mądrej, bardzo pięknej, i bardzo, bardzo wzruszającej. Zrealizowany bez zadęcia, bezpretensjonalny film „Wszystko co kocham” to kolejny udany po „Tulipanach” obraz w reżyserii Jacka Borcucha. Jest to próba obiektywnego, niejednoznacznego spojrzenia na czas przełomu, jakim był stan wojenny w Polsce. Na szczęście reżyser, a zarazem autor scenariusza nie uprawia propagandy na korzyść bądź niekorzyść którejś ze stron konfliktu, nie gloryfikuje tamtych czasów, a wręcz ukazuje, jak można było zręcznie manipulować ideologią dla własnych osobistych celów. Emocje zostały ukazane w sposób subtelny, nienachalny, dialogi są oszczędne, film ma raczej powolny, senny rytm, któremu towarzyszy muzyka skomponowana przez Daniela Blooma (również autora nastrojowej muzyki do filmu „Tulipany”). Jednocześnie nie ma w filmie niepotrzebnych dłużyzn, zdarzenia następują po sobie linearnie, nie ma gwałtownych zwrotów akcji, a sceny zostały zrealizowane sprawnie warsztatowo. Powstał film prowokujący do refleksji nad tamtym okresem, który nie jest przesiąknięty pesymizmem, ukazujący życie w różnych odcieniach, takim jakie jest, bez czarno-białego Właściwie, dziwnie się ten film ogląda. Mając kilkakrotnie wrażenie, że reżyser ambitnie bierze się za pomysły, które, to pewne, pozostawią tylko wspomnienie dobrych chęci zamiast dobrego filmu. Jednak Tom Ford w porę przestaje błogo kontemplować męskie ciała wijące się w morskich głębinach, żeby wykrzesać z tej historii coś dotkliwego. Z tak imponującą umiejętnością przykuwania uwagi do detalu (w obrazie i muzyce – weźmy choćby tykający zegar) i elegancji, łatwo było wszystko zagłaskać na śmierć. A tu te rozwiązania doskonale oddają rytm prozy Isherwooda i zarazem nie pozostawiają wątpliwości co do to autorskiego tonu filmu. Zresztą, z takimi aktorami chyba nie mogło być inaczej. Nie dziwi mnie, że Akademia nie przyznała Colinowi Firthowi Oscara. Gołym okiem widać, że zasłużył przynajmniej na dwa. Faktura dokumentu, wzbogacona przypowieścią i metafizyką. Film jest fascynujący i zwodniczy jak jego główny bohater, młody Arab, który przechodzi w więzieniu błyskawiczną szkołę życia. Świetnie zagrany, przemyślany i odsłaniający brutalne mechanizmy rządzące światem przestępczym i więzieniami we Francji. • • • Kwartalne podsumowania (oraz kończące je właśnie podsumowanie całego roku) to zestawienia, które dziennikarze filmowi Stopklatki i Esensji przygotowują wspólnymi siłami już od kilku lat. W tym roku kontynuowaliśmy prowadzenie naszych zestawień, które mamy nadzieje pomogą widzom w doborze bieżącego repertuaru. ![]() 2 stycznia 2011 |
Joe Alex to legenda polskiego kryminału, choć akurat akcja wydawanych pod tym pseudonimem powieści Macieja Słomczyńskiego nie rozgrywa się nad Wisłą. Nie stało to jednak wcale na przeszkodzie w przenoszeniu ich na scenę Teatru Sensacji, w czym przodował głównie Józef Słotwiński. To on był autorem dwóch wersji „Samolotu do Londynu” – spektaklu, który w wersji książkowej nosił tytuł „Piekło jest we mnie”.
więcej »Główny bohater filmu p.t. „American Psycho” w reżyserii Mary Harron wciąż wzbudza w publiczności wiele pytań i emocji. Ponadczasowa satyra cywilizacji oparta na podstawie książki Breta Eastona Ellisa pozostawia otwarte drzwi do interpretacji realizmu seryjnych morderstw.
więcej »Jerzego Gruzę kojarzymy przede wszystkim jako reżysera kultowych komedii telewizyjnych i kinowych z lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Należy jednak pamiętać, że był on również wziętym twórcą spektakli telewizyjnych, które nie zawsze miały na celu rozśmieszanie widza. Oparta na tekście Lucille Fletcher „Pomyłka, proszę się wyłączyć!” mogła go – dla odmiany – mocno wystraszyć.
więcej »Życie miejskie dla ubogich
— Jarosław Loretz
Drama na trzy ręce
— Jarosław Loretz
Nie, nie, wejście od frontu odpada
— Jarosław Loretz
Technika zgniłego Zachodu
— Jarosław Loretz
Tam, gdzie nikt nie patrzy
— Jarosław Loretz
Czy Herkules była kobietą?
— Jarosław Loretz
Prosimy nie regulować monitora
— Jarosław Loretz
Patyki eliminacji
— Jarosław Loretz
Pieczęć średniego zapieczętowania
— Jarosław Loretz
Dekoracje waść niszczysz!
— Jarosław Loretz
20 najlepszych filmów animowanych XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów superbohaterskich XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych filmów science fiction XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku. Druga setka
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych filmów animowanych wszech czasów
— Esensja
50 najlepszych filmów superbohaterskich
— Esensja
Tydzień z Wesem Andersonem: Wszyscy jesteśmy drapieżnikami, czyli „Fantastyczny Pan Lis”
— Piotr Dobry, Karol Kućmierz
Najlepsze filmy SF – wybór czytelników
— Esensja
100 najlepszych filmów science fiction wszech czasów
— Esensja
Remanent filmowy 2022: „Idiota” za kratkami
— Sebastian Chosiński
Suplement filmowy 2019
— Adam Lewandowski, Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Krótko o filmach: Mroczna sielanka
— Sebastian Chosiński
Egzystencjalizm rewolwerowców
— Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Luty 2018 (2)
— Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Remanent filmowy 2017
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Grzegorz Fortuna, Adam Kordaś, Marcin Osuch, Jarosław Robak, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Esensja ogląda: Grudzień 2017 (4)
— Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Wrzesień 2017 (2)
— Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk
Esensja ogląda: Lipiec 2017 (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz
Kiedy irański mężczyzna kocha irańską kobietę
— Karolina Kopcińska
Zmarł Leonard Pietraszak
— Esensja
50 najlepszych filmów 2019 roku
— Esensja
50 najlepszych filmów 2018 roku
— Esensja
20 najlepszych filmów animowanych XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów dokumentalnych XXI wieku
— Esensja
20 najlepszych polskich filmów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów superbohaterskich XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych filmów wojennych XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych westernów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych horrorów XXI wieku
— Esensja