Wielka wojna i jej mali bohaterowie [Stanisław Rostocki „Tak tu cicho o zmierzchu” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl W znakomitej serii „Klasyka kina radzieckiego” Epelpol przypomniał w czerwcu jedno z filmowych arcydzieł – „Tak tu cicho o zmierzchu” Stanisława Rostockiego. Film nakręcony według powieści i scenariusza Borysa Wasiljewa to pozbawiona patosu i natrętnej indoktrynacji opowieść o zwykłych bohaterach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej – pięciu dziewczynach i ich nieco zrzędliwym dowódcy. Doceniła go nawet Amerykańska Akademia Filmowa, nominując w 1973 roku do Oscara.
Wielka wojna i jej mali bohaterowie [Stanisław Rostocki „Tak tu cicho o zmierzchu” - recenzja]W znakomitej serii „Klasyka kina radzieckiego” Epelpol przypomniał w czerwcu jedno z filmowych arcydzieł – „Tak tu cicho o zmierzchu” Stanisława Rostockiego. Film nakręcony według powieści i scenariusza Borysa Wasiljewa to pozbawiona patosu i natrętnej indoktrynacji opowieść o zwykłych bohaterach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej – pięciu dziewczynach i ich nieco zrzędliwym dowódcy. Doceniła go nawet Amerykańska Akademia Filmowa, nominując w 1973 roku do Oscara.
Stanisław Rostocki ‹Tak tu cicho o zmierzchu›EKSTRAKT: | 90% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Tak tu cicho o zmierzchu | Tytuł oryginalny | А зори здесь тихие | Dystrybutor | Epelpol | Reżyseria | Stanisław Rostocki | Zdjęcia | Wiaczesław Szumski | Scenariusz | Stanisław Rostocki, Borys Wasiljew | Obsada | Jelena Drapeko, Jekatierina Markowa, Olga Ostroumowa, Irina Szewczuk, Irina Dołganowa, Andriej Martynow, Ludmiła Zajcewa, Aleksiej Czernow, Władimir Iwaszow | Muzyka | Kirył Mołczanow | Rok produkcji | 1972 | Kraj produkcji | ZSRR | Cykl | Klasyka Kina Radzieckiego | Czas trwania | 188 min | Parametry | Dolby Digital 5.1; format: 16:9 | Gatunek | dramat, wojenny | EAN | 5908223771682 | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Żadna kinematografia nie potrafiła tak wspaniale pokazać tragizmu drugiej wojny światowej jak radziecka. Nawet jeżeli odcedzimy sporą liczbę filmów skażonych komunistyczną indoktrynacją, pozostanie kilkanaście pozycji, które po dziś dzień zaliczają się do żelaznego repertuaru arcydzieł kina światowego: m.in. „Lecą żurawie” Michaiła Kałatozowa, „Los człowieka” Siergieja Bondarczuka, „Ballada o żołnierzu” Grigorija Czuchraja, „Wniebowstąpienie” Larisy Szepitko oraz „Idź i patrz” Elema Klimowa. Na liście tej nie mogłoby zabraknąć również ekranizacji niewielkiej powieści Borysa Wasiljewa – „Tak tu cicho o zmierzchu” (wydanej także w Polsce, po raz ostatni w 1987 roku). Zarówno autor książki, jak i reżyser Stanisław Rostocki doskonale znali realia wojny. Wywodząc się z tego samego pokolenia – Wasiljew urodził się w 1924 roku, Rostocki jest od niego zaledwie o dwa lata starszy – w 1942 na ochotnika zgłosili się do Armii Czerwonej i posmakowali prochu. Obaj także odnieśli rany, które uniemożliwiły im dalszą służbę. Rostockiemu musiano nawet w szpitalu amputować nogę; do końca życia poruszał się przy pomocy protezy. Jeszcze nim skończyła się wojna, rozpoczął naukę w Leningradzkim Instytucie Kinematografii, studiując pod okiem doświadczonego Grigorija Kozincewa 1). W 1952 przeniósł się do Moskwy i na stałe związał – aż do śmierci w 2001 roku – ze studiem filmowym im. Gorkiego. Pierwszy swój obraz („Ziemia i ludzie”) wyreżyserował w 1955. Była to typowa socrealistyczna produkcja, po której trudno byłoby stwierdzić, że oto rodzi się nowy talent. Gdy jednak z radzieckich filmowców zdjęto gorset stalinizmu, także Rostocki odetchnął pełną piersią. W połowie lat 60. nakręcił dwa filmy oparte na prozie Michaiła Lermontowa: „Maksym Maksymowicz” (1966) oraz „Bohater naszych czasów” (1967). Jednak to nie adaptacje wielkiej literatury rosyjskiej przyniosły mu sławę. Ta miała nadejść po ekranizacjach powieści pisarzy dużo mniejszego formatu – Borysa Wasiljewa („Tak tu cicho o zmierzchu”, 1972) oraz Gawriła Trojepolskiego („Biały Bim, czarne ucho”, 1977). To właśnie za przeniesienie na ekran ich dzieł Rostockiego dwukrotnie nominowano do Oscara. W przeciwieństwie do przyszłego reżysera, Wasiljew po zwolnieniu z frontu nie zerwał swoich związków z armią. Rozpoczął studia w akademii wojskowej, które ukończył w 1948 roku. Sześć lat później podjął jednak brzemienną w skutki decyzję – postanowił na dobre poświęcić się literaturze. Zadebiutował sztuką „Tankisty” (1954), a po czterech latach napisał swój pierwszy scenariusz do filmu – „Oczeriednoj rejs”. Powieść „Tak tu cicho o zmierzchu” ukazała się w 1969 roku i od razu zwróciła uwagę filmowców. Już kilka miesięcy później Iwan Rassomachin dokonał telewizyjnej adaptacji dzieła Wasiljewa. Film przypadł widzom tak bardzo do gustu, że po dwóch latach zdecydowano się zrealizować wersję kinową. Skorzystano z gotowego już scenariusza, chociaż Rostocki wprowadził wiele poprawek, rozwinął także kilka wątków. Całkowicie zmieniono też obsadę, sięgając po nieograne jeszcze twarze. Z sześciu aktorów odtwarzających główne role, połowa dopiero debiutowała na ekranie, jedynie trzy aktorki miały odrobinę większe doświadczenie. To pokerowe zagranie niosło ze sobą ogromne ryzyko, ale – jak się okazało – opłaciło się. Cała szóstka zagrała bowiem znakomicie. W efekcie, poza nominacją do Oscara w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego, „Tak tu cicho o zmierzchu” uhonorowane zostało jeszcze na festiwalu w Wenecji. Na dokładkę czytelnicy „Sowieckiego Ekranu” uznali obraz Rostockiego za najlepsze radzieckie dzieło filmowe 1972 roku. To był jednak dopiero początek triumfalnego pochodu przez sale kinowe całego świata, choć nie ma co ukrywać, że największą popularnością obraz ten cieszył się jednak w dawnych krajach demokracji ludowej. Akcja filmu – i zarazem powieści, która wiernie została przeniesiona na ekran – rozgrywa się wiosną 1942 roku na terenie przygranicznej Karelii 2). Niewielkim oddziałem przeciwlotniczym w zabitej dechami wsi, do której wojna nie zdążyła jeszcze dotrzeć, dowodzi kapral Fiedot Waskow (w tej roli Andriej Martynow). Nie jest jednak zadowolony ze swoich podkomendnych, wizytującemu placówkę majorowi żali się, że tylko piją i biegają za spódniczkami. Prosi o nowych żołnierzy i niebawem ich otrzymuje. Jakież jednak jest jego zdziwienie, gdy się okazuje, że pod jego rozkazy oddano zastęp złożony z samych… kobiet. Powoduje to początkowo wiele zabawnych sytuacji. Nieco zrzędliwy, ponad wszystko stawiający wojskowy regulamin Waskow nie może się przyzwyczaić do frywolnych, myślących nie tylko o służbie, ale i o zabawie, młodych dziewcząt. Z biegiem czasu przekonuje się jednak do nich, zwłaszcza gdy udaje im się zestrzelić jeden z niemieckich samolotów patrolowych. Ku wielkiemu zaskoczeniu kaprala przy zastrzelonym pilocie znajduje on dokładną mapę terenu. A gdy kilka dni później jedna z dziewcząt o świcie natyka się w pobliskim lesie na dwóch niemieckich zwiadowców, Waskow nie ma już żadnych wątpliwości – wróg planuje akcję sabotażową: być może będzie chciał zaatakować Kanał Białomorsko-Bałtycki, a może linię kolejową do Murmańska. Sądząc, że będzie miał do czynienia zaledwie z dwoma żołnierzami niemieckimi, kapral wybiera pięć dziewcząt i rusza śladem wroga. Niebawem się jednak okaże, że Niemców jest szesnastu i nie są to zwiadowcy, ale świetnie przeszkoleni do działań dywersyjnych komandosi. Jak ich powstrzymać, mając do dyspozycji zaledwie kilka młodziutkich i niedoświadczonych kobiet? A jednak Waskow i jego podkomendne podejmą taką próbę, choć od samego początku nie mają złudzeń co do tego, że cena, jaką przyjdzie im zapłacić, może być bardzo wysoka. Wasiljew i Rostocki postanowili uczynić bohaterami zwykłych ludzi. Ani kapral Waskow, ani dziewczyny z jego oddziału nie marzą wcale o sławie i zaszczytach. Chcą jedynie wypełnić jak najlepiej powierzone im zadanie. Nie czynią tego jednak bezrefleksyjnie. Wszyscy niosą bowiem ze sobą spory bagaż doświadczeń, wszyscy przeżyli jakąś osobistą tragedię. Rita Osjanina (którą gra Irina Szewczuk) trzeciego dnia wojny straciła męża, teraz chce zemścić się na Niemcach; podobnie zresztą jak ognistoruda Żenia Komielkowa (Olga Ostroumowa), której Niemcy wymordowali całą rodzinę, a ona sama wdała się w romans z żonatym pułkownikiem Armii Czerwonej, za co właśnie „zesłano” ją do zapomnianej przez Boga Karelii. Kochająca poezję Aleksandra Błoka Sonia Gurwicz (Irina Dołganowa) jest córką żydowskiego lekarza z Mińska; gdy wybuchła wojna, studiowała w Moskwie, jej rodzice pozostali jednak na Białorusi i zapewne wpadli w ręce hitlerowców. Galina Czetwiertak (Jekatierina Markowa) wychowała się natomiast w domu dziecka, nawet swoje nazwisko zawdzięcza jego kierownikowi. Chcąc wyrwać się z zakładu, skłamała komisji wojskowej, że jest pełnoletnia, a jej rodziców zamordowali Niemcy. Wojna pokrzyżowała także plany Lizie Bryczkinie (Jelena Drapeko), która – wychowana przez ojca leśnika – marzyła o tym, by wyrwać się do ukochanego do miasta. Teraz swoje platoniczne uczucia przenosi na Waskowa. Ten jednak, nawet jeśli zauważa zainteresowanie dziewczyny, traktuje je jako młodzieńczą fanaberię. Czy może się spodziewać, że Liza zapłaci za to uczucie najwyższą cenę?… Przeszłość dziewcząt poznajemy dzięki bardzo licznym w pierwszej części filmu retrospekcjom. Reżyser, wyodrębniając je z właściwej struktury filmu, zastosował bardzo prosty zabieg – wspomnienia bohaterek przedstawił w kolorze, podczas gdy reszta obrazu została nakręcona na taśmie czarno-białej. Ma to oczywiście również swoje symboliczne znaczenie. Twórcy „Tak tu cicho o zmierzchu” zadbali o głębię psychologiczną postaci, dzięki czemu film nie stał się tylko kolejną z setek sztampowych opowieści o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Nie zapominając o codziennych troskach swoich bohaterów, ich słabościach i przywarach, stworzono znakomity podkład – tło, na którym wyraziście odmalowano ich późniejszy heroizm. Nie uczyniono jednak, na szczęście, z Waskowa i jego podkomendnych komunistycznych superbohaterów; wręcz przeciwnie, dziewczynom nieobcy jest strach, sam kapral natomiast tyleż myśli o powstrzymaniu dalszego marszu hitlerowskiego oddziału, co o ocaleniu „swoich” panien. To kwestia odpowiedzialności. Lecz i one chcą być odpowiedzialne – przed ojczyzną. Dlatego też nie będą się zastanawiać, czy zaryzykować życiem, gdy pojawi się szansa wywiedzenia wroga w pole. Wiele scen filmu na długo pozostaje w pamięci. Chociażby Liza samotnie przedzierająca się przez zdradzieckie bagna, by wezwać posiłki. Albo przyciągająca uwagę Niemców Żenia, kąpiąca się w jeziorze i śpiewająca słynną w Polsce właśnie od tamtej pory pieśń „Rozkwitały jabłonie i grusze”. Wreszcie Waskow, uciekający przez las i ostrzeliwujący się z karabinu maszynowego po to, by odciągnąć Niemców od pozostałych jeszcze przy życiu dziewczyn. Dramatyzm akcji w scenach finałowych kapitalnie podkreśla podniosła muzyka Kiryła Mołczanowa. Robi ona tym większe wrażenie, że wcześniej kompozytor budował odpowiedni nastrój kameralnymi melodiami zaaranżowanymi na gitarę klasyczną. Wszystkie te elementy złożyły się na dzieło wybitne i ponadczasowe. Może już nie istnieć państwo, którego bohaterowie filmu bronili przed najeźdźcami, mogą zmieniać się oceny historyków dotyczące wojny radziecko-niemieckiej, ale „Tak tu cicho o zmierzchu” wzruszać będzie tak długo, jak długo ludzie cenić będą w innych bezinteresowność i odwagę, patriotyzm i hart ducha. Film Rostockiego obejrzało w Związku Radzieckim tylko w roku jego kinowej premiery (1973) 66 milionów widzów. Nic więc dziwnego, że w ojczyźnie zyskał on status kultowego. Po dziś dzień zresztą niezwykle cenią go również Chińczycy. Do tego stopnia, że przed trzema laty zdecydowali się oni nawet nakręcić – w koprodukcji z Rosjanami – na podstawie powieści Wasiljewa serial. Scenariusz ponownie (już po raz trzeci) wyszedł spod ręki autora książki, choć co nieco dorzucił od siebie także chiński scenarzysta Yun Lan. Całość wyreżyserował niejaki Mao Veynin, obsada była jednak w całości rosyjska. Powstało w sumie dwadzieścia odcinków (które w Państwie Środka podczas pierwszej telewizyjnej emisji obejrzeć miało ponoć 400 milionów osób), choć w telewizji rosyjskiej zaprezentowano jedynie skróconą dwunastoodcinkową wersję. Wyrzucono wszystko to, co Rosjanom mogłoby wydać się nieprawdopodobne… Po wielkim sukcesie „Tak tu cicho o zmierzchu” Rostocki nakręcił jeszcze sześć filmów, w tym nie mniej słynnego „Białego Bima, czarne ucho”. W 1989 roku zrealizował jeszcze dramat „Iz żyzni Fiodora Kuzkina” i przeszedł na zasłużoną emeryturę. Zmarł na zawał serca dwanaście lat później; pochowano go na moskiewskim Cmentarzu Wagańkowskim, w tym samym miejscu gdzie spoczywają Siergiej Jesienin, Wołodia Wysocki i Piotr Glebow. Borys Wasiljew szczęśliwie żyje po dziś dzień. I chociaż już od dziesięciu lat niczego nowego nie opublikował, jego sympatycy wciąż mogą sięgać po dawne książki i filmy, które nakręcono na ich podstawie. Zdecydowana większość z nich opowiada o zwykłych ludziach rzuconych w wir Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Podobnie jak „Tak tu cicho o zmierzchu”.  1) Chociaż studia reżyserskie Rostocki podjął dopiero w 1944 roku, po raz pierwszy zetknął się z filmem osiem lat wcześniej. Jako piętnastolatek zagrał bowiem w jednym z najmniej szczęśliwych obrazów Siergieja Eisensteina „Łąki bieżyńskie” (1936-1937). Była to adaptacja opowiadania Iwana Turgieniewa. Akcję przeniesiono jednak w lata 30. XX wieku w czasy kolektywizacji, bohaterem czyniąc słynnego wówczas w całym Związku Radzieckim Pawkę Morozowa, który doniósł do NKWD na własnych rodziców, że ukryli oni zboże, zamiast oddać je państwu. Chłopca zamordował z zemsty starszy brat, a komuniści wykreowali go niemal na świętego męczennika. Tak też przedstawił go Eisenstein, co – z powodu odniesień do chrześcijaństwa – nie spodobało się Stalinowi. W efekcie film powędrował na półki. W czasie wojny podczas jednego z bombardowań Moskwy pocisk uderzył w archiwum filmowe, niszcząc m.in. kopię „Łąk bieżyńskich”. Do dzisiaj przetrwało jedynie około trzydziestu minut filmu; Rostocki nie pojawia się w żadnej z zachowanych scen.
2) Karelia była od wieków terenem spornym między Rosją a Finlandią. Po pierwszej wojnie światowej, kiedy odradzała się niepodległa Finlandia, oba państwa stoczyły wojnę o te obszary. Stroną zwycięską okazali się czerwonoarmiści; Finom przypadły jedynie skrawki historycznej Karelii z Wyborgiem. W okresie międzywojennym Sowieci usytuowali na podległym im terenie sieć łagrów, których więźniowie pracowali przy budowie Kanału Białomorsko-Bałtyckiego; rdzenni Finowie byli prześladowani. W listopadzie 1939 roku Stalin rozpoczął tzw. „wojnę zimową”, której celem miało być opanowanie części Karelii wciąż należącej do – sprzymierzonej z Hitlerem (ówczesnym sojusznikiem Sowietów) – Finlandii. Po trwających pięć miesięcy walkach podpisano pokój: Wyborg przyłączono do ZSRR, a granica radziecko-fińska została przesunięta o ponad sto kilometrów od Leningradu, na czym Stalinowi najbardziej zależało. O tym wydarzeniach nie ma jednak w filmie ani słowa.
|